Złe miłego początki cz II
Wieczorem siedziałem w swoim pokoju. Usłyszałem dyskretne pukanie do drzwi. To była Bettina.
– Można? - spytała.
– Jasne – odpowiedziałem.
Podeszła bliżej i wyciągnęła rękę zza pleców. Trzymała w niej butelkę wina domowej produkcji. Wino takie produkował wujek z owoców rosnących w ogrodzie.
– Na znak pokoju przynoszę wino taty. Spróbujemy?
– Pewnie – zgodziłem się ochoczo.
Wino wujaszka było naprawdę dobre i czasem podpijałem je, ale tylko tak, aby spróbować.
Usiadła na kanapie.
– Chciałam pogadać – odezwała się.
– Okej.
– Darek? Czy mogę cię o coś spytać? Tylko się nie wkurzaj – zaczęła niepewnie.
Poczułem narastającą falę niepokoju, ale odpowiedziałem spokojnym tonem:
– Jasne. Pytaj.
– Wiesz co? Mam wrażenie że ostatnio jakoś mniej mnie lubisz? – spytała Bettina przesuwając się do mnie bliżej.
– A dlaczego tak sądzisz? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie, chociaż nie lubię tego robić.
– Tak jakoś przechodzisz obok mnie obojętnie i szorstko, jakbym w ogóle nie istniała.
– Wydaje ci się.
- Chyba jednak nie. Powiedz... To dlatego, że wczoraj cię widziałam jak się...?
– Możemy o tym nie mówić?
– Dlaczego? To było bardzo ciekawe.
– I cholernie dla mnie stresujące.
– Mogłam to wykorzystać, ale nie puściłam pary z gęby.
To był fakt. Zatrzymała to dla ciebie i nie pochwaliła się nikomu, że przyłapała mnie na onaniźmie.
Przez pewien krótki okres czasu panowała cisza. Wreszcie jednak usłyszałem cichy głos Bettiny.
– Często się bawisz swoim...?
Słowo określające mój narząd intymny jakoś nie mogło przejść przez jej gardło.
– Czasem – odpowiedziałem patrząc przed siebie – Ale czy musimy o tym mówić?
– Nie musimy – Bettina wzruszyła ramionami – Jeżeli nie chcesz...
– Trochę to dla mnie krępujące.
– Sorry – powiedziała – Chciałam po prostu wiedzieć.
– Tak. Czasem się bawię swoim penisem – odpowiedziałem dobitnie nadal wpatrzony w furtkę, która była przede mną.
– Ja też.
– Też się bawisz swoim penisem? – uśmiechnąłem się pod nosem i po raz pierwszy spojrzałem na nią.
Bettina uśmiechnęła się od ucha do ucha.
– Tak i to bardzo często... Wiesz... Kiedy pomyślę sobie o tych sprawach, to się robię wilgotna między nogami. To jest niesamowite. Często się wtedy tam dotykam i masuję ręką swoją szparkę... Robi mi się wtedy fajnie.
Nasza rozmowa stawała się coraz bardziej interesująca. Nie spodziewałem się, że przybierze ona taki obrót.
– A często ci się tak robi?
– Ostatnio bardzo często. Zawsze, kiedy sobie pomyślę o...
– O kim?
– Nieważne – mówiąc to wstała.
W tej chwili pomyślałem, że oto skończyła się nasza rozmowa, chociaż tak dobrze się zapowiadała, ale nie.
- Pójdę po literatki.
Po chwili wróciła niosąc dwie małe szklaneczki. Ja w tym czasie otworzyłem butelkę. Moje obawy, co do niecnego wykorzystania wiedzy przez Bettinę, rozwijały się w jednej chwili. Oby tylko nie za wcześnie...
Zaczęliśmy się raczyć tym zacnym trunkiem.
Niedługo potem wino wujka wyprodukowane z wiśni swobodnie harcowało po naszych organizmach.
Młode wino, więc szybko szło do głowy i niewiele było potrzeba, aby wprowadzić nas w wyśmienity nastrój. Nie zaliczyliśmy się jeszcze do smakoszy. Byliśmy kompletnymi amatorami w tej dziedzinie.
