WAKACJE Z GOSIĄ cz.I
Zdjęcie: www.sexeo.pl
Uwielbiałem spędzać wakacje u ciotki Krysi i wujka Zdzicha. Czekałem całe dziesięć miesięcy, by do nich pojechać. Najpierw z Rodzicami, a potem oni tylko przywozili mnie i zostawiali na miesiąc lub nawet dłużej. To było niesamowite dla takiego chłopaka jak ja, wyrwać się z szarego, wielkiego i pokrytego betonem miasta. Wyrwać się w świat, gdzie wszystko toczyło się wolno i niespiesznie. Bez żadnych zbędnych perturbacji. Nawet w ponurych latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku.
Enen była niedużą miejscowością, wsią
właściwie. Miała jedną główną ulicę i kilka poprzecznych.
Przy nich w większości parterowe domy, podwórka z obowiązkową
budą dla psa, kurkami, kaczkami i innym drobiem. Czasem obora,
chlewik... Sielsko i anielsko. Z jednej strony otaczał ją las, z
drugiej jezioro.
Dom Ciotki różnił się od większości, bo
oboje nie pracowali w rolnictwie. Ciotka w przetwórni owoców, a
Wujek był kierowcą. Kochałem to miejsce. Kochałem ten wspaniały
wakacyjny czas. Całe dnie luzu i swobody. Rano chleb z masłem i
mlekiem prosto od krowy, którym częstowała sąsiadka. Potem do
obiadu hulaj dusza na świeżym powietrzu, praktycznie bez żadnego
nadzoru ze strony dorosłych. Po obiedzie to samo nad jeziorem lub w
lesie, albo szalone zabawy na łąkach. Byłem wniebowzięty...
A
do tego jeszcze Gośka, córka Kryśki i Dzidka. O rok młodsza, ale
nie było widać różnicy między nami. Niby dziewczyna, ale okazała
się być fajnym kumplem. Była taką typową chłopczycą. Żadnych
lalek i zabaw w dom, ale łażenie po drzewach, mecze "w nogę"
lub gra "w noża". Normalny rozbójnik w spódnicy, chociaż
w kieckach to Gośka raczej nie chodziła.
Pamiętam z tego okresu
jej brudno-blond włosy sięgające do ramion. Zawsze były w
nieładzie i jakby tłuste. Pamiętam sfatygowane, sprane, ukurzone
dżinsy z niezliczoną ilością dziur i łat, a także cienkie
podkoszulki, w których chodziła od rana do wieczora. Wyglądała
jak kloszard. Ja zresztą wyglądałem podobnie w swoim stroju
pirata. Nie było sensu stroić się w lepsze ciuchy. Każdego dnia
wracaliśmy upaprani jak nieboskie stworzenia, a często także z
rozbitymi kolanami itp.
Podpasowaliśmy sobie i niesamowicie
szaleliśmy "na polu" przez całe dnie. Ciotka wieczorami
załamywała ręce. Bez żadnych ceregieli pakowała nas oboje do
wanny. A potem, gdy się trochę popluskaliśmy, szorowała nas
gąbką. Wtedy po raz pierwszy zwróciłem uwagę na fakt, że Gośka
jest nieco inaczej zbudowana niż ja. Do pasa wszystko było ok,
czyli: gładkie sutki, ale jakby trochę delikatniejsze, ale
poniżej.
Wpatrywałem się jak urzeczony w ten kawałek
pofałdowanej skóry między jej nogami. Wyglądało to jak morska
muszelka. Ten obraz miałem długo jeszcze przed oczami. Miałem
wtedy dziewięć lat, więc z niczym sprośnym mi się nie kojarzyło,
ale zastanowiła mnie ta ogromna różnica między nami. Cała ta
sprawa wyjaśniła się potem, gdy znalazłem w domowej biblioteczce
poradnik należący do mojej mamy pt: "O dziewczętach, dla
dziewcząt". Dowiedziałem się z niego dość dużo na
interesujący mnie temat. Ale wtedy było to coś naprawdę dziwnego
oraz pasjonującego. W każdym razie drżałem cały już na samą
myśl, że wieczorem znów znajdziemy się razem w dużej,
przedwojennej wannie.
