CIOTKA KATARZYNA Cz. I


 Zdjęcie www.sexeo.pl

 

Ciotka Katarzyna była moja ulubioną ciotką. To dalsza kuzynka Mamy. Mieszkała z nami już od dwóch tygodni, bo miała jakieś korowody rozwodowe ze swym byłym i musiała wyprowadzić się z mieszkania.

Znałem ją praktycznie „od zawsze”, bo kuzynki utrzymywały ze sobą bliski kontakt. Poza tym pracowały w jednym szpitalu i autentycznie się przyjaźniły.


Pamiętam, gdy byłem młodszy, to darłem ryja, że „ja chcę spać z Ciocią” i rzeczywiście kilka razy ta sztuka mi się udała. Zawsze było to niesamowite wydarzenie...

Ciotka miała 36 lat. Była niewysoką szatynką, miała sięgające ramion włosy, niezłą figurę. Jej cycuszki fascynowały mnie bardzo. Były duże, ale foremne i nie opadały pod wpływem grawitacji.

Jakiś czas temu zobaczyłem w niej kobietę i to bardzo seksowną i zmysłową.

Na moje zmysły działała i to tak, jak chyba jeszcze żadna inna. Chociaż, w sumie, nie miałem zbyt dużego doświadczenia w tej kwestii. Koleżanki to była zupełnie inna para kaloszy.

Owszem, niektóre były już całkiem, całkiem, ale nie miały w sobie tej całej kobiecej zmysłowości, którą Kaśka wprost emanowała.

Z koleżankami czasem próbowaliśmy stawiać pierwsze kroki na drodze zmysłowej rozkoszy, ale tak naprawdę, to w skrytości ducha marzyłem, aby to Ciotka wprowadziła mnie w te wszystkie tajniki. Przyznaję, że wiedzę teoretyczną mam już przyswojoną i to na całkiem niezłym poziomie, bo odpowiednie strony internetowe nie pozwalają być teraz całkiem zielonym w tych sprawach.

Teoria jest więc wykuta na blachę, brakuje praktyki. Wiadomo bowiem, że w teorii nie ma różnicy między teorią a praktyką...

W praktyce jest.



Mam skończone szesnaście lat, więc już chyba najwyższy czas, aby podciągnąć się w tej kwestii. Jestem, chyba przystojnym ciemnym blondynem, dość wysokim. Trochę może zbyt delikatnym i subtelnym, ale...

Ale w normie.


Bardzo cieszyłem się więc, że tu z nami pomieszkiwała. Poważnie.

Cieszyłem się, bo miałem ją mieć na widoku codziennie, co było dla mnie ważne. Upodobałem sobie podglądanie Ciotki.

Nie było wieczoru, abym nie odwiedził jej w pokoju.

Uwielbiałem do niej przychodzić późną nocą. Skradałem się, jak złodziej. Cicho, cichutko, bezszelestnie.

Ach, te wszystkie emocje, które we mnie wówczas buzowały. Były niesamowite.

Bezcenne.


Patrzyłem na nią śpiącą, gdy leżała na łóżku. Najpierw nieśmiało stawałem w progu, ale z biegiem czasu coraz śmielej robiłem kilka kroków w jej stronę. Patrzyłem na nią i marzyłem tylko o jednym. Marzyłem by zatrzymał się czas i aby nas zatrzymał właśnie tu. Gdyby to było możliwe, to sterczałbym tu cała noc.

Fantazjowałem, że zdejmuję piżamę lub co tam mam na sobie i nagi wsuwam się do niej pod kołdrę. Bardzo powoli i delikatnie. Potem przywieram do niej. Obejmowałem ją...



Pewnego wieczora zdecydowałem się na coś szalonego. Najpierw długo obmyślałem plan, analizowałem go w każdym szczególe. Wreszcie przystąpiłem do jego realizacji...

Drzwi do pokoju Ciotki były jak zwykle lekko uchylone i w środku delikatnie paliło się halogenowe światło. Zawsze sypiała przy niedomkniętych drzwiach i zapalonym świetle. Od dziecka bała się ciemności. Taka mała fobia.


Wsunąłem ciekawie głowę do środka.