Pokusa jednak okazała się duża, a nasze chęci spróbowania domowej produkcji alkoholu ogromne.
Śmialiśmy się, że to takie nasze swojskie, domowe beaujolais. Co prawda, obok oryginalnego beaujolais, wino ojca Bettiny nawet nie leżało, ale było naprawdę wyśmienite. Łatwo przepływało przez gardła. Nie dość, że młode, to do tego lekkie i nieco cierpkie. Pycha, po prostu...
Trzeba przyznać, że nieźle dawało w "palnik". Niewiele więc było potrzeba, abyśmy stali się maksymalnie rozanieleni, rozluźnieni. Mieliśmy nadzwyczajny humor, mówiliśmy głośniej, niż zwykle i troszeczkę zaczynały plątać nam się języki, ale było super.
Delikatnie odpływaliśmy więc w lekko kołyszący się świat pełen wspaniałych kolorów i pozytywnej energii.
Do narąbania jeden krok, co udało nam się dosyć szybko.
Nie bez przesady mówiło się że wino usuwa stres, bieliznę i wiele innych zmartwień.
O usuwaniu bielizny jeszcze nie było mowy, ale stres i inne zmartwienia zostały usunięte bardzo dokładnie i śladu już po nich nie było. Hamulce zostały zwolnione, ale jeszcze nie do przesady. Atmosfera w każdym razie była bardzo luźna.
– Ale miałeś głupią minę – roześmiała się Bettina wracając do wciąż kłopotliwego dla mnie tematu – Szczerze mówiąc teraz też masz taką.
– Dziękuję ci bardzo. Ty za to miałaś okazję zobaczyć nagiego faceta, co pewnie było dla ciebie ogromnym przeżyciem, bo w życiu tego jeszcze nie widziałaś.
– Widziałam, widziałam i to nie jednego. Wtedy mówiąc szczerze, za wiele nie zobaczyłam, ale coś tam jednak stanęło mi przed oczami. Skutecznie się zasłoniłeś. Liczył się jednak sam efekt i to że cię przyłapałam na świntuszeniu.
– Jakbyś ty nigdy nie świntuszyła.
– Pewnie, że świntuszyłam i zresztą do tej pory świntuszę, ale nikt mnie na tym nie złapał.
– Nie mów hop, bo jeszcze się przeliczysz. Zawsze może się zdarzyć ten pierwszy raz.
– Czekam na niego z niecierpliwością. A wiesz: z kim chciałabym go przeżyć?
Pokiwałam głową przecząco.
– Z tobą – wypaliła Bettina.
Zakrztusiłem się.
– Co?
– Tak, z tobą... A wtedy, wczoraj, gdybyś tylko chciał, to mogłabym ci pomóc w tym, co robiłeś... Ale tak wyleciałeś na mnie z twarzą, że...
– Dobra. Jasne. Teraz możesz mówić cokolwiek, bo i tak nie będzie można dojść do prawdy.
- Poważnie. Słowo honoru – Bettina podniosła kieliszek z napojem – In vino veritas.
- W takim razie fajnie, że się o tym dowiedziałem. Teraz mamy wyjątkową okazję do przeżycia tego pierwszego razu.
– Właściwie tak – mówiąc to Bettina spoważniała
Ja też spoważniałem i to w
momencie. Zaczynało robić się grubo.
– Naprawdę?
Bettina potwierdziła ruchem głowy.
– Tak. To prawda. Od dawna jestem w tobie zakochana.
– We mnie? - zdziwiłem się.
– W tobie.
– Nawet nie przypuszczałem – usiadłem obok Bettiny na kanapie.
– A co? To takie dziwne, że dziewczyna zakochuje się w chłopaku?
– Nie To nie jest dziwne, ale... Ale przecież ja...
– Zawsze chciałam mieć romans z kuzynem. A ty?
– Ja, w sumie, też.
– I nigdy nie próbowałeś mnie podrywać?
- Faktycznie. Głupi byłem – przyznałem się z trudnością.
– Ale wydawałam ci się gówniarą, prawda?
– Może trochę.
