PRZYSZYWANA SIOSTRA
Zdjęcie:www.sexeo.pl
Sonia zadzwoniła do mnie do pracy.
-
Wpadnę pod wieczór, co? - spytała - chciałabym trochę pogadać.
-
Dobra, ok.
Nawet się ucieszyłem, bo nie lubię samotnych,
piątkowych wieczorów. Na ten wieczór nie miałem akurat planów,
więc dobrze się złożyło.
Sonia jest moją przybraną, albo:
przyszywaną siostrą. (Nie wiem nawet, która nazwa jest
prawidłowa). Ponad dwadzieścia lat temu spotkali się nasi rodzice.
Oboje byli wtedy samotni i szukali szczęścia. Miałem pięć lat,
Sonia siedem.
Teraz siedzieliśmy u mnie na miękkich fotelach
z kieliszkami wina w rękach zasłuchani w dźwięki piosenek mojej
ukochanej Adele.
Milczeliśmy, ale wcześniej Sonia pozwierzała
mi się dość "obficie" i wyżaliła. Chodziło o to, że
z Jackiem - jej facetem - przechodzili poważny kryzys. Nie
dogadywali się, kłócili. Na szczęście nie dochodziło do
rękoczynów (bo chyba bym go ubił), ale sytuacja była napięta.
Jacek wziął Wiktorię (ich córkę) i pojechał do swej
Matki.
Zaproponowałem, że obiję mu mordę, tak profilaktycznie,
ale propozycja upadła.
- Zatańczymy? - spytała
Sonia.
Właśnie rozlegały się pierwsze dźwięki "Someone
Like You". Podniosłem się z fotela. Jeśli chodzi o taniec to
jestem drewniana noga, ale utwór był wolny i dostojny więc powinno
obyć się bez strat w ludziach. Przytuliliśmy się do siebie,
policzek do policzka. Sonia praktycznie przykleiła się do mnie.
Między nami nie było żadnej szpary. Powoli stawialiśmy kroki.
Nie
ukrywam, że cała ta sytuacja sprawiła mi dużą
przyjemność...
Sonia, Sonik, Sonija, Cerwona Sonya, Sanyo,
Sony - tak ją nazwałem. Lubiłem ją i nadal lubię. Nigdy nie było
między nami jakichś większych spięć. Traktowaliśmy się raczej
po kumpelsku, bo przecież przyszywane rodzeństwo, to żadne
rodzeństwo. Nasi rodzice byli szczęśliwi ze sobą, czyli: wszystko
grało.
A poza tym niezła z niej była laska. Niejednemu mojemu
kumplowi "stawał" na jej widok, czego nie potrafili ukryć
podobnie jak głodnych spojrzeń. Każdy był pod wrażeniem i to
dużym. Ja też byłem, ale u mnie było gorzej, albo lepiej, bo te
widoki miałem codziennie...
Teraz też wyglądała ekstra. Miała
niezłą figurę, a duży biust i zgrabny, krągły tyłeczek... - po
prostu - miodzio.
Prawdziwa kobieta, z krwi i kości, silna,
świadoma swej kobiecej siły, wiedząca czego chce. W tym momencie
wydała mi się jeszcze bardziej pociągająca niż dziesięć lat
temu.
Było na czym zawiesić oko.
Do głosu doszły moje dawne
pragnienia. Przypomniałem je sobie i odświeżyłem w
pamięci...
Po raz pierwszy zobaczyłem w niej kobietę w
wieku czternastu lat. Było to pewnego wieczora, gdy zamyślony
wszedłem do łazienki. Nie zauważyłem, że była ona zajęta przez
Sonię. A ona stała naga przed lustrem osuszając ręcznikiem swe
ciało. Przed chwilą musiała wyjść z wanny.
Znieruchomieliśmy
na kilka sekund zaskoczeni sytuacją. Co najdziwniejsze -
milczeliśmy. Nie było żadnych pisków, wrzasków, nerwowych ruchów
i tym podobnych rzeczy. Po prostu tak staliśmy.
Pochłaniałem
ten niecodzienny obraz. Wszystko we mnie zawrzało. Podnieciłem się
momentalnie.
Sonik pierwsza odzyskała zimną krew.
-
Napatrzyłeś się już? - spytała cicho i spokojnie, bez agresji w
głosie.
Stała do mnie bokiem, więc jej wdzięki prezentowały
się niezwykle subtelnie.
- Nie - odpowiedziałem nieco zadziornie
- przepraszam...
Miałem szczery zamiar odwrócić się i wyjść,
ale Sonia zareagowała szybciej. Odwróciła się do mnie przodem,
ale jednak przykryła się ręcznikiem w pasie.
- Okej –
stwierdziła - a teraz spływaj...
Nie potrafię określić co się
ze mną wtedy działo. Ale spłynąłem... z niechęcią.
Ten
obraz długo we mnie siedział. No wiadomo przecież... normalny
chłopak, nastolatek, hormony pracują w akordzie, a tu takie ciało.
I to na żywo. Nie żadna rozkładówka Playboy'a czy jakiegoś
"świerszczyka", ale pełen real.
Kurde, jaka ona była
piękna. Jak wodna nimfa wynurzająca się z toni jeziora. Wilgotne
włosy opadły niedbale na jej ramiona. Kropelki srebrzyły się na
jej jedwabistej skórze. Piękne, okrągłe, duże cycuszki, duże
różowe aureole wokół sutek. Niżej płaski brzuszek. Potem
kosmaty ręcznik, który przysłonił mi widok. (Ale od czego moja
wyobraźnia, która podsunęła mi i dopowiedziała resztę). No i
dwie zgrane nóżki, niczym dwie kolumny. Kurde...
Od tej pory
pojawiała się w moich snach i wizjach erotycznych. A że moja
wyobraźnia to niczym nie ograniczony ocean, to były to wizje
naprawdę odważne. No dobra... to były świństewka pierwszej
wody.
Teraz tańczyliśmy.
