WAKACJE Z GOSIĄ cz.III




Zdjęcie: www.sexeo.pl

Wiele myślałem o Gosi. Marzyłem o niej na jawie i we śnie. Miałem wrażenie, że jest tuż przy mnie mimo, że fizycznie oddalona przecież o ponad trzysta kilometrów. Pisaliśmy do siebie długie listy, w których relacjonowaliśmy sobie każdy dzień. Czasem dzwoniliśmy.

Przez ten czas kilka razy udało nam się spotkać, ale zawsze na krótko i w towarzystwie, ale te spotkania dawały nam siłę. Tęskniliśmy za sobą i nie myślę tu tylko o... wiadomo o czym.
Byłem w niej zakochany. Tęskniłem i cierpiałem katusze z tego powodu. Owszem, były obok mnie inne dziewczyny, niektóre nawet fajne, ale to nie było nic poważnego. Jakieś kino, spacery i inne bajery, imprezy; ale to tylko dla osobistej higieny. Bo wiadomo: jak nie masz dziewczyny, to jesteś ohydnym koniobijcą albo pedałem. Taka była wtedy filozofia. Dziś chyba też, ale powiedziałbym raczej: gejem lub kochającym inaczej...
Gośka była dla mnie tą jedną i jedyną. Z wielu znanych mi do tej pory dziewcząt tylko ona stanowiła swoistą mieszankę wybuchową. Taki mój prywatny koktajl Mołotowa. Mieszanka była iście diabelska: śmiałość, spontaniczność, łobuzerstwo, prowokacja, delikatność, subtelność i wiele innych elementów, które składały się na jej obraz wewnętrzny, które tak bardzo mnie zachwycały i których u żadnej innej nie spotkałem.
A na zewnątrz: już była kobietą w pełnym tego słowa znaczeniu. I to piękną, bez zbytniej przesady.


Rok 1990.
Jechałem na te wakacje wyładowany pozytywnymi emocjami i energią. W marcu skończyłem osiemnaście lat. Ten fakt dawał dużo większe możliwości i roztaczał większe perspektywy. Miałem dowód. Świat stawał przede mną otworem.
Gośka czekała na mnie na dworcu. Zauważyłem ją od razu jak tylko wysiadłem z pociągu. Zaraz, wśród pisków, wrzasków i wielkim ryku radości odtańczyliśmy dziki taniec budząc powszechne zdziwienie innych. Dalsza droga PKS-em do Enen upłynęła błyskawicznie. Nawet nie zauważyliśmy jak znaleźliśmy się na miejscu zajęci rozmową. Opowiadałem jej o mojej osiemnastce i balandze z tej okazji. Gosia nie była na niej, bo miała dużo ważniejsze sprawy. Kryśka i Dzidek kończyli właśnie sprawę rozwodową. Przesłała mi tylko pocztą życzenia. Prezent miałem otrzymać jak przyjadę.
No i wszystko w tym momencie było na swoim miejscu. Było tak, jak być powinno.

Wieczorem siedliśmy na huśtawkach.
- Cieszę się, że już jesteś, bo tęskniłam bardzo, tyle czasu...
- Ja też tęskniłem... bardzo.
- Bujasz... faceci nie są tacy.
- Ja jestem inny.
Oparła mocniej głowę na moim ramieniu.
- Masz dziewczynę? - spytała.
- Nie mam - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
- Jak to?! - zdziwiła się i od razu zaserwowała mi kuksańca w bok - a ja?!
Z trudem udawała wściekłość.
- To ty jesteś moją dziewczyną?! - zdziwiłem się równie przesadnie.
- Oż ty... - wstała i siadła na moich kolanach twarzą do mnie - to ja, tutaj, jak mniszka, myślę tylko o tobie i nie chodzę na randki, a ty mi tu taki numer... no nie, koniec, idę do domu...
Rzeczywiście, wstała i ruszyła w jego stronę. Gdyby nie uśmieszek drgający w kącikach jej ust mógłbym pomyśleć, że naprawdę się "wpieniła".
- Gośka!!! Zaczekaj!!! - krzyknąłem rozdzierająco dostosowując się do sytuacji.
Stanęła, odwróciła się do mnie
- Bierzemy rowery i jedziemy nad jezioro? - spytała.
- Teraz?! - zdziwiłem się.
- No jasne... - odparła – Mamo! Jedziemy nad jezioro! - rzuciła w stronę domu.
Pojechaliśmy.

