WAKACJE Z GOSIĄ (2O16)


 Zdjęcia: www.sexeo.pl





Gosia siedziała na ganku przeglądając jakieś kolorowe czasopismo. Usiadłem obok z piwkiem w ręce.

-Oj, tego mi było trzeba. Cisza, spokój, żadnych kłopotów i tej ciągłej gonitwy – odezwałem się.

-Tak, tutaj na prowincji już tak jest – uśmiechnęła się do mnie.

-Może powinienem się tutaj przeprowadzić.

-Byłoby fajnie.

-A co robi nasza młodzież? - zainteresowałem się naszymi latoroślami.

-Siedzą tam, na ławce.

Rzeczywiście siedzieli nieco z boku, oboje z nosami w tablecie i coś przeglądali. Byli dość ożywieni.

Syn Gosi, Marcin i moja Sylwia.

Rzadko się spotykaliśmy. Głównie tak jakoś w przelocie, na różnych uroczystościach rodzinnych, ale nie mieliśmy dla siebie tyle czasu, co teraz.

Gosia zaprosiła mnie na wakacje i wreszcie zdołałem się wybrać, bo wcześniejsze próby spełzały na niczym. W tym roku uparłem się, że przyjadę i zabrałem Sylwię, niech pozna rodzinę, o której tylko właściwie słyszała. Młoda nie za bardzo miała na to ochotę, ale teraz raczej nie żałowała.

Sylwia ma już szesnaście lat i swój świat, do którego należę pewnie tyle o ile i pewnie wolałaby spędzać czas inaczej, ale tu nawet poparła mnie moja była Pani.

Z Marcina też był już kawał chłopa. Wysoki, przystojny, miły i kulturalny. Udał się Gośce nadzwyczaj.

Gdy tak na nich patrzyłem, pomyślałem, że nawet fajna z nich parka. Poza tym kogoś mi przypominali.

Gośka, jakby czytała w moich myślach.

-Przypominają nas z tamtych lat, co nie?

-Zgadza się.

Faktycznie. Jakbym widział Gośkę i mnie. Tyle, że nie mieliśmy laptopów, tabletów lub komórek. Miejsce i ławka były jednak te same. Zamknąłem oczy i przywołałem wspomnienia.

Ech, stare dobre czasy...

Pamiętałem.

Pamiętałem wszystko. Szczególnie te niesamowity czas, gdy wydarzyło się między nami coś wspaniałego, niesamowitego, niebosiężnego...

Uśmiechnąłem się do swych wspomnień.



Obudziłem się trochę „połamany z dnia wczorajszego”. Wspomnienia cudownych chwil sprzed ponad ćwierć wieku nie pozwoliły mi długo usnąć. Wstałem wcześnie.

Zaaplikowałem sobie w kuchni swój zestaw obowiązkowy w porannych sytuacjach, czyli: kawę.

Siorbałem więc gorący napój, gdy Gosia zeszła do kuchni.

Ubrana była tylko w górę od piżamy, która sięgała jej do połowy ud i papucie.

-Cześć – zaszczebiotała radośnie – już wstałeś?

-Tak – odpowiedziałem nie spuszczając z niej wzroku.

Zgrabna Bestia, pomyślałem. Ciągle na topie. W sumie nie zmieniła się aż tak bardzo. Poznałbym ją nawet wieczorem w ciemnej bramie.

-To ekstra, będzie się z kim napić kawy – ucieszyła się podchodząc do kuchenki i stawiając czajnik na palniku – nie lubię pić sama kawy z samego rana.

-A masz z kim? - moje pytanie było uzasadnione, bo o życiu prywatnym Gosi praktycznie nic nie wiedziałem.

-Czasem tak, czasem nie – odparła wymijająco.

Stała przy kuchni i sypała kawę do kubka.

Odkładając pudełko z kawą odwróciła się do mnie tyłem. Gdy zamknęła już szafkę, wyciągnęła ręce do góry i przeciągnęła się. Ten ruch spowodował, że jej koszulka podjechała do góry odsłaniając tym samym jej zgrabne nóżki i kształtny tyłeczek, na którym opięte były śnieżnobiałe majteczki z delikatnego materiału.

Nie uszło to oczywiście mojej uwagi jako rasowego faceta i oglądacza, albo podglądacza.

Więcej takich widoków z samego rana – przemknęło mi przez głowę.

Widok, naprawdę był niesamowity. Miałem wrażenie, że moje oczy dosłownie przykleiły się do ciała Małgośki.

Myślę, że zrobiła to z rozmysłem, bo gdy odwróciła się, to musiała zauważyć moje spojrzenie, którego nie zdążyłem odwrócić lecz wcale nie była zmieszana. Siadła naprzeciwko i spojrzała na mnie.

-Cieszę się, że wreszcie przyjechaliście.

-Ja też – uśmiechnąłem się.

-Długo to trwało.

-Sama wiesz jak to jest, zawsze coś tam wypadnie, jak to w życiu.

-Fajnie, że wziąłeś Młodą.

Podciągnęła kolana pod brodę.

-Masz z nią dobry kontakt – kontynuowała – nie to, co ten mój.

