WŁOSKA PRZYGODA
Wyjechałem w połowie
czerwca.
Przyjęto mnie dość życzliwie.
Najbardziej
skumplowałem się z trzema "włoskimi bykami". Giorgio,
Angelo, Frederico pracowali wraz ze mną. Nawet sympatyczni.
W
dniu urodzin zaprosiłem ich do lokalu na symboliczną lampkę
dobrego wina.
Nie skończyło się na tym. Zmieniliśmy szybko
lokal. Potem wylądowaliśmy w klubie go-go.
Zabawa była
niesamowita. Do siebie wróciłem dopiero koło czwartej nad
ranem...
Obudziłem się w południe. Minęło jednak
jeszcze trochę czasu nim doszedłem do siebie.
W kieszeniach
znalazłem parę dowodów wczorajszych bojów. Bilet, rachunki, dwie
kartki z numerami telefonów i damskimi imionami.
Powoli
odtwarzałem wydarzenia. Było kilka małych luk w pamięci, ale nie
było typowego "kac Vegas", więc chyba nie było tak źle.
Próbowałem dodzwonić się do moich mafiozów. U Giorgia i Freda
włączały się sekretarki. U Angela odezwała się Matka i śpiewną
włoszczyzną poinformowała mnie, że syn śpi jak
zabity...
Popołudnie, jak zwykle było upalne, duszne i
bardzo słoneczne. Gdyby nie klima to na pewno umierałbym w mękach
w tym moim malutkim mieszkanku na przedmieściach Rzymu. Przeżyłem
je jakoś i z ulgą powitałem wieczór.
Z totalnego bezruchu
wyrwał mnie dzwonek u drzwi. Zebrałem się i otworzyłem
je.
Zdębiałem...
Przede mną stała przepiękna dziewczyna.
Wysoka brunetka z burzą włosów aż do ramion. Miała ciemną
karnację, czarne oczy. Na jej ustach lśniła czerwona szminka.
Ubrana była w niebieską sukienkę, która opinała dokładnie jej
ciało na przestrzeni poniżej ramion aż do połowy ud. Cudownie
pachniała.
Zdębiałem to było za mało powiedziane.
Skamieniałem, sparaliżowało mnie.
Ten widok był tak
niesamowity, że aż zamrugałem powiekami i miałem zamiar się
uszczypnąć. Nie wierzyłem własnym oczom...
- Buonasera -
odezwała się dźwięcznym głosikiem.
- Buonasera -
odpowiedziałem głosem jakby nie swoim.
- Jestem Cecilia. Ty
jesteś Dario?
No, właściwie się zgadzało. Darek, ale Dario
też może być
- Mogę wejść?
- Jasne, proszę - zrobiłem
miejsce.
Cecilia weszła dostojnym krokiem do pokoju. Ja za nią
nic nie rozumiejący i jeszcze chyba nie do końca przytomny.
-
Przepraszam, ale nie rozumiem...
- Moje najserdeczniejsze życzenia
urodzinowe - uśmiechnęła się szeroko odsłaniając cały rząd
śnieżnobiałych zębów i wyciągnęła rękę.
- Dziękuję,
ale nadal nie rozumiem...
- Zaraz wyjaśnię. Czy mogę najpierw
poprosić o coś do picia?
Z zaproponowanych napojów wybrała
sok.
Siadła na fotelu i założyła nogę na nogę odsłaniając
bardzo zgrabne uda.
Usiadłem naprzeciw niej w oczekiwaniu na
wyjaśnienie.
Chociaż właściwie po co jakiekolwiek
wyjaśnienia.
Mój Anioł, patron wszystkich podrywaczy zesłał
mi innego Anioła...
- Jestem twoim prezentem - odezwała
się Cecilia.
- Co?! - omal się nie zakrztusiłem.
- Jestem
twoim prezentem urodzinowym... tyle mogę powiedzieć i chyba nic
więcej nie trzeba wiedzieć, prawda?
Wstała. Odłożyła
szklankę na stolik.