Szczytem wszystkiego było wówczas dla mnie
dotknięcie tego miejsca. Niby przypadkiem i niechcąco lub
rozmyślnie, z pełną premedytacją. Próbowałem i udawało mi się
to. Był to jednak miecz obosieczny, bo Gośka robiła to samo i
czasem bezczelnie ciągnęła mnie za "siusiaka". Potem
uciekała, ja ją goniłem żądny zemsty, by dopaść ją i
zaserwować "gilgotki" czego szczerze nie znosiła, aż
ciotka musiała nas rozdzielać.
Stare dobre czasy...
Rok
1987
Muszę przyznać, że
od dawna czułem, że te wakacje będą niezwykłe. Nie wiem
dokładnie co dało mi tę świadomość, ale czułem to wszystkimi
zmysłami. W czerwcu skończyłem szkołę podstawową, zdałem
egzaminy do wymarzonego liceum. Miałem już piętnaście lat, więc
czułem się prawie dorosły i tak też w większości przypadków
byłem traktowany. Cały świat stał przede mną otworem, a ja
czerpałem z niego ile mogłem. Interesowałem się już
dziewczynami, dojrzewałem z wszystkimi tego konsekwencjami.
Jechałem
tam po raz pierwszy sam. To znaczy mama wsadziła mnie do pociągu, a
ciotka miała odebrać.
Było niby, jak zwykle, ale...
Zauważyłem
sam, że stałem się jakby rozważniejszy. Oboje zresztą
spoważnieliśmy. Potrafiliśmy zająć się też czymś innym niż
szaloną zabawą. Na przykład: siadaliśmy na ławce i prowadziliśmy
długie rozmowy na różne tematy. A były to rozmowy naprawdę
poważne o tym wszystkim co nas otaczało i zajmowało. A wśród
tych tematów także kwestie rodzącej się w nas własnej
seksualności. Potrafiliśmy o tym rozmawiać szczerze.
Po Gośce było już
wyraźnie widać jak się zmieniła. Po mnie trochę mniej, ale też
to zauważyła. Ona sama nie przypominała tego "fiździpoła"
sprzed roku czy dwóch. Wręcz przeciwnie. Bardziej już przypominała
ciotkę. Włosy umyte i uczesane, ubranie porządne, chyba, że
szliśmy do sadu sąsiada lub do innych dzieciaków. Nasze zabawy
były już jednak bardziej stonowane i to właśnie ona potrafiła
nas powstrzymać.
Stawała się pannicą pełną gębą. Urosły
jej piersi. Nie były jeszcze takie jak ciotki, ale były widoczne.
Biodra Gośki zaokrągliły się, usta były jakby bardziej czerwone,
a oczy błękitniejsze.
Super...
- Pamiętasz jak
znaleźliśmy w szafie ten album i fotki? - spytała.
- Aha...
-
Już go tam nie ma...
W zeszłym roku znaleźliśmy na strychu
podczas zabawy dużą grubą kopertę, a w niej duńskie czasopismo
erotyczne oraz mnóstwo zdjęć będących reprodukcjami innych tego
typu gazet. Pamiętam nasze podekscytowanie tym faktem. Patrzyliśmy
na całkiem nagich ludzi, którzy robili dziwne rzeczy w bardzo
wymyślnych pozach. Z grubsza wiedzieliśmy co to jest. Uprawiali
miłość, uprawiali seks. Zaśmiewaliśmy się i rzucaliśmy cięte
komentarze.
- Szkoda - stwierdziłem - fajny był...
- Noo... a
widziałeś na własne oczy golasa?
Pokręciłem przecząco
głową.
- A ty? - spytałem odbijając od razu piłeczkę.
-
Mhmmm... - mruknęła odwracając głowę – tatę... - wyznała po
chwili.
- I co? I co? - dopytywałem się ciekawie starając się
wyobrazić sobie wujka Zdzisia bez majtek.
- Nic, wyglądał jak
ci w gazecie, ale brzuch miał większy i był bardziej włochaty...
Ale się speszył... Następnego dnia mama wzięła mnie na rozmowę
o tym, czym się różnią chłopcy i dziewczynki... Ale ptaszka miał
ładnego...
Zamilkliśmy. Dobrze
się nawet stało, bo w tym momencie nadeszła ciotka. Nie wiem jak
by zareagowała na myśl, że rozmawiamy o ptaszku jej męża.
-
Ja wychodzę do pracy, a wy najpóźniej o pół do dziesiątej w
domu i zamknijcie drzwi - wydała dyspozycje.
- Dobrze Mamo...
-
Jasne... - odrzekliśmy jednocześnie
Gdy odeszła wróciłem do
przerwanego tematu.
