Majka wyglądała przepięknie. Zresztą, zawsze mi się podobała. Ładna, zgrabna, miała wszystko na swoim miejscu. Zgrabne, długie nogi, kształtny tyłeczek, piersi i przede wszystkim, oczy w kolorze zielonym, które zachwyciły mnie chyba najbardziej. Myślę, że w szczenięcych czasach byłem w niej zakochany, a na pewno zauroczony. A teraz... Teraz wciąż mi się podobała. Miała na sobie luźną sukienkę w niebiańsko błękitnym kolorze. Sukienka ta opinała się na sporej wielkości piersiach i na okrągłym brzuszku. W okolicach brzucha miała boczne marszczenia. Sukienka ta kończyła się gdzieś na wysokości kolan. Brzuch Majki był wydatny, ale nie sprawiał jej większego kłopotu. Jej ruchy były pełne wdzięku, gracji i lekkości. To było bardzo miłe spotkanie po okresie dość długiego niewidzenia się. Zawsze w okolicach Świąt Bożego Narodzenia przyjeżdżałem do rodziców, aby spędzić ten czas z nimi i poodwiedzać znajomych, których miałem tutaj całe mnóstwo. Od pewnego czasu pracowałem bowiem w Warszawie...