Poker z Wiktorią cz.III

 




Po chwili wszystko było już jasne, klarowne, przejrzyste i widoczne gołym okiem. Pierwsze rozdanie przegrałem. Nie udało mi się dopasować żadnej figury. Szit!!! Ja wiedziałem, że tak będzie. To było pewne. No, cóż...

Wiktoria patrzyła na mnie troszkę kpiąco. Pewnie spodziewała się, że stchórzę, że odejdę mówiąc: "ja już się nie bawię". Nic jednak bardziej mylnego. Nie zamierzałem się poddać. To nie było w moim stylu. Zawsze walczyłem do końca mimo, że wcześniej wiadome było że przegram. Teraz też zamierzałem dobiec do mety. 

To było jak igrzyska olimpijskie. Ważny był udział i to żeby dokończyć konkurencję. Nieważne z jakim wynikiem. Podjąłem więc bardzo trudną decyzję. Postanowiłem mimo wewnętrznych oporów ściągnąć majtki przed Wiktorią. Tylko ja wiem ile trudu mnie to kosztowało.

Spojrzałem badawczo na Wiktorię. Siedziała z tajemniczym uśmieszkiem na ustach. 


Powoli wstałem. Odwróciłem się tyłem do Wiki i sięgnąłem za gumkę moich majtek. Zsuwałem je powoli w dół. Przez ten czas nie oddychałem. Zatrzymałem powietrze w płucach, jakby to miało mi w czymkolwiek pomóc. 

Wreszcie zsunąłem moje majtki do kostek i przysłaniając dłońmi moje klejnoty usiadłem naprzeciwko Wiktorii. Nie odważyłem się tak od razu spojrzeć jej prosto w oczy. Raptownie się zawstydziłem. Poczułem się trochę nieswojo. To uczucie pojawiło się nagle i nie wiem skąd zadziwiając mnie niezwykle. Zawsze bowiem prezentowałem tą drugą stronę barykady. Myślałem więc, że i teraz tak będzie, ale pomyliłem się.

To było bardzo dziwne uczucie i nie potrafiłem go dokładnie opisać.


Jeszcze jedna sprawa. 

Nie byłem tak szaleńczo podniecony, jak mi się wydawało, że będę. Mój mały nie przybrał jeszcze takich wymiarów, jakie zwykle przybierał w sytuacjach nudystycznych.




- A więc tak wyglądasz – odezwała się moja siostrunia –Całkiem nieźle muszę przyznać. Spodziewałam się, że będzie dużo gorzej. 

Ja milczałem. Nie potrafiłem wydusić z siebie ani słowa. Jakbym w gardle miał wielką kulę. Uszy wręcz spłonęły mi z gorąca. W płucach zabrakło tlenu. Ogólnie jednak było fajnie. Bardzo fajnie chociaż trochę dziwnie.

Czy naprawdę ja i Wiktoria jesteśmy tutaj? Czy może to wszystko mi się śni?

- No, pokaż co tam masz. Pochwal się – Wiktoria próbowała odciągnąć moją rękę od przysłoniętych klejnotów.

- Ejże, ejże... - strofowałem ją.

- Przegrałeś, więc...

- Gra jeszcze się nie skończyła.

- Czyli: co? Jeszcze jedno, ostatnie rozdanie. Jeżeli wygram, to nie ściągam majtek. Kończymy i wracamy do swoich pokojów.

- Ok - zgodziłem się z ciężkim sercem – niech i tak będzie. To jest chyba najlepsze rozwiązanie.

– Ale nie będziesz miał pretensji, jakby co?

– Co najwyżej do swojego garbatego szczęścia, które nie pozwoli mi zobaczyć mojej siostrzyczki w stroju Adama.

Wiktoria roześmiała się. Zaczęła tasować i rozdawać karty, co mnie było bardzo na rękę, bo nie musiałem odsłaniać tego, co zastawiałem.

Rozdawanie kart też szło Wiktorii już coraz lepiej. Była zdolną bestią i bardzo szybko się uczyła. 

"Oby tylko nie za szybko"  - przemknęło mi przez głowę.


Po chwili trzymałem w ręku pięć kart, a każda była z innej parafii. Nawet ani jednej pary. Szlag by to trafił!

Chwilę zastanawiałem się jaką kartę sobie zostawić i wreszcie zdecydowałem się na samotną damę karo. Pozostałe cztery odłożyłem przed sobą.

Mała nadzieja zagościła we mnie, gdy Wiktoria postanowiła także wymienić aż cztery karty. Sytuacja nie przedstawiała się źle, ale oczywiście będę mógł o tym powiedzieć dopiero wtedy, gdy dopasuję inne karty.

Gdy je otrzymałem aż jęknąłem z zawodu. Karty ułożyły się źle. Bardzo źle. Nic z nich nie wynikało.





Nadeszła pora pochwalenia się zestawem kart, chociaż ja nie miałem się czym chwalić. Żadnej figury. Szlag by to trafił.
Wiktoria mogła pochwalić się nieco lepszą "zdobyczą". Posiadała aż dwie pary. Dwie dziewiątki i dwa króle. Nawet ta skromna para dziewiątek wystarczyła by do wygrania tego rozdania.
Szlag by to trafił!

Wiki uśmiechnęła się i rozpromieniła radośnie. 
- Jeees... – usłyszałem jak przez mgłę - Wygrałam! Wygrałam! – cieszyła się, jak ze zdobycia mistrzostwa świata.
No, to dupa...

