Nauczycielka angielskiego cz.I

 




To było totalne zaskoczenie. Nawet powiem więcej: szok i niedowierzanie. No, bo czy można sobie wyobrazić, że w środku wakacji, nad naszym przeuroczym Bałtykiem, w nadmorskiej pipidówie spotkałem swoją nauczycielkę angielskiego?!

Sezon w pełni, wakacje na półmetku, o szkole człowiek zdążył dawno zapomnieć, a tu taka niespodzianka! 

To moje niewydarzone liceum prześladowało mnie nawet tu.

G nie było znanym kurortem. Taka zwykła nadmorska miejscowość, ale z bardzo piękną i czystą plażą. Daleko od popularnych miejsc, gdzie ludzie tłoczyli się, jak śledzie. Tu można było naprawdę odpocząć i odetchnąć od miejskiego zgiełku oraz szkoły. Mój wujek prowadził tu mały pensjonat i bardzo chętnie skorzystałem z jego zaproszenia. Niewiele mnie to kosztowało, bo miałem dach nad głową i wyżywienie za friko. W zamian pomagałem trochę w przeróżnych pracach. Roboty nie było wiele, więc korzystałem w pełni z darmowego wypoczynku.

Mieliśmy przyjechać tutaj z Tomkiem i Maćkiem pod namiot, ale w ostatniej chwili wszystko nam się posypało, więc w ostateczności zjawiłaem się to tylko ja.

Niby szkoda, bo co ekipa, to ekipa, ale nie żałowałem.

Dziś było niewiele do roboty, więc szybko się ogarnąłem i stleniłem się na plażę. Leżałem sobie chłonące energię ze słońca niczym rasowe ogniwo fotowoltaiczne, kiedy tuż obok rozlokowała się ona. I tuę jakby mnie coś trafiło...


Marta uczyła nas od października ubiegłego roku zastępując taką jedną starą raszplę., Wszyscy byliśmy zachwyceni. Młode, ładna, zaraz po studiach, a więc nie zdążyła jeszcze przesiąknąć nauczycielską rutyną, wesoła, potrafiące sprzedać swoją wiedzę w przystępny sposób. To wszystko stało po stronie plusów.

One step to falling in love - można powiedzieć. Wszyscy to mieliśmy. Może z jednym wyjątkiem – z wyjątkiem Arka, ale on ogólnie był jakiś dziwny. 

Zakochaliśmy się w niej wszyscy. Marzyliśmy o niej, dużo o niej rozmawialiśmy, puszczaliśmy wodze fantazji, ale języka angielskiego uczyliśmy się z przyjemnością.

Dziś miałem okazję zobaczyć swoją "panią psorkę" w nieoficjalnej sytuacji. Nie na lekcji, ale na plaży w kusym bikini, w którym prezentowała się świetnie. Krwistoczerwony kostium był idealnie dopasowany do jej ciała. Leżał, jak ulał. Doskonale harmonizował z jej opalenizną.

Wow - aż jęknąłem w środku z wielkiego wrażenia. Do tego doszło totalne zaskoczenie. W najpiękniejszych snach nie mogłem wyobrazić sobie piękniejszego obrazu.







-Gyd myrning miss Myrta - odezwałem się parodiując oficera Crabtree z mojej ulubionej angielskiej komedii.

To zaskoczenie w oczach mojej nauczycielki było bezcenne. Zaraz jednak na jej twarzy pojawił się szczery i wesoły uśmiech.

- Dzień dobry - odpowiedziała czysto po polsku - Cześć Dariusz. Co za spotkanie? Bardzo nieoczekiwane i miłe.

- Bardzo się cieszę.


Leżeliśmy obok siebie zażywając kąpieli słonecznej. Spod przymkniętych powiek uważnie lustrowałem wszystkie "za i przeciw" mojej nauczycielki. Muszę przyznać, że tych"przeciw" raczej nie było.

Marta była cholernie zgrabna. Jej widok był prawdziwą przyjemnością dla mnie. Trudno, żeby tak nie było.

Wyjątkowego smaczku dodawał fakt, że była to moja teacher. Fajna, młoda, zgrabna, ale jednak nauczycielka. Prawie naga, bo tylko w kostiumie kąpielowym, ale nauczycielka. Budząca trochę "kosmate" myśli nauczycielka języka angielskiego.

- Do you speak English?– spytała uśmiechając się od ucha do ucha.

- Yes, I do.

- A jak tam twoja kwestia Hamleta?

- To be, or not to be, that is the question:..

Whether 'tis nobler in the mind to suffer..

The slings and arrows of outrageous fortune... 

Or to take arms against a sea of troubles.. - błysnąłem.

- Nieźle, nieźle - odezwała się z uznaniem w głosie - dałbyś sobie radę w teatrze elżbietańskim.

- Dziękuję pani uprzejmie.

- Wiesz co? Jesteśmy na wakacjach, a nie w szkole, więc skróćmy nieco dystans. Mam na imię Marta.

- Wiem.

- Wiem, że wiesz - roześmiała się ukazując cały rząd białych zębów.

- Będzie mi trochę trudno, bo wie pani...

- Wiem.

- Wiem, że pani.... Że wiesz,

Pierwsze koty za płoty. Jakoś przeszło mi przez gardło zwrócenie się do na ty. Z biedą, bo z biedę, ale dałem jednak radę. Zawsze byłem bardzo porządny. Nie wiem czy to zaleta, czy wada.