Tak dla wyjaśnienia: małżeństwo Gośki zakończyło się burzliwym rozwodem po czterech, równie burzliwych, latach. Mój związek też, ale w pokojowej i przyjacielskiej atmosferze.

-Szkoda, że nie wyszło wam z Alą.

-Wyszło – roześmiałem się – Sylwia... Tobie też Marcin wyszedł zupełnie nieźle. To fajny, ułożony chłopak.

Do kuchni weszły właśnie wilki, o których była mowa.

-Ooo.., już nie śpicie – zdziwiły się prawie jednocześnie.

-A wy to pewnie przyszliście tu we śnie – odparowałem.

-Ale my jesteśmy młodzi i nie możemy przespać życia.

-A nam, starym, już niewiele zostało, więc łapiemy każdą chwilę.

-Dobra. Koniec dyskusji - Goska wstała z krzesła – wynocha mi z kuchni. Robię śniadanie...

Posłusznie wyszliśmy.





Wieczorem Marcin zabierał Sylwię na osiemnastkę kumpla. Nie miałem właściwie nic przeciwko, ale uprzedziłem, żeby było wszystko ok. Uprzedziłem go lojalnie, że jakby coś nie teges, to mam broń, łopatę i niepodważalne alibi.

To, oczywiście, był żart i tak został odebrany.

Zostaliśmy sami.

Siedzieliśmy w salonie przed telewizorem. Tyle nam zostało.

-Wiesz, tęsknię do tych naszych chwil, to było jak cudowny sen – powiedziała opierając głowę na moim ramieniu.

-Ja też. To było niezwykłe i zawsze zostanie w naszej pamięci. Byliśmy swoimi pierwszymi kochankami a pierwszego razu się nie zapomina – nie wiem jak to się stało, ale wylazł ze mnie filozof.

-I szkoda, że jakoś tak przeminęliśmy.

-Widocznie tak musiało być.

-Pewnie tak.

-Na szczęście odnowiliśmy kontakt i już tak łatwo ciebie, a raczej was nie wypuszczę.

-No i zostały wspomnienia.

-Wciąż jak żywe.

-Oj, gdyby tak wrócić do tych czasów.

-Zawsze można spróbować wrócić – powiedziałem spoglądając wymownie na Gośkę.

Odwzajemniła mi to spojrzenie. Przez chwilę patrzyliśmy tak na siebie, bez słów a ja chyba nawet przestałem oddychać.

Nagle pojawił się między nami piorun. W jednej sekundzie zrozumieliśmy wszystko. Wszystko stało się jasne, klarowne i czyste.

Gośka złapała mnie za rękę. Jednocześnie wstaliśmy.

-Chodź – powiedziała i pociągnęła mnie w stronę jej pokoju.


Całowaliśmy się gorąco i namiętnie zrzucając po drodze ubrania. Półnadzy opadliśmy na łóżko nie odrywając od siebie ust. Leżałem na Gosi i całowałem jej szyję, ramiona schodząc w stronę piersi. Po chwili wpiłem się w nie i ssałem różowe, twardniejące już sutki. Ona wczepiła palce w moje włosy i dociskała do nich głowę. Zaczęła gładzic moje plecy i delikatnie drapać paznokciami.

A ja szedłem dalej ku pępkowi. Wsadziłem czubek języka w ten krater i drażniłem go lekko. Rekami masowałem piersi Gosi. Nasze ruchy były pośpieszne, szybkie, może trochę nerwowe, ale byłem świadomy każdej przepływającej sekundy i każdego uderzenia serca.

Zsuwałem się niżej. Złapałem palcami gumkę od jej piżamy i razem z majteczkami ściągnąłem w dół. Całowałem jej obrośnięty wzgórek łonowy, by po chwili podnieść się i wrócić do ust Małgośki.

Muskałem ustami jej twarz. Usta, policzki, czoło, nos.

Odwróciliśmy się i teraz Gocha leżała na mnie przejmując inicjatywę.

Podobnie jak ja, zaczęła zjeżdżać z pieszczotami w stronę pasa.

Po chwili zsunęła ze mnie spodnie oraz slipki a mój nabrzmiały penis zakołysał się uwolniony z ciasnej niewoli.

Ściągnęła mi całkowicie spodnie, potem pośpiesznie pozbyła się swego dołu od piżamy i położyła obok. Przylgnęliśmy do siebie bardzo szczelnie całując się i pieszcząc dłońmi swe ciała. Gośka objęła mnie nogami.





-Wejdź we mnie – wyszeptała w moje ucho – weź mnie.

Rozłożyła szeroko nogi. Zbliżyłem penisa do jej rozgrzanej do czerwoności szparki i jednym mocnym pchnięciem znalazłem się w środku. Położyłem się na Gosi wykonując mocne pchnięcia.

-O tak, o tak, o tak, mocniej, mocniej, szybciej, tak, tak... - jęczała.

-Kocham cię, Gosiu – wydyszałem w jej ucho – zawsze marzyłem, że będziemy razem i jesteśmy, jesteśmy...

Nasze oddechy i miłosne jęki splatały się ze sobą,, wypełniały wzajemnie wznosząc się i opadając wraz z nami.

