Powrót dziewczyny ze snu cz.I
No...
To rozpocząłem edukację w drugiej klasie nowego liceum pełen emocji i nadziei , że wszystko będzie okej i ułoży się tak, jak sobie zaplanowałem. Aklimatyzowałem się w nowej szkole i klasie. Wchodziłem w zgrane już od zeszłego roku towarzystwo. Zdążyły się w tym czasie utworzyć niewielkie grupki zainteresowań i wzajemnej adoracji, ale powolutku wbijałem się w krajobraz klasy 2 B i zaczynałem żyć wspólnymi sprawami.
W pobliżu szkoły znajdowało się fajne miejsce. Kawiarnia artystyczna, pod wszystko mówiącą nazwą "Arttea". Można tam było napić się herbaty każdego rodzaju, a było ich mnóstwo, zjeść coś słodkiego, czasem posłuchać występu artystycznego na żywo. Na półkach znajdowało się całe mnóstwo tomików wierszy. Artystyczny wypas pełną gębą.
Spodobało mi się, chociaż muszę przyznać, że z twórczością, powiedzmy artystyczną, mam niewiele wspólnego. Ani nie rysuję, ani nie maluję, nie piszę też wierszy lub opowiadań. Zawsze jednak chętnie coś przeczytam lub obejrzę.
W piątek, po szkole zaprosiłem tam kilka osób z klasy, do których poczułem największą sympatię.
Usiedliśmy całą ekipą przy stole. To było takie zwykłe towarzyskie spotkanie. Trochę swobodniejsze i luźniejsze, bo nie otaczały nas szkolne mury. Mogliśmy więc być bardziej sobą.
W pewnym momencie spojrzałem w okno wystawowe i nagle...
Zobaczyłem ją. Dziewczynę z mojego niedawnego snu, o którym nieco zapomniałem w natłoku emocji i wydarzeń. Jego obraz gdzieś tam we mnie tkwił, ale na samym dnie, dopiero teraz został wydobyty.
– Przepraszam was na chwilę – odezwałem się wstając od stołu.
– Co jest? – zainteresował się Artur, z którym siedziałem w jednej ławce.
– Nic, nic – odpowiedziałem.
Pospiesznie skierowałem się w stronę drzwi. Wyszedłem na zalaną popołudniowym blaskiem słońca ulicę. Odwróciłem się w lewo, w kierunku w którym szła nieznajoma z mojego marzenia sennego. Nie dostrzegłem jednak jej postaci.
Ruszyłem więc szybkim krokiem w odpowiednią stronę. Mijałem po drodze przeróżnych ludzi, tylko nie ją. Gdzieś zniknęła, jakby rozpłynęła się w powietrzu. Nie było po niej żadnego śladu.
Z żalem wróciłem do swojego towarzystwa.
- Co się stało? - teraz to pytanie padło z ust Anny – Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha.
- Prawie – uśmiechnąłem się – Wydawało mi się, że widziałem kogoś znajomego – wyjaśniłem – ale okazało się to pomyłką.
- Omam mam? - zażartował Patryk.
- Chyba tak, ale nic nie piłem, więc nie wiem skąd.
Poza tym incydentem, nasze spotkanie przebiegało w miłej atmosferze i było bardzo sympatyczne.
Ta migawka, którą zauważyłem w oknie wystawowym, uruchomiła we mnie wspomnienie. Wydarzenia sprzed kilku dni, o których mówią szczerze: zapomniałem, pojawiły się nagle przed moimi oczami w pełnej jaskrawości.
Dziewczyna z mojej wizji sennej, przesiąkniętej seksem, nagle skrystalizowała się i urzeczywistniła w realnym świecie.
Chyba, że wszystko to mi się wydawało i mieszało, jak w dobrym mikserze. Świat fikcji z realnym. Marzenia senne z rzeczywistością. Ona z...
Nawet nie wiem z kim, bo nie miałem żadnego odnośnika do konkretnej osoby, którą znałem.
Nie wracałem natrętnie myślami do tego wieczora. Raczej klasyfikowaniem go, jako wytwór swojej bujnej fantazji, która w aspekcie erotyki była naprawdę wielka. A teraz miałem prawdziwą "zagwozdkę" i miałem o czym myśleć w drodze do domu.
Po kolacji, poszedłem do siebie i położyłem się na łóżku. z założonymi pod głowę rękami wpatrywałem się w biały sufit próbując coś tam zobaczyć w tej nieprzebranej bieli. Nic ciekawego tam jednak nie widziałem.
Usłyszałem ciche pukanie do drzwi.
– Proszę – odezwałem się cicho.
Do pokoju cichutko weszła Ona. Tak, właśnie Ona. Po prostu weszła, jakby nigdy nic, jakby była u siebie.
Szybko podniosłem się i usiadłem na kanapie. Ona w tym czasie zajęła miejsce na krześle przy biurku z komputerem.
- Cześć – odezwała się.
– Cz...Cześć - zająknąłem się z wrażenia.
– Cieszę się, że cię znowu widzę. Tęskniłam za tobą.
– Ja też – odpowiedziałem.
– Oj, chyba nie do końca – uśmiechnęła się mówiąc te słowa.
Milczałem, a ona kontynuowała:
– Dopiero dzisiaj sobie o mnie przypomniałeś... A właściwie, to ja przypomniałam o sobie... Wzrok cię nie zawiódł. To ja przechodziłam obok "Arttea".