Po zmierzchu wszystko wygląda inaczej. Nasz "Balaton" też. Skąpany w mroku, ciemnogranatowy, otulony szmerem lasu mógłby stanowić scenerię jakiegoś horroru... albo jakiegoś romansu.
Siedliśmy na murku.
- Lubię tu przychodzić - Gosia odezwała się szeptem - szczególnie gdy słońce zajdzie, robi się tu całkiem niezły klimat.
- Masz rację - zgodziłem się - niesamowicie tu jest.
- Czerpię tu natchnienie...
- Do czego?
- Do pisania poezji.
- Piszesz wiersze?! I co ostatnio napisałaś?
- Będziesz się śmiał...
- Nie - stuknąłem się w piersi - jak bum cyk cyk...
Po chwili milczenia usłyszałem jej cichy głos:

Napiąłeś mnie
łukiem Erosa niebiańskim
by zrzucić
w otchłań pożądania
na zawsze w sen najpiękniejszy...

Nie znam się na poezji, nie rozumiem, ale nastrój i zmysłowy szept Gosi zrobił swoje...
- Piękne – powiedziałem.
- Pocałuj mnie - wyszeptała po chwili.
Bez namysłu zbliżyłem swe usta do jej ust. Słodycz rozlała się po moich wargach. Nasze języki powoli wirowały w motylim tańcu...

Objąłem Gosię jedną ręką, a drugą oparłem na jej kolanie. Miała na sobie kwiecistą sukienkę z cieniutkiego materiału. Ten fakt był niesamowity, bo Gośka nigdy nie lubiła chodzić w sukienkach.
Zacząłem powoli podwijać materiał. Wkrótce już dotykałem jej uda i szedłem dalej, wprost do słodkiej pieczarki. Włożyłem dłoń między nogi Gosi. Jakimś cudem dostałem się palcami za gumkę jej majteczek. Poczułem delikatne włoski. Nie zaprotestowała ani nie powstrzymała mojej ręki. Zamiast tego położyła swoją na moim kroczu. Drgnąłem a przez moje ciało przebiegły mistyczne ciarki.
Ta śmiała i nieoczekiwana pieszczota spowodowała, że naprężyłem się w wiadomym miejscu. Gosia poczynała sobie coraz śmielej. Rozsunęła mój rozporek i wsadziła w głąb całą dłoń. Oparła ją na moim ptaszku, który aż wyrywał się na wolność. Poluzowałem pasek spodni i odpiąłem guzik. Gosia wsunęła dłoń pod moje majtki i zacisnęła delikatnie. Byłem nieco zdziwiony jej śmiałością i bezpośredniością.
- Tak długo czekałam na te chwile - odezwała się cichutko – wiesz, że jesteś jedynym z którym jestem tak blisko i pozwalam na tak wiele...
Milczałem tuląc Gosię do siebie. Milczałem, bo cóż mógłbym powiedzieć, że ja też. To przecież było oczywiste.
I nagle olśnienie:
- Gdybym mógł to rozpiąłbym nad nami ochronny parasol i odgrodził nas od całego świata... bylibyśmy tylko my i nikt inny - płynąłem na fali własnych słów – szkoda, że nie mamy takiego miejsca, gdzie moglibyśmy się schować i być sam na sam ze sobą...
- Chcę przeżyć z tobą ten pierwszy raz... tak, jak dotychczas... bo wszystko z tobą do tej pory jest pierwszy raz... chciałabym, abyśmy doprowadzili to do końca.
- Naprawdę chcesz?
To było chyba głupie pytanie, ale...
- Tak - odpowiedziała pewnym głosem - i wymarzyłam sobie każdy szczegół tej chwili, nawet spadające z nieba gwiazdy...
- I naprawdę też tam jestem?
- Jesteś - uśmiechnęła się szeroko i po chwili kontynuowała - tak naprawdę to kobieta wysyła ten pierwszy impuls, to ona o wszystkim decyduje, ona pozwala się zdobywać, ona jest ogniem...
- Skąd ty to wszystko wiesz?
- Jestem nią, no może jeszcze nie w pełni, ale ty mnie nią uczynisz...
Siedzieliśmy tak jeszcze długo tuląc się do siebie i marząc.