Co jakiś czas spoglądałem na Gośkę chcąc zobaczyć w jej oczach wielki płomień namiętności lub jak w lustrze, zobaczyć ten, który płonął we mnie. Oczy jednak miała zamknięte a głowę zwróconą w lewo. Jęczała w ekstazie z każdą chwilą głośniej i głośniej. Głęboko łapała powietrze. Obejmowała mnie mocno nogami i nie wypuściła nawet gdy doszedłem strzelając nasieniem w jej wnętrze.

Doszliśmy oboje.

Leżeliśmy wtuleni w siebie uspokajając się powolutku.



Obudziłem się przed piątą. Wstałem i zabierając ze sobą papierosy chciałem wyjść na balkon. Już łapałem za firankę, by ją odsunąć, kiedy zobaczyłem za oknem siadających właśnie na ławce Sylwię i Marcina. Odsunąłem się nieco od okna..

Oni siedzieli przez chwilę obok. Potem Marcin przysunął się bliżej i objął Sylwię. Ona przytuliła się do niego.

Zaczęli się całować.

Patrzyłem na to z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony coś się we mnie burzyło a z drugiej pojawiło się rozczulenie tym słodkim widokiem.

Obudziłem Gośkę.

-Chodź i popatrz – zaciągnąłem ją prawie siłą do okna.

-O kurczę – Gośka momentalnie odzyskała jasność i ostrość widzenia.

-Nieźle, co nie?

-Taa... - wyrzuciła z siebie obejmując mnie nagle - historia zatoczyła koło.

Patrzyliśmy sobie w oczy.

Sekundy gdzieś tam przepływały, ale dla nas czas zatrzymał się w miejscu.

Byliśmy tu i trwaliśmy, jakby było tak od zawsze i na zawsze.

-Robimy coś z tym? - Gośka postanowiła wrócić do rzeczywistości.

-Na razie, myślę, nie – odpowiedziałem - Zobaczymy, jak to się rozwinie i czy się w ogóle rozwinie. Na razie, może, zatrzemy ślady zbrodni.

-I ubierzemy się .

Z tego wszystkiego nawet nie zajarzyłem, że stoimy przy oknie całkiem bez ubrań.

Szybko zbieraliśmy swoje ciuchy. Po chwili zniknąłem w pokoju. Wskoczyłem na szybko w piżamę i rozmemłałem łóżko, aby przynajmniej zachować pozory.

-Jakby co, to ja dopiero wstałem i robię kawę.

-Ja poproszę także – uśmiechnęła się Gośka.



Zdążyliśmy wypić po kawce, a młodych jeszcze nie było.

Wreszcie się pojawili.

-No cześć...

-Hejka.

-Nie śpisz, tato – Sylwia była szczerze zdziwiona – tylko nie mów, że wcale nie spaliście

-Jak będziesz miała córkę i ona po raz pierwszy pójdzie na całonocną imprezę, to zrozumiesz. Jak się bawiliście? - zręcznie zmieniłem temat.

-Fajnie.

-Ekstra – oboje potwierdzili.

-Ale może potem wam opowiemy, bo jesteśmy padnięci

-Jasne, jasne... Odpocznijcie...

-Nieźle wybrnąłeś – w głosie Gośki było sporo podziwu - „jak będziesz miała córkę i ona po raz pierwszy...” - udanie mnie parodiowała – normalnie brawo chciałam bić...

-Chyba się nie kapnęli.

-Chyba nie.

-A zresztą choćby...

-Dobra – Goska klepnęła dłońmi w kolana – idziemy spać po całonocnym czuwaniu i niepokoju o nasze latorośle.

Tak też uczyniliśmy.

Ja jakoś jednak nie mogłem usnąć. Przypałętała się do mnie piosenka Republiki pt. W końcu. Odnalazłem ją w Internecie i słuchałem, słuchałem...

I takie przeróżne myśli przychodziły mi do głowy.

No cóż...



-Kurczę, tu niedaleko jest plaża naturystów – palnęła moja młoda, gdy siedzieliśmy przy kolacji – może byśmy tam się wybrali?

Tak sobie czasem lubiła palnąć dla draki i dla wywołania jakiegoś tam efektu. Na moment zapadła cisza, a potem śmiech. Uwielbiałem te momenty.

-Nie wiem czy przeżyłabyś widok swojego starego na golasa – odparowałem natychmiast – z tego mogłabyś się nie otrząsnąć do końca życia.

-Wiecie co? Wpadłam na fajny pomysł – przerwała nam Gośka – rozmawiałam nawet z babcią. Krysią. Może pojedziecie do niej na dwa lub trzy dni? Tutaj i tak za bardzo nie ma co robić, a tam Sylwia przynajmniej trochę by pozwiedzała

-No, w sumie niezły pomysł – zgodziłem się.

-Możecie przyjechać nawet jutro.

Wszyscy zaakceptowaliśmy ten pomysł.

-Czyli z plaży golasów nici – Sylwia była lekko zawiedziona.

