Powrót dziewczyny ze snu cz.III
Ocknąłem się nagle i dosyć gwałtownie.
Podniosłem się ciężko z tapczanu i rozejrzałem dookoła. Moje ubrania leżały rozrzucone przy biurku. Ja byłem całkiem nagi.
Fiu, fiu...
W tym momencie nieco się wystraszyłem i szybko sięgnąłem po ciuchy. Założyłem jednak tylko slipy.
Mam nadzieję, że nikt nie był świadkiem tego widoku.
Zbliżała się godzina 23:00. Bajki nie było przy mnie. Z łazienki dochodził tylko szum prysznica, ale za chwilkę ustał, jak na zawołanie.
Uchyliła lekko drzwi do mojego pokoju i wsunęła się cichutko do środka.
- Cześć - odezwałem się cichutko podnosząc z łóżka.
– Hej. nie śpisz?
– Nie śpię. Czekam na ciebie.
– To bardzo miłe z twojej strony – uśmiechnęła się.
Bajka miała na sobie moją "wyjściową" koszulę z kołnierzykiem. Nie zapięła guzików i widziałem bardzo wyraźnie wąwóz między jej dwiema wielkimi górami, płaski brzuszek z kraterem pępka oraz kawałeczek śnieżnobiałych majteczek. Koszula sięgała jej do połowy ud.
Wyglądała, jak zwykle, bardzo podniecająco. Świeżutko pachniała po kąpieli.
Usiadła przy mnie. Nasze postacie odbijały się w oszklonej szafce.
– Ładnie wyglądamy – zauważyła.
Podążyłem za jej wzrokiem.
Rzeczywiście, wyglądaliśmy bardzo interesująco. Dwoje młodych, pięknych ludzi, razem, blisko siebie.
Była w tym jakaś ukryta myśl.
– Piękna impresja – odezwała się Bajka.
– Impresja? – zdziwiłem się – Czemu impresja?
– Bo impresją tylko jesteśmy – odpowiedziała mi – Tylko impresją. Krótkim mgnieniem, błyskiem flesza, niedostrzegalnym mrugnięciem powieki, szkicem wykonanym bardzo szybko... A na nim nasze dwa nagie ciała splecione w jedną, nierozerwalną całość... Dookoła nas trwa piękna noc z soboty na niedzielę... Noc pełna jest gwiazd, a księżyc podgląda nas przez okno... Stary zboczuch, który wiele już widział, ale wciąż mu mało... Dziś powinien być w pełni zadowolony... Jest pięknie.
Zasłuchałem się w jej monolog. w końcu postanowiłem się włączyć;
– A my jesteśmy tutaj, uwikłani w sobie tak bardzo, że aż prawie umieramy z rozkoszy... To znaczy: ja na pewno umieram z rozkoszy... Moje wszystkie najskrytsze marzenia, nawet te dzikie i perwersyjne spełniam wraz z Tobą... Jesteś źródłem najmistyczniejszych przeżyć... Ciarki podniecenia wędrują wzdłuż mojego kręgosłupa...
Bajka z uwagą słuchała moich słów. Przechyliła głowę w moim kierunku i złączyliśmy swe usta w namiętnym pocałunku.
– Chodź – powiedziała wstając i chwyciła mnie za rękę.
Ruszyliśmy w stronę drzwi.
– Poczekaj chwilę – odezwałem się - Założę tylko majtki.
– A po co? – spytała z uśmiechem.
– Ze zwykłej przyzwoitości.
– Nie przesadzaj.
Schodziliśmy schodami na parter. Bajka prowadziła mnie do salonu, gdzie między innymi stało pianino. Usiadła przy nim i położyła ręce na klawiszach.
Trochę dziwnie się czułem stojąc ze swoim ptakiem na wierzchu w salonie rodziców, ale to uczucie dawało niespotykane podniecenie. Robiłem coś, czego jeszcze nie robiłem. W ogóle nie paradowałem na golasa po mieszkaniu, a tu taka historia. Usiadłem na kanapie.
Palce Bajki zaczęły tańczyć po klawiszach. Kilka dźwięków połączonych ze sobą i powtarzanych co pewien czas układało się w wolno płynącą i hipnotyzującą melodię. Zrobiło mi się nadzwyczaj lekko na duszy i ciele. Poczułem się taki swobodny i opróżniony ze wszystkich złych rzeczy, które gromadzą się w ciągu dnia i odkładają w organizmie szkodząc mu tym samym bardzo.
Teraz byłem jak oaza spokoju. Byłem wyciszonym kwiatem lotosu, na spokojnej tafli jeziora... Było mi dobrze. Było mi bardzo dobrze. Jakbym właśnie przeżywał orgazm.
Melodia wciąż rozbrzmiewała w mojej głowie mimo tego, że dziewczyna już nie grała. Była odwrócona twarzą do mnie. Coś mówiła, ale nie mogłem zrozumieć co.
Podeszła do mnie, opierając dłonie na moich kolanach przyklęknęła. Potem uchwyciła członka swoimi dłońmi. Złożyła misterny pocałunek na jego odsłoniętej główce. W tym momencie przez moje ciało przebiegły intensywne ciarki. To było tak, jakbym przez przypadek dotknął odsłoniętych przewodów prądowych. Prąd przepłynął i "popieścił" mnie całego.
Jeju...
Takie intensywne przeżycia, to tylko z moją dziewczyną ze snu. A raczej: ze snów, bo to nie był jednostkowy przypadek.
Bajka pieściła ustami mojego członka...
Wytrysnąłem wprost na twarz mojej dziewczyny.
Kiedy otworzyłem oczy myślałem, że mojej Bajki tradycyjnie już przy mnie nie będzie. Na szczęście się pomyliłem. Była.
Stała nade mną nadal ubrana w moją koszulę i majteczki. Z mojej perspektywy wyglądała bardzo podniecająco. Ja leżałem bowiem na podłodze, dokładniej na grubym, perskim dywanie, ciągle nagi. Mój instrument spał sobie jeszcze smacznie, ale pewnie niedługo obudzi się i powstanie dumny, gotowy do działania. Taką przynajmniej miałem nadzieję.
Bajka stała nade mną. Wsunęła prawą dłoń za materiał majtek, między nogi i delikatnie drażniła swoją myszkę. Lewą pieściła swoje piersi.
Patrzyła na mnie nieco zamglonym przez roskosz wzrokiem. Czyżby wyruszyła w tę podróż bez mojej skronnej osoby?
Zdjęcia: www.sexeo.pl









Komentarze
Prześlij komentarz