Moja dłoń mimowolnie i
nieświadomie zsunęła się na tyłek Sonii. Nie zdawałem sobie
nawet z tego sprawy, dopóki nie zobaczyłem naszego odbicia w szybie
jednej z gablotek mojego segmentu. Skoro jednak Sonia nie
protestowała...
Przytuliła się za to jeszcze mocniej i objęła
za szyję.
Dawno już trwał kolejny utwór. Naszego tańca nie
zakłóciła nawet przerwa pomiędzy jednym, a drugim...
Rozlałem
do kieliszków resztę wina. Osuszyliśmy całego Mogen Davida. Dobre
wino i nastrój chwili zrobiły swoje. Było mi ciepło, ba... wręcz
gorąco.
Do tego jeszcze Sonia usiadła mi na kolanach opierając
się o jedną poręcz fotela, a nogi o drugą.
- O czym myślisz?
- spytała.
Szczerze mówiąc o niczym nie byłem w stanie myśleć.
Coraz bardziej było mi gorąco. Czułem się jak w fińskiej
łaźni.
Nagle myśl jak płomień wpadła mi do głowy.
-
Szczerze? - zapytałem dla całkowitej pewności.
- Jak
najbardziej
- Więc, pomyślałem sobie... - wziąłem większy
oddech - pomyślałem, że... nooo...
- No wykrztuś wreszcie...
-
Poszedłbym chętnie z tobą do łóżka...
Drgnęła nieco i
znieruchomiała co dokładnie odczułem. Patrzyliśmy sobie prosto w
oczy. Walczyłem ze sobą, aby pierwszy nie odwrócić wzroku. Udało
się...
To Sonia pierwsza "pękła".
- Pieprzysz -
burknęła odstawiając kieliszek.
Targnęło mną złe
przeczucie. Cholera, przegiąłem i wszystko szlag trafił.
-
Pieprzysz... - powtórzyła.
- Wcale nie - postanowiłem brnąć
dalej, bo skoro powiedziałem A, to muszę powiedzieć B i C, żeby
nie być D - od dawna o tym marzyłem, do dziś cholernie mnie
jarasz, zawsze marzyłem, że znajdziemy się w takiej sytuacji jak
dzisiejsza i...
- Napijemy się jeszcze? - przerwała mi
pytaniem.
Wstała.
Miałem jeszcze jednego Mogena. Otworzyłem
go i rozlałem do kieliszków.
Sonia stała przy oknie i
wyglądała przez nie oparta o parapet.
- Naprawdę o tym
marzyłeś? - spytała nie odwracając głowy.
- Naprawdę –
potwierdziłem.
- To czemu nie powiedziałeś o tym wcześniej?
-
Czemu?! Nie wiem – odpowiedziałem - nigdy nie byliśmy normalną
rodziną... zawsze luz i względna beztroska,... normalnie, całe
życie z wariatami... ale to chyba dobrze, że tak się układało
naszym staruszkom i w ogóle - chyba się trochę motałem - nie wiem
czemu...
Sonia trzymała już w ręce kieliszek.
- Napijmy
się... za nas - wzniosła toast, a nieśmiała nadzieja wkradła się
w moje serce.
Stuknęło szkło.
Równocześnie
odstawiliśmy kieliszki. Staliśmy bardzo blisko siebie. Sonia
zarzuciła mi ręce na szyję i zbliżyła swe usta do moich.
Zaczęliśmy się całować.
Nasz pocałunek był wprost
nieziemski. Jeszcze nigdy się tak nie całowałem. Znaczy: nigdy tak
się z Sonią nie całowałem.
Mam dwadzieścia sześć lat,
moment inicjacji dawno już za sobą, kilka partnerek z dłuższym
lub krótszym stażem w związku, a tu nagle... A tu nagle i tu wcale
nie zalewam, poczułem się jak nastoletni gówniarz, który po raz
pierwszy "wpada z dziewczyną w ślinę".
Kurde... Jak
Sonia świetnie całowała. Nasze języki szalały. Robiło się
coraz bardziej "ślisko". Moje slipy już trzeszczały w
szwach rozpierane przez nabrzmiewającą męskość.
- Chodź -
wyszeptałem biorąc Sonię za rękę.
Poprowadziłem ją do
sypialni. Nawet nie wiem po co zamknąłem za nami drzwi.
- Chodź
- powtórzyłem.
Już ściągaliśmy swe ubrania. Moja koszula,
spodnie, skarpety a na końcu majtki lądowały na podłodze.
Podobnie ciuchy Sonii.
Opadliśmy na pościelone łóżko.
Wtuliliśmy się mocno w siebie. Nasze pocałunki były gorące,
pieszczoty dzikie i nienasycone. Zupełnie tak jakbyśmy na siłę
chcieli nadrobić to, co nas ominęło.
Całowałem twarz Sonii.
Składałem szybkie pocałunki na jej policzkach i wargach.
Zaczęliśmy rytmicznie falować.
Piersi Sonii były nabrzmiałe i
twarde. Objąłem wargami jej sterczący sutek. Ssałem go. Dotknąłem
czubkiem języka. Dłonią masowałem drugą pierś. Ścisnąłem ją
nieco mocniej i przeniosłem na nią swe pocałunki.
Paznokcie
Sonii wbijały się w moje plecy. Nie czułem jednak żadnego
bólu.
Moja ręka powędrowała między jej nogi. Przykryłem
dłonią wilgotną muszelkę by po chwili wsunąć środkowy palec
pomiędzy wargi sromowe. Z ust Sonii wyrwał się pierwszy, głośny
jęk rozkoszy. Po chwili kolejne...
Nie przerywałem tej czynności
i posuwałem Sonię palcem zasłuchany w odgłosy ekstazy.
Poprawiłem
nieco swą pozycję by mogła sięgnąć i schwycić w dłoń mojego
penisa.
Odwróciłem się na plecy. Pozwoliłem przejąć Sonii
inicjatywę, a ona od razu to wykorzystała. Całowała mnie po
twarzy jednocześnie "maltretując" dłonią zaciśniętą
w pięść mojego kutasa. Robiła to gwałtownie i mocno naciągała
skórkę odsłaniając żołądź. Gdy syknąłem po raz kolejny
stała się delikatniejsza i zwolniła tempo.
