KAROLINA


 Zdjęcie: www.sexeo.pl


Ja wiedziałem, że tak to się skończy. To było niemalże pewne. Wisiało nad nami, jak miecz Damoklesa i kiedyś musiało spaść. Tego przeznaczenia nie dało się oszukać. Oboje zresztą dobrze wiedzieliśmy, że wcześniej lub później wylądujemy w łóżku.

Między nami wytworzyła się specyficzna aura, a była ona na tyle wyrazista, że inni też ją dostrzegali i dawali delikatne znaki. Coś naprawdę wisiało w powietrzu między nami. Ta przestrzeń była jakby naelektryzowana, aż dęba stawały wszystkie włoski na ciele.


Byłem cholernie napalony na Karolinę. To było czyste, samcze pożądanie. Poziom spermoglobiny w moim organizmie dochodził do stanu krytycznego. Gdy tylko ją zobaczyłem albo o niej pomyślałem, to robiłem się sztywny i twardy w wiadomym miejscu. Złośliwie można było nawet powiedzieć, że jeśli o nią chodzi, to myślałem tylko i wyłącznie penisem. Jest coś w tym określeniu, że sperma bije do głowy.

Tak pewnie było.

Dawno żadna kobieta nie zrobiła na mnie tak dużego wrażenia. Byłem całkowicie utopiony w niej i maksymalnie zakręcony na jej punkcie.

Tak było już od ponad trzech miesięcy odkąd zaczęła staż w naszej firmie.


Karola wprost emanowała zmysłową i perwersyjną erotyką. Mnie osobiście powaliło to na kolana.

Wszystko było w niej idealne. Była bardzo proporcjonalnie zbudowana. 90 x 60 x 90. Zupełnie jakby wycięto ją z modnego żurnala albo Playboya.

Miała kształtne piersi a wcięcie w talii i zaokrąglone biodra zapierały dech w piersiach. Czarne loki opadały swobodnie na jej ramiona i plecy. Gładka cera i piwne oczy dopełniały tego obrazu.


Świetnie się ubierała.

Stałą częścią jej garderoby były bluzki z dużym dekoltem, skórzane mini spódniczki, niezwykle rajcujące pończochy, buciki na wysokim obcasie.

Podsumowując była z niej naprawdę świetna dupa.

Ogień. Płonął z niej żywy ogień, który objął mnie całego. Wpadłem, jak gówno w wentylator. Mogłem mieć całkiem przepieprzone.

Nie byłem Co prawda taki ostatni, ale wszystko się mogło przecież zdarzyć. Nigdy nie chwaliłem dnia przed zachodem słońca i teraz też tak nie będzie. Powalczę jednak. Nie byłem bez szans, bo i w oczach Karoliny widziałem symptomy działające na moją korzyść.

Raz kozie śmierć.


Nasiadówka u Edgara, naszego szefa, bardzo mi, a może nam, pomogła.

Wyszliśmy z niej przed północą i taksówką pojechaliśmy do mnie. Już w windzie wybuchły nasze emocje i ledwo co dotarliśmy do mojego mieszkania. A tam ogarnął nas wielki ogień pożądania. Prawie rzuciliśmy się na siebie.

Ciśnienie było niesamowite. Gdybyśmy coś z tym nie zrobili, to pewnie całkiem byśmy eksplodowali.

Tego żadne z nas z pewnością nie chciało. Oboje byliśmy w miarę młodzi, mieliśmy przed sobą całkiem niezłe perspektywy. Szkoda by było. Nie mogliśmy aż tak ryzykować.


- Masz gumkę? - spytała Karolina.

Pokiwałem twierdząco głową .

Miałem. Oczywiście, że miałem. Zawsze miałem przy sobie opakowanie prezerwatyw. Albo w portfelu albo w szufladzie szafki, która stała obok mojego łóżka w sypialni. Kondomy były niezbędnym minimum.

Były naprawdę niezastąpione jeśli chodzi o antykoncepcję a także genialne w zapobieganiu chorobom, które mogą być przenoszone drogą płciową.

Prowadziłem dość bogate życie erotyczne, więc były one niezbędne dla mojego komfortu psychicznego, ale przede wszystkim dla zdrowia.

Bogate życie erotyczne nie oznaczało wcale, że posuwałem wszystko, co było w zasięgu mojego fiuta, ale nie odmawiałem, gdy trafiała się okazja do spędzenia rozkosznych chwil. A okazje takie trafiały się mi dość często.

- Mam. Jasne, że mam - potwierdziłem ponownie i sięgnąłem do nocnej szafki.


Wyciągnąłem z kartonowego pudełeczka zapakowane prezerwatywy. Ostrożnie rozerwałem opakowanie od strony ząbkowanej.