Spała na swym lewym boku zwrócona twarzą do ściany. Nie była przykryta kołdrą. Nocna koszulka podwinęła się trochę odsłaniając jej pupę opiętą w białe, bawełniane, zwykłe majtki. Widziałem je dokładnie i wyraźnie. Podszedłem bliżej.

Drżałem z podniecenia. Byłem tak mocno naładowany energią, że myślałem, że zaraz eksploduję. Patrzyłem na jej ciało pełny kosmatych myśli. Jedna była bardziej perwersyjniejsza od drugiej. Mógłbym się tak na nią gapić i gapić i marzyć.

Ale nie w tym celu tu przyszedłem. Nie tylko, aby się gapić...


Podszedłem blisko jej łóżka.

Stałem starając się nawet nie oddychać, aby jej nie zbudzić.

Zsunąłem swoje majtki w dół.

Byłem podniecony, jak chyba jeszcze nigdy. Mój fiut był sztywny, ale to chyba za lekko powiedziane.

Był twardy, jak stal, ale chyba dużo przyjemniejszy w dotyku i w ogóle

Wyciągnąłem z kieszeni smartfon. Włączyłem kamerę i zacząłem kręcić wideo.


Film zaczynał się od ujęcia ściany. Potem kamera zjeżdżała powoli w dół i wzdłuż ciała Ciotki. Od głowy po pupę i dalej w stronę stóp.

Teraz wróciła do tyłeczka Kaśki. Zrobiłem lekkie zbliżenie. Dałem jeszcze jeden krok do przodu i nakierowałem obiektyw na przestrzeń między nogami Kaśki. Ten fragment jej ciała interesował mnie szczególnie.

Cipka jej musiała być wydepilowana, bo spod materiału nie wystawały żadne włoski. Zarys szparki był wyraźnie odciśnięty na materiale. Bardzo mnie to podjarało.

I tak sobie pomyślałem, jak bardzo chciałbym trzymać rękę między jej nogami.

Oj rozmarzyłem się trochę.


Zrobiłem krok do tyłu.

Teraz lewą ręką objąłem swojego sterczącego ptaka i zacząłem się delikatnie masować. Naprawdę delikatnie. Kamerę skierowałem na swoje przyrodzenie. Uwieczniłem swój masaż. Potrzymałem ją tak chwilę, może z pół minuty a potem znów przeniosłem na ciotkę. To znaczy bardziej na jej pupę.

Zrobiłem oddalenie. Potem na ścianę. Nacisnąłem STOP.

Schowałem telefon do kieszeni. Poprawiłem slipy.

Cichutko ruszyłem w stronę drzwi.


Nie mogłem doczekać się momentu, gdy odtworzę swoje dzieło.

Położyłem się na kanapie i wszedłem w Galerię, gdzie film był zapisany. Włączyłem PLAY.

Wsunąłem rękę w slipy. Zacząłem się delikatnie masować. Wystarczyła chwila i już doszedłem. W majtkach miałem mnóstwo spermy. Opadłem na kanapę.

Przeanalizowałem sobie wszystkie wydarzenia. Jak dotąd było to moje najbardziej zmysłowe przeżycie seksualne.

W łazience wziąłem prysznic i wyprałem majtki. Wróciłem do siebie, by od nowa przeżywać chwilę...



Następnego dnia, wieczorem po kąpieli zapakowałem się grzecznie do wyra, ale nie zamierzałem wcale spać. Mój organizm dawał subtelnie znać, że poziom spermoglobiny w nim podniósł się do poziomu krytycznego i właściwie należałoby go rozładować.

Fakt. Mogłem zrobić to w łazience, ale chciałem zrobić to bardziej cywilizowanie, a nie nad otwartym kiblem.

Zamknąłem drzwi pokoju, ułożyłem się na łóżku, obok siebie położyłem spory kawałek papieru toaletowego, by było czym zatrzeć ślady zbrodni. Majtki zsunąłem poniżej kolan.


Mój penis stal już na baczność. Zresztą rzadko kiedy nie stał. Wystarczał jakiś, nawet bardzo mały impuls, a on rozpychał materiał slipów, aż szwy trzeszczały.

Nie było się czemu dziwić. Ja, szesnastoletni chłop, silny i zdrowy, napakowany testosteronem i ze spermą non-stop buzującą w jajkach...

Objąłem dłonią swego ptaka i potrząsałem nią rytmicznie.

