Stosunkowo udany weekend cz.III
Staliśmy więc nadzy bardzo blisko siebie. W żołądku wszystko mi się przewracało. Na skórze pojawiła się gęsia skórka, a ja drżałem leciutko z podniecenia. To wszystko było takie niezwykłe i niespotykane, więc nie dziwiłem się że wywołuje u mnie takie właśnie reakcje. To było bardzo dziwne, ale też wspaniałe odczucie. Jakbym znalazł się w całkiem innej czasoprzestrzeni. Sekundy uderzały w moją głowę, jak młot pneumatyczny. Czułem dokładnie każdą, która spadła z zegara. Razem chłoneliśmy te mistyczne chwile. Chwile oczekiwania na dalszy rozwój sytuacji. Jedynym porównaniem, jakie przyszło mi do głowy to było porównanie z tymi najpiękniejszymi chwilami między ustami a brzegiem pucharu. A skoro już mowa o ustach i pucharze, to postanowiłem zrobić pierwszy krok.
Zbliżyłem się bardziej do Martyny, objąłem ją prawą ręką w pasie i przyciągnąłem do siebie. Moja lewa dłoń znalazła się na jej obfitej piersi i gładziłem nią alabastrową skórę mojej cioteczki. Wargami objąłem drugi sutek. Fala ciepłej rozkoszy oblała całe moje ciało i spływała w dół aż do kostek, by po chwili powrócić znowu. Najbardziej czułem ją poniżej brzucha. Mój penis już stał w pozycji "na baczność". To właśnie tam znajdowało się źródło ciepła.
Przyciągnąłem Martynę do siebie jeszcze mocniej, a wujek w tym czasie objął nas oboje.
Chwila była naprawdę mistyczna. Przynajmniej tak czułem. Oprócz mistyki poczułem bezpieczeństwo. Spłynął na mnie duży spokój. Nie myślałem już o tym, co będzie i co się za chwilę stanie, ale wszystkie swoje myśli skierowałem właśnie w tę stronę. Myślałem tylko o tym, że jesteśmy tutaj w trójkę.
A kontynuując kwestię ust i pucharu, osuwałem się na kolana. Całowałem brzuch Martyny, by po chwili zbliżyć swoje wargi do czarnej łąki poniżej jej brzucha. Włosy łonowe były równo przycięte i sekretna łąka mojej ciotki nie wyglądała jak busz. Ten widok jeszcze bardziej podkręcił napięcie, które odczuwałem. Teraz byłem jak naładowany kondensator. Pełny siły i mocy.
Zacząłem więc operować wargami i językiem. Lizałem wargi sromowe Martyny wsuwając go jak najgłębiej się dało pomiędzy nie. Jurek po chwili podążył w moje ślady. Także uklęknął mając twarz na wysokości bioder Martyny i całował oraz gładził dłonią pośladki swej kobiety. Ona zaś trzymała dłonie na naszych głowach.
- Ach... To cudowne... - wyszeptała z rozkoszą.
To było dla nas impulsem i obaj wzięliśmy się nieco raźniej do roboty. Zmieniliśmy się nawet i po chwili ja zająłem się pupą Martyny. Ugniatałem pośladki jak ciasto na pierogi. Czubkiem języka wodziłem po wąwozie pomiędzy nimi koncentrując się na odbycie cioci. Pomyślałem sobie, że fajnie by było wtargnąć swym nabrzmiałym fiutem do jej anusa.
Ale spokojnie, spokojnie... Nie tak szybko i nie tak zaraz. Wszystko przecież mogło się zdarzyć. Nasze igraszki dopiero się zaczynały.
Ale czad! Niesamowita sprawa! Nigdy w życiu czegoś takiego bym się nie spodziewał! Cudownie! Klawo jak cholera!
- Dajcie mi wasze fujary – powiedziała Martyna siadając na łóżku - Chcę ich skosztować. Chcę poczuć smak dwóch facetów jednocześnie w mych ustach...
My staliśmy przed nią, jak dwa łobuzy czekające na upomnienie i karę ze strony ciotki. Dość ciekawie to musiało wyglądać. Gdyby ktoś patrzył z boku, to nie wiem co by sobie wtedy pomyślał. Miałem nadzieję, że była by w tym duża porcja zazdrości.
Martyna trzymała nasze instrumenty w obu rękach. Ściągnęła napletki i oto dwie potężne głowice sterczały przed jej twarzą. Ona była bardzo zadowolona z tego faktu.
- Piękne ptaszki - stwierdziła przyglądając się bacznie naszym maczugom - Ciekawe jak smakują? - zastanawiała się na głos.