Już miałem się odezwać, że może tam jechać, bo od ciotki Krystyny było dużo bliżej, ale postanowiłem jednak zamknąć ryja, aby nie kusić losu.

-Pozbędziemy się młodych na jakiś czas i będziemy mieli chatę tylko dla siebie – wyjaśniła mi potem.

-Coś właśnie tak czułem – uśmiechnąłem się – Oj, Gośka, ty zła kobieta jesteś i to mi się w tobie podoba.

Następnego dnia odwiozłem dzieciaki do L., gdzie mieszkała mama Goski.



-No, to mamy wolną chatę, sporo czasu tylko dla siebie i co robimy z tym faktem? – Małgorzata zarzuciła mi ręce na szyję.

-Nie możemy marnować czasu – podchwyciłem – proponuję nie wychodzić przez ten czas z łóżka. Musimy nadrobić karygodne paroletnie zaniedbania.

-Mhmm...

Przytuliłem ją mocno.

-Możemy ostro poszaleć, jak jeszcze w sumie nigdy – nakręcałem się.

-Jasne – uśmiechnęła się zagadkowo – tak ogólnie to nie jestem raczej tradycyjna, lubię pojeździć czasami po krawędzi.

-Ja też – zrewanżowałem się podobnym uśmiechem – fajnie, że wciąż siedzi w tobie ten diablik, co kiedyś... To będą to niezapomniane chwile... Jestem na ciebie konkretnie napalony... - wyznałem.

-Ja też... Czekałam na tę chwilę z niecierpliwością. Już myślałam, że wcale nie będzie nam dana...

Zaczęliśmy się całować.

To wspaniałe, że znów mogłem trzymać Goskę w ramionach.

Była tak blisko. Była moja.

Właśnie tu, w pokoju, gdzie byliśmy, znajdował się w tej chwili cały mój świat.

-Chodź – pociągnęła mnie w stronę fotela.

Usiadłem na nim a ona przykucnęła przede mną. Zaczęła rozpinać pasek i rozporek. Chwyciła za szlufki i pociągnęła w dół. Uniosłem nieco swoje siedzenie, aby poszło sprawniej. Położyła dłoń na moim sterczącym namiocie i masowała nią mojego ptaszka przez materiał.

Patrzyłem na to, co robi. To było naprawdę szalenie podniecające.

Nasze spojrzenia się spotkały.

-Zrobię ci loda – odezwała się szeptem.

-Tak, zrób to.

Zsunęła gumkę mych slipek i zaczepiła ją o jądra. Mój penis był już silny, zwarty i gotowy do dalszych działań. Prężył się dumnie.

Goska odsłoniła jego głowicę. Złożyła na niej delikatny pocałunek Taki subtelny, delikatny, takie ledwie, ledwie muśnięcie ustami. Potem jeszcze jedno.

Zaczęła kręcić językiem wokół niego. To dawało mi niezłego kopa.

Wreszcie wsunęła go sobie całego do buzi.

Aż jęknąłem z wrażenia. Widziałem dokładnie, jak znika w całości aż do nasady pomiędzy jej wargami. A potem wysuwa się, by zniknąć ponownie. Niesamowita sprawa.

Uwielbiałem tak być pieszczony.

Głowa Goski podnosiła się i opadała. Włosy trochę łaskotały mnie nieco po brzuchu, a Goska niezmordowanie ssała członka. Świetnie to robiła.

-Cudownie to robisz – odezwałem się wczepiając palce w jej włosy.

-Wiem – powiedziała patrząc na mnie.

Sunęła językiem po spodzie mojego członka. Całowała jądra a nawet brała je lekko do buzi.

A ja odpływałem z rozkoszy. Dawno nie czułem się tak wspaniale. Było niesamowicie.

Tak bardzo niesamowicie, że wkrótce doszedłem wytryskując na swój brzuch. Gośka trzymała w ręce mojego ptaka i nie przestawała poruszać zaciśniętą dłonią.

Opadłem ciężko na fotel. Oddychałem chrapliwie i z trudem. Rozluźniałem się powoli a mój ptak kurczył się w sobie.

Gosia oparła policzek o moją nogę wpatrując się w mojego żołnierzyka, chociaż ja wolałbym ukryć ten fakt straty całej mocy tylko dla siebie, a dla jej oczu zostawić tylko momenty pełnej potęgi.

Położyła dłonie na moich kolanach.

Patrzyliśmy sobie w oczy. Uśmiechnęliśmy się jednocześnie.

-Idź się umyć – poleciła mi.



Gdy wróciłem do pokoju, Gosia leżała już pod kołdrą. Opatuliła się nią dokładnie tak, że widziałem tylko głowę. Uśmiechała się do mnie perliście. Było coś w jej uśmiechu, w oczach zresztą też, ale nie mogłem skumać co. Podchodząc do łóżka odrzuciłem ręcznik, którym byłem przepasany.

Przyklęknąłem przy Goścei nagłym ruchem zerwałem z niej kołdrę.

Ja oniemiałem, a ona roześmiała się głośno.

Była całkowicie ubrana.

Ciężko siadłem na skraju łóżka.

-No, ładnie – rzuciłem do siebie.

