Złe miłego początki cz. I

 





Okoliczności były bardzo sprzyjające. Był późny piątkowy wieczór. Wszyscy już spali,

więc nic nie stało na przeszkodzie, aby sobie trochę ulżyć. Pikanterii dodawał fakt, że nie byłem w swoim naturalnym środowisku, czyli: u siebie w domu, ale u ciotki i wujka.

W pokoju puściłem sobie pornosa na kompie. Dobrze, że w internecie jest sporo stron z takimi treściami, więc nie można było narzekać na brak wrażeń. Czasami więc robiłem sobie takie seanse wchodząc w kolorowy świat nieskomplikowanego seksu. Było to dla mnie jedyna forma rozładowania tegoż właśnie napięcia seksualnego, które kumulowało się we mnie, jak w każdym nastolatku. Cały zanurzyłem się w "akcję" rozgrywającą się na monitorze.


Na ekranie dobrze zbudowany i obdarzony szczodrze przez naturę Afroamerykanin wkładał swojego wielkiego kutasa w cipkę nieco puszystej, tlenionej blondyny. Ona była wielce szczęśliwa tym faktem. Na jej twarzy malowała się błoga rozkosz. Krzyczała przesadnie głośno i wciąż domagała się, aby jej partner robił to jeszcze mocniej i szybciej.


On niezmordowanie poruszał się w niej. Był, jak dobrze naoliwiona maszynka. Jego ruchy były automatyczne. Posuwał blondi w równym tempie. Istna seks-maszyna zaprogramowana na ostre pieprzenie.

Tleniona blondi była niezwykle usatysfakcjonowana.


Afroamerykanie mają duże fujary. Można wpaść w kompleksy porównując wymiary. Kompleksów nie miałem, ale fakty mówiły same za siebie.

Pocieszałem się myślą, że przecież nie ważna szpada, tylko to, jak się nią włada. A swoją władałem nawet nieźle. W sensie dosłownym. Naprawdę niezły był ze mnie szermierz.


Moja ręka wślizgnęła się pod materiał bawełnianych bokserek, które miałem na sobie. Dłoń zacisnęła się na sztywnym od dłuższego czasu penisie. Chwilę spoczywała nieruchomo. Potem zacząłem poruszać nią rytmicznie. Zsunąłem bokserki do kostek, aby mieć lepszy dostęp do mojego narządu intymnego, którego męczyłem niemiłosiernie.


Wszystko we mnie wrzało.

Temperatura sięgała górnych granic skali, a nawet znacznie ją przekraczała. Zatapiałem się po uszy w wirtualnym wymiarze. Nic innego się nie liczyło.


Wszystko byłoby okej, gdyby nie otwarte drzwi i nie stojąca w nich Bettina. Nie od razu zdałem sobie jednak sprawę z jej obecności w moim królestwie. Po prostu popełniłem błąd nie zamykając drzwi na klucz, ale skąd mogłem przypuszczać, że ta gówniara jeszcze nie będzie spała. Było już przecież późno.

A ona stała w progu z szeroko otwartymi oczami. Zastygła, jak biblijna żona Lota. Gdyby nie okoliczności, to jej mina warta była wszystkich pieniędzy. Takiego "karpia", to ze świecą szukać.


Przez chwilę panowała kompletna cisza. Oboje skamienieliśmy. Pierwszy doszedłem do siebie:

- Ej, wypieprzaj stąd! – krzyknąłem przykrywając dłońmi swą naprężoną męskość.

Bettina jeszcze przez chwilę nie mogła się ruszyć z wrażenia. W końcu jednak odwróciła się powoli i ruszyła w stronę drzwi. Zacząłem oddychać, gdy całkiem za nimi zniknęła.


Kurła...

Teraz kuzyneczka będzie miała na mnie haka. Ciekawe czego zażąda w zamian za milczenie?

Muszę przyznać, że ostatnio bardzo się wyrobiła. Nieskromnie dodam, że przy mnie.

No, cóż...

Mogłem nie hodować żmii na własnym łonie, a tak, to czekała mnie zasłużona kara.

Ciekawy byłem, jak to wykorzysta. Bo, że wykorzysta, to nie miałem żadnych wątpliwości.

Kurła.

Takiej wtopy, to jeszcze w swoim siedemnastoletnim życiu nie zaliczyłem. I to w dodatku przed taką srajdą. Hańba i wstyd, po prostu, hańba mi.


Z tego wszystkiego, to odechciało mi się już tego, co robiłem. Czerwony ze wstydu i zlany potem przykryłem się kołdrą aż po same uszy. Zdawało mi się, że wszyscy byli świadkami tego mojego niefartu i śmiali się do rozpuku.

Chciałem zapaść się pod ziemię. Miałem nadzieję, że łóżko pochłonie mnie w całości. Długo nie mogłem zasnąć, rozpamiętując całą sytuację. Nie wiem, jak jutro spojrzę w oczy Bettinie. Może lepiej będzie, jeśli będę udawał jakąś chorobę i przez cały jutrzejszy dzień i resztę swojego życia pozostanę skryty pod kołdrą nie wystawiając nosa ani na odrobinę. Tak. To jest bardzo dobry pomysł.

