CZEKOLADOWA WENUS cz.II






Zdjęcia: sexeo.pl


Byliśmy u mnie. Przebierałem się w łazience, a Pati tymczasem lustrowała moją kwaterę. Niewiele jej było. Ona cała zmieściłaby się w jej pokoju stołowym, a nawet zostało by trochę miejsca.

(Dobrze, że przed wyjazdem do Warszawy ogarnąłem tu trochę)
Gdy wróciłem do pokoju czekała mnie niespodzianka. Pati leżała na łóżku przykryta kocem aż pod brodę. Uśmiechała się jak zwykle diabelsko.
- Chodź – szepnęła.
Usiadłem tuż obok. Wyciągnąłem rękę, a ona podała mi swoją.
- Chodź - powtórzyła.
Zbliżyłem usta do jej ust. Objęła mnie mocno za szyję. Koc zsunął się odsłaniając piersi.
Mało co nie zachowałem się jak pewien aktor w jednym filmie na widok kobiecych cycusiów. Jakież one były piękne. Skupiały na sobie całkowicie uwagę. Były jak magnes. Zachwycały regularnym kształtem. Idealnym do tego. Były wręcz posągowe.
Moja twarz znalazła się w tym fascynującym wąwozie między dwoma pagórkami.
Były niesamowicie gorące. Jak sama Patrycja.


Całowałem jej szyję. Wpiłem się w nią całą mocą. Przycisnęła mnie mocniej dłońmi.
Teraz całowaliśmy szaleńczo swe twarze. Opadliśmy na miękką, białą poduszkę.
Odgarnąłem koc odsłaniając dla moich oczu wdzięki Pati. I znowu czekała mnie niespodzianka. Była rozebrana tylko do pasa. Zaśmiała się wesoło. Ja też. Ale i tak i tak, ubrana, czy rozebrana, a tle białego prześcieradła wyglądała przeuroczo.
Przytuliłem ją silnie do siebie.
- Jak tak dalej pójdzie, to nasz obiad okaże się być nierealny – powiedziałem.
- W zasadzie to nie jestem głodna.
- Ja też nie, bo od wczoraj sycę się tylko tobą.
- I co? Strawna jestem?
- Bardzo pikantna przede wszystkim.
Całowałem jej cycuszki i brzuch nie próbując nawet przesunąć ręki poniżej pasa. Pati wodziła ręką po moich plecach.
W sumie to też było ciekawe doświadczenie. Taki krótki powrót do czasów, gdy dopiero odkrywałem całą radość z seksu i bycia bardzo blisko ukochanej osoby. Taki powrót do przeszłości.
Necking w sumie zawsze był ok.

Dzień był udany.
Zrobiliśmy dość spore zakupy. Długo nam zeszło i nie wyrobiliśmy się z obiadem, ale nasyciliśmy się kebabem "na mieście". Zaproponowałem żeby tę noc spędzić u mnie. Przystała na to chętnie.
Moczyliśmy więc teraz swe grzeszne ciała w wannie, w której ledwo co się zmieściliśmy. Na pralce dwie świeczki dawały subtelny blask. Obok kieliszki z winem. Pati kupiła jakieś pachnidełko, więc także zmysł powonienia otrzymywał swoją dawkę podniecających impulsów.