Zamknąłem oczy. Jak na zawołanie pojawił się jej obraz.


Od dawna Kaśka pojawiała się pod moimi zamkniętymi powiekami, jako erotyczna wizja. A teraz obraz stał się jakby wyraźniejszy.

Zaczynało się zawsze tak samo. Stała przede mną na golasa. Ja zresztą też byłem w stroju adamowym i do tego z niesamowicie prężną pałką.

Kaśka wpatrywała się w mojego sterczącego członka. Było co podziwiać.

Natura wyposażyła mnie hojnie i nadzwyczaj szczodrze.

Gdy mierzyłem go kiedyś linijką, liczył niebanalne siedemnascie centymetrów. To było w szatni, w szkole, przed wuefem. Założyliśmy się z chłopakami kto ma dłuższego. Wygrałem.

A gdy skróciłem jeszcze dodatkowo włoski nad nim i wygoliłem dokładnie dół, wydawał się być jeszcze dłuższy, a raczej większy.


Teraz maksymalnie podniecony i sterczał dumnie, pulsował. Krew, jak szalona przepływała w żyłach z każdym uderzeniem serca. Napięcie wszystkich nerwów było wysokie.

A wizja płynęła dalej...

Po wstępnej lustracji Kaśka zarzuciła mi ręce na szyję i zaczęliśmy się namiętnie całować. Obejmowałem ją mocno w pasie. Moja dłoń zjechała na pośladek Kaśki.

Całowaliśmy się długo.

Drugą rękę oparłem na jej piersi. One też były twarde a sutki sterczały.


Kaśka zwolniła uścisk i oderwała usta. Patrzyła w moje oczy. Uśmiechnęliśmy się do siebie. Powoli przykucnęła i zaczęła całować mojego członka. Po złożeniu kilku całusów otworzyła szeroko usta i wzięła go do nich. Aż jęknął z rozkoszy.

O tak Kasiu, tak... Rób tak dalej... Ssij go... Tak... Mocniej... Mocniej...” - pół szeptałem, pół mówiłem, a może to odzywał się tylko jakiś głos w mojej głowie - „Świetnie to robisz... Tak... Suck me, baby... Suck me...” - teraz włączyła się ścieżka dźwiękowa z jakiegoś pornola - „O yeah... O yeah...”

Skąd to się, kurde, wzięło?...

Kaśka ssała mojego fiuta jak szalona. Coraz szybciej znikał się w jej ustach i ukazywał ponownie.

Jak ona cudownie to robiła... Skąd w ogóle u niej taka znajomość tematu?

Ale to było niesamowite. NIE-SA-MO-WI-TE...


Kaśka położyła się na kanapie i rozłożyła szeroko nogi. Podszedłem bliżej i przytknąłem członka do jej myszki. Naparłem i po chwili znalazłem się w jej gorącym środku. Posuwałem ja rytmicznie...

Tak to zwykle się rozgrywało w mojej wizji, chociaż tak naprawdę to byłem w pokoju sam z pięścią zaciśniętą na wzwiedzionym na maksa członku.

Waliłem ostro konia marząc o ciotce Katarzynie...

Ciotce...

To dodawało dodatkowego smaczku moim wizjom...


Zamknąłem się w pokoju, włączyłem nakręcony filmik. Zacisnąłem piąchę na fiucie i oddawalem się marzeniom z Kaską w roli głównej.

Zbliżałem się właśnie do finału. Tego realnego. Prawa ręka coraz szybciej maltretowała moje zwierzątko. Sperma już bulgotała w jądrach. Namacałem wolna ręką ten spory kawałek papieru toaletowego, który profilaktycznie zawsze zabierałem z łazienki. Spuściłem się w niego. Opadłem bez sił na poduszkę i ciężko oddychałem.

Moja wizja rozpierzchła się. Zniknęła szybciej od porannej mgły.

O, kuźwa, ale było zajebiście...


Chętnie bym tak jeszcze poleżał, ale coś kazało mi się podnieść i....

-Ciociu!!! Wyjdź stąd!!! - krzyknąłem.

Zasłoniłem jednocześnie rękami swoje przyrodzenie, nie myśląc wcale o tym, że właściwie jest to już ketchup po frytkach. Co miała widzieć, to już zobaczyła...

W drzwiach stała Kaśka i patrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczami.