Wyciągnąłem zrolowaną gumkę. Delikatnie w nią dmuchnąłem. Z zsunąłem do końca napletek.

Końcówkę prezerwatywy ścisnąłem palcami. Tym samym usunąłem z niej powietrze, po czym założyłem ją na swojego penisa używając drugiej ręki.

Niby to zwykła czynność, ale zawsze podchodziłem do niej z niezwykłą uwagą i pietyzmem. Była ona dla mnie niczym mistyczny rytuał


Leżeliśmy prawie całkiem nadzy na łóżku z każdą chwilą coraz bardziej się nakręcając. Prawie całkiem, bo Karolina miała na sobie tylko rajcowne pończochy samonośne. W połączeniu z jej owłosiony wzgórkiem łonowym stanowiło to niesamowitą kompilację.

Zdziwiło mnie trochę, że jej cipka była owłosiona, bo kobiety zwykle wolały się depilować, ale jej zarost zarost był ładnie przystrzyżony. Wyglądało to niesamowicie. Byłem pod bardzo dużym wrażeniem. Trójkącik czarnych włosów prezentował się wspaniale. Przyjemnie było poczochrać takiego bobra. Na razie jednak robiła to własnymi rękami Karolina. Okrężnymi ruchami gładziła swoją szparkę. Raz po raz wkładała do środka swój palec.

Założyłem już lateksowe wdzianko na mojego freda. Byłem gotowy do działania.


Byłem ogromnie podniecony i przez chwilę bałem się, że się przedwcześnie spuszczę, ale jak na razie trzymałem się nieźle, chociaż coraz mniej brakowało mi do całkowitego wypełnienia i wybuchu. Powiem więcej: tak zajebiście nie czułem się dawno.


Widziałem dobrze, że Karolinie też była w stanie całkowitej nieważkości. Wszystko to dzięki całej gamie pieszczot. Jak zwykle wspiąłem się w tej sztuce na wyżyny. Nie potrafiłem robić niczego "na pół gwizdka"'. Wszystko zawsze w pełnym wymiarze. Tak, jak teraz.

Nasza gra wstępna dobiegała powoli końca i czas było pójść dalej.


Karolina ułożyła się jeszcze wygodniej na łóżku rozkładając szeroko nogi.

Następnie rozsunęła palcami wargi sromowe prezentując mi swoje wnętrze. To świeżutkie, cieplutkie i różowiutkie mięsko u kobiety zawsze bardzo mnie kusiło.

Uwielbiałem wpijać się więc w niego ustami i łapczywie wysysać całą słodycz lub drażnić językiem łechtaczkę. Nie bez przyczyny nazywano mnie mistrzem patelni. Uwielbiałem oral.

A gdy jeszcze dołożyłem do tego subtelną grę swoich palców, potrafiłem doprowadzić partnerkę do niebosiężnej ekstazy.


Cipka Karoli była już bardzo wilgotna. Był to wyraźny sygnał, że można wejść szczebel wyżej. Wejść szczebel wyżej, a dokładniej, to wejść do środka.

Przytknąłem więc swojego penisa do rozwartej szparki Karoliny. Naparłem mocno na nią, by znaleźć się w samym centrum.

Trzymałem Karolinę mocno w biodrach, a ona objęła mnie nogami. Zarzuciła mi ręce na szyję. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy.

Nasze połączenie było niesamowite. Nasze światy przeniknęły się całkowicie, chociaż w rzeczywistości te moje siedemnaście centymetrów, to było tyle, co nic. Ale jednak było to wiele.


Wchodziłem w Karolinę z całą swoją męską mocą. Moje pchnięcia były bardzo silne. Karolina warta była tego, by otrzymać wszystko co najlepsze. Dawałem jej więc tyle, ile fabryka mi dała.

Miałem wrażenie, że otoczyła nas trudna do zdefiniowania głębia. Była gęsta, jak mgła, nieomal namacalna. Bez problemu można było oprzeć o nią dłoń. Wszystko w niej było takie lekkie, proste, łatwe i przyjemne. Ja osobiście czułem się lekki, jak piórko i unosiłem się w powietrzu z wielką łatwością.


Posuwałem Karolinę rytmicznie zmieniając co jakiś czas częstotliwość pchnięć. Ona zaś dostosowała się do mojej aktywności i współpracowała. Falowaliśmy zgodnie. Podobnie zsynchronizowane były nasze oddechy. Ja wydech, ona wdech i odwrotnie.

To było naprawdę wielkie. To było epickie.

Doszliśmy równocześnie.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

CIOTKA KATARZYNA Cz. I

Moja słodka hijastra

Złota Fantazja – Bianka cz.I