Wzięła go do buzi.
Jęknąłem. Głowa Sonii równomiernie opadała i wznosiła się.
Totalny odjazd...
Teraz przyszła moja kolej. Wtuliłem
twarz między nogi Sonii. Całowałem i lizałem jej cipkę. Była
rozgrzana do czerwoności i wilgotna wypływającymi z głębi sokami
rozkoszy. Była już gotowa...
Przytknąłem penisa do szczelinki.
Zacząłem powoli wsuwać się w nią aż po same jądra. Trzymając
mocno Sonię w biodrach wykonałem kilka naprawdę mocnych pchnięć,
a za każdym razem z ust Sonii wyrywał się rozkoszny jęk.
Objąłem
jej głowę mając ręce zgięte w łokciach na których się
opierałem. Całowaliśmy się. Wchodziłem w nią rytmicznie falując
w równym tempie.
Cipka Sonii przyjmowała mojego penisa na całej
długości. Czułem, że wypełniam ją całą.
- Tak, tak, tak,
tak... - jęczała Sonia.
Urywane dźwięki z jej ust były
wspaniałą muzyką. Stawały się coraz głośniejsze...
Doszliśmy
jednocześnie do finału. Wystrzeliłem w Sonię cały swój
arsenał.
Oparłem głowę na jej cycusiach. Sońka objęła mnie
i przytuliła mocno do nich. Trwaliśmy tak uspokajając
oddechy...
Sonia gładziła moje włosy.
Wciąż
leżeliśmy w takiej pozycji w jakiej zastygliśmy. Ja chyba nawet
trochę się zdrzemnąłem.
- Dobrze mi jest, wiesz... -
usłyszałem głos Sonii - tak dobrze dawno mi nie było... jesteś
cudowny...
- Ty też byłaś całkiem niezła, nie spodziewałem
się, że masz tyle ognia w sobie...
- Wielu rzeczy o mnie nie
wiesz... braciszku...
Spojrzałem na nią uważnie. Uśmiechnęliśmy
się do siebie.
- To było takie... - tu zabrakło mi słów.
-
Niesamowite?
- Taak... - zgodziłem się i nagle spytałem - a nie
przyszło ci do głowy, że jesteśmy trochę walnięci?
- Nie,
ale trochę zgłodniałam... Masz coś w lodówce?
- Coś się
powinno znaleźć...
Jedliśmy kanapki w łóżku. Normalnie
jak świnki. Patrzyłem na Sonię przełykając kolejne kęsy. Po raz
pierwszy widziałem ją taką, a ona mnie.
Byliśmy nadzy i nie
przysłanialiśmy swych intymnych sfer. Pełna "głasnost i
pierestrojka", nic do ukrycia i śmierć krawatom...
Nie
próbowałem nawet zbierać swych myśli.
- Jeszcze... -
zalotnie szepnęła do mojego ucha.
Jej palce już błądziły w
okolicy mojego podbrzusza. Była nienasycona. Czułem na policzku jej
gorący oddech.
- Jesteśmy niemoralni – stwierdziłem.
-
Wiem - uśmiechnęła się - zboczone świntuszki z nas... to jest
bardzo podniecające, nie uważasz?
- Sam nie wiem co myśleć...
-
Więc nie myśl... - muskała ustami moją twarz - nie myśl o
niczym, tylko poddaj się chwili...
Nie przerywała i całowała
mnie coraz dalej. Doszła do sterczącego pala. Zaczęła i jego
obsypywać pocałunkami. Potem wzięła go pomiędzy swoje piersi.
Otuliła go nimi. Wyglądał jak parówka w cieście. Sonia
poruszając się i swoimi piersiami masowała go i próbowała
schwycić w usta.
Przyciągnąłem Sonię do siebie tak, aby mieć
te dwa okrągłe cudeńka tuż przy twarzy. Sutki sterczały i te
czerwone niteczki krwiobiegu wokół nich... To było tak bardzo
podniecające i stymulujące.
Położyłem Sonię na plecach.
Przykucnąłem nad nią a mój penis znalazł się w wąwozie między
dwoma tymi cudami. Przesuwałem nim delikatnie, gdy otulała go nimi
a ja przytrzymywałem je rękami. Sonia mocno złapała mnie za
pośladki.
- Daj mi go – wyszeptała.
Uklęknąłem przy jej
twarzy, ale w przeciwnym kierunku niż leżała. Pochyliłem się do
przodu i opierając na ramionach położyłem twarz między nogami
Sonii. Moje uda i łydki tworzyły kąt prosty a twarz Sonii znalazła
się pod wzwiedzionym członkiem. Opuściłem biodra nieco w dół,
by mogła mieć łatwiejszy do niego dostęp i bez problemu wziąć
go do buzi. Taka odwrócona pozycja sześć na dziewięć.
Lizałem
jej wilgotną szparkę. Spijałem soki. Drażniłem językiem
łechtaczkę.
Sperma buzowała już w moich jądrach.
- Zaraz
wytrysnę - wycharczałem.
Gorący strumień wystrzelił na brzuch
i piersi Sonii. Po chwili doszła i ona.
Ostatnią rzeczą,
którą zarejestrowałem nim zasnąłem było to, że elektroniczny
budzik wskazywał godzinę 3.19. Jeszcze tylko przygarnąłem Sonię
mocno do siebie.
Obudziłem się przed szóstą. Cicho wysunąłem
się z łóżka.
Pod prysznicem próbowałem to wszystko jakoś
ogarnąć, ale za cholerę nie byłem w stanie. W mojej głowie nadal
była "wielka kołomyja".
Sytuacja trochę mnie
przerosła. No, bo jak miało być inaczej skoro w sypialni spała
moja przyszywana siostra, z którą kochałem się przez całą noc i
przyznaję, że był to najlepszy seks w moim życiu.
Kur... Nic
nie kumałem.
Gdy wszedłem do sypialni Sonia otworzyła oczy
i uśmiechnęła. Naciągnęła mocniej kołdrę.
- Już wstałeś?