Nauczyciele do tej pory wydawali się być ludźmi z całkiem innego wymiaru. To była całkiem inna liga. Ten wymiar był nieosiągalny. A teraz miałem jedyną w życiu okazję, aby zbliżyć się do niego bliżej niż zwykle. Marta w bikini, ja tuż obok, słońce, plaża, ogólna beztroska. Cała sytuacja wydawała się być jakby nie z tego świata.

Zanurzyłem się w niej z wielką przyjemnością.Takie coś nie zdarza się często. Nikt mi w to nie uwierzy. Zresztą ja sam nie wierzyłem własnym oczom.

Fakt jednak był faktem.

Te wszystkie moje kosmate myśli, które miałem do tej pory, dostały potężnego kopa i spory zastrzyk adrenaliny. Stały się bardzo wyraźne i ostre, jak brzytwa. Miałem fajny mętlik w głowie. Ze zdziwieniem jednak musiałem stwierdzić, że nie czułem żadnego zażenowania, a już nie daj Boże wstydu. Marta chyba też. Potraktowała sprawę jako najbardziej naturalną na świecie. Sytuacja jednak była zdecydowanie "crazy", co bardzo mi się podobało i podniecało.

Podniecony zresztą byłem. Było to bardzo wyraźnie widać, dlatego do leżenia wybrałem najpierw pozycję "na brzuchu". Dopiero po dłuższej chwili, Gdy już się oswoiłem, zdecydowałem się ją zmienić.






Ten dzień na plaży upłynął bardzo przyjemnie. Atmosfera była naprawdę super. Nawet nie myślałem, że tak właśnie będzie. Po południu pożegnaliśmy się i rozeszli do siebie. Miałem nadzieję, że jeszcze uda nam się kiedyś spotkać. Na przykład: jutro o tej samej porze, w tym samym miejscu. Pogoda sprzyjała wylegiwanie się na plaży, więc nie powinno być z tym żadnych problemów. Końcówka lipca bardzo upalna.


Nie spotkaliśmy się jednak następnego dnia, ani nawet jeszcze kolejnego. Początkowo myślałem, że Marta rozmyślnie mnie unika i wybiera inne miejsca, aby tylko mnie nie spotkać. Utwierdzałem się coraz bardziej w tym przekonaniu.

Dopiero w sobotę wieczorem, w dyskotece, gdzie towarzyszyłem kuzynce i jej chłopakowi, Tak ogólnie, to nie lubię dyskotek i szedłem tam z nimi jak na ścięcie. Śmiałem się w duchu, że robią za przyzwoitkę. Wkrótce jednak sytuacja odwróciła się o sto osiemdziesiątych stopni.

Na tej dyskotece bawiła się też Marta. Dostrzegłem ją od razu.

Błyszczała na parkiecie.

Poruszała się z wyjątkową gracją i lekkością. Jej taniec był niezwykle spontaniczny. Dla mnie emanował seksem. Każdy jej ruch był wiele mówiący. Taniec przecież to mowa ciała. Ciało Marty mówiło więc, a może nawet krzyczało i to niekoniecznie płynną angielszczyzną. Zebrała tam chyba wszystkie języki świata. Takie przynajmniej odniosłem wrażenie.

Nie próbowałem nawet wkraczać na parkiet, bo jeśli chodzi o taniec, to nie był on moją mocną stroną. Żadną nie był.

Jeżeli taniec, to naprawdę mowa ciała, to moje ciało mówiło: Dziękuję, nie tańczę!

Niezmordowanie jednak oczekiwałem w pobliżu na zakończenie jej tanecznego show.

Po dwóch kolejnych utworach skierowała się w stronę baru. Podążyłem za nią.


/////


Zabawa była przednia.

Nawet ja zdecydowałem się "popląsać" nieco na parkiecie. Fakt, że tylko przy utworach wolnych, ale jednak muszę to odnotować.

Miało to szerszy aspekt. Mogłem mianowicie przytulić Martę mocno do siebie i to bez żadnych konsekwencji.

Kurde... Jakie to było przyjemne i jednocześnie dziwne uczucie. Ta dwoistość była bardzo pociągająca. Pociągająca równie silnie, jak moja Nauczycielka. Chyba najbardziej z tego względu, że nią była.

Bardzo rzadko trafiał mi się taki młyn w głowie. Właściwie, to pierwszy raz...

Wrażenia jednak były bezcenne.

Marta świetnie poruszała się na parkiecie, a ja starałem się do niej dostosować.

Wybitnie pomógł mi w tym alkohol. Wprowadziłem się w delikatny stan nieważkości i było mi wszystko jedno czy ruszam się, jak kłoda, czy nie. Marta za to była lwicą parkietu, więc wszystko się równoważyło.


Byłem napalony na Martę – to fakt. W szkole nie było to tak widoczne, jak tu i teraz. Nie było przecież takich sytuacji, że Marta była tak blisko mnie. W moich ramionach, tak mocno we mnie wtulona. Okoliczności były naprawdę niezwykłe.


- Mogę Ci postawić jeszcze jednego drinka? - zaproponowałem, kiedy1 usiedliśmy przy bufecie.

- Chcesz mnie upić?

- Jasne - uśmiechnąłem się – będę miał na ciebie haka i zawsze będę mógł liczyć na dobrą ocenę.

Nie miałem już żadnych obiekcji, by zwracać się do Marty po imieniu. Do zwrotu per pani zdążymy wrócić w szkole. Teraz było fajnie i nie można było tego zepsuć. Hamulce były na pełnym luzie i chyba o to chodzi w czasie wakacji. Trzeba się wyluzować








Zdjęcia:www.sexeo.pl

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

CIOTKA KATARZYNA Cz. I

Moja słodka hijastra

Złota Fantazja – Bianka cz.I