Rano obudziłem się dość późno, aczkolwiek słyszałem poranną krzątaninę. Najpierw ciotka wychodziła do pracy, potem Gośka na zakupy.
Gdy wstałem Gośka wychodziła z łazienki owinięta szczelnie ręcznikiem. Drugi, mniejszy miała zawiązany na głowie w charakterze turbanu. Wyglądała nieźle jak na tę porę dnia. W każdym razie lepiej niż ja. Wymieniliśmy grzecznościowe "cześć". Dzień zapowiadał się cudowny.
Po porannej toalecie poszedłem do swojego pokoju. Ubrałem się. Zaniepokoił mnie pewien bezruch i cisza w całym domu. Gośki nigdzie ani widu ani słychu.
Stanąłem przed drzwiami jej pokoju. Zapukałem i nie czekając na zaproszenie nacisnąłem klamkę. Po otwarciu drzwi zdębiałem na widok Gośki.
Leżała ona na łóżku, na brzuchu, naga, z nogami zgiętymi w kolanach którymi machała. Twarz miała zwróconą do ściany.
Na stopy miała nałożone bielutkie skarpetki.
Jej pośladki falowały zmysłowo przy tych ruchach. Wydawało mi się przez moment jakby mnie nie zauważyła, ale to było przecież niemożliwe.
- Wiedziałam, że przyjdziesz - odezwała się nie patrząc na mnie.
Cudownie wyglądała leżąc tak w tej swobodnej pozie. Fale gorąca, które zawsze czułem w takich sytuacjach znowu przetoczyły się przez moje ciało. Ten widok był powalający.
Gosia nagle znieruchomiała. Jednym płynnym ruchem wstała.
Patrzyłem na nią jak na jakąś ikonę albo inny święty obrazek. Dotychczas widywałem ją nagą tylko w sztucznym świetle. Teraz przez okno wlewały się promienie słońca więc wydawało mi się, że widzę ją taką jakby po raz pierwszy.
Było w niej już więcej z kobiety niż mogłem zauważyć ostatnim razem.
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to nieco bielsze od reszty fragmenty jej ciała. Te fragmenty skrywane skrzętnie pod kostiumem kąpielowym. Piersi Gośki były bardziej zaokrąglone, ale nadal niewielkie. Niżej płaski brzuszek, cienka talia (zawsze miałem wrażenie, gdy ją obejmowałem, że przy mocniejszym nacisku, złamię Gośkę w pół). Dalej zaokrąglone biodra i łono porośnięte gęstym czarnym zarostem a niżej zgrabne nóżki...


- Piękna jesteś - wyszeptałem cicho, ale chyba zupełnie niepotrzebnie.
Nie trzeba było żadnych słów. Gośka też tak uważała, bo przytknęła palec do ust
- Ciii... - usłyszałem - nie mów nic...
Ok. Mogłem zamilknąć
Podszedłem do niej bliżej. Wciągnąłem w nozdrza jej subtelny zapach. Cała nim emanowała. Świeżutki pot pojawił się na jej ciele ledwo dostrzegalnymi kropelkami. Objąłem Gosię silnie ramionami na wysokości połowy pleców. Ona przywarła do mnie obejmując za szyję. Chwilę staliśmy tak nieruchomo smakując mistyczną chwilę.
Muskałem wargami jej ucho, potem zacząłem spijać nektar z jej szyi. Następnie ramiona...
Ssałem jej sutki, powoli i delikatnie. Schodziłem w dół. Opadłem na kolana i opierając dłonie na biodrach Gosi zbliżyłem usta do jej sekretnego trójkącika. Tu zapach był najsilniejszy, a czarna łąka Gosi była mocno wilgotna.
Gosia nie powstrzymała mnie tym razem i nie kazała przestać. Mogłem się więc bez skrępowania upajać smakiem i aromatem jej szparki. Gosia lekko odchyliła się do tyłu. Jej początkowa bierność ustępowała i Gosia zaczęła reagować żywiej.
Najpierw delikatnie przeczesywała palcami moje włosy, by po chwili złapać je mocniej i docisnąć mą twarz do swego łona. Opadła na kanapę.
Lizałem jej cipkę coraz namiętniej. Gosia zaczęła już jęczeć. Nie przestawałem. Włosy łonowe łaskotały mnie w nos gdy przyciskałem wargi do jej sromu. Gosia nieco szerzej rozsunęła nogi. Miałem ułatwiony dostęp do źródełka, ale po chwili znalazła się tam jej dłoń. Gosia maltretowała nią swą muszelkę.
Jej ruchy były bardzo szybkie jakby jak najszybciej chciała wprowadzić się, z moją małą pomocą, w magiczny stan ekstazy. Oczy Gosi już były "niewidzące", oddech szybki i urywany, a z jej ust wyrywały się ekstatyczne jęki. Odsunąłem rękę Gosi i mocniej wpiłem się w różowe "mięsko" między jej nogami. Jęknęła zdecydowanie głośniej a ja kontynuowałem oralną pieszczotę do momentu aż doszła wśród jęków, drżeń a moje usta zalał jej intymny sok. Dłuższą chwilę leżeliśmy bez ruchu...