– A tu, popatrz, niespodzianka.
– I to wielka niespodzianka. Chociaż tak nie do końca. Podobasz mi się bardzo. Marzę o tobie. Jesteś moim ideałem kobiety, dziewczyny - poprawiłem się.
– No coś ty? Ideał kobiety z takimi małymi cyckami?
– Może jeszcze urosną?
– Raczej odpada – uśmiechnęła się – To genetyczne. Chyba, że zrobię sobie kiedyś operację.
– Nie potrzebujesz tego. Co prawda, nie widziałem twoich piersi w oryginale, ale mam dużą wyobraźnię.
– A chciałbyś zobaczyć?
– Bardzo – moja odpowiedź była natychmiastowa.
Reakcja Bettiny również. Odłożyła szklaneczkę na stolik i złapała za spód swojej koszulki. a następnie ją ściągnęła. Tak!!! Widziałem je!!!
Zobaczyłem je w pełnej krasie. były dokładnie takie, jakimi je widziałem w swoich marzeniach. Nieduże, dwa malutkie, szpiczaste pagórki, ale przerozkoszne. Przełknąłem nerwowo ślinę nie przestając wpatrywać się w te dwa cudeńka. Spociłem się momentalnie i zabrakło mi tchu.
Śliczne. Naprawdę śliczne piersiątka. Powiem szczerze, że nie widziałem ładniejszych, chociaż oczywiście widziałem je nie raz na zdjęciach lub filmach, ale ten widok bił wszystkie poprzednie na głowę.
Przesunąłem się jeszcze bliżej do Bettiny.
- Mogę dotknąć? – spytałem zdławionym głosem.
– Dotknij proszę – Bettina kiwnęła głową.
Wyciągnąłem przed siebie drżącą rękę. Wcześniej jednak odłożyłem literatkę na stolik. Dobrze, że była pusta, bo pewnie bym rozlał wino. Cholera. Zupełnie jakbym miał "delirkę", ale chyba o delirium nie można było w tym momencie mówić, chociaż wino pewnie przyczyniło się także do tego stanu. Do mojego błogostanu.
Delikatnie położyłem dłoń na jej prawej piersi. Poczułem, jakby przez rękę przeszedł mnie prąd. Ten niezwykły strumień prądu przechodził przez całe moje ciało, naprawdę, jakbym dotknął odsłoniętych przewodów. To odczucie jednak, było o wiele przyjemniejsze.
Nigdy w życiu czegoś takiego nie czułem. Mógłbym trwać w tym stanie nieskończenie długo i na pewno nie miałbym dosyć. To była pełnia szczęścia.
Mój penis stwardniał. Pod brzuchem miałem w tej chwili twardy pal, którym mógłbym skruszyć każdy mur. Ciśnienie pulsowała z zawrotną szybkością w moich skroniach. Jeszcze chwila, a rurociągi żył eksplodują pod tym zawrotnym ciśnieniem.
Zresztą, niech eksplodują. Ta chwila była tego warta.
– Chciałbym cię pocałować - wykrztusiłem z siebie.
Nie poznałem swojego głosu.
– Na co czekasz?
Nie czekałem już ani sekundy. Zbliżyłem swoje usta do ust Bettiny.
Całowaliśmy się bardzo delikatnie. Żadnego pośpiechu i żadnych nerwowych ruchów. To był słodziutki pocałunek dwojga nastolatków, którzy robili to po raz pierwszy. Robili z pełną świadomością tego, że oto dzieje się chwila wielka.
Ja wierzyłem w romantyczną miłość, w romantyczne uniesienia. Wszystko działo się więc tak, jak sobie wymarzyłem. Wszystko było tak, jak trzeba. Te motyle w brzuchu to wcale nie jest bujda. Czułem je. Naprawdę je czułem. Bettina i ja doświadczyliśmy prawdziwej magii pierwszego miłosnego uniesienia.
To nie ma sobie równych. Była ona, byłem ja, był księżyc gdzieś za oknem, którego nie widzieliśmy, co prawda, Ale z pewnością był.