Kuuuurwaaaa.... Mać....

Ale dałem dupy.

Kurwa mać!!!... Ja pierdolę, ale chujnia... Wstyd, hańba, syf, malaria...

-Wyjdź!!! - wydarłem się ponownie.

Odwróciła się powoli i zniknęła w mroku.

A ja...

Poczułem się taki upokorzony i zbrukany. Ze wstydu chciałem zapaść się pod ziemię, albo przynajmniej zniknąć.

Nie no, kicha, kicha...


Było jeszcze gorzej niż parę lat temu z kuzynką...

Naprawdę...

Bawiliśmy się wtedy na strychu. Rozmowa w pewnym momencie zeszła na „śliski temat” jakim były różnice między dziewczynkami a chłopcami. Nawet nie pamiętam, co mogło wywołać ten temat, bo nawet nie bawiliśmy się „w doktora”. Taki jednak temat się pojawił i już.

-Dobra, zrobimy tak... Najpierw ty pokażesz co masz a potem ja – rzuciła Zosia.

Dłuższą chwilę toczyłem wewnętrzną walkę ze sobą. Miałem ściągnąć majtki i pokazać siusiaka obcej, w sumie dziewczynce, ale ciekawość wreszcie zwyciężyła.

-Dobra, tylko pamiętaj – zastrzegłem.

Zsunąłem powoli spodnie wraz z majtkami w dół odsłaniając swe klejnociki.

Zosia patrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczami i buzią. Takiej miny jeszcze u niej nie widziałem. Wyglądała, jakby nagle zobaczyła przybysza z innej planety lub ulubionego bohatera kreskówki. Nie miałem pojęcia, jak długo to trwało. Wydawało mi się, że całą wieczność, a w każdym razie na pewno zbyt długo.

Pochyliłem się i zacząłem poprawiać spodnie. Ona w tym czasie zdążyła się otrząsnąć z wrażenia wywołanego widokiem.

-Teraz ty – rzuciłem przed siebie.

-Ale ty ciaptak jesteś – zaśmiała się i rzuciła w stronę drzwi.

Zanim poprawiłem garderobę, to już jej nie było.


To była moja pierwsza skucha i poczułem się naprawdę upokorzony.

Ale zemściłem się kilka dni później.

Gdy stawaliśmy do pamiątkowego zdjęcia całą rodziną, w momencie naciśnięcia migawki przez wujka, położyłem dłoń na pośladku Zośki. Podskoczyła, jak oparzona i krzyknęła. A ja stałem z miną niewiniątka i jeszcze świetnie wyszło mi udawanie zaskoczonego tym niespodziewanym wybuchem. Widok miny Zośki należał do gatunku tych „bezcennych”.

Wujek był trochę zły za zmarnowanie jednej klatki małoobrazkowego filmu, ale to nic. Zemsta się dokonała.

Do następnego ujęcia profilaktycznie nas rozdzielono.

Ale to nie wszystko.

Wieczorem, kiedy Zośka kąpała się w wannie, wpadłem bez ostrzeżenia do łazienki i pocierając o siebie palce wskazujące wołałem:

-Kiś, kiś, kiś...

A ona się wydzierała.

Niewiele wtedy zobaczyłem, ale byłem zadowolony.

Nie będzie mi Zośka pluła w twarz...

Ale teraz, moja skucha miała bardziej dalekosiężny wymiar.


Przez cały następny dzień unikałem Kaśki, jak tylko mogłem, ale jednak w końcu musiał nadejść moment spotkania twarzą w twarz. Odbyło się to w drzwiach łazienki, gdy na siebie wpadliśmy. Nie miałem gdzie uciec.

-Poczekaj – odezwała się pierwsza – nie przejmuj się, nic się nie stało.

Patrzyłem w podłogę, milczałem, bo nie mogłem otrząsnąć się z tego uczucia wstydu i zażenowania.

-Nie przejmuj się, to normalne jest – dodała mijając mnie w drzwiach.

Uparcie milczałem.

-Nawiasem mówiąc, ładnego masz ptaszka...

Zamknęła drzwi.

Po tych ostatnich słowach zrobiło mi się trochę lżej na duszy. Owszem, nadal czułem zażenowanie, ale już dużo mniejsze.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Moja słodka hijastra

Złota Fantazja – Bianka cz.I