Podniosłem się pierwszy, ale tylko po to, by położyć się nieco wygodniej obok Gosi. Musieliśmy stanowić całkiem ciekawy obrazek. Ona całkiem naga, ja ubrany skąpani światłem lipcowego słońca.
Otworzyłem oczy, gdy poczułem dłoń Gośki w okolicach mojego rozporka siłującą się z zamkiem błyskawicznym. Rozpięła go a potem odpięła guzik spodni i sięgnęła do majtek. Wydobyła go i nakryła dłonią. Chwilkę przebierała po nim palcami. Wreszcie ujęła silniej w dłoń. Oparła policzek o moje biodro i bawiła się nim zsuwając napletek w górę i dół. Mój żołnierzyk był już w pełni gotowy.
- Weź go do buzi - poprosiłem drżącym z pożądania głosem.
Nie przerywała swej zabawy, jakby nie usłyszała, ale po chwili podniosła się nieco, poprawiła i pochyliła. Poczułem jak obejmuje go wargami i wsuwa coraz bardziej do ust. Zniknął wreszcie cały, by po chwilce wynurzyć się. I znów. I znów...
Włosy Gosi opadły wodospadem na moje podbrzusze i przeszkadzały mi w obserwowaniu tego co robi. Odgarnąłem je lekko.
Gosia otulała wargami mojego członka. Wysunęła go z ust, spojrzała na mnie i uśmiechnęła się diabelsko dotykając czubkiem języka czerwonej, nabrzmiałej głowicy. Wróciła do pieszczoty. Dłonią ugniatała moje jądra.
Zbliżałem się powoli do orgazmu. Sperma już gotowała się w jajkach.
- Zaraz wytrysnę – wyjęczałem.
Gosia po tych słowach przerwała oralną pieszczotę ale kontynuowała ręką.
Doszedłem i wytrysnąłem na swój brzuch pokaźną ilością nasienia.
Mój penis wiotczał i kurczył się w sobie, opadał. Opadłem i ja...

***

Powiem szczerze: im bliżej było do tego wspaniałego dnia, a właściwie nocy, tym bardziej wypełniały mnie uczucia z dwóch przeciwstawnych biegunów. Z jednej strony: radość i podniecenie faktem, że stanę się mężczyzną, a z drugiej: obawa. Taka zwykła obawa o to, czy stanę na wysokości zadania, jak zareaguje moje ciało na to całkiem nowe wyzwanie.
Żaden facet nie jest wolny od tego rodzaju obaw, więc i ja nie miałem się czego wstydzić.
Byłem napakowany wiedzą teoretyczną. Pochłonąłem "Sztukę kochania" Michaliny Wisłockiej, "Seks partnerski" Lwa-Starowicza, a na dokładkę parę "świerszczyków" i niemieckich filmów "przyrodniczych" na kasetach wideo, które właśnie wtedy stawało się nową modą.

Obawiałem się trochę...
Wiedziałem, że utrata dziewictwa może być przykrym doświadczeniem. Utrata dziewictwa, ból, krwawienie...
Cholera, czy to nie mogłoby być trochę prostsze?...

