Jestem zwykłym, przeciętnym nastolatkiem. Średni wzrost, średnia budowa ciała, przeciętna uroda, nie powalająca dziewczyn na kolana, ale też nie odstraszająca. Miałem trochę dłuższe włosy, bo słuchając ostrej heavy metalowej muzyki musiałem zgodnie z zainteresowaniami wyglądać. Zawsze byłem gładko ogolony i schludnie ubrany. Pachniałem też przyjemnie. Nie było ze mną aż tak źle, ale dobrze też nie było, bo nie miałem dziewczyny i nie zanosiło się, że zakocham się w najbliższym czasie. To znaczy: zakochany byłem przez cały czas i to w różnych dziewczynach jednocześnie, ale nic z tego nie wychodziło. W tym przecież cały jest ambaras, żeby dwoje chciało na raz, a to był delikatny problem. Dziewczyny z klasy czy szkoły nie były tak chętne, jak to się spotyka w przeróżnych serialach. Umówić się na randkę, to owszem, ale gdy przychodziło do czegoś bardziej intymnego zawsze było bezwarunkowe stop. Cholerne świętoszki! A ja przecież miałem swoje potrzeby. Okres dojrzewania ma to do siebie, że ...