Darosław i Klotylda cz.I



Klotylda odnalazła mnie późnym popołudniem w moim ulubionym i przede wszystkim zacienionym miejscu, gdzie dochodziłem do siebie po spożyciu dużej ilości zacnego oraz przedniego wina. Nie żałowałem sobie. Co prawda, żadnej okazji do hucznego świętowania nie było, ale ten brak także okazał się być wyśmienitą okazją, by wypić symboliczne cztery, może pięć litrów. Wino zacne było niezwykle i szybko do głowy poszło.

– Darosławie! – głos Klotyldy brzmiał nadzwyczaj głośno, a wręcz piskliwie w moich uszach - Darosławie! Wybacz proszę, że zakłócam twój spokój, ale mam do ciebie ważną sprawę...

Zastawiłem sobie uszy dłońmi. Z trudem podniósłem się do pozycji siedzącej. Klotyldy dokładnie i wyraźnie nie widziałem. Jej obraz był rozmyty. Przechyliłem więc jeszcze jeden kubek wina, który na szczęście miałem w zasięgu ręki.

– Oooo... – wyrzuciłem z siebie – Tego mi było potrzeba.

Obraz Klotyldy stał się wyraźniejszy. Kontury wyostrzyły się znacznie i było dużo lepiej, chociaż jeszcze daleko do ideału.

– A jaką to sprawę do mnie masz zacna Klotyldo? – spytałem jeszcze nieco półprzytomny głosem.

– Strasznie cipka mnie swędzi i chciałabym, abyś coś na to poradził.

Ło. To rzeczywiście był problem. Takie swędzenie cipki, to nie w kij pierdział.

– Dziękuję ci Klotyldo, że o mnie pomyślałaś, ale przecież wielu mężczyzn masz w swoim obejściu. Czyż nie możesz z usług któregoś skorzystać? Myślę, że każdy byłby skłonny wyświadczyć ci tę przysługę. A nawet jeśli nie, to twoje ręce też mogą ukoić nieco ból narządu rodnego - odpowiedziałem.

– Masz rację, ale o twoim kunszcie miłosnym legendy już krążą, więc i ja chciałabym stać się jedną z części tych legend.



Milczałem mile połaskotany tymi komplementami. Bardzo było mi przyjemnie ich słuchać. 

– Nie wiem jednak czy godna jestem tego zaszczytu, bom nieco w latach już posunięta i ciało moje nie jest tak jędrne, jak u pannic niewydymanych jeszcze, ale diablik wciąż we mnie siedzi – ciągnęła dalej Klotylda 

– Och, jak diablik siedzi, to trzeba natychmiast coś z tym zrobić, aby bestia nie rozpanoszyła się i wielkiego fermentu nie zasiała w organizmie – wyrzuciłem z siebie złotą myśl – A wracając do tego co powiedziałaś, to nie ma kobiety, która byłaby tego niegodna i nie zasługiwała na przyjemność. Nie mówże więc tak, Klotyldo.

– Miły jesteś Darosławie nadzwyczaj.

– Zaczekaj więc chwilkę przezacna Klotyldo - podniosłem się wreszcie na nogi i stanąłem mniej więcej prosto - a ja odświeżę się nieco i chętnie wyłomotam cię tutaj, na przyrody łonie, gdzie zawsze najwspanialej jest seksu zażywać. Chyba, że wolisz, aby odbyło się to w sypialni twojej.

– Jest mi to absolutnie obojętne - odparła Klotylda - dupcyć mi się chce i tyle.

Jasno stawiała sprawę. Czy mogłem więc odmówić jej prośbie? Nie! Odmówić było by niedobrze. Nie miałem bowiem w zwyczaju odmawiać kobiecie, gdy była w potrzebie.

Zażyłem szybkiej kąpieli w jeziorze i nagi stanąłem przed Klotyldą. Ona zaś z uwielbieniem wpatrywała się w mojego dużego członka, który już sterczał dumnie wyrastając z gęstwiny czarnych włosów poniżej brzucha. Ogniki zabłysły w oczach Klotyldy a między nogami jej robiło się mokro z pożądania.




Szybko zadarła spódnicę i ściągnęła majtki. Była gotowa do odbycia stosunku płciowego ze mną. 

Ja zaś długo nie kazałem na siebie czekać. Chwyciłem swojego penisa i już miałem go zapakować w owłosioną piczę Klotyldy, kiedy zatrzymałem się na chwilę. Myśl pewna mnie olśniła.

- A nie zechciałabyś najpierw Klotyldo otworzyć swój otwór gębowy i wziąć do ust moje przyrodzenie? - zapytałem. 

– Ależ oczywiście - radośnie odezwała się Klotylda - Bardzo chciałabym to zrobić, ale nie śmiałam tego proponować. Tak. Bardzo chcę wziąć do buzi twojego rozbójnika i potarmosić go nieco ustami.

– To cudownie – ucieszyłem się. 

Pomógłem usiąść Klotyldzie, a sam stanąłem tuż przed nią i wepchnąłem jej do ust swojego członka...



Zdjęcia:www.sexeo.pl


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

CIOTKA KATARZYNA Cz. I

Półsiostra

Złota Fantazja – Bianka cz.I