Poker z Wiktorią cz.I







Od przystanku autobusowego do domu mielimy zaledwie kilkaset metrów, ale nagły i niespodziewany deszcz zdążył przemoczyć nas "do suchej nitki". Ulicą natychmiastowo zaczęła płynąć rwąca rzeka, a z nieba lała się istna ściana wody. Nie mieliśmy gdzie się schować, więc wybraliśmy szybki bieg. Stanęliśmy mokrzy przed drzwiami. Wyglądaliśmy jaby ktoś wrzucił nas w ubraniach do basenu. Obraz nędzy i rozpaczy.

- Wyglądamy, jak zmokłe kury - stwierdziła Wiktoria odgarniając grzywkę z czoła.

- Chyba ty - roześmiałem się - mów za siebie. Ja bardzo lubię deszcz, bo tylko on na mnie leci.

- Faktycznie - zgodziła się z moim twierdzeniem.

Nie ma to, jak słowa otuchy i wsparcia.

Nie złościłen się jednak. Zawsze traktowaliśmy się z dużym dystansem i jajem. Nie było o co się złościć.

- Dzisiaj cię chyba nieźle przeleciał - dodała z uśmiechem.

- Nie bardziej niż ciebie – odciąłem się - Głodnej chleb na myśli.

- Ha, ha, ha... Ale się ubawiłam. Idę się wysuszyć - powiedziała ściągając z siebie mokrą podkoszulkę.

Nie miała na sobie stanika, ale nie zobaczyłem jej piersi, bo zdążyła odwrócić się i ruszyła w stronę swojego pokoju. Ja po chwili zrobiłem to samo..



Szkoda, bo z chęcią bym je zobaczył. Zobaczyć jej cycuszki, to by dopiero było coś!!!

W kwestii wyjaśnienia: nie miałem żadnych odlotów na Wiktorię. Nie marzyłem o niej skrycie i nie pożądałem. Była moją siostrą, do tego bliźniaczką, więc absolutnie nie wchodziło to w rachubę. Jeżeli nawet coś, gdzieś, kiedyś, przez przypadek pomyślałem, to tylko w charakterze czysto sportowego wyzwania. Tak dla jaj. Zobaczyć nagą siostrunię. To byłoby bardzo ciekawe doświadczenie i tylko doświadczenie bez żadnych konsekwencji genetyczno-moralnych.

Nie byłem na jej punkcie sfiksowany. Nie podglądałem jej, nie onanizowałem się mając ją na myśli, nie kradłem bielizny, nie próbowałem obmacywać. Żadnych odpałów nie miałem.

Takie coś byłoby zupełnie nie do pomyślenia.

Incest zupełnie mnie nie bawił, ani nie pociągał,a nawet wywoływał obrzydzenie. Fakt, że jest popularny, ale ja byłem daleki od popularnych nurtów. Zawsze szedłem własnymi drogami. Nawet jeśli było to pobocze, to było to moje własne pobocze. Nigdy nie płynąłem z prądem. Z prądem bowiem płyną tylko zdechłe ryby.

Bez zbędnych filozofii: nie podniecała mnie.




Usiadłem na kanapie i wziąłem laptopa na kolana. Zaserwowałem sobie pokaz slajdów.

Te wszystkie nagie i piękne dziewczyny, które patrzą na mnie z ekranu komputera są obietnicą nieziemskich doznań seksualnych. One same są jedną wielką rozkoszą. Są bardzo chętne do erotycznych igraszek i oczekują z pewnością na takiego ogiera, jak ja Pełnego siły i werwy, napakowanego hormonami oraz niespożytą energią.



Przede mną prezentował się cały przekrój żeńskiej części populacji: azjatki, czarnoskóre, arabki, hinduski, blondynki, czarnowłose, rude, o dużych piersiach, z małymi piersiami, wydepilowane, zgrabne, puszyste...

Można było całkiem utopić się w tych megabajtach piękna. Czasami więc topiłem się aż po same uszy. Tak, jak dzisiejszego wieczoru.

Nie usłyszałem cichego stukania do drzwi mojego pokoju. Gdy otworzyły się, zobaczyłem Wiki.

- Co robisz? - spytała.

- Właściwie nic - odpowiedziałem odkładając laptopa obok.

Nie zrobiłem tego w panice. Nie wyszedłem nawet z prezentacji slajdów. Wiktoria przez chwilę przyglądała się zdjęciom.

- Fajne laski - stwierdziła - ta ma fajne cycki - dodała wskazując jedno zdjęcie.

Co, jak co, ale na cyckach, to chyba się znała. Sama była właścicielką pary bardzo zgrabnych.

Usiadła przy mnie i razem oglądaliśmy zdjęcia. Od czasu do czasu wymienialiśmy rzeczowe komentarze na temat.

- A facetów jakichś nie masz? – spytała.

- Nie moja bajka - odpowiedziałem.

- Szkoda.

- Ja nie żałuję... A tak właściwie, to czemu mam zawdzięczać twoją wizytę?

- Miałeś nauczyć mnie gry w pokera - odezwała się.

- A na cholerę Ci to?

- Gdyby kiedyś był potrzebny.

- To juz gra w Słoneczko ci nie wystarczy?

- Jeszcze nie grałam, ale w rozbieranego pokera, to zawsze można zagrać.

- Też prawda - zgodziłem się.

- No, to?

- Dawaj - przesunąłem się - ale nie przyniosłeś kart do Czarnego Piotrusia przypadkiem? – pozwoliłem sobie na małą złośliwość.