Przygotowywałem się solennie. Zakupiłem dobre wino. Ciociosan wydał mi się najodpowiedniejszy. Zresztą nie miałem dużego wyboru, bo "wino marki wino" nie wchodziło w rachubę. Trochę bardziej "pod górkę" miałem z prezerwatywami, ale dałem radę.
Wszystko zaczęło się klarować.
W ostatni weekend lipca ciotka miała wyjechać do czeskiej Pragi ze swoim nowym przyjacielem. Wacek był nawet w porządku. Nie miałem większych zastrzeżeń. Kryśka była szczęśliwa, więc...
W każdym razie cały weekend miał być dla nas.
Noc z 28-go na 29-go lipca miała przejść do naszej historii...

Zapukałem cichutko do drzwi Gośki.
- Wejdź - usłyszałem jej głos.
Stała odwrócona plecami do mnie, ubrana w sięgającą kolan różową koszulkę nocną na cienkich ramiączkach. Spod materiału przebijał się kształt majteczek. Stanąłem niepewnie w drzwiach trzymając w ręce butelkę, niemal zawstydzony, że jestem bardziej ubrany niż Gosia.
- Siadaj proszę - wskazała mi miejsce.
Postawiła na stoliku dwie literatki. Napełniłem je.
- Za co wypijemy? - spytała.
- Za nas, za tę chwilę i za to, abyśmy nie przeminęli...
- Ładny toast.
Przechyliliśmy szklanki.
Patrzyłem na Gosię uważnie. Żałowałem, że nie ma tu lustra bym mógł zobaczyć i siebie razem z nią, z moją kochaną, jedyną Gosią. I nagle przestałem się obawiać...


Leżeliśmy obok siebie, na plecach, trzymając się za ręce czekając aż zacznie działać środek antykoncepcyjny, który zaaplikowała sobie Gosia.
- Żadnych prezerwatyw – stwierdziła - ten pierwszy raz chcę poczuć w pełni, rozumiesz mnie?
Rozumiałem.
Dwadzieścia minut ciągnęło się w nieskończoność.
- Jestem gotowa.
Mówiąc te słowa Gosia podłożyła pod swoje pośladki puchowego "jaśka" a na nim rozłożyła ręcznik. Jej miednica podniosła się tym samym do góry. Nogi swe rozłożyła na boki, ugięła w kolanach i przyciągnęła je do klatki piersiowej.
Przytknąłem członka do jej lekko rozwartego wejścia. Naparłem mocno, ale mój mały lekko się ugiął, a jej muszelka, chociaż wilgotna zaczęła stawiać opór. Poza tym, gdy naparłem, Gosia cofnęła się, co było normalną reakcją. Mięśnie jej krocza były niesamowicie napięte.
Naparłem ponownie i znów to samo. Potem jeszcze raz i jeszcze. Dopiero za czwartym razem Gosia wykonała miednicą zdecydowany ruch do przodu. Krzyknęła cicho, a ja znalazłem się w jej środku. Mój penis został uwięziony w jej cipce na całej długości. Była ona niesamowicie ciasna.
Nie potrafiłem wyrazić słowami tego, co się ze mną działo w tej magicznej chwili.
Wolno i delikatnie, ale zdecydowanie zacząłem wsuwać i wysuwać penisa w szczelince Gosi. Spojrzałem na nią uważnie. Miała głowę odwróconą w bok i zamknięte oczy. Z jej ust wydobywały się jednostajne dźwięki.
- Boli cię? - zdecydowałem się zapytać.
- Nie... nie... - wyjęczała - nie przestawaj...
Pochyliłem się bardziej nad Gosią i całowałem bez opamiętania jej policzek. Po chwili ona zaczęła oddawać mi pocałunki. Przylgnęliśmy do siebie jak tylko można najbliżej.
Torowałem sobie drogę w jej pieczarce. Miałem wrażenie, że z każdym pchnięciem wchodzę głębiej.
Moje oczy zachodziły jakby mgłą. Wszystko wokół Gosi rozmywało się. Wyraźna była tylko ona.
- Gosia... zaraz wytrysnę – wycharczałem.
Rzeczywiście zbliżałem się do końca.
- Nie wychodź ze mnie...
Przytrzymała mnie ramionami.
Wytrysnąłem wyprężając się, by po chwili znieruchomieć, podobnie jak Gosia. Tylko na chwilę wypuściłem ją z objęć, by się wycofać. Wysuwając się zauważyłem jak spomiędzy jej nóg sączy się szara piana zmieszana z krwią Gosi i moją sperma. Mój mały kurczył się...