Cześć.
- Cześć.
Usiadłem na łóżku.
- I jak? -
spytała.
- Zajebiście - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
-
Mnie też... chodź - klepnęła dłonią kołdrę i zrobiła mi
miejsce.
- Słuchaj, czy my trochę nie przegięliśmy...
siostrzyczko - jakoś przeszło mi przez gardło to określenie.
-
Nie. Dlaczego? Oboje tego chcieliśmy, prawda?... Spełniliśmy swoje
marzenia...
- Tylko nie mów, że ty też mnie pragnęłaś?...
Takiego szczawia?! - byłem zdziwiony.
- Szczawiem byłeś za
dzieciaka, ale teraz całkiem niezłe z ciebie ciacho...
- Ok,
dzięki, kupiłaś mnie - zaśmiałem się - idź się wykąpać, ja
skoczę po bułki, zjemy śniadanie... chyba że jeszcze chcesz
pokimać?
- Nie chcę... Rozkaz Wodzu – zasalutowała.
Przy
tym ruchu kołdra opadła w dół odsłaniając jej cycki. Teatralnym
gestem zakryła je dłońmi wydając jednocześnie równie teatralnie
przesadzony pisk.
- Aaaaa... - i nagle spoważniała - będę tu
jeszcze mogła u ciebie posiedzieć?
- Jasne - moja odpowiedź
była błyskawiczna.
- Nie chcę siedzieć sama w pustym
mieszkaniu.
- Okej... Tylko, mam nadzieję, że wiemy co robimy.
-
Aha, a nawet jeślibyśmy trochę się zapomnieli, to lepiej
zgrzeszyć i żałować, niż...
- Żałować, że się nie
zgrzeszyło - dokończyłem.
Sobota w rozkwicie.
Po
śniadaniu pojechaliśmy na zakupy, potem po parę drobiazgów Sonii.
Obiad.
I już zrobiło się ciemno jak to zwykle bywa w
lutym.
Wieczorem chciałem trochę popracować. Rozłożyłem
laptopa i nawet otworzyłem potrzebne ikonki z dokumentami kiedy
spojrzałem na Sonię. Ochota do pracy odeszła natychmiast.
Leżała
niedbale na kanapie w krótkiej koszulce do połowy brzucha i
krótkich spodenkach. Lewą nogę zgięła w kolanie. Czytała
książkę.
Wyglądała ekstra i zaparło mi dech w piersiach. Nie
wytrzymałem i usiadłem obok. Udawała, że mnie nie zauważa.
-
Hmm... hmm... - to ja.
I nadal cisza.
Dotknąłem palcami jej
stopy i powoli sunąłem w stronę kolana
- Miałeś popracować -
odezwała się.
- Robota nie zając.
- Więc...? - spytała
odkładając książkę.
- Więc oddajmy się szaleństwu nim noc
się skończy – zaproponowałem.
- Spodobało ci się?
-
Zawsze mi się podobałaś.
Głaskałem Sonię po udzie.
-
Piękna jesteś...
Komplement był tu chyba na miejscu.
-
Łał... mówisz tak, bo chcesz mnie przelecieć...
-
Oczywiście...
Świetna żonglerka słowna.
Sonia podniosła
się i położyła dłonie na moich policzkach.
- Wiesz co? -
spytała - mogłabym się z tobą bzykać nawet gdybyś był naprawdę
moim bratem...
Zatkało mnie a Sonia potarła nosem o mój
nos.
Zaczęliśmy się całować.
Ściągałem spodenki z
Sonii. Zsunąłem je do kostek, a potem odrzuciłem w bok. To samo
zrobiłem z czarnymi stringami. Wzgórek łonowy Sonii był wydatny i
skojarzył mi się w tym momencie z polem bitewnym, na którym
niedługo rozegra się miłosna konfrontacja.
Sonia rozłożyła
nogi. Jej cipka stała przede mną otworem.
Dotknąłem jej
ustami. Zrobiłem mocny wdech. Była świeżutka i
pachnąca.
Rozsunąłem palcami srom. Przesunąłem językiem po
szparce. Czubkiem języka zahaczyłem o maleńki diamencik u wejścia
do pochwy. Na nim się skoncentrowałem. Sonia zaczęła coraz
szybciej i głębiej oddychać.
- O tak, o tak, o tak... wyliż mi
ją dokładnie... jestem twoja... cała twoja... zrób ze mną co
zechcesz - jęczała.
Wstałem. Ściągnąłem spodnie i majtki.
Klęknąłem między nogami Sonii. Sonia zgięła je w kolanach i
uniosła miednicę.
Zwilżyłem śliną swojego kutasa i wsadziłem
go w nią z impetem. Mocnymi pchnięciami wbijałem się coraz
głębiej.
Sonia wygięła się w łuk. Jej koszulka zsunęła się
pod szyję i odsłoniła piersi, które przy każdym ruchu
podjeżdżały w górę....
To było takie dzikie, zwierzęce
i nieokiełznane.
Pozbyłem się wszystkich wątpliwości i obaw.
Pozbyłem się tego paraliżującego strachu, że robimy coś złego,
niestosownego, wynaturzonego i sprzecznego z przyjętym prawem oraz
obowiązującym tabu. I to tak od razu, praktycznie w jednej
chwili.
Fakt - był jeszcze Jacek i Wiktoria, ale to raczej inna
już historia.
Sonia była moja. Moja. Moja...
Dochodząc
wytrysnąłem w jej wnętrze, a po sekundzie poczułem wzmożoną
falę wilgoci wydobywającą się z niego...
Wstałem. W
kuchni nalałem sobie soku. Po chwili obok mnie znalazła się Sonia.
Przytuliła się do mnie i odsunęła po chwili.
Nagle wybuchnąłem
śmiechem.
- Z czego rżysz?
- Z nas – odpowiedziałem -
dziwnie musimy wyglądać... dwoje golasów w kuchni...
Oparłem
się o zlewozmywak.
- Ale nareszcie mamy okazję zobaczyć siebie
bez tych cholernych masek, które przybieramy codziennie –
powiedziała.