Goska podniosła się i objęła mnie od tyłu. Następnie usiadła tak, że ja siedziałem pomiędzy jej nogami zwrócony do niej plecami. Prawa ręka Gośki powędrowała w stronę mojego krocza.

-Jeden zero dla mnie – śmiała się nadal.

-A my gramy jakiś mecz?

-Nie... Ja tylko tak, dla draki.

Wstałem na nogi, odwróciłem się w jej stronę.

-Podoba mi się twój ptaszek. Odkąd go tylko zobaczyłam, to nie mogę go zapomnieć...

Przyklęknąłem przed Gośką. Złapałem ją za ramiona i delikatnie popchnąłem. Opadła na plecy.

Ja przesuwałem rękami po jej udach.

Miała szeroko rozłożone nogi, więc dokładnie widziałem jej majtki okrywające jej wzgórek łonowy. Na cieniutkim materiale dokładnie odrysowywała się jej szparka. Dotknąłem jej palcami i zacząłem drażnić przez materiał. To miejsce było już gorące z podniecenia i robiło się wilgotne. Czułem to wyraźnie poprzez materiał.

Złapałem za gumkę majteczek i ściągałem je.

Gośka podniosła nogi wysoko. Były jak dwie świece.

Zbliżyłem usta do jej wygolonej szparki. Przesunąłem językiem po całej jej długości. Gdy Gośka opuściła nóżki, rozwarłem jej srom palcami i wsunąłem palec wskazujący drugiej ręki do jej wilgotnego środka.

Posuwałem ją delikatnie.

Gośka zaczęła falować w rytm moich ruchów. Z jej ust wyrwał się pierwszy jęk rozkoszy. To tylko zmotywowało mnie do dalszych, bardziej intensywniejszych starań.

Podniosłem się nieco i mogliśmy teraz całować się namiętnie.

-Chcesz spróbować, jak smakuje twoja własna cipka? - spytałem.

-Tak... Tak... Daj mi ją... - wyjęczała.

Wysunąłem palce z jej pochwy. Wsadziłem je do jej ust. Razem zlizywaliśmy tę intymną słodycz.

-Zajebiste – stwierdziła.

Wpiłem się ustami w jej cipkę. Spijałem ten boski nektar pełnymi haustami, aż do zadławienia. Wydzielina pochwy Gośki bardzo mi smakowała. Rozkoszowałem się nim, jak żadnym innym. Nie znam cudowniejszego.

Sekretna słodycz Gosi płynęła wartkim strumieniem po moich wargach.

Nikt nie smakuje tak cudownie, jak kobieta, a szczególnie maksymalnie podniecona, rozgrzana do czerwoności, zapominająca o całym świecie.

Źródełko Gośki tryskało, jak szalone.

Nie chciałem uronić ani jednej kropli. To było, jak ambrozja, która daje nieśmiertelność.

Gośka dochodziła do finału. Czułem to.

Wbiła w moje przedramiona swe paznokcie, aż do krwi. Bolało, ale to przecież nic. Obojgu było nam wspaniale, cudownie, bajecznie, nieziemsko, ekstatycznie, zajebiście...

ZAJEBIŚCIE!!!



Otworzyłem oczy. Mój sen nie trwał zbyt długo. Spojrzałem na leżącą obok Gosię.

A więc to nie był sen...

Nie, no... Mówcie co chcecie, ale to cudownie zasnąć i obudzić się u boku kochanej kobiety. Tak, jak ja zasnąłem i obudziłem się rano w ramionach Gosiaczka. Dawno, naprawdę dawno tak wspaniale się nie czułem.

Jak to było z Alą, to dawno już zapomniałem. Potem w międzyczasie trafiła się taka lub inna przygoda, ale nigdy nie przerodziła się ona w coś stałego. Były kobiety na trochę, na dłużej, pojawiały się i znikały nie zostawiając praktycznie po sobie żadnych śladów. Z przygodnymi znajomościami tak zwykle bywa.

A to, co przeżywałem teraz, to była całkiem inna bajka.

Już myślałem, że całkowicie zapomniałem jakie to wspaniałe uczucie...

Jak wspaniale jest czuć jej ciepło i oddech. Patrzeć jak Ona śpi a samemu nie móc usnąć w przekonaniu, że jest się jedynym Strażnikiem spokojnych, lekkich i bajecznie kolorowych sennych wizji. Cudownie się czułem, gdy tak patrzyłem na sen Gośki. Wiedziałem, że czuje się bezpieczna. Ja sam czułem jej ufność i całkowite oddanie. Czułem jej bliskość i to nie tylko fizyczną.

Ogarnęło mnie naprawdę cudowne uczucie, gdy patrzyłem jak jej piersi poruszają się w równomiernym oddechu.

Dotknąłem ich lekko. Musnąłem delikatnie ustami tak, aby nie zakłócić jej spokojnego snu. Przyłożyłem policzek i wsłuchiwałem się w bicie serca Gośki.

Czułem się taki spełniony. Czułem, że jestem facetem przez duże F. Nie tylko, jako samiec, ale oddany partner.