Położyłem się delikatnie na Gosi i mocno otuliłem ramionami. Nie miałem zamiaru wypuścić jej z objęć. Obejmowałem ją i całowałem. Oddychaliśmy ciężko. Nadal byliśmy rozgrzani aż do czerwoności.
Pękałem z dumy i radości ze spełnienia się jako facet. Oto stałem się mężczyzną...
Gosia czochrała palcami moje włosy a ja leżałem z twarzą miedzy jej piersiami. Było mi tak błogo i cudnie, a czas jakby się zatrzymał. Bliskość Gosi, jej ciepło, zapach otulały mnie jak kołdra.
- Zróbmy to jeszcze raz - usłyszałem jej głos.
Zrobiliśmy to. Najpierw oczywiście ponownie zaaplikowała sobie Patentex.
Było lepiej, dużo lepiej. Zupełnie jakby strata dziewictwa wdmuchnęła w Gosię nowe siły i energię. Była niepohamowana.
Spróbowaliśmy na jeźdźca.
Gosia rozszerzając swe wargi sromowe nadziała się na mojego penisa. Siadła jak na koniu obejmując mnie nogami. Pochyliła się i złapała mnie za ramiona. Ja dotykałem dłońmi jej cycusiów. Zaczęła wykonywać wahadłowe ruchy. Jakże genialnie w tej pozycji wyglądała. Istna amazonka cwałująca na swym rumaku...

Dopiero południe zerwało nas z łóżka. Najpierw wstała Gosia. Przez sen zarejestrowałem jak wchodzi do łazienki i napuszcza wody do wanny. Wstałem i ja. Zapukałem do drzwi, ale odpowiedziała mi tylko cisza, więc wszedłem po chwili. Gosia siedziała w wannie z podkurczonymi nogami i brodą opartą na kolanach.
- Mogę wejść? - spytałem.
Kiwnęła głową. Usiadłem na brzegu wanny.
- Jak się czujesz?
Uśmiechnęła się i spojrzała na mnie.
- Straciłam cnotę, wiesz? Jak się mogę czuć?... Jestem już kobietą - mówiła urywanymi zdaniami – dziękuję...
- Za co? - zdziwiłem się.
- Za to, że jesteś...
Kucnąłem przy wannie, by być twarzą zwrócony do Gosi. Dotknąłem palcem jej policzka.
- To raczej ja powinienem ci podziękować za ten wspaniały sen, który dziś się spełnił...
- Obudź się - mówiąc to prysnęła na mnie wodą.
Spojrzałem na nią uważniej. Uśmiechała się tak jak to ona potrafiła.
- Chodź do mnie – rzekła - przypomnimy sobie stare dobre czasy...
Zrzuciłem majtki i ulokowałem się w wannie tuż za Gosią obejmując ją z obu stron nogami. Ona oparła się o mnie silnie. Wyciągnąłem swoje ręce wzdłuż jej rąk i chwilę wodziliśmy "esy-floresy" w powietrzu.
Nagle Gosia zaśmiała się głośno.
- Coś mi się przypomniało... " - Ciociu - zmieniła głos na grubszy udając mnie – ciociu, a Gośka nie ma siusiaka".
Przypomniała scenę sprzed wielu lat.
- Rzeczywiście - zgodziłem się - nie miałaś siusiaka i nie masz do tej pory, ale za to masz fajne bimbały...
Na potwierdzenie tych słów zacząłem gładzić jej cudne "cysie".
- Dobrze mi jest, wiesz... dużo bym dała, żeby tak było zawsze...
- Przecież może tak być...
- Wierzysz w to?
- Wierzę...
Naprawdę wierzyłem. Jeśli istnieje coś takiego jak przeznaczenie, to już dawno byliśmy sobie pisani...

Ciotka Krysia od razu domyśliła się, że zaszło między nami coś wyjątkowego i ważnego.
Nic jednak nie powiedziała.
Spoglądała na nas tylko uważnie z zagadkowym, trudno zauważalnym uśmieszkiem w kąciku ust...


KONIEC 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

CIOTKA KATARZYNA Cz. I

Moja słodka hijastra

Złota Fantazja – Bianka cz.I