- Wyobraź sobie, że nie.

Wziąłem od Wiktorii przyniesioną przez nią talię kart i zacząłem ją tasować. Potem rozłożyłem ją i zacząłem tłumaczyć wszystkie zawiłości tej gry.

Dość szybko załapała zasady.


Graliśmy najpierw w "otwarte" karty.

Jeżeli istnieje coś takiego, jak fart nowicjusza, to w jej przypadku potwierdziło się to w pełni. Karta jej szła, jak świeże bułeczki. Jeżeli mnie trafił się full, to Wiktorii kareta. Mnie dwie pary, to jej trójka albo strit.

- O, strit - ucieszyła się - jak ulica...


To nie takie dziwne, bo ogólnie, to mogłem zaliczyć się do tych, co mają pod górkę. Nie miałem szczęścia ani w kartach, ani w miłości, a kiedyś w drewnianym kościele omal nie zarobiłem w głowę cegłówką. W karty więc nie grałem, do kościoła nie chodziłe, a jeśli chodzi o uczucie, to..

Teraz akurat pod wozem. Niedawno rozstaliśmy się Sylwią. Byliśmy razem prawie pięć miesięcy. Kupa czasu.

Byłem więc wolny i taki status miałem też na Facebooku.


Jeśli chodzi o Wiktorię, to też raczej nie miała nikogo na stałe.W każdym razie nic mi o tym nie było wiadomo, a raczej zaliczyłem się do tych, co wiedzą.

No to co? Zagramy na poważnie – zaproponowała Wiktoria.

Przecież cały czas gramy na poważnie – odpowiedziałem.

Może zagramy o coś?

O co?

Nie mam bladego pojęcia.

Może o kieszonkowe? W sumie przydałoby mi się trochę więcej kasy.

To kuszące. Mnie też by się przydało. Ale może jednak o coś mniejszego?

Na przykład?

Przez dłuższą chwilę myślała zastanawiając się nad tą kwestią.

- Może w rozbieranego?

Nie wiem czy bym to przeżył bez uszczerbku na zdrowiu psychicznym i vice versa.

Jak nie spróbujemy, to się nie przekonamy. Tchórzysz?

Ja nie, ale nie wiem, jak ty.

Ja na pewno nie – mówiąc to podniosła na chwilę swoją koszulkę.

Moim oczom na krótką sekundę ukazał się jej biust. To był moment, ale zarejestrowałem wszystko, co było do zarejestrowania.

- No, no, no... Gra wydaje się być warta świeczki. Takiego obrazu nigdy w życiu nie widziałem i pewnie nigdy nie zobaczę, więc okej...

To rozdawaj – podała mi talię kart.

Przez cały czas patrzyła na mnie z tajemniczym uśmiechem na ustach. Ja zrewanżowałem się jej kamienną twarzą. Skupiłem się na tasowaniu kart.

I poszło. Pięć kart dla niej i pięć dla mnie.

Kiedy je zobaczyłem, to zacząłem zastanawiać się co za penis te karty rozdawał. W końcu doszło do mnie, że ja to zrobiłem.

Dla mnie trzy – odezwała się Wiktoria odkładając na bok karty do wymiany.

Aha. To była dla mnie ważna informacja. Miała parę. Tylko pytanie jaką?

Zresztą to nie było ważne, bo ja miałem każdą kartę z innej parafii i nic na "dzień dobry" nie mogłem nic dopasować. Zostawiłem sobie najsilniejszego króla, a resztę postanowiłem wymienić. Trafiła się para dziewiątek, czyli: praktycznie nic, ale zrobiłem dobrą minę do złej gry.

No, to chwal się, co masz – powiedziałem.

Okazało się że posiadała trójkę dam. Wygrała więc. Spojrzała na mnie z szerokim uśmiechem na twarzy.

Dobra. Jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć też B i C, żeby nie być D.

Jednym ruchem ściągnąłem swoją koszulkę i rzuciłem ją obok. I tak robiło się przecież coraz goręcej.

Przeliczyłem szybko co tam jeszcze miałem na stanie. Skarpety, spodnie, w nich pasek oraz slipy. Nie było więc aż tak źle. U Wiki sprawa przedstawiała się podobnie 


Drugie rozdanie zakończyło się moim zwycięstwem, podobnie trzecie. Wiki cwaniacko pozbyła się skarpetek. Po chwili ja straciłem jedną, za nią podążyła druga. Dość szybko to szło i zbliżaliśmy się do gwoździ programu.

Rozgrywka numer sześć. To miała być kluczowa rozgrywka.

Wiki zaczęła rozkładać karty. Gdy tylko spojrzałem na pierwsze trzy, zrobiło mi się gorąco. Trójka asów to całkiem niezły układ, a gdy do nich doszedł jeszcze czwarty, nie mogłem opanować wewnętrznej radości, która nagle rozlała się po całym moim ciele. Kareta asów, to nie w kij pierdział. Musiałoby się zdarzyć jakieś trzęsienie ziemi albo poker, żebym przegrał. Nic takiego jednak nie nastąpiło.


Spojrzałem z triumfującym uśmiechem na Wiki. Teraz ruch należał do niej i ciekaw byłem: co to będzie za ruch? Spodziewałem się, że zabawa zakończy się właśnie w tej chwili.

Myliłem się.

Wiki bez żadnego skrępowania chwyciła za dół koszulki.


Wow...







Zdjęcia: www.sexeo.pl


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

CIOTKA KATARZYNA Cz. I

Moja słodka hijastra

Złota Fantazja – Bianka cz.I