Wyciągniętymi przed siebie i splecionymi rękoma wykonywaliśmy jakieś skomplikowane gesty bez przerwy cicho się śmiejąc. Pati siedziała przede mną opierając się o mnie. Musieliśmy ugiąć nogi w kolanach. Byliśmy mocno ściśnięci, ale to był tylko plus. Ciepła woda niwelowała każdą szczelinę między nami.
- Wiesz - szepnęła Patrycja - w moich żyłach płynie krew nigeryjskich czarowników. Oni byli obdarzeni wielką, przedwieczną mocą. Widzieli przyszłość swego plemienia. Widzieli los pojedynczego człowieka. I ja też mam czasem wizje. Widziałam ciebie już dawno. Najpierw twój obraz był niewyraźny i zamglony, ale z upływem czasu coraz bardziej się krystalizował, aż wreszcie zobaczyłam cię wyraźnie. A po pewnym czasie zobaczyłam cię realnego. Pamiętasz moją reakcję jak weszłam do twego pokoju? - spytała.
Rzeczywiście. Coś mi zadzwoniło. Otworzyła drzwi, stanęła w progu i przez chwilkę dosłownie zdębiała podobnie jak ja na jej widok.
- Niedawno zobaczyłam coś innego. Zobaczyłam nas dwoje. Obejmowaliśmy się skąpani w żółtoczerwonej poświacie.
- To dobrze czy źle? - spytałem z obawą przerywając jej po raz pierwszy.
- Bardzo dobrze. To znaczy, że duchy przodków dobrze nas widzą i otaczają opieką.
- Myślisz, że naprawdę nas lubią?
- Wierzę w mądrości i wiedzę przodków. Oni wiedzieli dużo więcej niż my kiedykolwiek się dowiemy i byli dużo bliżej sił natury niż my kiedykolwiek będziemy.

- Zróbmy to - oświadczyła nagle.
Z niejakim trudem odwróciła się do mnie w wannie.
- Co?
- Wejdź w moją pupę.
Bardzo mnie to zaskoczyło. Musiałem mieć chyba bardzo głupią minę, bo Pati uśmiechnęła się.
- Kochaj mnie tak - szeptała całując moją twarz.
Nie zadawałem głupich pytań.
Przez naczynka krwionośne mojego małego popłynęła teraz krew pod maksymalnym ciśnieniem. Myślałem, że któryś z rurociągów nie wytrzyma napięcia i eksploduje. Moje podniecenie było niebotyczne.
- Zrób to ze mną.
- Chcesz tego naprawdę? - zapytałem.
- Tak. Chcę to z tobą zrobić.

Wyszliśmy z wanny.
- Tutaj? - spytała.
- Tak.
Przyklęknęła rozsuwając nogi, pochyliła opierając rękami o wannę i wypięła tyłeczek w moją stronę. Ja pochyliłem się nad nią. Odgarnąłem jej warkoczyki odsłaniając szyję i muskałem ją wargami. Oparłem się o Pati delikatnie przywierając do jej pleców. Penis znalazł się między jej pośladkami.
Całowałem jej szyję masując ramiona Pati. Potem linią kręgosłupa zacząłem schodzić w dół. Robiłem to jak najwolniej potrafiłem. Często wracałem.
Pati prawą ręką zaczęła pieścić swą myszkę dodatkowo się napędzając.
Zjechałem wreszcie ustami do miejsca, gdzie kończą się plecy. Niżej jest już tylko nieczęsto odwiedzana kraina.
Całowałem na przemian jej krągłe pośladki. Rozsunąłem je nieco, aby pociągnąć językiem po granicy dzielącej tę krainę na dwie równe połowy. Czubkiem języka dotknąłem dziurki. W tej chwili Pati zadrżała z podniecenia. Nadal maltretowała paluszkami swą cipkę. Zaczynała coraz głośniej dyszeć.
Zacząłem mocniej napierać językiem na jej odbyt.


- Wejdź - wyjęczała Pati.
Odsunąłem się od niej.
Wziąłem do ręki oliwkę i rozsmarowałem ją po swoim penisie i tylnej dziurce Patrycji.
Wsunąłem delikatnie palec wskazujący w dziurkę Pati. Powolutku zagłębiałem go coraz bardziej.
Robiłem to już kiedyś.
Przyklęknąłem między jej nogami. Przytknąłem członka do jej słodkiego otworu. Masowałem jeszcze chwilę ręka. Złapałem mocniej i powolutku wpychałem w głąb pupy Pati. Patrycja jęknęła nieco głośniej, ale w tym dźwięku nie było bólu. Weszła już cała żołądź, więc przystopowałem na chwilkę. Po chwili wsuwałem się dalej aż do momentu, gdy penis był już cały w środku.
Wnętrze Patrycji było niezwykle ciasne. Ścianki odbytu otulały szczelnie mojego członka. Było tam ciasno, bardzo ciasno.