Jak zwykle musiałem obejść się smakiem. Szkoda. Naprawdę bardzo chętnie zobaczył bym ją bez niczego, chociaż nawet w samych majteczkach prezentowała się niezwykle zmysłowo i myślę, że ten obraz długo pozostanie przed moimi oczami. Ten widok był równie inspirujący i niesamowity.
Z drugiej strony może to i dobrze, że tak się stało... 

Nawet widok Wiktorii w samej bieliźnie był zbyt wielkim dopustem szczęścia. Przez chwilę zastanawiałem się, czy nie był on zbyt wielki i czy będąc jego świadkiem nie przegiąłem zbytnio pałki. Mam bardzo rozbudowane poczucie przyzwoitości i tego wieczora brało ono tęgie baty.

- Dobra jestem – stwierdziła wyprostowywująć się - I co pan powie?
– Szczęście nowicjusza – stwierdziłem – ale serdecznie gratuluję.
– Bomba!
Dla kogo była to bomba, dla tego bomba. Ja stałem po przeciwnej stronie i byłem w zupełnie innym nastroju. Tak widocznie chciał los.

– To okej – odezwała się Wiktoria – w takim razie zabieram swoje zabawki i wracam do swojej piaskownicy. Jesteś wściekły?
- Nie. Dlaczego?
- Bo ja wiem...
Jak powiedziała, tak zrobiła. Zebrała swoje ciuchy i trzymając je w rękach ruszyła w stronę drzwi.
Patrzyłem na nią, jak wychodzi. Dość długo siedziałem na tapczanie bez ruchu. Próbowałem zebrać wszystkie myśli i jednocześnie siebie do kupy, więc trochę mi to zajęło. Dopiero po pewnym czasie, gdy usłyszałem jak zamyka drzwi swojego pokoju byłem w stanie wykonać jakikolwiek ruch. Opornie i ciężko to jednak szło.

Powoli wstałem i sięgnąłem po swoje slipy. Nie zdążyłem ich jednak założyć gdy usłyszałem przy wejściu jakiś dźwięk. Spojrzałem więc w tę stronę i zamarłem...

W progu stała całkiem naga Wiktoria. Po prostu mnie zatkało z wrażenia. Moja kopara opadła nisko i musiałem bardzo śmiesznie wyglądać. Oczy zrobiły mi się wielkie i nie wierzyłem temu, co widziałem. Ten obraz był tak nierealny, jakby został wycięty z mojej najbardziej rozhukanej fantazji.
To było tak nieoczekiwane i niezwykłe i uderzyło we mnie z całą mocą. Przez moment czułem się jakby trzepnął we mnie trolejbus.
A Wiktoria wciąż się uśmiechając zrobiła kilka kroków w moją stronę.
– Pomyślałam, że będzie bardzo miło, jak zakończymy to spotkanie remisem. W sumie oboje na niego zasłużyliśmy.
Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Nadal byłem, jak skamieniały.

Ło, kurde... Co tu się wyprawiało? Co tu się działo? Jakim cudem znalazłem się w samym środku tych wydarzeń?
Normalnie szok połączony z niedowierzaniem.



- Coś tak zdębiał? Aż tak bardzo na ciebie działam? To chyba trochę niemoralne i niezbyt zgodne z prawem, co?
- Ciekawe, jak ty byś zareagowała, gdybyś była na moim miejscu? - nie wiem jak zdołałem stworzyć takie pytanie i zadać je Wiktorii.
- Jestem w podobnej sytuacji.
- Oboje chyba troszeczkę przesadziliśmy.
- Nie, no. Bez jaj. Nic takiego się przecież nie dzieje i nie zdarzy się zapewne.
- Zrobię wszystko, co jest w mojej mocy, aby nie przekroczyć tej bardzo cienkiej linii.
- Faktycznie. To bardzo cienka granica. Stąpamy po kruchym lodzie.

Naprawdę stąpaliliśmy po bardzo kruchym lodzie. 
Wiadomo przecież ogólnie, że krew nie woda, a majtki nie pokrzywy, więc... Poza tym oboje nie mieliśmy majtek. Byliśmy nadzy, jak nas Pan Bóg stworzył. Trochę na pewno zawstydzeni, ale jednocześnie bardzo siebie ciekawi i ta ciekawość popchnęła nas do tego szalonego kroku. Bo to było szalone!
To była z pewnością najbardziej szalona rzecz na jaką się zdecydowaliśmy w całym swoim 16 letnim życiu.
Ja piórkuję! Ale czad! Ale niesamowita jazda!

- I jak ci się podobam? - spytała Wiktoria.
- Mogę nie odpowiadać na twoje pytanie?
- Dlaczego? Jestem tego bardzo ciekawa.
Ze świstem wypuściłem z płuc nagromadzone tam powietrze.
- Bardzo mi się podobasz. Jesteś bardzo ładna i zgrabna. Masz wszystko na miejscu, a ja jestem z ciebie bardzo dumny. Jestem dumny z tego że mam taką siostrę. To wielkie szczęście i jednocześnie przekleństwo, że jesteś siostrą - mówiłem jak automat wyrzucając z siebie kolejne zdania - Pewnie, gdyby było inaczej, to byłoby inaczej, całkiem inaczej, a tak, to...
- To co?
- Nic.
- Aleś mi odpowiedział – roześmia się.
- Bo to nie takie łatwe, aby prosto odpowiedzieć.

Nic nie było proste. Szczególnie tutaj i teraz kiedy staliśmy naprzeciwko siebie goli, jak święci tureccy. 
Wpatrywaliśmy się uważnie w siebie pragnąc zapamiętać każdy szczegół.





Zdjęcia: www.sexeo.pl


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

CIOTKA KATARZYNA Cz. I

Moja słodka hijastra

Złota Fantazja – Bianka cz.I