- Chyba bez ciuchów - trwałem przy swoim.
Sonia
nagle ożywiła się:
- Wiesz kiedy jesteśmy najbardziej sobą?...
Kiedy jesteśmy najprawdziwsi?... Kiedy uprawiamy namiętny seks z
osobą, którą kochamy...
Objąłem Sonię mocno. Trwaliśmy tak
bez ruchu dłuższą chwilę.
Sonia otworzyła lodówkę i
wyciągnęła z niej jakiś serek homogenizowany w kubku.
- Po
dobrym seksie zawsze jem – stwierdziła - inni palą, a ja
jem.
Spojrzała na mnie, a ja dostrzegłem w jej oczach, że coś
wpadło jej do głowy. Podeszła do mnie blisko. Pocałowała szybko
w usta a następnie przykucnęła. Chwyciła dwoma palcami mojego
penisa, obciągnęła skórkę odsłaniając żołądź i zanurzyła
prawie całego w serku.
Przeszły mnie dreszcze. Po pierwsze: to
było dla mnie nowe, a po drugie: serek był nieco zimny.
Sonia
zlizywała białą masę. Wsadziła go całego.
To było takie
zajebiste. Jęczałem z rozkoszy, gdy Sonia pochłaniała go
systematycznie.
Wytarła usta dłonią.
- Mleczny kącik -
stwierdziła wstając.
Pociągnęła mnie z rękę w stronę
sypialni.
Po drodze zdążyłem wziąć czekoladę ze stolika.
-
Teraz moja kolej na konsumpcję - uśmiechnąłem się.
Sonia
położyła się na łóżku z rozłożonymi nogami.
Rozsunąłem
jej srom i włożyłem pomiędzy wargi kostkę. Poczekałem chwilę
aż zacznie się rozpuszczać. Wylizywałem słodycz starannie. Sonia
jęczała...
Nie mogłem już wytrzymać i wsadziłem w nią
penisa.
Chciałem ją mieć, właśnie tu, właśnie
teraz.
Patrzyłem jak zagłębiam się w nią raz po raz. To był
niezwykły widok, chociaż znany mi dobrze.
Sonia otworzyła
przede mną nieznaną bramę. Pokazała nową, całkiem inną ścieżkę
pełną mistycznych doznań. Jeszcze bardziej głębszych niż
dotychczasowe...
Wysunąłem się z jej cipki, by wytrysnąć na
jej brzuch. Opadłem delikatnie po chwili na jej
ciało...
Zasnęliśmy...
Poranek był pochmurny i szary,
jak to zwykle bywa w lutym...
Przez chwilę zastanawiałem się co to
za dzień. Aha... Piąty lutego, niedziela. Od piątkowego wieczora
znajdowałem się jakby w innym wymiarze, innym świecie. Może nawet
w bajce. Od piątku wszystko było inne. I takie jakby wspanialsze.
Sonia i ja. Ja i Sonia. Tutaj i teraz...
Ale z drugiej strony cały
ten czas skojarzył mi się ze swego rodzaju "chwilami
kradzionej miłości". Czułem się trochę jak złodziej.
Właśnie ukradłem Sonię nam wszystkim. Nawet sobie. Kuźwa, co ja
pieprzę bez sensu...
Tak szczęśliwego swego ryja dawno nie
widziałem. Promieniałem szczęściem i jaśniałem nim. Widziałem
to dokładnie, patrząc na swe odbicie w lustrze.
Odprawiłem już
codzienny rytuał: prysznic, golenie, mycie zębów...
Mimo tego,
co się działo za oknem, to był jeden z najpiękniejszych poranków
mego życia od czasu, gdy rozstaliśmy się z Magdą.
A
Sonia...
O wilku mowa...
Właśnie weszła do łazienki.
-
Ojej, myślałam, że tylko baby siedzą tak długo w łazience -
odezwała się.
Podeszła do mnie, objęła od tyłu i oparła
policzek o moją łopatkę. Jej prawa ręka zsunęła się w dół i
zamknęła na moim członku. Wzrok wbiła w lustro.
- Fajnie razem
wyglądamy - stwierdziła – noo... ja może trochę mniej - dodała
samokrytycznie.
- Nie jest tak źle - podtrzymałem ją na
duchu.
Sonia przywarła do moich pleców. Nadal zaciskała pięść
na moim małym. Schwyciła go mocniej i zaczęła poruszać.
- Tak
to robiłeś za dawnych czasów? - spytała z diabolicznym
uśmiechem.
- Troszkę delikatniej, ale... - zamknąłem oczy
poddając się pieszczocie.
To było niesamowite.
- Myślałeś
wtedy o mnie?
- Często...
- Jak często?
- Bardzo, bardzo
często - odpowiadałem jak w transie.
Nagle przerwała ale nie
wypuściła go z dłoni.
- Czy pomyślałbyś, że tak się stanie
z nami, jak dziś?
Pokręciłem przecząco głową. W życiu bym
nie pomyślał. Marzyć, owszem marzyłem kiedyś, ale nie było to
natrętne, ale żeby przenieść te marzenia do rzeczywistości, to
nie.
- Do tej pory nie mogę uwierzyć... może to bajka?
-
Jesteśmy jak najbardziej realni, ale masz rację, bo jest
bajkowo...
- Boję się, że ta bajka nie skończy się happy
endem...
- Ale ty jesteś katastroficzny z samego rana - żachnęła
się.
Odsunęła się lekko ode mnie.
- Idź już, wezmę
prysznic...
Zegar wskazywał 7:15.
Siedziałem na
kanapie przeglądając jakieś kolorowe czasopismo. Dla przyzwoitości
założyłem slipy.
Sonia wyszła z łazienki otulona największym
ręcznikiem jaki miałem. Stanęła przede mną. Ja wstałem.
Zrobiłem dwa kroki i obrót i już stanąłem za jej plecami.
Odgarnąłem włosy Sonii i zacząłem całować jej kark i ramię.
Przygarnąłem ją do siebie.
- Co z nami dalej będzie? -
spytałem.
- Nie wiem - odparła.