Uchwyciłem Patrycję w biodrach.

Wolno wysuwałem się z Pati. Do połowy. Co jak co, ale nie chciałem tuż na wstępie wysunąć się z jej dziurki zbyt daleko. Potem znowu naparłem. I znów.
Płomienie świec falowały ruszane podmuchami niezauważalnego wiaterku. Kadzidełko wypaliło się, ale dopiero teraz jego aromat dał prawdziwy koncert. Wokół nas robiło się coraz bardziej duszno, parno i wręcz gorąco.
Patrycja jęczała już głośno. Jej palce coraz szybciej tańcowały pomiędzy wargami sromowymi. Ja też powoli zacząłem się zbliżać do końca.
Mimowolnie moje ruchy stały się szybsze i gwałtowniejsze, ale nie tak, żeby zapaliło się we mnie czerwone światło.
Wreszcie trysnąłem całym potencjałem. Ściany łazienki jeszcze bardziej wzmocnił moc naszych jęków rozkoszy.
Wysunąłem się z Pati.
Klęczałem, ale od kolan byłem w pionie, więc przyciągnąłem Pati do siebie i objąłem rękami na wysokości piersi. Przywarłem do jej pleców. Oddychaliśmy głęboko próbując chwycić i zawrzeć w jednym wdechu jak największą ilość życiodajnego powietrza.
Pati wyciągnęła ręce do tyłu i objęła jak tylko pozwoliła jej na to nasza pozycja. Całowałem jej szyję i ucho. Moja prawa ręka zsunęła się między nogi Patrycji, a dłoń zamknęła na jej łonie. Moja Wenus silnie zadrżała. Spomiędzy jej nóg znów tryskało obfite źródło wilgoci.
Sięgnąłem po dużych rozmiarów ręcznik frotte i rozłożyłem go na podłodze. Położyłem się na nim a na mnie Patrycja. Nie mieliśmy siły na nic innego.

- Boli cię? - spytałem.
- Nie
Leżeliśmy odświeżeni w moim łóżku wtuleni w siebie do utraty tchu.
- Naprawdę?
- Naprawdę. Nic mnie nie bolało. Byłeś bardzo czuły i delikatny. Spodobało mi się.
- Mnie też.
- Dobrze wiedziałeś co robić.
- Robiłem to już, kiedyś, dawno.
Patrycja znieruchomiała na chwilę. Po niej znów zaczęła muskać ustami mój tors.
- Jednakowoż wybrałam prawidłowo.
- Co? - nie zrozumiałem w pierwszej chwili.
- Ciebie w swoich wizjach.
Uśmiechnęła się ponownie do mnie. Ten uśmiech był zarówno diabelski jak i anielski.


Niedzielny, wczesny poranek. Kolejny dzień, który zapowiadał się słoneczny i ciepły.
Otworzyłem oczy. Zegar wskazywał 6.45. Słońce bezczelnie wlewało się do mieszkania. Jego promienie padały wprost na moją twarz.
Pocałowałem Pati delikatnie w ramię i cichutko, powoli wstałem nie chcąc jej zbudzić przedwcześnie.
Zrobiłem kilka kroków w stronę okna, ale pokusa okazała się silniejsza. Odwróciłem się i zerknąłem na śpiącą Patrycję. Wyglądała jak kleks na śnieżnobiałym prześcieradle. Była zwrócona twarzą do ściany. Miała lekko rozrzucone nogi. Lewa ręka leżała wzdłuż ciała a prawa, zgięta przy jej twarzy. Wpatrywałem się w to nieziemskie zjawisko z zachwytem. W niemym zachwycie pozostawałem zresztą od piątkowego wieczoru. I sam sobie nie mogłem się nadziwić.