- Teraz tylko zrelaksuj się, zamknij oczy a
ja wszystkim się zajmę...
Sięgnęła do guzików mojej koszuli
i nawet rozpięła jeden. Złapałem ją za rękę.
- Co się
stało?
- Zaczekaj - uśmiechnąłem się – to... nie...
moment... skąd się tu wzięłaś?
- Czy to ważne? Po prostu
jestem.
- Ale... - dotknąłem dłonią jej policzka.
-
Spokojnie, jestem profesjonalistką...
Odsunęła się ode mnie na
dwa kroki. Chwyciła u dołu swą sukienkę i płynnym ruchem
ściągnęła ją przez głowę i odrzuciła na fotel.
Stała tak
przede mną prawie naga, bo na sobie miała tylko mikroskopijne
stringi w takim samym kolorze jak sukienkę.
Zatkało mnie po raz
kolejny. Była prześliczna.
Jej figura była wprost
idealna. Jak na moje oko to prezentowała realne 90-60-90, czyli: w
sumie 240.
Stała tak jak wykuta w marmurze rzeźba Bogini.
Jej
piersi, jedne z kształtniejszych jakie widziałem, absolutnie
przykuły mój wzrok. Różane sutki na ich szczycie prowokowały i
zachęcały do tego, aby objąć je wargami lub lizać.
Podszedłem
te dzielące nas dwa kroki i stanąłem twarzą przy twarzy.
Patrzyłem w oczy Cecilii. Odwzajemniała moje spojrzenie, ale nie
dostrzegłem w jej oczach nic negatywnego.
Przełknąłem
ślinę.
Dotknąłem jej policzka.
Powiem szczerze:to był mój
pierwszy raz z profesjonalistką. Nie miałem absolutnie
doświadczenia, a jedyną mądrością było to, że pocałunki w
usta raczej odpadają.
Wpiłem usta więc w szyję Cecilii, a moja
prawa dłoń masowała jej pierś.
Cecilia rozpięła moją
koszulę, rozpięła pasek i rozporek. Wsadziła rękę w moje majtki
i zacisnęła dłoń na napęczniałym już penisie. Jednocześnie
całowała mój tors.
Gwałtownie i nieoczekiwanie ściągnęła w
dół moje majtki. Byłem całkowicie odsłonięty i czułem się
taki bezbronny. Cecilia miała mnie całego w garści. Nie tylko
mojego penisa.
- Zaraz się nim zajmę, zaraz będzie ci dobrze
jak nigdy nie było – szepnęła.
Otworzyła usta i wzięła go
do buzi.
Ssała mojego penisa bardzo wolno. Powoli wsuwała go
sobie w usta. Otulała go dokładnie. Było mu tam ciepło, wilgotno
i ciasno.
Wsunąłem palce we włosy Cecilii i odchyliłem jej
głowę. Spojrzała na mnie...
Naprawdę było coś w tym
odruchu.
Faceci tak lubią. Daje im to coś w rodzaju przewagi i
poczucia dominacji. Wsunąć palce we włosy laski ssącej jego
penisa i spotkać jej spojrzenie...
Tak. To było coś naprawdę
ekstra.
Jęknąłem z rozkoszy.
Cecilia jakby tylko na to
czekała. Błyskawicznie podniosła się i chwytając mnie za rękę
poprowadziła w stronę kanapy. Gdy na niej usiadłem popchnęła
mnie lekko tak, że opadłem plecami na brunatną dermę. Sztuczna
skóra przy najlżejszym ruchu szeleściła niepokojąco, ale
jednocześnie bardzo zmysłowo i podniecająco. Klęknęła przede
mną.
Rozsunęła moje kolana na boki i przytrzymując moją
męskość pochłonęła ją żarłocznie.
Głowa Cecilii
równomiernie opadała w dół a potem wędrowała do góry.
Jej
włosy przysłaniały mi jej widok.
Odgarnąłem je wie na bok.
Chciałem to widzieć. Nie tylko czuć, ale zobaczyć na własne
oczy.
