Jak powstają wiersze? cz.II
- Jesteś - odezwałem się cicho.
- Tak. Jestem - jej głos zabrzmiał przyjemnie w moich uszach.
- Od dawna stoisz w drzwiach?
- Odkąd zacząłeś pisać. Nie chciałam przeszkadzać.
- Przecież ty nigdy nie przeszkadzasz. To dzięki tobie piszę. Twoja obecność jest niezbędna.
- Daję ci wolną rękę.
Mówiąc to zrobiła kilka kroków w moją stronę i kiedy już była bardzo blisko zarzuciła ręce na moją szyję. Automatycznie objąłem ją w pasie i przytuliłem mocno do siebie. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy.
Wyglądała przepięknie w prostej sukience z obszernymi rękawami, zwężonej w pasie. Sukienka była bardzo krótka i odsłaniała jej zgrabne nogi.
Nie miała w ręku żadnej kitary ani cytry, ale mimo tego nie można było jej pomylić z żadną inną z pozostałych ośmiu sióstr.
- Piękna jesteś - wyraziłem swój zachwyt.
- Dziękuję - odparła, jakby trochę zawstydzona - to bardzo miłe z twojej strony.
- To nie jest pusty komplement. To szczera prawda.
Uśmiechnęła się do mnie. Zrobiła dwa kroki do tyłu. Zsunęła z ramion swą sukienkę, która upadła na podłogę. Pod nią była całkiem naga.
Wstrzymałem oddech. Po prostu zaparło mi dech w piersiach, jak zawsze na jej widok. Był on wspaniały. Pierwszym elementem, który przykuł mój wzrok były jej zgrabne, duże piersi, idealnie owalne i kształtne, lekko tylko zwisające. Niezwykle urodziwe były to piersi. Prawdziwa kraina mlekiem płynąca i zachwycająca swym bogactwem.
Po chwili przeniosłem wzrok poniżej jej brzucha i zatopiłem go w widoku innej krainy. Ta kraina opływała w najsłodszy i najwspanialszy miód. Chociaż może była to ambrozja? Ten wspaniały nektar dający nieśmiertelność.
To bardziej prawdopodobne, bo Erato była przecież córką Zeusa i tytanidy Mnemosyne, więc zdecydowanie bliżej było do ambrozji niż do swojskiego miodu, ale to przecież mało istotny szczegół.
Miód czy ambrozja? Nieważne! Najważniejsze było to, że mogłem go kosztować.
Ta kraina szczęśliwości była bujnie owłosiona. Trójkąt czarnych niczym smoła, poskręcanych włosków był niczym magnes. Przyciągał mnie i maksymalnie podniecał.
Pod wpływem chwili zacząłem rozpinać guziki swojej koszuli, a potem spodnie. Wkrótce wstałem przed nią nagi. Wyglądaliśmy, jak biblijni Adam i Ewa. Takie skojarzenie mi się nasunęło, chociaż była to całkiem inna mitologia. Ale to także było niewiele znaczące...
Liczyliśmy się tylko my. Erato i ja. Mój pokój stał się nagle Olimpem. Staliśmy na samym szczycie otoczeni przez puchate, białe chmury niespiesznie płynące przed siebie.
Przyklęknąłem i zbliżyłem usta do magicznego źródełka wypływającego z wąwozu pośrodku tej niebiańskiej krainy. Ambrozja...
Prawdziwa ambrozja...
Esencja ambrozji...
Tak właśnie smakuje kobieta. Spijałe więc ten słodki nektar. Robiłem to powoli i niespiesznie. Nie musiałem się spieszyć. Dla mnie na pewno go wystarczy. Co do tego nie było wątpliwości.
animacje gif: joyreactor.com
Komentarze
Prześlij komentarz