W łazience umyłem się i właśnie kończyłem się golić, gdy weszła Pati mając na sobie mój t-shirt. Do tej pory leżał niedbale rzucony na oparciu fotela. Założyła go choć był on nieco na nią za duży.
- Sorry - powiedziała cicho - ale strasznie mi się chce siku.
Bez żadnej krępacji usiadła na sedesie.
Nie przeszkadzało mi to, bo wiadomo, że z "naturą" nie ma co walczyć, ale byłem trochę zaskoczony bezpośredniością Pati. Nie zastanawiałem się nad tym długo tylko opłukiwałem twarz nad wanną. Na myśl przyszły mi słowa, które kiedyś usłyszałem:
"Jestem za tym, aby mieszkać ze sobą przed ślubem. Trzeba dobrze się poznać, zobaczyć, jaki jest partner na co dzień, a nie tylko od święta. Zobaczyć siebie wczesnym rankiem, bez makijażu i podczas codziennych obowiązków. Poznać się. Zrozumieć."
To była jedyna mądra rzecz, jaką wymyśliła moja była dziewczyna. Zrobiliśmy tak i było to mądre posunięcie. Dobre, bo poznaliśmy się na tyle, żeby dojść do wniosku, że wspólne życie byłoby nieporozumieniem.
Otrząsnąłem się z tych wspomnień.
Pati skończyła, osuszyła papierem, umyła ręce i stanęła tuż za mną obejmując mnie w pasie. Przytuliła buzię do mojej lewej łopatki.
- Dobrze mi było, wiesz? - wyszeptała.
- Mnie też.
Spojrzałem na nasze odbicie w lustrze. Pięknie wyglądaliśmy. Wpatrywaliśmy się w ten odwrócony obraz bez słowa. Nie wiem ile to trwało, ale w końcu Patrycja przerwała milczenie:
- O czym myślisz?
- O pięknie tej chwili. Zachwycam się nią i zastanawiam się czy jest prawdziwa i boję się, że okaże się tylko snem, albo jednostkowym wydarzeniem, do którego będę wracał tylko we wspomnieniach - rozgadałem się na dobre - Bardzo bym chciał, żebyś była tu nie tylko tu i teraz, ale i jutro i jeszcze później... - zrobiłem pauzę, zaczerpnąłem oddechu i kontynuowałem to, co urodziło się w mojej głowie - nie wiem jakie będą kolejne dni, tygodnie, miesiące, ale jeżeli będą w połowie takie jak te, i nie chodzi mi tylko o seks, to oboje znajdziemy się w niebie, a raczej to niebo spadnie z wysokości wprost na nas.
Milczała.

-Jestem w tobie zakochany od dawna. I teraz już wiem, że...
- Też cię kocham.
Odwróciłem się twarzą do Pati. Objąłem ją mocno.
- Kiedy kogoś kocham, to oddaję mu się cała i z całą pasją.
- Odczułem to.
Nadal byliśmy w łazience. Przysiadłem na brzegu wanny trzymając ręce na ramionach Patrycji.
Przysunęła się do mnie jeszcze bliżej. Całowaliśmy swoje twarze. Pati schodziła pocałunkami w dół. Posuwała językiem po mojej szyi. Po chwili wróciła i znów w dół. Teraz ramiona i tors.
Szarpnęła mocniej ręką i zerwała ze mnie ręcznik, którym byłem przewiązany w pasie. Byłem podniecony. Mój członek prężył się dumnie wystając jak pal spomiędzy gęstego owłosienia. Ujęła go w dłoń. Poruszała nią lekko by po chwili pocałować go w sam czubek. Otworzyła usta i pochłonęła go całego. Spojrzała na mnie z dołu.
- Lubisz tak?
- Ooo tak... - wysapałem.
Właśnie nadpływała pierwsza fala rozkoszy.