Wreszcie poczułem, że wszystko jest na swoim miejscu. Poczułem, że wreszcie jest tak, jak powinno być od zawsze i na zawsze. Czułem, że znalazłem to, czego szukałem.

I tak sobie jeszcze pomyślałem, że tym razem nie dam ciała. Nie odpuszczę, nie przestanę, nie zaniecham.

Nawet sama Gośka, choćby bardzo chciała, to nie pozbędzie się mnie zbyt łatwo. Ze mną nie wygra. Nie wpuści mnie drzwiami, to wejdę oknem. Przegoni mnie na cztery wiatry, a ja wrócę jak bumerang.

Nie wypuszczę jej ze swych rąk. Będę zawsze obok. Będę stale. Będę ciągle.

Gdy otworzy oczy - będę. Będę obok w każdej chwili. W każdym momencie. Jak cień będę podążał za nią. Zawsze. Każdego dnia i nocy. Do znudzenia.

Taki to poeta się ze mnie zrobił, kurde....



Gosia obudziła się. Przeciągnęła. Spojrzała na mnie.

-Dzień dobry odezwałem się z fotela.

-Dzień dobry. Ty nigdy nie śpisz? - spytała

-Przy tobie? - zdziwiłem się przesadnie – toż to by była hańba i wstyd.

-Wstyd i hańba – zgodziła się – weź mi papierosa i chodź do mnie.

Mówiąc to poklepała kanapę.

Zapaliliśmy w łóżku.

-Teraz to ja już sama nic nie wiem. Sen to jest, czy jawa? Ty i ja tutaj? Tacy jacyś nierealni, jakbyśmy się wzięli z jakiejś bajki...

-O tym samym niedawno myślałem.

-Głupstwa pleciesz. Gapiłeś się na mój tyłek...

-To też, nawiasem mówiąc jest zgrabny....

-Czemu tylko nawiasem mówiąc – zaperzyła się przesadnie.

-Okej, jest zajebisty, ale o czym to ja mówiłem?

-Że myślałeś...

-Tak, myślałem, też mi się zdarza myśleć czasami – zaciągnąłem się ostatni raz i zgasiłem papierosa w popielniczce – też pomyślałem jakie to niesamowite, że jesteśmy tutaj. Czasem mam wrażenie, że to wisiało nad nami od początku i tylko my daliśmy ciała...

-Czyżbyśmy byli na siebie skazani?

-Może... Kto to wie? - spytałem retorycznie.

-Może nie zastanawiajmy się teraz nad tym. To może być tylko chwila, jakiś impuls, który wkrótce zagaśnie...

-Już jesteś o tym przekonana?

-Nie, ale znam życie... Ty zresztą też... Na razie jest fajnie i nie psujmy tego, a jak będzie dalej, to się dopiero okaże...

-Może masz rację...

-To, co? Jeszcze zalegamy, czy bierzemy się do życia?

-Dopiero przed ósmą... Myślę, że pozalegamy...

Zalegaliśmy prawie do południa.

Dzwoniły dzieciaki, że jadą na wycieczkę na zamek...



Siedzieliśmy w salonie gapiąc się w telewizor. W sumie warto by wiedzieć co się dzieje na świecie, chociaż z drugiej strony kogo to obchodzi. Nas w każdym razie wcale.

Bawiłem się trochę swoim telefonem. Nagle olśniła mnie myśl.

Wstałem, uruchomiłem aparat fotograficzny i skierowałem obiektyw w stronę Gośki.

Zrobiłem zdjęcie. Potem jeszcze jedno.

-Co robisz?

-Zdjęcia.

-To widzę, ale po co?

-Na pamiątkę.

Nie przestawałem robić zdjęć. Naciskałem migawkę raz za razem. Krążyłem wokół Goski jak ćma i zmieniałem perspektywy.

Gośka odłożyła pilota.

-Poczekaj – odezwała się tajemniczo.

Jednym ruchem ściągnęła t-shirt, który miała na sobie.

Widok jej nagich piersi był cudowny.

Gosia usiadła w pozie grzecznej dziewczynki ze złączonymi kolanami i dłońmi na nich. Miała na sobie jeszcze kuse szorty w kolorze różowym. Wkrótce zresztą je ściągnęła.

Robiłem zdjęcia, a ona zmieniała pozę do każdego następnego. Na początku nie ingerowałem, ale po jakimś czasie zacząłem komenderować.

-Daj rękę wyżej... tak... spojrzyj w prawo... teraz popatrz na mnie..

No istny artysta i jego niesamowita modelka.

Przećwiczyliśmy chyba wszystkie pozy, jakie były nam znane.

-Weź ze sobą aparat – odezwała się prowadząc mnie po schodach na górę.

Przeszliśmy do sypialni.

Tu wzięła ode mnie telefon.

-Teraz ty – rozkazała – rozbieraj się powoli.

Wiedziałem, że tak to się skończy i nie miałem nic przeciwko temu.

Gośka fotografowała. Trochę się dziwnie poczułem, ale nie tym, że jestem nagi, ale faktem, że jeszcze tego w życiu nie robiłem. Pod względem modelingu byłem kompletnym laikiem.

-No nieźle – stwierdziła Gośka – jak tu się włącza kamerę?