– Słyszałam, że to wspaniałe, ale nie myślałam, że tak bardzo – wyszeptała Bettina, gdy na chwilę przerwaliśmy, aby zaczerpnąć tchu..
– Ja też – powiedziałem.
Odsunąłem się na centymetr od Bettiny. W przypływie chwili ściągnąłem swoją koszulkę. Betina położyła dłoń na moim torsie. Porwaliśmy tak w patrzeniu w swoje oczy. Nie wiem, jak długo to trwało, ale to przecież nieważne. Magiczna chwila trwała. I niech trwa, a nawet niech stanie się jeszcze wspanialsza. Wróciliśmy do namiętnego pocałunku.
Zbliżyłem swe usta do jej piersi. Już wcześniej zauważyłem, że stały się one, jakby nieco twardsze. Całowałem je. Mu stałem delikatnie wargami i dotykałem sutek czubkiem swojego języka. Jakież one wydawały mi się słodkie. Miałem na wargach prawdziwy miód, prawdziwą słodycz, dużo słodszą od najsłodszej. Niebiańską.
Tak to widziałem i tak to czułem każdą komórką swojego ciała.
Opadliśmy na łóżko nadal obejmując się i całując.
– O czym myślisz? - spytała mnie Bettina.
– Nie wiem. Naprawdę nie wiem – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
Nic bowiem w tej chwili nie wiedziałem. Wszystko się we mnie gotowało, wrzało i kotłowało. Sam byłem niczym kocioł czarownicy albo diabła. W głowie miałem cudowny mętlik.
Patrzyłem w oczy Bettiny. Zobaczyłem w nich ogniki. Takie same błyszczały w moich.
– Chciałbym... – tu zabrakło mi słów.
Sam nie wiedziałem, czego chciałbym. Pójść dalej albo zatrzymać się na tym cudownym momencie? Pójść dalej, ale nie za daleko, aby nie spłoszyć tej chwili.
– Chciałbym...
– Co?
-Chciałbym zobaczyć cię nago, całkiem nago – wykrztusiłem wreszcie po wielkim boju, który się we mnie rozgrywał.
Jakby w tej chwili zatrzymał się czas. Jakby zawisł w próżni. Sekundy oczekiwania z wielkim hukiem spadały z zegara. Każda z nich, to jedno uderzenie serca.
– Nie wiem. Może nie powinniśmy?
Odgłos spadających sekund był wręcz nie do wytrzymania. Patrzyłem prosto w oczy Bettiny.
– Nie wiem.
– A chcesz?
- Bardzo chcę.
Bettina wstała i ściągnęła spodnie piżamy. Tutaj się zatrzymała i przez kilka sekund stała bez ruchu patrząc na mnie uważnie.
Po tych kilku sekundach, które ciągnęły się w nieskończoność, szybko położyła się tuż obok mnie i spojrzała wyczekująco. Teraz moja kolej, więc podniosłem się i pospiesznie ściągnąłem swój dół piżamy. Moje bokserki były dość obcisłe, więc moje podniecenie było doskonale widoczne.
Przytuliliśmy się do siebie mocno i złączyliśmy usta w namiętnym pocałunku. Przywarliśmy mocno do siebie. Tworzyliśmy jedną całość. Pieściliśmy się delikatnie oraz z wyczuciem. Nasze dłonie wędrowały wzdłuż i wszerz, omijając jednak miejsca skryte pod bielizną.
Kolejny krok.
Oto nastąpił kolejny krok.. Skoro zrobiliśmy już pierwszy, to nie mogliśmy zatrzymać się nagle i niespodziewanie.
Chociaż wszystko było przecież możliwe, to oboje jednak nie stchórzyliśmy.
A to już było coś!
Jeszcze nie tak do końca, ale jednak...
Musiało mi wystarczyć na razie tyle. Nie traciłem jednak nadziei, że zobaczę Bettinę taką, jaką widziałem w moich wizjach. Gdybym nawet nie zobaczył, to i tak nie czułbym się zawiedziony. Dostawałem przecież to, czego tak naprawdę się nie spodziewałem.
Piękne to wszystko!
Zdjęcia:www.sexeo.pl






Komentarze
Prześlij komentarz