Miałem przymknięte powieki, ale patrzyłem co robi Pati.
Mój penis znikał cały w jej ustach, by po chwili ukazać się znów w pełnej krasie. Warkoczyki Pati latały jak szalone w przód i w tył. Dłonie opierała na moich nogach. Drżałem w ekstazie. Wszystko zaczęło wirować przed oczami. Płynąłem, płynąłem...
- Zaraz dojdę - odezwałem się.
Wypuściła z ust mojego penisa, ale kontynuowała pieszczotę ręką.
Wytrysnąłem obficie na wysokości jej piersi na koszulkę, którą wciąż miała na sobie. Znalazła się tam pierwsza i zaraz druga fala nasienia. Drżałem jakbym miał febrę. Pati otworzyła ponownie usta i wysysała resztę spermy. Mój mały karlał w jej ustach.
Spojrzała na mnie. Po chwili spuściła wzrok i całowała sflaczałego penisa i moje nogi.
- Cudowna jesteś - szepnąłem.
Uniosłem jej brodę dłonią do góry. Potem podniosłem całą. Objąłem mocno.
- Kocham cię - szepnąłem do jej ucha.
Postaliśmy tak jeszcze chwilę. Lecz nagle myśl zapłonęła we mnie jak ogień. Porwałem Pati na ręce i uniosłem do góry. Kopniakiem otworzyłem drzwi łazienki.

Położyłem Pati na łóżku. Uklęknąłem przy niej. Pomogłem ściągnąć koszulkę i odrzuciłem ja ponownie na fotel.


Całowałem brzuch Pati. Moje usta raz wędrowały w stronę górzystego terenu, by po chwili wrócić na wzgórek obrośnięty zmysłowym trójkącikiem czarnej jak smoła trawy. Jeden palec wsadziłem pomiędzy wargi sromowe. W środku Patrycja była już bardzo mokra. Poruszałem nim jakby to był penis. Kilka pchnięć, a Pati już jęczała zapamiętale.
Wpakowałem swój język w pępek Pati, by od tego punktu wyznaczać nim mokre od śliny nowe drogi, którymi miałem podążać. Odwróciłem Pati tak, aby moja głowa znalazła się między jej nogami.
Rozszerzyłem je, a następnie rozszerzyłem palcami jej srom. Dotknąłem językiem łechtaczki. Pati w tym momencie aż podskoczyła. Po chwili dotknąłem jej po raz drugi. Reakcja była nieco spokojniejsza, ale też zauważalna. I jeszcze raz. I jeszcze raz. Nie odrywałem od niej ust. Pati jęczała jakby była na torturach. Muszę przyznać, że była to genialna muzyka dla moich uszu.
Język mój jak motyle skrzydło muskał delikatnie różowe wargi sromowe. Pati objęła nogami moją szyję. Jęknęła głośno.
Mój język tonął w jej intymnym soku. Był niczym fala tsunami. Lubrykant rozlał się po języku uruchamiając kubki smakowe.
Miałem w ustach najprawdziwszą esencję kobiety. To była istna ambrozja, życiodajny nektar. Spijałem łapczywie słodycz Patrycji. To był mój narkotyk, bez którego nie mogłem już żyć.