- Bardzo bym chciał zobaczyć nagą kobietę
- rozmarzyłem się - i może dotknąć jej i pocałować...
- A
całowałeś się już kiedyś?
- No, tak... a właściwie, to nie
tak na serio... bo tylko zbliżyliśmy usta...
- A chciałbyś?
-
Co?! - byłem zszokowany jej propozycją - tu?!
- Tak,
tu...
Byliśmy otoczeni z każdej strony żywopłotem, więc nie
istniało żadne niebezpieczeństwo, że ktoś nas zobaczy.
Niemniej...
- To, co? Chcesz czy nie?
Kiwnąłem głową.
Powoli zbliżaliśmy swoje usta. Gośka przekrzywiła głowę w lewą
czyli: moją prawą stronę. Ja chciałem zrobić to samo, ale
oczywiście pomyliłem kierunki. Szybko jednak skorygowałem swój
błąd. Zamknąłem oczy. Po moim grzbiecie wędrowała gorąca
stonoga. Zacząłem lekko drżeć i zupełnie niezrozumiale pocić
się nadmiernie. Stonoga tymczasem rozgrzewała się do czerwoności.
W ogóle zrobiło się jakoś tak parno i duszno, chociaż panował
już wieczorny chłodek.
To było jak uderzenie pioruna, jak
zdzielenie obuchem w głowę. Nasze, delikatnie rozchylone wargi
wreszcie się zetknęły. Poczułem smak ust Gosi. To nie przesada,
gdy ktoś mówi o słodkich wargach. Były słodkie i gorące. Nasze
języki po pierwszym nieśmiałym zetknięciu poczynały sobie coraz
odważniej, chociaż bez zbytniego szaleństwa.
Nagle rozśpiewały
się anielskie chóry, a wtórowały im świerszcze i inne żyjątka
w trawie. Reszta odgłosów nocy dopełniała tylko całej
symfonii.
Nie wiem jak to możliwe, ale przez ten czas chyba wcale
nie oddychałem. Pulsowało mi w głowie. Było mi gorąco. Co rusz
przełykałem ślinę, której nagle miałem pełne usta. Bałem się
otworzyć usta. Trzymałem je mocno zamknięte, podobnie jak mocno
przytulałem Gosię do siebie. Nie chciałem uronić ani jednej
kropli z tej chwili.
Jakież to cudowne...
Wreszcie
oderwaliśmy się od siebie. Ciężko oboje oddychaliśmy. Łapczywie
łapaliśmy powietrze. Teraz gapiliśmy się na swoje stopy.
- I
jak? - odezwała się pierwsza.
- Ekstra.
Tylko tyle byłem
zdolny z siebie wydusić. To był mój pierwszy "śliski"
pocałunek. Był rewelacyjny. I chociaż powiedziałem niewiele, nie
mogłem ukryć w moim głosie zachwytu, podniecenia, oszołomienia i
wszystko to było kompletnie pomieszane ze sobą. Typowe "si, si
burdello, bum, bum".
- O rany, chodź, już czas - Gośka
zerwała się na nogi - idziemy do domu.
Niechętnie powlokłem
się za nią.
Leżałem już na łóżku i rozmyślałem nad
tym, co się wydarzyło jakiś czas temu. A raczej przeżywałem
wszystko od nowa. Każdy szczegół, każde drgnienie odżywało we
mnie z taką samą mocą.
Kurde, jakie to było
ekscytujące...
Nagle otworzyły się cicho drzwi i stanęła w
nich Gośka.
- Co jest? - spytałem nieco zaskoczony.
Chwilę
milczała.
- Naprawdę chcesz zobaczyć nagą kobietę?
- Tak –
odpowiedziałem.
Aż usiadłem z wrażenia. Miałem sucho w
ustach. Uważnie spojrzałem na Gośkę. Nic nie rozumiałem.
Starałem się zebrać rozproszone myśli. Nagła myśl wdarła mi
się do głowy i zanim zdążyłem pomyśleć, zapytałem:
- A ty
rozebrałabyś się?
Sam się przestraszyłem tego pytania i
zdziwiłem własną odwagą.
- Zagrajmy o to w "trzydzieści
trzy".
Gra w "33" polegała na tym, że do liczby
podanej przez przeciwnika dodawało się maksymalnie trzy. Przegrywał
ten, kto musiał powiedzieć: "trzydzieści trzy". Tak
czasem załatwialiśmy swoje problemy i kwestie, np: które z nas ma
iść po zakupy.
