Mała Mi cz.I
Od samego początku zawsze coś mnie ciągnęło w kierunku kobiet w typie zołzy. To było takie moje zboczenie, któremu oddawałem się z lubością.
Już od dzieciństwa Mała Mi była moją ulubioną zołzą. Od kiedy zobaczyłem ją po raz pierwszy w rysunkowym serialu, stała się moją ulubienicą. Reszta towarzystwa z książek Tove Jansson to były zwykłe melepety bez charakteru i osobowości, które przechadzały się po ekranie w te i nazad nie wnosząc nic ciekawego do akcji. Właściwie mogłoby ich w ogóle nie być i też by było ciekawie.
Za to Mała Mi...
Miała niesamowitą osobowość. Była wredna, złośliwa, agresywna, zgryźliwa i pyskata. Mówiła to, co myśli. Robiła to, co chciała. Zachowywała spokój w każdej sytuacji. Była po prostu indywidualistką. Nie dawała sobie w kaszę dmuchać. Była ostra i cięta jak kosa.
Na pierwszy rzut oka to, po prostu: bez siekiery nie podchodź, ale mimo tej powierzchowności miała naprawdę pozytywny stosunek do życia. I to mi się w niej cholernie podobało.
Nie spodziewałbym się tak silnego charakteru po tak wątłej i małej osóbce. Była przecież tak mała, że mogłaby usiąść na dzbanku do mleka.
W swoim otoczeniu miałem taką jedną. To Michalina, córka mojej byłej partnerki z poprzedniego związku...
– Potrzebuję twojej opinii jako faceta – powiedziała, gdy jedliśmy kolację.
- Jasne, nie ma sprawy – odpowiedziałem – tylko nie wiem czy opinia takiego dinozaura, jak ja będzie ci do czegoś potrzebna.
- Facet jest zawsze facetem – stwierdziła – więc myślę, że twoja opinia też będzie miała znaczenie.
- Słucham w takim razie.
- Nie, nie. To później, ok?
Dobra. Może być później.
Później byłem cholernie zaskoczony. Nie tylko zresztą zaskoczony.
To było niezwykle podniecające. Moje zmysły i to wszystkie bez wyjątku, dosłownie oszalały na jej widok. Wszystkie wskaźniki podskoczyły maksymalnie w górę. Zaskoczyła mnie i przez dłuższy czas nie mogłem wyjść z osłupienia. W sumie to powinienem spodziewać się czegoś takiego.
Wiem, że nie powinienem dopuścić do siebie frywolnej myśli, ale przegrywałem tę walkę z kretesem i myśli takie docierały do mnie bez żadnego skrępowania. Widziałem nas w swoich marzeniach bardzo blisko. Tak blisko, jak nigdy nie powinniśmy być.
Kto, jak kto, ale Michalina potrafiła rozbujać mnie w bardzo krótkim czasie do najwyższych obrotów. Tak, jak właśnie teraz. Przy czym robiła to nieświadomie, a w każdym razie ja tak myślałem. No, bo niby dlaczego miałaby mnie kusić?
Ubrała się na w czarną nocną koszulkę wykonaną z pięknej koronki i satyny. Bardzo kuszącą i niezwykle uwodzicielską. W połączeniu z jej czarnymi włosami i ciemną karnacją skóry wyglądała niczym "poemat w czerni". Najprawdziwszy czarny kruk.
Całkiem naga nie zrobiłaby chyba aż tak dużego efektu, jak ubrana w tę atłasową szmatkę.
Mnie w każdym razie "kupiła "od razu. Skusiła i uwiodła. Nie zdążyłem nawet wypowiedzieć słowa.
Stałem i patrzyłem w milczeniu na ten niezwykły obraz przede mną.
Lekko prześwitujący przód uchylał delikatnie rąbka tajemnicy, która czekała za koronką.
– No i jak wyglądam? – spytała.
I co ja miałem, biedny, odpowiedzieć?
- Świetnie.
- Podobam ci się? - spytała okręcając się wokoło.
Luźny dół podniósł się nieco do góry odsłaniając zgrabne nogi Michaliny.
- Bardzo – odpowiedziałem - Dlaczego miałoby mi się nie spodobać? – spytałem retorycznie - Jestem facetem, jak każdy inny, więc reaguję bardzo żywiołowo na wszystkie bodźce wzrokowe. A ten bodziec jest naprawdę wyraźny i chyba tylko ślepy by go nie zauważył. Ja ślepcem nie jestem i do głupich raczej też się nie zaliczam.
- Naprawdę ci się podoba?
- To chyba nie ma większego znaczenia, ale tak... Bardzo mi się podoba. Ślicznie wyglądasz w tym kompleciku.
Wyglądała naprawdę ekstra. Byłem pod dużym wrażeniem. Nawet bardzo dużym. Na szczęście wskaźnik mojego wrażenia ukryty był w slipkach i w dżinsowych spodniach oraz przykryty dołem t-shirtu.
Faktycznie: coś jest w tym twierdzeniu, że facet to maszyna prosta, bo ma tylko jedną dźwignię. Moja została uruchomiona.
To zwykła fizjologiczna reakcja, tak sobie tłumaczyłem. Fizjologiczna reakcja, ale jakże przyjemna. Przyjemna i bardzo dziwna. Przynajmniej jak dla mnie. W jednej chwili wyprodukowałem tyle adrenaliny, że mógłbym nią obdzielić kilka osób bez żadnego uszczerbku dla swojego podniecenia. A nie powinienem był tego robić. Wiem, że się powtarzam, ale nie powinienem dopuścić do siebie żadnej takiej myśli. Jestem jednak tylko facetem.
Zdjęcia: www.sexeo.pl







Komentarze
Prześlij komentarz