Selenita

Wokół mnie panowała absolutna ciemność. Byłem w niej całkowicie zatopiony. Kompletnie nic nie widziałem. Było to dosyć niesamowite. Nagle tuż przede mną zajaśniał jej obraz. Postać Selenity pojawiła się, jakby w błysku flesza. Po sekundzie, A może dwóch zniknęła jednak w mroku. Po dłuższej chwili znowu pojawiła się. Tym razem na stałe. Była rzeczywista, jak ja Ibrana w białą, półprzezroczystą długą nocną koszulę. I tylko w nią. We włosach miała wpięty wianek z polnych kwiatów zerwanych i uplecionych przed południem. To był niesamowity widok. W połączeniu z mistyczną pieśnią, która zabrzmiała dookoła, Selenita sprawiała wrażenie, jakby była jakimś niecodziennym zjawiskiem, które pojawiło się tutaj zstępując prosto z nieba. Przepięknie wyglądała. Przyznaję, że jej widok, jak i całe otoczenie oraz atmosfera zadziałały na mnie, jak płachta na byka. Byłem ogromnie podniecony. Mój instrument prężył się dumnie w spodniach i rozpychał materiał slipek. Dawno nie czułem tak silnego podniece...