- Jak przegram, to... - Gośka zawiesiła głos -
a jak wygram to... to nie wiem, nigdy o to więcej nie zagramy... -
wreszcie wydusiła.
- Dobrze.
- I nikt nigdy się nie
dowie...
- Dobrze.
Przyjmowałem jej warunki bez zastrzeżeń.
Obiecałbym jej wszystko.
- Zaczynam...
- Dobrze.
- Dwa... -
zaczęła naszą grę.
- Pięć...
- Siedem.
-
Dziesięć.
Kurczę, ale chciałbym wygrać. Ta rozgrywka nagle
stała się najważniejszą w życiu.
- Dwanaście - to był jej
ruch.
- Piętnaście...
- Siedemnaście...
- Dwadzieścia.
To
wszystko wydawało się być snem. Snem na jawie.
- Dwadzieścia
dwa.
- Dwadzieścia trzy - powiedziałem jak najspokojniej, ale w
myśli gorączkowo przeliczałem. Gra wchodziła w decydującą fazę.
Muszę się skupić...
- Dwadzieścia pięć... - jej głos
wydobywał się jakby ze studni.
- Dwadzieścia osiem...
W
duchu odetchnąłem. Już wiedziałem, że wygrałem. Po chwili Gośka
wiedziała to również. Walczyła jednak do końca.
- Dwadzieścia
dziewięć...
Zawahałem się. Wszystko teraz zależało ode mnie.
Ja decydowałem. Chwilę ze sobą walczyłem, ale tak bardzo chciałem
ją zobaczyć.
- Trzydzieści dwa - powiedziałem wpatrując się
w podłogę.
- Trzydzieści trzy, przegrałam.
W głosie Gośki
nie słyszałem jednak żalu i rozpaczy z powodu porażki.
- Ale
pamiętaj co obiecałeś...
Gośka rozpięła dwa guziczki
swej różowej koszulki. Jeszcze nawet się nie przebraliśmy do snu.
Ściągnęła ją przez głowę i odłożyła na poręcz łóżka.
Moim oczom ukazał się jej biały, bawełniany stanik. Spojrzała na
mnie. Ja nie odrywałem natomiast od niej oczu. Chłonąłem te
całkiem nowe dla mnie obrazy z otwartymi szeroko ustami. Opuściła
wzrok.
Gośka powoli odpięła guzik dżinsowych szortów i
rozsunęła zamek błyskawiczny. Równie wolno zsuwała je wzdłuż
ud. Gdy doszła do kolan przerwała tę czynność i szybko sięgnęła
do majtek poprawiając je. Szorty w tym czasie opadły do kostek.
Odłożyła je obok koszulki...
Oddychałem głęboko.
Owszem,
widywałem Gośkę nie jeden raz w dwu, albo jednoczęściowym stroju
kąpielowym, ale bielizna osobista to było aż nadto. Było to w
pewnym sensie jakieś nieprzekraczalne tabu. Strój kąpielowy, nawet
bikini był OK, bo wszystkie dziewczyny na plaży tak się nosiły,
ale to... Byłem w stanie lekkiego oszołomienia. Przepływała
przeze mnie gorąca fala nie dająca się porównać z żadnym
wcześniejszym odczuciem. Była podobna do tej, gdy oglądaliśmy ten
"świerszczyk"...
Gośka sięgnęła
ręką za plecy. Rozpięła stanik. Zsunęła lewe, a następnie
prawe ramiączko...
Wreszcie je zobaczyłem w pełnej krasie.
Piersi Gośki. Były nieco jaśniejsze, a raczej bledsze od reszty
ciała. Dwa niezwykle kształtne pagórki obciągnięte delikatną
skórą na szczytach, których różowiły się sutki. Były
przepiękne. Widziałem je z bliska po raz pierwszy, ale już wtedy
wiedziałem, że nie zapomnę ich widoku do końca życia.
Po raz
kolejny tego wieczora poczułem, że sztywnieję poniżej brzucha.
Ktoś kiedyś ładnie określił ten stan "twardniejącym
ciężarem między nogami". Czułem go wyraźnie. Wydawał się
on być wtedy najpełniejszy i najbardziej realny, bo obiekt, który
go powodował stał tuż przede mną i był w zasięgu moich rąk.