Pokazałem jej jak.

Stanęła przede mną w lekkim rozkroku.

-Chodź tu i wyliż mi cipkę – poleciła.

Włączyła REC.

Zrobiłem to i całowałem jej wzgórek i sięgałem językiem głębiej między nogi, a Gosia nie wypuszczała mnie z kadru. Nie mam bladego pojęcia ile to trwało, ale jak dla mnie to mogło trwać w nieskończoność. Ten jej smak na moich wargach i języku...

Niesamowity...

-Trzymaj – Gośka podała mi telefon – teraz moja kolej.

Położyłem się na kanapie, a właściwie to półleżałem, aby mieć dobrą perspektywę do ujęć i zacząłem filmować jak Gosia ssie moją pałkę. Robiąc to spoglądała czasem zalotnie w kamerę. A ja cholernie się starałem skupić na filmowaniu. Z każdą chwilą było to coraz trudniejsze, bo nie jestem przecież z kamienia a pieszczoty Gośki były niesamowite. Po prostu super.

Gośka przerwała je. Przykucnęła nade mną, pochyliła się i wprowadziła sobie mojego członka do pochwy. Siadła na mnie i zaczęła falować w górę i w dół. Jej piersi kołysały się w równym rytmie.

Przesuwałem obiektywem od miejsca naszego zespolenia aż po twarz Gosi.

-Daj mi aparat, ale nie wyłączaj – powiedziała wśród naszych jęków.

Skierowała go w moją stronę.

Falowaliśmy wspólnym, równym rytmem, równocześnie zaczęliśmy przyspieszać, bo oto zbliżał się finał. Wybuchnęliśmy razem. Goska lekko na mnie opadła ciężko oddychając. Ja zresztą też.

Wypuściła telefon z reki. Kamera nagrywała jeszcze dłuższą chwilę.

Kurde, mam nadzieję, że nie wyjdę głupio na filmie. Nigdy nie uważałem się za fotogenicznego.



-Wariaci jesteśmy, normalnie wariaci – Goska nie mogła wyjść z podziwu nad nami – Stare konie a tak nawalone w głowach, jak u Cyganki w tobołku.

Leżeliśmy wtuleni w siebie na łóżku.

-Tylko nie mów, że żałujesz.

-Oszalałeś!!! To najbardziej zajebista rzecz, jaką robię od wielu lat, z facetem, którego znam i chyba kocham od wielu lat. Już myślałam, że nic fajnego mi się nie zdarzy, a tu proszę... Młodzieńcza miłość i to najbardziej realna jest obok mnie i robimy takie rzeczy, że aż wstyd komuś powiedzieć...

-Ale przyjemnie wspominać – zdołałem się wbić w słowotok Gośki.

-Właśnie... A co zrobimy z tymi fotkami i filmami?

-Nie wiem... Pchamy do Internetu? - zaproponowałem.

Spojrzała zaciekawiona

-Nie, no... Żartuję – poprawiłem się zaraz – możemy usunąć.

-Po co usuwać?

Nagle zadzwonił telefon. To moje dziecię stęskniło się bardzo i dzwoniło do równie stęsknionego za nią Ojca...



Wszedłem cicho do pokoju. Położyłem się obok Gosi. Zacząłem czule gładzić jej biodro. Jak zwykle leżała twarzą do ściany, na swym lewym boku, tyłem do mnie.

Przylgnąłem ciałem do jej pleców i pupy tak, że mój instrument znalazł się między pośladkami Małgośki. Całowałem ją. Położyłem dłoń na jej prawej piersi i zacząłem delikatnie masować.

To przyniosło pożądany efekt.

Gosia drgnęła i cicho westchnęła przez sen. Powolutku z niego wychodziła prosto w ramiona namiętności.

-Mmmm... - zamruczała cichutko.

-Hejka...

-Hej. Chyba się trochę zdrzemnęłam...

-Trochę.

-Ale za to przebudzenie było cudowne.

Przeniosłem rękę najpierw na brzuszek Gosi, potem na jej wzgórek łonowy. Masowałem jej myszkę.

-Cudownie – wyszeptała.

Zamknęła oczy poddając się mojej pieszczocie.

Jęczała cichutko.

-Połóż się na brzuchu – poprosiłem.

Wpadł mi do głowy kolejny pomysł, który chciałem zrealizować.

Zrobiła to.

Ja przysiadłem lekko na wysokości pupy Gosi. Klęczałem mając ją między zgiętymi w kolanach nogami.

Nachyliłem się nad nad plecami Gosiaczka i zacząłem składać subtelne pocałunki idąc w dół kręgosłupa do miednicy. Doszedłem wkrótce do tego miejsca, gdzie plecy się kończą. Podniosłem się lekko i przesunąłem dalej. Rozsunąłem pośladki Gosi i już chciałem sunąć między nimi czubkiem języka, gdy nagle drgnęła zdecydowanie...

-Darek, nie... - zareagowała błyskawicznie, ale nie podniosła wcale głosu – tam nie. Nie chcę tak.

-Spokojnie – uspokoiłem ją – nie przekroczę dozwolonej granicy, nie musisz się obawiać.