Kurła...


Od rana unikałem Bettiny, jak ognia. Wolałem nie wystawiać się samemu "na strzał". Nastąpiła jednak dziwna rzecz. Kuzynka nie robiła żadnych głupich min, ani nie czyniła aluzji co do wczorajszego wieczora. Cały czas byłem jednak czujny. To mogła być tylko zasłona dymna i typowa cisza przed wytoczeniem armat.

Przez cały dzień nie mogłem jednak tego robić.

Bliskie spotkanie trzeciego stopnia nastąpiło po południu, gdy usiadłem sobie na ławce w ogrodzie i poświęciłem się na przeglądaniu wszelkich portali społecznościowych, na których miałem założone konta.


Nieoczekiwanie zjawiła się Bettina i usiadła cichutko na drugim końcu ławki. Udawałem, że jej nie zauważyłem. Poczułem jednak na sobie jej wzrok. Normalnie czułem, jak przewierca mnie na wylot. Zrobiło mi się gorąco. Jeszcze jakiś czas nie dawałem po sobie poznać, że wiem, że jestem obserwowany, aż wreszcie wybuchnąłem.

– Co?! – spytałem.

– Nic, nic - odpowiedziała.

– Chodzi ci o coś? – padło moje następne pytanie.

– O nic.

– No, to o co ci chodzi?

– Jeju. O nic. Po prostu przyszłam posiedzieć w cieniu.

– No to siedź sobie – odparłem i wstałem z ławki.

Wolałem ewakuować się z miejsca ewentualnej bitwy, bo nie miałem na nią wybitnie ochoty stojąc na z góry przegranej pozycji. Wróciłem do swojego pokoju.


Bettina.

Podobała mi się. A nawet powiem więcej: byłem swego czasu bardzo zakręcony na jej punkcie.

Do tej pory jestem.

Najbardziej podniecała mnie jej chłopięca uroda. Na pierwszy rzut oka właśnie tak wyglądała. Jak chłopiec o delikatnych rysach twarzy. Niewysoki, filigranowy, o radosnej buzi i lśniących wesołym blaskiem oczach.


Delikatnie łobuzerski. Zawsze w jeansach i wyciągniętych na spodnie t-shirtach. Krótkie włosy i płaska klatka piersiowa. Prawie taki renesansowo - barokowy cherubinek. Może nie pucołowaty i uskrzydlony, ale pełen wdzięku i niezwykle urokliwy. Bardzo urodziwy.

Nie mam i nigdy nie miałem odjazdów na przedstawicieli tej samej płci, nawet tak

urokliwych, ale spoglądałem na niego zawsze z dużą przyjemnością.

To znaczy: na nią.


Bardzo podobały mi się dziewczyny z niewielkimi piersiami. Takie delikatne i jakby wyglądające na "niecałkiem gotowe". Nie wiem nawet dlaczego. Po prostu tak było.

Wiem, że chłopaki oglądają się zwykle za dziewczynami, które mają czym oddychać, ale dla mnie nie miało to absolutnie znaczenia. Wręcz przeciwnie: miało to niezwykły posmak, który podniecał mnie, jak nic innego. Zresztą, szczerze mówiąc, to podniecało mnie wszystko co było związane z płcią przeciwną. A Betina po prostu się nawinęła. Poza tym dochodził jeszcze fakt, że była moją kuzynką.


Podobała mi się i śniła wielokrotnie. Wiadomo w jakim kontekście. To było niezwykłe i niesamowite. Najbardziej zapamiętałem jedną wizję, która powtarzała się kilkakrotnie.


Bettina leżała na wznak na moim łóżku. Jej jedyny ubiór stanowiły białe skarpetki. W blasku świec wyglądało to nieco upiornie, ale penis ostro stanął mi "na baczność".


Pochyliłem się nad nią i całowałem zaczynając od nóg. Potem zacząłem masować to ciepłe miejsce między nogami.

Po chwili rozszerzyłem jej nogi i przesuwałem palcem po intymnej szparce między nimi. W dalszej kolejności między wargami sromowymi Bettiny znalazł się mój palec i rozpocząłem nim intymny taniec.

Wargami wędrowałem przez płaski brzuch Bettiny aż dotarłem do niewielkich pagórków jej piersi, przy których zatrzymałem się dłużej całując i ssąc niczym niemowlak. Potem jej szyja i wreszcie usta. Wspaniała to była droga.

Koniec końców nastąpił wreszcie gwóźdź programu. Wszedłem w nią swoim nabrzmiałymi penisem, a dalej potoczyło się jak zwykle.

Piękna wizja, co nie?





Zdjęcia: www.sexeo.pl 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

CIOTKA KATARZYNA Cz. I

Półsiostra

Złota Fantazja – Bianka cz.I