Słodki doppelganger cz.I




Podobno są rzeczy na niebie i ziemi, o których nie śniło się filozofom, fizjologom i innym. Gdybym tego nie doświadczył, to pewnie podchodził bym do tej kwestii z daleko wysuniętą rezerwą. Przeżyłem jednak i doświadczyłem, więc z pełną świadomością mogę podpisać się pod tym stwierdzeniem. 

Podobno oczy widzą to, co chcemy zobaczyć. Ja zobaczyłem to, co chciałem. Wiem, że tak było naprawdę i nie mogę zwalić swoich obrazów na jakieś chwilowe zaćmienie lub stan wskazujący na spożycie. 

Przede mną siedziała piękna dziewczyna. Sama do mnie podeszła. Pewnie mój natarczywy wzrok zwrócił jej uwagę, bo rzeczywiście patrzyłem na nią bezczelnie z szeroko otwartymi oczami i pełen bardzo niespokojnych myśli. W pierwszym momencie byłem jak sparaliżowany. W jednej chwili oblały mnie zarówno gorące, jak i zimne poty, na ciele pojawiła się gęsia skórka. Ogólnie czułem się, jakbym otrzymał zupełnie niezły cios.

To była Agnieszka! Niech mnie szlag, ale to była Agnieszka! Wiedziałem, że to niemożliwe, bo Agnieszka odeszła ponad rok temu, ale to była Agnieszka! Agnieszka, albo jej nieznana siostra bliźniaczka. Nigdy jednak nic mi nie mówiła o tym, że ma siostrę bliźniaczkę, więc raczej siostra odpada. Kuźwa... Co tu się dzieje?!... O co tu chodzi?! Jak to możliwe?!



- Czemu tak na mnie patrzysz? - spytała podchodząc do mnie.

W jej pytaniu nie było jednak złości, zdenerwowania, irytacji, albo co gorsza agresji. Zwykła ciekawość.

- Przepraszam - odezwałem się niepewnie - Jesteś bardzo podobna do osoby, którą kiedyś znałem i dlatego przypatrywałem się tobie bezczelnie. Przepraszam jeszcze raz.

Nieznajoma patrzyła na mnie uważnie. Chyba moje wyjaśnienia okazały się dla niej wystarczające, bo uśmiechnęła się, wyciągnęła do mnie rękę w geście powitania. 

- Mam na imię Raisa. 

- Darek - przedstawiłem się także - Bardzo ładne imię. Takie niespotykane...

- Pretensje, to do moich rodziców.

- Ja nie mam żadnych pretensji - uśmiechnąłem się - Naprawdę bardzo podoba mi się twoje imię.

- Mhmm... To fajnie. 

- Dasz zaprosić na lody, albo coś słodkiego lub mocniejszego tu do kawiarenki? - postanowiłem działać, ale po chwili sam przestraszyłem się tego, co zaproponowałem.

Raisa bardzo się z tego ucieszyła. 



Siedząc blisko niej miałem okazję przyjrzeć się jeszcze dokładniej całej postaci. Rzeczywiście, Raisa była uderzająco podobna do Agnieszki

Dosłownie kropla w kroplę. Te same ciemnoblond włosy zaczesane w kok, piwne i cudowne oczy, w które zawsze wpatrywałem się z niemym zachwytem, kształtny nosek, który stanowił oparcie dla okularów, słodkie usta, które tak uwielbiałem całować i spijać z nich słodycz. Identyczna figura. Piersi i cała reszta, jakby żywcem zerwane właśnie z Agnieszki.

Siedziałem przy stoliku z lustrzanym odbiciem mojej dawnej dziewczyny. Różne myśli krążyły mi po głowie. Jedne bardziej fantastyczniejsze od drugich, ale znając życie prawda okaże się być bardzo banalna.

Jaka? Tego jeszcze nie wiedziałem.




Byłem sztywny, jak cholera. Najgorsze w tym było to, że to nie ta sztywność, którą każdy miałby na myśli będąc z tak niezłą dziewczyną. Cały byłem sztywny. Zupełnie, jakby ktoś wsadził mi w tyłek kij od szczotki. Prawda jest taka, że ostatnimi czasy odwykłem od wielu rzeczy i wszystko było dla mnie nowe.

- Idziemy do mnie, czy do ciebie? - spytała Raisa w którymś momencie - Wolałabym do ciebie, bo u mnie nie ma niestety warunków.

Już miałem spytać: "do czego warunków?", ale powstrzymałem się w ostatnim momencie. Ja też zresztą wolałem iść do mnie.

- Jasne. Nie ma problemu. Mam własne i niekrępujące lokum - odezwałem się.

- A co będziemy robili?

- A na co masz ochotę?

- Chciałabym dobrze pobzykać. Dziś bowiem czuję się, jak pszczółka. Mogę bzykać i bzykać bez końca - roześmiała się trochę sztucznie.

Zdębiałem. Dość otwarcie stawiała sprawę. Jako facet nie miałem nic przeciwko temu. Też lubię, lubiłem pobzykać. Dawno tego nie robiłem , ale skoro okazja sama pchała mi się w ręce, to wielkim grzechem byłoby wypuścić ją z rąk.

Skierowaliśmy się więc w stronę mojego mieszkania. Poszliśmy piechotą, bo mieszkam bardzo niedaleko. Nie spieszyliśmy się.



- Masz coś do picia? - spytała siadając ciężko na kanapie w moim salonie.

- Zaraz przygotuję nam coś dobrego.

- Jesteś barmanem?

- Nie. Lubię jednak pomieszać trochę przy drinkach i poszukać jakichś nowych smaków - wyjaśniłem

Po chwili przelałem zawartość shakera do szklanek. Jedną z nich podałem Raisie. W szklankach znajdował się drink będący moją własną kompozycją na bazie koktajlu "Sex on the Beach". 

- Mmm... Przepyszne - stwierdziła Raisa - Co w nim jest?

- Nic takiego - odpowiedziałem - Wódka, sok... 

- Pigułka gwałtu - z uśmiechem weszła mi w słowo - jeśli tak, to mam nadzieję, że nie jest to jakaś chińska podróba tylko konkretna pigułka... Bo wiesz... Mój kolega kiedyś próbował ze mną tego numeru, ale chyba chciał trochę przyoszczędzić i kupił badziewie. Piigułka szybko przestała działać. Nie zdążył nawet ściągnąć spodni, a ja już byłam przytomna - śmiała się - Ale chyba pigułka gwałtu nie będzie ci potrzebna. 

- Nie. Nie potrzebujemy jej.

To była prawda. Nigdy nie potrzebowałem pigułki, ani nie robiłem żadnych innych numerów, żeby tylko zdobyć dziewczynę. Fakt, że ostatnio nie musiałem, bo była Agnieszka...

Odkąd zaczęliśmy być ze sobą wszystko się zmieniło i świat nabrał dużo piękniejszych barw. Specjalnie użyłem zwrotu: być ze sobą, bo sypianie ze sobą było zbyt trywialne. Powiedzieć, że tylko się ze sobą bzykamy byłoby zbyt wielkim uproszczeniem. To nie było tylko zwykłe uprawianie seksu. Miało głębsze dno i oboje coraz bardziej zdawaliśmy sobie z tego sprawę. Byliśmy niezwykle szczęśliwi z tego powodu. To była prawdziwa idylla, która została przerwana ponad rok temu przez pijanego kierowcę, który wbił się całym impetem w nasz samochód na autostradzie.



C. D. N. 
Zdjęcia: www.sexeo.pl 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

CIOTKA KATARZYNA Cz. I

Moja słodka hijastra

Złota Fantazja – Bianka cz.I