Wyciągnęła w górę lewą
rękę.
- Właściwie to mógłby się teraz zatrzymać czas,
właśnie w tej chwili - mówiła dalej - ty i ja w ten lutowy
poranek... szczerze mówiąc nie chcę wracać do rzeczywistości...
to znaczy: wróciłabym tylko na chwilę, po Wiki, a potem tu
wróciła... Dobrze mi jest...
- Mnie też... Jeśli chcesz,
to...
- Cii... - przerwała mi.
Odwróciła się twarzą do
mnie. Stanęła lekko na palcach i cmoknęła mnie w czoło.
-
Wiesz co... - odezwała się - nie wychodźmy z łóżka przez cały
dzisiejszy dzień, aż do wieczora... niech ta bajka trwa jak
najdłużej...
Wiedziałem co się stanie wieczorem.
Oboje
wrócimy na swoje miejsce.
- Właściwie to nie wychodzimy z łóżka
od piątku – stwierdziłem.
- A co? ¬ źle ci?
- Nie.
-
No, myślę
Ręcznik spadł na podłogę.
Sonia stała teraz
całkiem naga. Była taka piękna, boska, posągowa, mistyczna a ja
przy niej wydawałem się być taki mały, zwykły i szary. Jakby
spotkały się dwa różne światy.
Patrzyłem jak urzeczony i
pełen zachwytu. Przełknąłem nerwowo ślinę. Napięcie ponownie
wzbierało we mnie. Dreszcze pożądania przechodziły przez moje
ciało. Byłem naprężony aż do granic. Miliony rozkosznych igiełek
wbijały się w mój kręgosłup.
Przytuliłem Sonię mocno. Była
jeszcze miejscami wilgotna. Wspaniale pachniała.
Staliśmy
wsłuchani we własne oddechy. Nie wiem jak to możliwe, ale poczułem
nagle jak pulsuje krew jakby połączyły się nasze krwiobiegi.
Jakbyśmy stali się jednym organizmem. A sekundy przelatywały
gdzieś nad nami...
Sonia przykucnęła przede mną. Złapała
palcami gumkę moich majtek i zsunęła je do kostek. Mój penis
wyskoczył w tym momencie jak z katapulty.
Uśmiechnęła się
patrząc na mnie z dołu.
Ujęła go na całej długości prawą
dłonią. Zsunęła skórkę. Przysunęła się tak, że żołądź
dotykała jej sutka.
Potem delikatnie go pocałowała. I jeszcze
raz i jeszcze...
- I jak? - spytała zmysłowo - podobają ci się
te "siostrzane pocałunki"?
Nie przerywała
pocałunków.
We mnie wszystko się gotowało. Nie mogłem
wykrztusić ani słowa.
Sonia lizała teraz moje wydepilowane
jądra unosząc kutasa do góry.
Jęknąłem głośno i
zadrżałem.
Sonia tymczasem gwałtownie pochłonęła mojego
fiuta. Cały zmieścił się w jej ustach. Ssała go gwałtownie i
żarłocznie jakby była nienasycona. To było takie dzikie i
zwierzęce. Jęczałem coraz głośniej.
Spojrzała na mnie ciągle
trzymając go w ustach. Chwyciła mocno w garść moje jądra i
ścisnęła.
O rany...
Sonia wstała i zrobiła krok do
tyłu. Usiadła na kanapie, odchyliła się do tyłu opierając głowę
o ścianę. Rozchyliła szeroko nogi. Oparła stopy na brzegu kanapy.
Palcami prawej ręki rozchyliła swój srom a lewą zaczęła masować
swoje piersi. Przyklęknąłem przed nią i wpatrywałem się w to
fascynujące zjawisko, niezwykle zmysłowe i piękne. Palec Sonii jak
wąż wślizgnął się do jej cipki. Poruszała nim. Drażniła
łechtaczkę. Patrzyłem jak zaczarowany.
Zbliżyłem się jeszcze
bardziej.
Przysunąłem twarz do jej muszelki. Przesunąłem
językiem po mokrej już szczelince. Czubkiem języka dotknąłem
clitoris.
Ten mały diamencik u wejścia do pochwy zawsze bardzo
mnie fascynował. Niby mały, niepozorny i prawie nie zauważalny,
ale krył w sobie niesamowity "pałer".
Przez ciało
Sonii przeszedł dreszcz. Tak, to tędy prowadziła droga.
Powtórzyłem więc ten manewr jeszcze kilka razy.
Potem wsunąłem
w cipkę Sonii palec, po nim dwa, ale nie przestałem operować
językiem. Sonia jęczała coraz głośniej. Jej cipka była taka
słodziutka. Nie mogłem oderwać od niej ust. Moje palce
niestrudzenie penetrowały jej wnętrze. Były mokre i śliskie.
Podniosłem je do ust i wysysałem pozostały na nich intymny
sok.
Przeniosłem je nieco w inne miejsce. Manipulowałem nimi tuż
przy tylnej dziurce Sonii. Przez chwilę pozwoliła mi na to, ale po
chwili sięgnęła ręką i odsunęła moją dłoń. Nie próbowałem
więc już tak natarczywie.
Oderwałem usta od jej wspaniałego
źródełka.
Chwyciłem w dłoń swego ptaszka, troszkę nad nim
popracowałem i przytknąłem do szparki Sonii.
Wsunąłem go w
nią tak głęboko jak tylko mogłem. To jest niezwykły widok, gdy
stercząca pałka zagłębia się w mokrą szparkę i powoli znika w
jej wnętrzu, a potem wysuwa się i wsuwa ponownie.
Wchodziłem w
Sonię półkolistymi ruchami. Położyłem się lekko na Sonii, a
ona objęła mnie w pasie nogami...
Zmieniliśmy
pozycję.
Sonia na czworakach wypinała w moją stronę tyłeczek,
a ja przytrzymując ją w biodrach wchodziłem z dużym impetem.
Nachylony nad Sonią schwyciłem dłonią jej obfitą pierś.
Ugniatałem ją dość silnie, potem drugą.
