Posty

Autostopowiczka cz.II

Obraz
Z moich ust wyrwał się nawet jakiś dziwny dźwięk. Takie coś, w stylu: yyy... – Dziewczyno, co ty robisz?! – Pomyślałam, że może zrobię ci chociaż laskę. – Oszalałaś?! Moje zdziwienie, oszołomienie i tym podobne odczucia wprost we mnie kipiały. – Nie mów, że tego nie lubisz? – Lubię, nawet bardzo, ale... – No, więc o co chodzi? – przerwała mi. – O zasady. – Jest przecież taka zasada: coś za coś. – Może, ale jest też jeszcze coś takiego, jak bezinteresowność. Moje osłupienie nie ustępowało. Nawet, muszę stwierdzić, że czułem się, jak zamurowany. Skamieniałem w całym znaczeniu tego słowa. Patrzyłem na jej postać, będąc w pełnym szoku i niesamowitym zamętem w głowie. Patrzyłem na półnagą Renatę i już naprawdę nie wiedziałem, co o tym mam myśleć. Była bardzo zgrabna. Jej piersi, średniego rozmiaru cytrynki, przykuwały mój wzrok, ale dostrzegałem także twarz mojej pasażerki. Wszystko to składało się na bardzo niezwykły obraz. JPRDL. O co tu biega? Nie to, żebym był niewrażliwy i nie czuły na...

Autostopowiczka cz.I

Obraz
Mogłem mieć tylko nadzieję, że nie wpierniczyłem się na jakąś minę, zgadzając się na podwózkę młodej dziewczyny do niedaleko położonej miejscowości. Spotkałem ją na stacji benzynowej, gdzie zatrzymałem się, aby zatankować i napić się kawy. Musiałem się trochę wzmocnić kofeiną, bo od kilku godzin byłem w drodze. Właściwie, to chyba ona mnie wypatrzyła. Stała przy samochodzie, gdy do niego podszedłem i spytała, czy mógłbym ją podwieźć. Zgodziłem się, tym bardziej że jej miejscowość była po drodze. Zwykle nie biorę autostopowiczów, ale tu jakoś zrobiło mi się żal dziewczyny, bo powoli zapadał zmrok. Szkoda by było, gdyby miała sama włóczyć się po tym pustym, skądinąd terenie. – Jasne – odparłem na jej propozycję. Miałem pewne wątpliwości, ale dziewczyna nie wyglądała groźnie i chyba naprawdę potrzebowała, aby ktoś ją podwiózł. Była młoda i bardzo ładna. Ubrana była typowo po młodzieżowemu w biały, ale troszeczkę już sfatygowany T-shirt, jeansowe spodnie i adidasy. Miała ze sobą niewie...

Uniesień szał cz.III

Obraz
  Jeżeli tylko miałem okazję doświadczać porannego przebudzenia w Krakowie, zawsze szukałem w tej porze dnia, symptomów znanych z piosenki "Krakowski spleen". Nie często na szczęście miałem okazję się z tym stanem utożsamiać. Żadnego przygnębienia i złości, żadnego ponurego nastroju, żadnej chandry oraz apatii. Dziś na pewno nie było to możliwe. Nadal czułem się, jakbym wylądował w całkiem innym wymiarze. Cudownym, wspaniałym, odjazdowym i olśniewającym. Słońce wysoko, wysoko świeciło pilotom w oczy i świecić tak będzie przez cały dzień, bo ten zapowiadał się niezwykle pogodnie. Na niebie nie było ani jednej chmurki, więc nie musiałem czekać na wiatr, co rozgoniłby ciemne i skłębione zasłony. Niezwykle delikatnie wstałem z łóżka i podszedłem do okna, ciekawie przez nie wyglądając. Ulica była prawie pusta, ale wiedziałem, że ten stan nie potrwa długo. Było jeszcze dość wcześnie. Nagle usłyszałem, jak otwierają się drzwi do pokoju. Natychmiast się odwróciłem i przysłoniłem dłoń...

Uniesień szał cz.II

Obraz
Oczami duszy mogłem sobie jednak tylko wyobrażać, jak wspaniale wyglądaliśmy pędząc na szalonym rumaku wprost w objęcia niewysłowionego szczęścia i niebotycznej ekstazy. Wielkie uniesienie, euforia i upojenie sobą wprowadziło nas w niesamowity stan. To był prawdziwy trans. Tak, nie boję się tego powiedzieć: to był ten jeden z niesamowitych, odmiennych stanów świadomości, które trudno jest osiągnąć samemu. Najpiękniejsze w nim było to, że niesamowicie wyostrzona była moja wrażliwość na bodźce. Niezliczona ich ilość docierała do mnie i wywoływała emocje. Najpiękniejsze emocje, Jakie można było sobie wyobrazić. Taki stan zawsze określałem, jako płynięcie po morzu rozkoszy i oceanie ekstazy, gdzie po uszy byłem w tych odczuciach zatopiony. Czasami mówiłem o wznoszeniu się i frunięciu gdzieś, ale nie wiedziałem nigdy gdzie lecę. Gdzie lecimy, bo ten stan osiągałem wraz ze swoją partnerką. W każdym razie było to niezwykle wzniosłe, a nawet powiedziałbym, że mistyczne. Ktoś powie: Przecież to...