Numerek albo psikus! cz.II
Poczułem jej dłoń na moim instrumencie. Położyła ją, wcale nie delikatnie i zaczęła go masować przez materiał. Cały czas się całowaliśmy. Widząc, a raczej czując jej aktywność i ja wziąłem się do roboty. Moja ręka wślizgnęła się po między jej nogi i zacząłem piścić nią krainę szczęśliwości, która właśnie tam się znajdowała. Robiłem to przez czarne majteczki z delikatnej koronki. Nawet poprzez materiał czułem ciepło tej części ciała nieznajomej dziewczyny.
Nie przyszło mi nawet do głowy zapytać jej o imię. Jakoś mi to uleciało. Pocieszałem się, że ona także o to nie zapytała. Widocznie nie było to do niczego potrzebne. Bo i w sumie: po co?
Po chwili zaczeliśmy grzebać sobie w majtkach już bardziej.
Moje palce wodziły po wydepilowanej i wilgotniejącej szparce dziewczyny. Było tam niesamowicie ciepło. Cudownie ciepło.
Wyczuwałem pod palcami wąwóz prowadzący w głąb. Nagle zapragnąłem znaleźć się w nim jak najszybciej. Na początek jednak wsunąłem tam ostrożnie palec środkowy.
Niedługo później ściągnąłem z dziewczyny jej majteczki i zbliżyłem usta do różowiutkiego sromu. Zacząłem operować językiem. W oralu byłem dobry. Nazywano mnie mistrzem patelni.
Ta część kobiecego ciała zawsze kojarzyła mi się z typowym eklerkiem. Uwielbiam to podłużne i przełożone kremem ciastko. Eklerek kobiecy jest dużo lepszy w smaku. Uwielbiam!!!
Dłoń dziewczyny najpierw zaciśnięta była na mojej męskości. Dotyyk był stanowczy. Masowała go. Ręka wkrótce wpełzła, jak wąż pod materiał. Po chwili wyciągnęła go na zewnątrz. W ten sposób miała bardziej swobodny dostęp do tego wałka mięśni w fazie pełnego wzwodu. Skwapliwie z tego skorzystała.
Pochyliła się nade mną i bez zastanowienia wzięła go do ust.
Aż zasyczałem z rozkoszy. To było wspaniałe.
Świetnie to robiła. Ta pieszczota zawsze była okej.
Jeżeli jej muszelkę przyrównałem do słodkiego eklerka, to moje przyrodzenie bez przesady można było określić, jako rurkę z kremem. To dobre porównanie.
Moja rurka mieściła się cała w jej ustach, a krem powoli buzował w jądrach.
Wow! Genialne!
Leżała przede mną z rozsuniętymi nogami. Położyłem się na mojej Nieznajomej. Chwyciłem w prawą dłoń swój instrument i powolutku wcisnąłem go w oczekującą z niecierpliwością szparkę. Ona była dość ciasna, ale moje prącie weszło do środka bez większych problemów.
Tak. To było to. Prawdziwa wisienka na torcie i creme de la creme dzisiejszego wieczoru. Do tego przecież wszystko zmierzało. Wszystkie drogi prowadziły właśnie do tego celu.
Znajdowałem się na niej w pozycji misjonarskiej. Swoją drogą to ciekawe, że ten pozycje określa się mianem misjonarskiej? Dlaczego?
Pewnie właśnie w takiej pozycji misjonarze wypędzali szatana lub innego diabła. A czy ja miałem coś wypędzić z tej mojej Czarownicy? Raczej nie. Po prostu lubiłem tę pozycję.
Doznania były wspaniałe dla obu stron.
Przytulaliśmy się całym ciałem do siebie, namiętnie patrzyliśmy w oczy, mogliśmy się całować. A ja mogłem kontrolować pchnięcia. Mogłem zwalniać lub przyspieszać.
Opierałem się na dłoniach i wykonywałem ruchy frykcyjne.
Epickie to było...
Można wymyślać różne rzeczy lub przyjmować różne pozycje, ale ta łączyła w sobie prostotę i doskonałość. Wznosiła do nieba. Wielka, niewysłowiona ekstaza, utworzyła wokół nas silne pole. Byliśmy otoczeni nim, jak ciepłą, puchową kołdrą.
I te bodźce wzrokowe, które jaśniały w naszych oczach miały bezcenny wymiar. To była czysta rozkosz.
Doszliśmy jednocześnie. Wytrysnąłemm w środek dziewczyny...
/////
Dzwonek przy drzwiach wejściowych zabrzmiał wyjątkowo głośno. Gdy nie otworzyłem zobaczyłem grupkę przebierańców.
- Cukierek albo psikus! - odezwali się zgodnym chórem.
Sięgnąłem po półmisek z cukierkami.
Koniec.
Zdjęcia: www.madporn.com
Komentarze
Prześlij komentarz