Mój
"paraliż" trwał nadal. Tabuny gorących mrówek wędrowały
w górę i w dół. Tymczasem Gośka podniosła na mnie spojrzenie.
Na jej twarzy nie zauważyłem żadnych oznak zakłopotania,
zażenowania lub czegoś podobnego. Wręcz przeciwnie. Uśmiechnęła
się nawet do mnie jak zwykle łobuzersko. Chwyciła gumkę majtek
dwoma palcami po bokach i pochylając się w przód ściągnęła je
wzdłuż nóg.
Nastąpiło we mnie kolejne uderzenie gorąca.
Jej
muszelka...
Muszelka Gośki była
porośnięta delikatnymi włoskami. W tym świetle wydawały się być
czarno-rude. Jej meszek przykuł całkowicie moją uwagę. To
wszystko było niesamowite, kosmiczne. Całkowicie przekraczało moją
wyobraźnię. Ciało Gośki było wręcz genialne. Jej piersi,
brzuch, ręce, ramiona, nogi, jej muszelka wraz z tym małym
kawałkiem skóry schowanym do połowy między jej nogami.
Drżałem
cały. Mój świat stanął na głowie. Wirował i falował przed
oczami. Patrzyłem chciwie. Jaka Gośka jest piękna...
Nagle
poczułem, że w moich slipkach robi się mokro, gorąco i lepko...
A
Gośka stała nadal przede mną naga. Miała zamknięte oczy. Usta
poruszały się bezgłośnie. Nie wiem jak długo to trwało, ale
każda sekunda pulsowała w mojej głowie. Modliłem się, aby się
nie zorientowała, że ja... no, wiadomo co.
- Dosyć już się
napatrzyłeś - odezwała się.
Zebrała swoje rzeczy z poręczy i
przytuliła do piersi. Popatrzyła na mnie. Odwróciła się szybko.
Jej pupa zalotnie falowała gdy stawiała kolejne kroki. W progu
obróciła się jeszcze.
- Tylko pamiętaj... - rzuciła.
Zniknęła
za nim.
Zostałem sam w pokoju, ale on wciąż był jej pełen.
Takie miałem wrażenie, że ona wciąż tu jest. I wciąż stoi
przede mną taka piękna, taka krucha, naga i bezbronna...
Po
kilku chwilach wyrwałem się z oszołomienia. Doprowadziłem w
łazience do porządku i wróciłem do pokoju i swych marzeń.
Położyłem się na łóżku, ale wiedziałem, że i tak nie
zasnę...
Rzeczywiście. Długo nie
mogłem usnąć. Nadmiar emocji mi na to nie pozwolił. Wciąż
miałem przed oczami Gośkę bez ubrania. Obraz pod powiekami był
wciąż niezwykle wyraźny, jakby wciąż żywy. Zasnąłem chyba
dopiero nad ranem. Tak... Niebo już się rozjaśniało.
Wstałem
późno. W całym domu było cicho. Ciotka spała u siebie po nocnej
zmianie. Chyba tylko z przyzwyczajenia uchyliłem drzwi sypialni
wujostwa i zerknąłem na nią... Kiedyś to była moja norma.
Lubiłem patrzeć na ciotkę Krysię. Jest piękną kobietą. Taką
prawdziwą jak z obrazka lub zdjęcia. Zawsze była dla mnie
niecodziennym zjawiskiem. Była wydarzeniem na skalę światową.
Była boginią. Taką swojską Wenus, Afrodytą, Heleną Trojańską
lub jakąkolwiek inną jakby nie z tego świata. Z lubością
zerkałem na jej dekolt i parę razy udało mi się dostrzec coś
więcej niż tylko zarys dużych piersi pod koszulką.
Teraz też
spowodowała u mnie ciepłą falę. Spała po nocnej zmianie. Spała
niczym iguana. Prawa ręka była zgięta w łokciu, a prawa noga
zarzucona na kołdrę. Krysia miała na sobie długą koszulkę z
Myszką Miki, która zawinęła się w okolicach pasa odsłaniając
różowe majtki z koronką. Gapiłem się na przestrzeń pomiędzy
jej nogami. Gęsty zarost wylewał się prawie spod majtek.
Niesamowite wrażenie sprawiał też, gdy odciskał swą fakturę na
ich materiale. Były doskonale dopasowane i opinały szczelnie tę
część jej ciała podkreślając walory.
Piękny to był widok.

Komentarze
Prześlij komentarz