Sonia już nie
jęczała. Ona prawie wyła z rozkoszy. Ja jak w amoku wbijałem się
w nią. Mocno, mocno, mocniej.
To była scena jakby żywcem wyjęta
z jakiegoś ostrego pornola.
Na moje oczy spłynęła dziwna mgła.
W tej mgle nie widziałem nic innego oprócz nas. Lecz nawet nasze
postacie były jakieś rozmazane.
Ogarnęło mnie szaleństwo. I
tak właśnie wbijałem się w Sonię. Nasze bezwstydne jęki
wwiercały się w uszy. To była istna kakofonia miłosnych wdzięków,
która osiągnęła apogeum, gdy doszliśmy oboje.
Uspokojenie
nadchodziło powoli. Mój penis skurczył się do "haniebnych"
wprost rozmiarów. Dochodziliśmy do siebie wśród głębokich i
urywanych oddechów. Co chwilę przełykałem ślinę wtulony twarzą
w wąwóz pomiędzy cyckami Sonii.
- O, ja pierniczę... ale
czad... - jej głos doszedł do mnie jakby z zaświatów - jeszcze
nigdy mi tak nie było, kuźwa... ja leciałam...
Przytuliła mnie
mocniej do swych piersi. Nadal była rozgrzana. Zresztą na naszych
ciałach ktoś spokojnie mógłby usmażyć jajecznicę.
- Kocham
cię... - wyszeptałem.
Właściwie było to tylko poruszenie
ustami, ale Sonia usłyszała. Albo po prostu wyczuła. Nie
wiem...
Wsunęła palce w moje włosy na głowie.
- Zaczynam
lubić - odezwała się.
- Co lubić?
- Ten twój ciężar na
mnie - wyjaśniła - te westchnienia, szepty bezwstydne i tą naszą
aurę, a ty?
- Ja chyba też - odpowiedziałem po kilku sekundach
zastanowienia, które były mi potrzebne, by ogarnąć myśli -
chociaż wciąż mam w głowie wielkiego młyna, ale też... też
polubiłem tę naszą bliskość, naszą jedność, nasz zapach i te
wszystkie chwile tuż przed, w trakcie i po... polubiłem nas tu i
teraz... ciebie taką, jakiej nigdy nie miałem...
Mówiłem to
chyba trochę chaotycznie, ale tak czułem w swej głębi...
Ten
wspaniały moment po wielkiej burzy nie miał sobie
równych.
Leżeliśmy wtuleni w siebie, a nasze nagie ciała
tworzyły mistyczny wzór na bordowym obiciu kanapy. Sonia gładziła
palcami mój tors, ja przesuwałem dłonią po jej biodrze i nodze,
którą zarzuciła na mnie.
Było cicho, spokojnie, ciepło i
bezpiecznie. Nie trzeba nam było nic więcej do szczęścia. Zegar
odmierzał kolejne sekundy.
Całowałem włosy Sonii. Przetoczyłem
się na nią.
Całowałem teraz jej twarz, a Sonia oddawała mi
pocałunki.
- I to nasze ciągłe nienasycenie - wyszeptała jakby
kontynuując wcześniejszą rozmowę – uwielbiam, kiedy mnie
całujesz, kocham dotyk twoich warg...
Przesunąłem się lekko w
dół. Całowałem ramiona i szyję Sonii. Uniosłem się lekko i
masowałem jej piersi. Ugniatałem je, ściskałem, zgarniałem do
siebie, szczypałem brodawki. Sonia wyprężyła się.
- Tak, tak,
tak – powtarzała - moje cycki tego pragną... tak... o, tak...
uwielbiam jak to robisz, jak je gnieciesz rękami, jak je
całujesz...
Pełen namiętności głos Sonii jakby zaczął
przycichać, gdy zagłębialiśmy się w swych pieszczotach coraz
głębiej i głębiej. Miałem wrażenie, że rozpływamy się w tym
naszym świetle.
Miałem wrażenie, że znaleźliśmy się w
jakimś nierealnym świecie, takim swoistym Matriksie. Płynęliśmy
oboje przez te nieznane przestrzenie.
Doświadczaliśmy raju.
Przez ten czas mieszkaliśmy w Edenie.
Byłem w Sonii, ona we
mnie. Nie dzieliło nas nic...
***
Wieczór.
Tylko
rozgardiasz panujący w mieszkaniu świadczył, że ten weekend nie
był snem.
Ogarnąłem go. Potem usiadłem przy laptopie i
dokończyłem pracę. Szczerze mówiąc dopiero teraz dało znać o
sobie zmęczenie. Prysznic i przed dwudziestą drugą znalazłem się
w łóżku. Pościel jeszcze pachniała
Sonią...
Ti-ti-tit-ta-ta-ti-ti-tit.
Sygnał telefonu,
którego nie wyłączyłem jak to miałem w zwyczaju, odezwał się
dużo głośniej niż zwykle.
CO ROBISZ? ŚPISZ?
To był sms od
Sonii.
NIE. NIE MOGĘ USNĄĆ. LEŻĘ I MYŚLĘ -
odpisałem.
Wyszedłem do kuchni napić się czegoś chłodnego.
Wracałem, gdy odezwał się sygnał.
JA TEŻ NIE MOGĘ ZASNĄĆ.
CO ROBIMY Z TYM FAKTEM?
NIE MAM POJĘCIA - wystukałem w
klawiaturę.
Niemal natychmiast przyszła wiadomość zwrotna:
MAM
POMYSŁ, ALE POCZEKAJ CHWILKĘ.
Dobrze, mogę poczekać. Przemożna
ochota do spania odpłynęła natychmiast.
Wreszcie wyczekiwany
dźwięk. Otworzyłem niecierpliwie smsa:
LEŻĘ W BIAŁEJ
POŚCIELI. MAM NA SOBIE CZARNĄ KORONKOWĄ BIELIZNĘ. PODCHODZISZ DO
MNIE I BUDZISZ MNIE POCAŁUNKIEM.
A więc to taki pomysł.
Spodobał mi się od razu. Poczułem rosnące
podniecenie.