Po tych słowach dalej kontynuowałem pieszczotę.

Sunąłem językiem między jej pośladkami. Na dłużej zatrzymałem się przy anusie. Kręciłem językiem wokół niego. Delikatnie, powoli i subtelnie. Żadnych gwałtownych ruchów.

Ok. To prawda. Chciałem włamywać się szturmem w głąb jej pupy. Myślałem, że mi się uda.

Ale jeśli tego nie lubiła i nie chciała, to ok., Ja nie chciałem jej urazić.

Miałem tylko nadzieję, że takie pieszczoty, które nazwałem okołoanalnymi wchodzą w grę. Na razie nie protestowała.

Skoro penetracja analna – nie, to trudno. Ja to, zaakceptowałem, mając nadzieję, że kiedyś zdobędę tę twierdzę. Ale nigdy nic „na chama”. A przyznaję, że marzę o tym, by spróbować seksu analnego. To jedna z rzeczy, których nie robiłem, a bardzo chciałem, ale trudno.

Nie zamierzałem jednak wcale, aż tak do końca, się nie wycofywać.

Położyłem wzdłuż pośladków swojego penisa. Wyglądało to, jak hot-dog.

Nakryłem dłonią i zacząłem poruszać się w przód i tył...

Gosia leżała bez ruchu poddając się moim czynnościom. Przytuliła policzek do poduszki. Miała zamknięte oczy. Zagryzła tylko zmysłowo dolną wargę.

Przyznaję, że zawsze mnie to rozkładało na łopatki.

Położyłem się obok Gosi.

-Kusi cię moja pupa, co? – spytała cicho.

-Kusi – pokiwałem głową – nigdy tego nie robiłem, a zawsze chciałem spróbować.

-Nic specjalnego.

-Robiłaś to?

-Raz.

Swoją drogą, to chyba standardowa odpowiedź na pytanie o seks analny.

Ale to nieważne.

-Świntuchy jesteśmy – stwierdziła Gosia zmieniając temat – stare konie z nas a zachowujemy się, jak nastolatki upajające się po raz pierwszy seksem i to nie na własną rękę. Przecież my przez trzy dni nie wychodziliśmy z łóżka

-Mnie to osobiście nie przeszkadza, a tobie?

-Mnie też nie, ale czy to głupio nie wygląda?

-Dlaczego głupio? - zdziwiłem się – jesteśmy w takim wieku, że nic już nie jest głupie. Możemy robić wszystko...

-I co z tego będziemy mieli?

-Coś tam zawsze zostanie?

-Ciekawe co? - zastanowiła się.

-Nie wiem – odparłem zgodnie z prawdą.

Naprawdę nie wiedziałem co powiedzieć.

-Gośka? - podniosłem się – ty do czegoś zmierzasz?

-Tak myślę o nas... Bo patrz... – ożywiła się – teraz jesteśmy tu, jest zajebiście... Poważnie... Dawno nie uprawiałam tak zajebistego seksu... I te eksperymenty... Ale jutro przyjadą dzieciaki, w niedzielę pojedziecie z Sylwią... I co zostanie?... Ani ty nie zamieszkasz tu, ani ja u ciebie...

-I co proponujesz?

-Zostawmy to tak, jak jest... Jesteśmy razem, to jest fajnie i super, ale bez żadnych deklaracji czy płomiennych wyznań...

-Czyli wszystko opieramy na podłożu seksualnym?

-Mhmm – potwierdziła.

-Wiesz... Niby ekstra... Bez żadnych zobowiązań, bez niczego... Sam seks... Gdybym ja to powiedział, to rozumiem, bo podobno każdy facet to świnia, tyle, że ogon jest z przodu i jak każdego faceta można byłoby posądzić, że myślę rozporkiem, ale ty... Taka romantyczna miłośna, pisząca wiersze...

-Stałam się realistką... Bez urazy... Jesteś super facetem, którego chciało by się mieć przy sobie stale, ale... To nie wyjdzie... A więc dlatego musimy zostawić to wszystko tak, jak jest teraz... Nie mów mi nigdy, że mnie kochasz, bo to wiemy... Ja ciebie też... Nie mów, tylko to po prostu rób...

Mówiąc to Gośka położyła się wygodniej i rozłożyła szeroko nogi prezentując swa piczkę.

-Weź mnie jeszcze raz... Ostro, szybko, bez pardonu...

Zbliżyłem usta do jej sromu...

Kochaliśmy się, jak szaleni...

Byliśmy w swoim raju i korzystaliśmy z jego dobrodziejstw, jak tylko można...

Póki jeszcze on trwał. Póki jeszcze był nam dany...

W sumie Gośka miała rację. Niech wszystko zostanie, jak było... Nie rzucimy przecież swojego życia ot, tak...



Nasz pobyt skończył się.

Wyjechaliśmy z Sylwią, zgodnie z planem, w niedzielę.

Oboje pocieszaliśmy się, że Gośka z Marcinem pojawią się u nas pod koniec sierpnia...






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

CIOTKA KATARZYNA Cz. I

Złota Fantazja – Bianka cz.I

Moja słodka hijastra