Położyłem dłoń na jej ramieniu. To było jak znak.
Przestała, a ja podniosłem się. Teraz siedziałem tuż przed
nią.
- Połóż się obok mnie - poprosiłem, a Cecilia
natychmiast to uczyniła.
Leżeliśmy obok siebie. Ssałem jej
sterczące już sutki. Moja prawa ręka znalazła się między nogami
Cecilii. Wsunąłem palce pod mikroskopijnych rozmiarów
materiał...
Nie wiem dlaczego nagle pomyślałem o wizji, która
"prześladowała" mnie kiedyś. Chociaż prześladowała to
może za dużo powiedziane.
Odprowadzam w niej do domu, po randce,
jakąś dziewczynę, której twarzy nie pamiętam. Jest późny,
jesienny wieczór. Stajemy razem na półpiętrze między pierwszym,
a drugim piętrem. Zaczynamy się obejmować i całować. Nie
wyczuwam żadnego oporu więc dotykam lekko jej dużych piersi.
Miętolę je delikatnie przez materiał bluzki. Są takie mięciutkie
i ciepłe. Nie wyczuwam żadnego oporu z jej strony. Jej pocałunki
natomiast są gorące. Coraz gorętsze.
Próbuję zdobyć kolejną
bazę. Wsuwam rękę w jej spodnie, między nogi a tam pręży się
wielki i nabrzmiały... penis.
Naprawdę nie wiem
dlaczego.
Pomiędzy nogami Cecilii nie było żadnych
niespodzianek, ale było to, czego się spodziewałem.
Jej szparka
była już bardzo wilgotna. Wsunąłem palec w jej środek.
Rozgrzana
prawie do czerwoności, mokra i głodna...
Nie podnosząc się
ściągnąłem z niej tę ostatnia przeszkodę.
Zacząłem masować
dłonią muszelkę Cecilii.
Jej myszka była dokładnie
wydepilowana.
Sięgnąłem ręką dalej aż do pośladków.
Cecilia
była tak bardzo blisko i była moja.
Byłem już gotowy.
Mój penis już od dłuższego czasu prężył się. Stał twardy i
mocny.
Oderwaliśmy się od siebie. Opadłem na plecy. To było
jak sygnał. Cecilia podniosła się lekko.
Po chwili przysunęła
się do mnie bliżej i trzymając w dłoni mojego ptaszka usiadła na
nim. Uniosła ręce do góry. Zaczęła falować. Przytrzymywałem ją
w biodrach. Nie musiałem regulować szybkości, bo dla nas obojga
była ona w tej chwili dostateczna.
Wchodziłem w Cecilię mocno i
zdecydowanie. Miałem wrażenie, że z każdym poruszeniem wchodzę
głębiej i głębiej. Zawsze miałem takie wrażenie.
Odgłosy
naszej ekstazy stawały się coraz głośniejsze.
Szczególnie jej
dźwięki płynęły nieskrępowanym strumieniem, podobnie jak nektar
spomiędzy jej warg sromowych.
Było mi tak bardzo
dobrze...
Nagłym ruchem zmieniłem pozycję. Teraz to
Cecilia leżała na plecach ze zgiętymi w kolanach nogami.
Przytrzymywałem ją w tych zgięciach a sam półleżąc wciskałem
w nią swego członka.
Widok ten podziałał na mnie dodatkowo
stymulująco.
Jej wydepilowana muszelka i mój dość obficie
owłosiony penis. To było na zasadzie kontrastu. Miałem wrażenie,
że... Aż przeszły mnie ciarki.
Dochodziłem do finału.
Przyspieszyłem.
Byłem już blisko. Czułem jak sperma, gotująca
się dotychczas w jądrach szukała ujścia. Tuż przed wytryskiem
wysunąłem się z cipki Cecilii i wytrysnąłem na jej
brzuch...
Szum prysznica wyrwał mnie z lekkiego
półsnu.