Czyli: dobrze widziałem.
- Nie mam właściwie o to do ciebie pretensji. Dużo się ostatnio wokół ciebie dzieje.
– Tak. To prawda – wreszcie udało mi się wydusić z siebie jakieś słowa.
Zaczerpnąłem nagle większy haust powietrza do płuc i zdecydowałem się zadać pytanie, które bardzo chciałem zadać.
– Powiesz mi kim jesteś? Nadal nie wiem.
– Mówiłam ci, że jestem twoim marzeniem.
– Rzeczywiście, jesteś jak moje największe marzenie, ale nadal nie rozumiem.
– Czego nie rozumiesz? – uśmiechnęła się – Jestem twoim marzeniem. Jestem taka, jaką sobie wymarzyłeś. Taka, jaką widziałeś mnie od dawna w swoich snach. Jestem dokładnym obrazem tego, co masz w swojej głowie. To ty mnie wymyśliłeś... Dziękuję ci za to. Dzięki tobie mogłam się zwizualizować. To dla mnie bardzo ważne.
Mówiąc to wstała z krzesełka i podeszła do mnie.
– Chciałam ci więc bardzo za to podziękować, bo gdyby nie ty, a raczej twoje marzenia, to by mnie tu nie było.
Chciałem wstać ale położyła rękę na moim ramieniu i powstrzymała mnie.
– Jak masz na imię? – spytałem.
– Jak sobie zażyczysz – odpowiedziała.
– Może Bajka? - zaproponowałem, praktycznie bez zastanowienia.
– Bardzo ładne imię... Podoba mi się... Bajka... Czemu akurat Bajka?
– Bo jesteś, jak bajka. Najpiękniejsza bajka.
- Aha - pokiwała głową.
Położyłem swą rękę na jej kolanie i powolutku przesłałem ją po smukłym udzie. Po chwili wsunąłem swą dłoń pod krótką, plisowaną spódniczkę mojej Bajki. Dotarłem do jej bioder. Kierowałem się w stronę źródła ciepła, jakim była przewspaniała muszelka. Ona była bardzo wilgotna.
Bajka nie założyła majtek.
Wsunąłem dłoń pomiędzy jej nogi. Wodziłem delikatnie palcami po szparce. Palec wskazujący przesuwał się dokładnie po rozkosznym wąwozie. Zagłębiał się w nim coraz bardziej, aż wreszcie cały wtargnął do środka. To znaczy: ja go tam wprowadziłem. Wsuwałem go, wysuwałem i wierciłem nim dookoła.
– Aaa... Jakie to przyjemne – rozkosznie stwierdziła - Rób tak dalej... Proszę...
Prawą rękę położyła na mojej głowie, a lewa powędrowała na jej piersi. Bajka zaczęła się masować przez materiał swojej bluzeczki i biustonosz.
Ja wciąż posuwałem ją palcem wskazującym.
Narastały we mnie emocje i poruszałem palcem coraz szybciej tak, żeby Bajce robiło się coraz przyjemniej.
Mnie, oczywiście także było dobrze. Miłe mrowienie ogarnęło całe moje ciało. Zacząłem się podniecać.
Wyjąłem na chwilę palec z cipki dziewczyny i przytknąłem go sobie do ust. Zacząłem zlizywać z niego intymne soki Bajki. Cały był nimi oblepiony. To genialny w smaku nektar.
Istna ambrozja dająca wieczne życie.
To nie była przesada. Naprawdę czułem się, jakby wstępowała we mnie trudna do okiełznania energia. Poczułem się, jak Półbóg.
Podwinąłem spódnicę dziewczyny odsłaniając jej wzgórek łonowy i przytknąłem usta do źródełka tego boskiego napitku. Spijałem go zachłannie z jej warg sromowych. Nic nie mogło mnie w tym powstrzymać.
Druga ręka mojej Bajki wciąż "maltretowała" piersi. Piękne, kształtne i duże. Dziewczyna już rozpięła koszulkę i wsunęła dłoń pod stanik uwalniając piersiątka z jego niewoli. Miałem wrażenie, że wyskoczyły z miseczek pełne radości i szczęścia, że wreszcie mogą cieszyć sobą moje oczy.
A cieszyły bardzo.
Nie tylko zmysł wzroku, ale też dotyku i smaku. Pieściłem je swoimi dłońmi, swoimi wargami, całowałem, seałem sutki, zaciskałem na nich zęby, szczypałem leciutko. Robiłem, co tylko mogłem, aby było jej dobrze.
Zdjąłem koszulkę Bajki i rzuciłem ją na krzesło. Zaraz po niej znalazł się tam jej koronkowy, fikuśny biustonosz. Potem odpiąłem guziczek przy jej spódniczce, a ona sama opadła aż do kostek.
Mój sen, moje marzenie, moja bajka...
Moja Bajka stała przede mną naga, jak ją Bóg, a raczej moja fantazja stworzyły. Piękna, zmysłowa, przykuwająca wzrok, genialna w każdym szczególe.
Raptem pomyślałem sobie, że ona jest dla mnie, jak całkiem nowy alfabet, który tworzyłem właśnie w tej chwili. Była jak całkiem nowy ciąg liter składających się w jedyne logiczne słowo, jakie istnieje.
To słowo było jej imieniem. Pięć magicznych liter.
Bajka. To była prawdziwa bajka.
Zdjęcia: www.sexeo.pl









Komentarze
Prześlij komentarz