POCAŁUNEK MÓJ JEST DŁUGI I NAMIĘTNY. DELIKATNIE
ZACZYNAM PIEŚCIĆ TWE PIERSI. ROZPINAM TWÓJ STANIK I WPIJAM SIĘ
USTAMI W SUTKI. CAŁUJĘ JE, LIŻĘ I DELIKATNIE GRYZĘ -
wysłałem.
Po chwili usłyszałem dźwięk dostarczenia
wiadomości. Teraz zostało mi tylko oczekiwanie. Każda sekunda
dłużyła się niemożebnie. Wreszcie:
PÓŁPRZYTOMNA ODCZUWAM
ROSNĄCE PODNIECENIE. GŁASZCZĘ TWOJE WŁOSY. SSĘ SZYJĘ, TORS.
SCHODZĘ NIŻEJ, PIESZCZĘ PĘPUSZEK.
Wyobraziłem sobie tę
scenę. Niemal czułem dotyk jej ust. Chwyciłem telefon.
JEST MI
CUDOWNIE GORĄCO. PODDAJĘ SIĘ TEJ PIESZCZOCIE. GŁASZCZĘ TWÓJ
BRZUCH I TRÓJKĄTNĄ ŁĄKĘ UKRYTĄ JESZCZE POD MAJTECZKAMI. WSUWAM
DŁOŃ POD NIE. CZUJĘ TWĄ WILGOĆ.
A Sonia po chwili:
TWOJA
DŁOŃ POWODUJE, ŻE STAJĘ SIĘ CORAZ BARDZIEJ WILGOTNA. ZSUWASZ
MOJE MAJTECZKI. DELIKATNIE ROZCHYLAM UDA. TWOJE OCZY WIDZĄ
OCIEKAJĄCĄ SOCZYSTĄ BRZOSKWINKĘ.
Akcja rozwijała się coraz
bardziej i zmierzała w dobrym kierunku. Szukałem słów:
PRZYWIERAM
USTAMI DO TWEGO ŁONA. SPIJAM JEGO SŁODYCZ. MÓJ JĘZYK JAK MOTYL
PIEŚCI TWÓJ DIAMENCIK. WSUWAM W CIEBIE PALEC I ZACZYNAM NIM
RYTMICZNIE PORUSZAĆ.
Bezwiednie wsunąłem rękę pod swe majtki
i zacisnąłem pięść na członku. Zacząłem poruszać nią mając
przed oczami jej słodziutką cipkę śliniącą się z każdą
chwilą.
Na swój sposób było to niezwykle fascynujące. Robiłem
to po raz pierwszy. Nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się takie
doświadczenie. Odlatywałem...
ROZPINAM TWÓJ ROZPOREK -
napisała Sonia - WYJMUJĘ TWARDEGO I NAPĘCZNIAŁEGO PENISA. CZUJĘ
JAK PULSUJE. DELIKATNIE ŚCIĄGAM SKÓRKĘ. WSUWAM GO DO UST, SSĘ
JEGO GŁÓWKĘ, LIŻĘ JĄDRA.
O tak, tak... rób tak... bierz
go... bierz do buzi... ssij, ssij go...
Myśli jak szalone
przelatywały mi przez głowę...
TA PIESZCZOTA DOPROWADZA MNIE DO
SZALEŃSTWA. NIE PRZESTAJĘ JEDNAK GŁADZIĆ CIĘ PO SZPARCE. DRUGĄ
RĘKĄ MASUJĘ TWĄ PUPĘ.
Byłem już bardzo wysoko. Ale
czad...
NADZIEWAM SIĘ NA CIEBIE, PORUSZAM SIĘ W GÓRĘ I W DÓŁ.
ŚCIANKI MOJEJ CIPKI ZACISKAJĄ SIĘ NA TWOIM PENISIE.
Zacisnąłem
mocniej pięść i coraz gwałtowniej zacząłem maltretować swojego
małego...
UJEŻDZASZ MNIE NICZYM AMAZONKA. TWE PIERSI FALUJĄ
PRZY KAŻDYM PODRYGU. ZACISKAM NA NICH SWE DŁONIE.
Moja wspaniała
dzikuska ujeżdżała mnie. Pędziliśmy przez dzikie przestrzenie
seksualnej ekstazy. To było takie wspaniałe. O, kuźwa, jakie
genialne...
WIJĘ SIĘ, JAK KOTKA. ZMYSŁOWO WYPINAM PUPĘ.
WCHODZISZ W MOJĄ CIPKĘ OD TYŁU. PORUSZASZ MNĄ RYTMICZNIE.
Tak,
tak... jestem w tobie moja kochana... kuźwa, jak ja cię
kocham...
NA PRZEMIAN DELIKATNIE - odpisałem - I OSTRO PENETRUJĘ
CIĘ OD TYŁU. DAJĘ CI KILKA DELIKATNYCH KLAPSÓW. WYSUWAM SIĘ I
ZBLIŻAM USTA DO TWEJ CIPKI.
Nadeszła chwila spełnienia. Sperma
wytrysnęła na mój brzuch. Opadłem na poduszkę. Oddychałem jak
po maratonie...
Wydawało mi się, że odpowiedź Sonii bardzo się
spóźnia, więc wysłałem kolejnego smsa:
DOSZEDŁEM.
JA TEŻ.
I JAK? - odpisała
Wziąłem do ręki telefon i powoli wstukiwałem
kolejne litery.
WSPANIALE, BOSKO, FANTASTYCZNIE. BYŁOBY
WSPANIALEJ, GDYBY TO BYŁO PRAWDZIWE, ALE DZIĘKUJĘ I ZA TO. BIORĘ
CO DAJESZ. A JAK TOBIE BYŁO?
CUDNIE - odpisała prawie
natychmiast, a po chwili ponownie:
DOBREJ NOCY
Więc i ja
pożyczyłem jej tego samego:
DOBRANOC
Wyszedłem do łazienki
i doprowadziłem się do porządku. Wróciłem do sypialni i padłem
na łóżko. Zasnąłem szybko pełen sennych marzeń o Sonii i o
mnie.

Komentarze
Prześlij komentarz