Poranek nadal był w pełnym rozkwicie.
Leżałem na lewym boku trzymając głowę między nogami Patrycji. Usnąłem, z pewnością usnąłem, ale kiedy otworzyłem oczy ujrzałem tuż przed nimi cipkę Pati. Był to jeden z piękniejszych widoków. Poza otwarciem oczu nie uczyniłem żadnego innego ruchu. Pati też chyba zapadła w sen. Jeśli o mnie chodzi to mógłbym tak już zostać aż do końca świata albo mojego końca.
Sekundy leniwie mijały, a my trwaliśmy blisko siebie.
Dotknąłem językiem warg sromowych Pati. Przez jej ciało przebiegł dreszcz. Intymny śluz zaschnął między jej wargami i stąd, myślę ta reakcja.
Niedługo później Pati poruszyła się i otworzyła oczy.
Poprawiłem się i ułożyłem twarzą przy twarzy.
- Mamy coś w planach? - spytała cicho.
- No nie wiem - zastanowiłem się chwilę - może najpierw wyjdziemy po prostu z łóżka...
- Chce ci się?
- Nie - moja reakcja była natychmiastowa - zbyt dobrze mi jest.
- Mnie też. Jak to się stało, że nie wpadliśmy na siebie wcześniej?
- Nie wiem, może dopiero teraz nadszedł nasz czas.
- I niech trwa, prawda?
- Prawda.

Poleżeliśmy jeszcze kilka minut i nadludzkim wysiłkiem zwlekliśmy się wreszcie. Kilka jeszcze minut zabrała nam toaleta późno poranna i doprowadzenie się do względnego porządku.
Zasiedliśmy do śniadania. Potem ja z pewną obawą włączyłem laptopa i komórkę. Tak jak się spodziewałem były maile od kolegów z pracy, ale nawet nie musiałem ich otwierać, aby domyślić się ich treści.

Całość mieściła się w jednym pytaniu: "Czy pyknąłeś Czekoladkę?". Podobnie jeśli chodzi o telefon. To samo pytanie zawarte w pięciu sms-ach i cztery powiadomienia, że "ktoś dzwonił".
Tylko jeden sms był normalny. Od Mamy. Pytała czy wpadnę na obiad.
Pokazałem wiadomości Patrycji.
- I co im odpiszesz? - spytała.
- Jak to co? Nic – odparłem, chociaż całemu światu chciałbym wykrzyczeć jaki to jestem szczęśliwy - niech ich zżera niepewność.
A jeśli chodzi o sms od Mamy, to na śmierć zapomniałem do niej zadzwonić. Chciałem zadzwonić i wymówić się grzecznie, ale nagle kolejna myśl walnęła mnie prosto w makówkę.
- Może pójdziemy razem? - zaproponowałem.
- Może nie powinnam. Idź sam - Pati nie była przekonana na sto procent.
- Albo idziemy razem, albo nie idę wcale – zdecydowałem.
Po minie Patrycji widziałem, że tak naprawdę, to ma cholerną ochotę iść ze mną na obiad do moich rodziców. Zadzwoniłem więc i powiedziałem, że wpadnę z przyjaciółką. Mama bardzo się z tego ucieszyła.

Pozostało nam zagospodarować czas do godziny obiadu. Podjechaliśmy więc do mieszkania Pati, gdzie się przebrała. Było jeszcze sporo czasu, więc siłą rozpędu wpadliśmy na wystawę prac mojego serdecznego przyjacila, by poobcować z jego sztuką.
Wreszcie nadszedł ten moment.


Pati zrobiła duże, oszałamiające wręcz wrażenie na mojej rodzince. Szczególnie na Kasi, mojej czteroletniej siostrzenicy. Długo pozostała z otwartą ze zdziwienia buzią. Pytała nawet Patrycję czy jest pomalowana.

Dała spokój, gdy Patrycja zaproponowała, żeby sama sprawdziła, czy lakier pod paznokciem nie schodzi. Uśmialiśmy się do rozpuku. Do Kasi szybko dotarło, że nie wszyscy ludzie są tacy, jak ci dokoła niej.
Z Mileną, moją siostrą też dość szybko się dogadały. Z Rodzicami też ok, więc obiad przebiegał w miłej i serdecznej atmosferze.


Milena obserwowała nas uważnie z tajemniczym uśmiechem na ustach.
- Od razu widać, że chyba niedawno wyszliście z łóżka - szepnęła mi, gdy wynosiliśmy zastawę do kuchni i na chwilę zostaliśmy sami.
- Po czym wnosisz?
- Znam cię
No, no, no. Zostaliśmy rozszyfrowani.
Kasia nie odstępowała Pati na krok i była bardzo zbulwersowana, gdy się żegnaliśmy.

