Przygoda z Mariolą
Rządzą nami instynkty. Dzikie, nieokiełznane, zwierzęce. Przeróżne dyspozycje biopsychiczne, które powodują, że zachowujemy się tak a nie inaczej. To wrodzone zdolności wykonywania pewnych czynności stereotypowych, niewyuczonych, mniej lub bardziej skomplikowanych swoistych dla danego gatunku istotnych dla jego przetrwania. Intuicyjnie lub w wyniku racjonalnego i świadomego namysłu. Przeróżne podniety i popędy. Jesteśmy więc zwierzętami, jak inne.
W jej oczach widziałem żądzę. W jej oczach płonęły osławione"kurwiki". Moje libido także było podniesione do maksymalnego poziomu. Testosteron i dopamina mieszały się w odpowiednich proporcjach. Wewnątrz byliśmy gotowi. Warunki na zewnątrz także były sprzyjające.
- Nie jestem demiseksualistką – wyznała Mariola przytulona do mnie w tańcu.
Z głośników wpłynęła wolna i nostalgiczna melodia, która sprzyjała bliskości.
Spojrzałem na nią zdziwiony. Muszę przyznać, że po raz pierwszy usłyszałem takie określenie.
- Demi... Co? - spytałem zdziwiony.
- Demiseksualistką - powtórzyła głośno i wyraźnie - To znaczy, że nie potrzebuję poczucia bliskości i przyjaźń., by wytworzył się pociąg seksualny i potrzeba fizycznej bliskości.
Aha. Po tym wyjaśnieniu byłem już mądrzejszy. Jeśli więc tok mojego rozumowania jest poprawny, to Mariola miała na mnie wielką ochotę. Jeśli tak, to świetnie się składało, bo na mnie też zrobiła duże wrażenie. Spodobała mi się od pierwszego wejrzenia i poczułem wielkie podniecenie. Napaliłem się po prostu na nią i pomyślałem sobie, że można wspaniale zakończyć dzisiejszy wieczór. Nie byłoby to złe, a nawet wskazane. Piątek, zaczął się weekend, więc szkoda by było przetracić go nadaremno. Zbyt wiele takich weekendów miałem za sobą. Pora była więc, aby z nimi skończyć ostatecznie. Byłem na to gotowy. Wreszcie doszedłem do siebie po rozstaniu z Malwiną.
Mariola sprawiała wrażenie, jakby była w rui. Miała wyjątkowo silne zapotrzebowanie na kawalera, a dokładniej na jego męskość między nogami. To było widać, słychać i czułem to wyraźnie. Niektórzy mówią, że "przy jednej dziurze, to i kot zdechnie". W chwili obecnej wyjątkowo się z tym stwierdzeniem zgadzałem. Tego kwiatu jest pół światu, więc dlaczego nie korzystać. Okazja sama pchała się w ręce. W ręce, w ramiona, do łóżka - niepotrzebne skreślić.
- Chodźmy stąd - zaproponowałem.
- Tak? A gdzie? – spytała.
- Do mnie. Do ciebie. Gdzie chcesz.
- Do ciebie - zdecydowała.
Bardzo było mi to na rękę. Kiedy położymy się do mojego łóżka, to nie będę przecież cudzołożył.
- Oczywiście - odpowiedziałem.
Od razu więc przeszliśmy od słów do czynów. Wyszliśmy razem z imprezy budząc niejakie zdziwienie, ale to miałem zdecydowanie w tyle. Zamówiłem taksówkę, która podwiozła nas do mnie.
Temperatura wciąż wzrastała. Robiło się coraz bardziej gorąco. Już w taksówce trudno było nam wytrzymać, ale jakimś cudem powstrzymaliśmy się. Szczerze mówiąc: nawet nie wiem, jak nam się to udało. Za to, gdy tylko weszliśmy do mieszkania...
To była bardzo szybka akcja. Już w przedpokoju zaczęliśmy się gorąco i namiętnie całować oraz rozbierać się. Do sypialni dotarliśmy prawie nadzy. Położyliśmy się na łóżku i tam was bawiliśmy się resztek odzieży. Wszystko działo się bardzo szybko, pospiesznie i jakby trochę nerwowo. Parliśmy do przodu niesieni falą pożądania. To była bardzo wysoka fala. Można ją było porównać do sztormowej, albo jeszcze lepiej do tsunami. Niewiele pozostawialiśmy za sobą. Byliśmy, jak oko cyklonu.
Nasza gra wstępna była nieco zwierzęca. Byliśmy nienasyceni i pragnęliśmy jak najszybciej dopełnić czarę do ostatniej kropli, a potem wspólnie ją wypić. Nasze podniecenie sięgało już zenitu.
- Wejdź we mnie – wydyszała namiętnie Mariola.
Ja tylko na to czekałem. Czekałem na sygnał, aby móc dokończyć to, co rozpaliło się nas niedawno. Szparka Marioli była już cała mokra, gotowa by przyjąć mnie w sobie. Mój penis maksymalnie naprężony był twardy, jak stal. Zanurzyłem go całego aż po same jądra w cipce Marioli.
Początkowo wchodziłem w Mariolę dość gwałtownie i mocno. Po chwili zwolniłem jednak tempo i zacząłem smakować tę mistyczną chwilę, gdy mój członek tarł o ścianki pochwy Marioli. Mariola była tam niezwykle ciasna. A przecież im ciaśniej, tym przyjemniej i łatwiej osiągnąć satysfakcję. Osiągnięcie przyjemności było przecież naszym celem.Nasze zbliżenie było już bliskie szczytu. Byliśmy jak w pełni naładowane baterie i emanowaliśmy niespożytą energią. Teraz wystarczyło ją tylko uwolnić i odlecieć wysoko do góry na falach orgazmu.
Uwolniliśmy ją jednocześnie. To było piękne i niesamowite. Wspólne szczytowanie daje wielkie szczęście i radość.
Leżałem na Marioli obejmując dłonńmi jej twarz. Ciężko oddycha liśmy patrząc sobie głęboko w oczy. W oczach Marioli wciąż tlił się ten sam żar, który widziałem już wcześniej, ale był on dodatkowo podsycony ekstazą. Na naszych ciałach lśnił świeży pot. Oboje byliśmy zmęczeni. Daliśmy przecież z siebie wszystko, aby zadowolić partnera. Wspinaliśmy się na szczyty swych możliwości, aby wszystko było najwspanialsze i najlepsze na świecie. I rzeczywiście wszystko takie było.
Czułem się cudownie...
Komentarze
Prześlij komentarz