Wreszcie otworzyła usta i otoczyła wargami penisa mojego wujka. Zaczęła mu robić laskę. Robiła to dosyć hałaśliwie. Siorbała, chlipała, mlaskała I wydobywa z siebie przeróżne niezidentyfikowane odgłosy. Zupełnie jak niegrzeczne dziecko nie potrafiące się zachować przy stole.
Po chwili takimi samymi pieszczotami obdarzyła mojego członka. Jejku! To było niesamowite. Martyna ustami dokonywała prawdziwych cudów. Była niezła w te klocki, ale to mnie przesadnie nie dziwiło. To była najnormalniejsza sprawa pod słońcem.
- Cudownie to robisz, ciociu – zdołałem z siebie wykrztusić.
Nie przerywając pieszczoty spojrzała w górę.
- Tak. Martyna jest niesamowita – usłyszałem głos Jurka – robi to wspaniale.
Jurek przyklęknął czy Martynie i z bliskiej odległości obserwował to, co ciocia wyprawiała z moim ptaszkiem. On aż po nasadę znikał w jej ustach. Martyna ssała go z dużym przejęciem. Ta czynność pochłonęła ją całkowicie. A mnie było niesamowicie. Powoli wznosiłem się na falach rozkoszy coraz bardziej i bardziej do góry. Było mi tak przyjemnie, jak chyba jeszcze nigdy....
- Cudownie mi jest – stwierdziłem zmysłowym szeptem - Trochę dziwnie i niezwykle, ale bardziej cudownie. Jeszcze nigdy aż tak dobrze się nie czułem.
- To bardzo nas to cieszy – usłyszałem głos Jurka - nam też jest bardzo przyjemnie.
Nadal klęczał obserwując z bliska oralną pieszczotę, którą raczyła mnie ciotka. Bardzo był tym zainteresowany.
Mnie aż przechodziły ciarki z tego wielkiego podniecenia. Było mi naprawdę wspaniale.
Wiem, że pewnie się powtarzam, ale wszystko się we mnie kotłowało i kręciło, jak szalona karuzela, więc nic dziwnego, że pojawiały się określenia, które już wcześniej były.
Martyna przerwała pieszczotę i odsunęła twarz od mojego przyrodzenia. Kołysał się jeszcze przez chwilę, jak maszt na wietrze. Byłem bardzo zadowolony z tego, co sobą reprezentował. Był maksymalnie nabrzmiały, twardy niczym skała i sterczał dumnie wyrastając z gęstwiny czarnych włosów mojego podbrzusza. Prawdziwa "man power".
Kiedy Martyna odsunęła się lekko ode mnie, Jurek przybliżył swoją twarz do mojego instrumentu i złożył na nim bardzo delikatny oraz czuły pocałunek.
Wiedziałem, że to kiedyś nastąpi. To było tak pewne, jak wynik mnożenia 2 x 2. Wiedziałem, że tak się stanie i przyznam się, że czekałem na to.
Wreszcie Jurek wziął do ust mojego członka i zaczął go ssać. Podszedł do tego bez żadnego skrępowania. Robił to naprawdę nieźle. Miał w tym wprawę. Czuć było spore doświadczenie w tej kwestii.
Nie przypuszczałem, że mój wujaszek może mieć takie zainteresowania. W moich oczach nie umniejszało to jednak jego oceny. "Żeby życie miało smaczek..." i tak dalej. Sam przecież o tym marzyłem. Marzyłem by spróbować i zobaczyć jak to jest. Jeśli się nie spróbuje, to się nie wie czy przeróżne "odchyły" i zboczenia z wytyczonej drogi podobają się i mogą zafascynować. Zresztą wszystkiego trzeba w życiu spróbować...
Z moich ust wydobył się pierwszy rozkoszny dźwięk. Zamknąłem oczy i oddawałem się przeżywaniu pieszczoty. Sprawiła mi ona dużą przyjemność i nie rozgryzłem wewnętrznie problemu, że robi to inny facet, a nawet mój wujek. To nie było ważne. Liczyło się odczuwanie przyjemności, a jej poziom wzrastał z każdą sekundą...
Ten weekend zapowiadał się naprawdę ciekawie. Zapowiadał się być pełen seksualnych wzlotów i spacerowania gdzieś wysoko w chmurach oraz oddawaniu się niczym nieskrępowanej rozkoszy w trójkątnym połączeniu.
Zapowiadał się zajebiście.
Stosunkowo udany weekend...
A to dopiero piątek...
KONIEC
Zdjęcia: www.sexeo.pl







Komentarze
Prześlij komentarz