Poszliśmy jeszcze na spacer brzegiem jeziora na peryferiach miasta. Już się zmierzchało. Niedziela miała się ku końcowi. Wracaliśmy wolno do samochodu. Już mieliśmy plan na nadchodzącą noc. Spędzimy ją każde u siebie. Tak wymyśliliśmy, chociaż żadne z nas nie było z tego pomysłu zadowolone. Ale może to i dobry pomysł.
Wracaliśmy więc wolno, w strachu przed rychłym rozstaniem.
Pati kolejny raz zaskoczyła mnie. Siadła na tylnym siedzeniu i zawołała bym siadł obok. Usiadłem.
Przytuliła się do mnie.
- Wspaniały weekend, co?
- Mhm – mruknąłem.
- Spodziewałeś się takiego zakończenia imprezy?
- Nie - i nagle się wzdrygnąłem - pomyśleć, że mógłbym na nią wcale nie przyjść.
- Strata byłaby nie do powetowania.
- Właśnie.
Rozpinała już guziki mojej koszuli i wsadziła dłoń pod materiał. Gładziła mój tors.
- Masz ochotę na fajne zakończenie weekendu?
Pokiwałem głową.
- Można by zakończyć go czymś ekstra – stwierdziłem.
Tylko na to czekała. Sięgnęła ręką pod siebie, uniosła się trochę i po chwili trzymała w dłoni swoje majteczki. Odrzuciła je na przedni fotel. Całowała mnie, a jej ręka próbowała poradzić sobie z paskiem i zamkiem dżinsów. Wreszcie wyłuskała spod materiału mojego ptaszka i zacisnęła na nim dłoń. Jej ruchy były gwałtowne, jakby jak najszybciej chciała postawić go do pionu. Pochyliła się i objęła go ustami. Ssała z całej siły. Ja zaś sięgnąłem ręką pomiędzy jej nogi od strony pupy. Namacałem szparkę i wsunąłem tam palec.
Pati niestrudzenie otulała mojego penisa wargami, lizała i zaciskała na nim zęby. W tym była niezrównaną mistrzynią i potrafiła zrobić dobrze ustami swojemu mężczyźnie.

Przełożyła nogę nad moimi nogami i przytrzymując mojego żołnierzyka palcami usiadła na mnie wsuwając go między nie. Już trzymałem ją w biodrach, a Pati unosiła się do góry i opadała raz po raz. Obejmowała mnie za szyję. Patrzyliśmy na siebie przeszczęśliwi. Szczęście, radość, miłość, ekscytacja i spełnienie było namalowane lub może lepiej powiedzieć: było wyryte na naszych twarzach.
Samochód aż się trząsł wprawiony w drgania naszymi coraz gwałtowniejszymi ruchami
To było niebo. Najprawdziwsze niebo na ziemi, a my w samym centrum tego miejsca. Anioły patrzyły na nas siedząc tuż obok nas. Może nawet i razem z nami w samochodzie.
To było jak nirwana (choć to już inna religia).
To było... zabrakło mi słów.


A kiedy wytrysnąłem w Patrycję, nieba te otworzyły się przed nami jeszcze szerzej.


(KONIEC)


POSTSCRIPTUM:

W poniedziałek rano przyjechałem po Patrycję i razem pojechaliśmy do pracy. Wysiadając wzbudziliśmy ogromną ciekawość. W oczach wielu czaiły się pytania, które jednak pozostały bez odpowiedzi.

My nie puściliśmy pary z gęby.
Każdy mógł sobie myśleć, co tylko chciał.


Wkrótce zamieszkaliśmy razem .


KONIEC 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

CIOTKA KATARZYNA Cz. I

Półsiostra

Złota Fantazja – Bianka cz.I