Udałem się więc do łazienki. Rzeczywiście Cecilia
brała kąpiel. Kształt jej ciała był widoczny przez przydymioną
szybę.
Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka.
- Mogę? -
spytałem dla pewności.
- Tak, proszę.
Wziąłem gąbkę do
ręki.
- Umyję ci plecy – zaproponowałem.
- Nie znałam
żadnego Polaka do tej pory. Wszyscy jesteście tacy?
Namydlałem
jej plecy. Zastanowiłem się chwilkę nad odpowiedzią.
- Chyba
tak - odparłem spłukując pianę z jej ciała.
Skoncentrowałem
się teraz na pupie Cecilii.
Była naprawdę kształtna i zgrabna.
Gdy spływały po niej strużki wody wyglądała jeszcze bardziej
kusząco.
- Jesteś wspaniała - wyznałem podnosząc się.
Miałem
usta tuż przy jej uchu.
- Nigdy nie znałem kogoś takiego, jak
ty...
- Jestem tylko zwykłą call girl
- Niezwykłą -
poprawiłem ją.
- A ty jesteś bardzo uprzejmy.
- Komu mam
zawdzięczać te wspaniałe chwile.
- Nie powiem ci, ale do
południa jestem tylko twoja...
A więc ten sen na jawie jeszcze
trochę potrwa. O Dzizas...
Cecilia pięknie wyglądała
leżąc na brzuchu z nogami zgiętymi w kolanach. Machała nimi
wesoło.
- Piękna jesteś - mówiąc to usiadłem obok.
Dotknąłem
jej pleców i przesuwałem palce w stronę jej pupy. Wjechałem nimi
między pośladki.
- Masz przepiękne imię - odezwałem się.
-
Od świętej Cecilii, męczennicy chrześcijańskiej... ślubowała
czystość... zmuszono ją do małżeństwa z poganinem... a ona nie
tylko dotrzymała słowa a nawet nawróciła swego męża...
Usiadła
obok mnie.
- Czyli jestem jej zaprzeczeniem...
Wsłuchiwałem
się w jej głos. Nie dość, że miał on miłe brzmienie to jeszcze
był to włoski język, który tak bardzo uwielbiam.
To piękny
język. Dźwięczny i śpiewny...
Cecilia pochyliła się.
Opierając się o kanapę wypięła w moją stronę tyłek.
Wszedłem
w nią powoli. Zanurzyłem całego w jej mokrej szparce.
Jęknęła.
-
O tak - wyrwało się z jej ust.
Przytrzymywałem Cecilię w
biodrach. Falowaliśmy oboje w jednym rytmie. Położyłem się na
niej lekko. Prawą ręką złapałem jej ramię. Zacząłem pchać
mocniej.
Krzyczała z rozkoszy coraz głośniej...
Słońce
powoli wynurzało się rozświetlając wszystko wokół. Za oknem
robiło się coraz jaśniej, ale było jeszcze wcześnie. Bardzo
wcześnie...
Zamknąłem oczy i nieco zamyśliłem się nad
sobą.
Nadal nie wierzyłem w to, co się jeszcze dzieje.
To
było takie wspaniałe i nieoczekiwane, takie...
Pożegnaliśmy
się przed południem.
Cecilia ubrała się.
Stanęła przede
mną. Uśmiechnęła się.
- Ciao – rzuciła.
- Zaczekaj
chwilę - złapałem ją za rękę - chciałem ci bardzo podziękować
za te wspaniałe chwile... były niesamowite...
- Cieszę się, że
nie były to zmarnowane chwile.
- Istnieje szansa, że jeszcze
kiedyś się spotkamy.
- Chyba nie.
- Chciałbym,
żebyś...
Położyła palec na moich ustach.
- Cii... nic nie
mów... słowa nie są potrzebne...
Potem dość nieoczekiwanie
pocałowała mnie w usta.
Odwróciła się i szybko wyszła.
Moje
trzy znajome włoskie byki uśmiechały się tylko
znacząco.
Podziękowałem im także...






Komentarze
Prześlij komentarz