Maszynka do lodów cz.I
- No i co teraz robimy? – spytała Anita siadając okrakiem na moich kolanach i zarzucając mi ręce na szyję.
- Nie mam bladego pojęcia – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
Naprawdę nie miałem żadnego pomysłu. To znaczy: miałem i on był jedynym możliwym do zrealizowania. Przynajmniej w tej chwili. Wszystko do tego zmierzało. To było nieuchronne i pewne, jak dwa razy dwa . W tym celu się spotkaliśmy. W tym celu zaproponowałem to spotkanie. Od biedy można było nazwać je randką. Ten pomysł chodził po mojej głowie już od dawna, ale dopiero teraz wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazały, że to możliwe. Jeszcze niedawno była to jedyna myśl, która gościła w mojej głowie, ale teraz ogarnęły mnie wątpliwości. Coś mnie powstrzymywało.
- No, co z tobą? – nalegała Anita - nie chcesz mnie?
- Nie o to chodzi. Bardzo cię chcę i chciałbym przeżyć z tobą wspaniałe chwile.
- No, więc?
- Może to idzie trochę za szybko.
- Jak za szybko? – zdziwiła się – przecież znamy się od dawna.
- To prawda, ale jakoś nigdy wcześniej nie mieliśmy bliższego kontaktu. Mówiliśmy sobie: cześć. Rozmawialiśmy na tematy ogólne...
- Teraz więc nadszedł czas aby to zmienić i żeby nasze kontakty stały się bliższe. Chyba, że nie chcesz.
- Bardzo chcę. Od dawna bardzo mi się podobasz i podziwiam cię bardzo.
- Zauważyłam to. Widziałam, jak na mnie patrzysz. To maślane, rozmarzone spojrzenie... Na twojej twarzy widać wszystkie emocje... Bardzo ci się podobam, prawda?
Poszukiwałem potakująco głową. To prawda. Moja twarz to nie była kamienna maska pod którą mogłem ukryć wszystko. Moja twarz była jak otwarta księga, z której można było z łatwością wyczytać każdą moją myśl i uczucie. Anita bardzo mi się podobała. Była bardzo ładna. Natura obdarzyła ją urodą, która wyjątkowo jaśniała na tle innych dziewczyn z mojej szkoły. Dwa razy pod rząd wygrała szkolny konkurs na miss. Była najpopularniejszą przedstawicielką żeńskiej części populacji naszego liceum. Niezwykle komunikatywna i...
Krążyły pogłoski że jest zwykłą dziwką. Facetów wokół niej zawsze było sporo. Obracała się właściwie tylko w ich towarzystwie. Przystojni i dziarscy, bogaci i równie popularni, jak ona. Prawdziwa szkolna śmietanka towarzyska, bez której noc byłaby ciemna, jak kawa.
- Tak. Bardzo mi się podobasz – odrzekłem - nie tylko zresztą mnie.
- Teraz więc masz wyjątkową okazję, aby poznać mnie bliżej i skonfrontować swoje wyobrażenia z rzeczywistością. Tym bardziej, że ja też mam na to ochotę.
- Poważnie.
- Mhm...
- Czyli: mogę się czuć wyróżniony?
- Mhm... Gdyby było inaczej, to bym się z tobą nie umówiła i nie traciła czasu.
Milczałem, a w tym czasie przeróżne myśli galopowały po mojej głowie, jak rącze konie po torze, Gnały do przodu niczym szalone, bo na mecie czekała na zwycięzcę wielka nagroda.
- Dobra - Anita wyprostowała się, ale nie zdjęła swych rąk z moich ramion – będę szczera: też zwróciłam na ciebie uwagę. Jesteś bardzo sympatyczny i przystojny. Masz w sobie coś, co bardzo mnie w facetach rajcuje.
Ciekaw byłem: co to mogło być? Niestety Anita nie spieszyła się wcale, aby odpowiedzieć mi na to pytanie.
- Zresztą nieważne. Liczy się fakt, że bardzo mam na ciebie ochotę. Chcę cię zaliczyć i nic innego w tej chwili nie jest dla mnie ważniejsze.
Anita nie bawiła się w subtelności, ani nie owijała w bawełnę tego, co myśli. Wywaliła kawę na ławę bez żadnego skrępowania. To bardzo mi się spodobało, bo nie lubię zbytniego kluczenia i gmatwania najprostszych rzeczy. Prosto z mostu i do celu – to jest to! To jest klucz do sukcesu.
- Wiesz, jak na mnie mówią? – spytała.
Pokiwałam twierdząco głową. Wiedziałem. Nazywali ją Algida. Co to znaczy nie trzeba chyba nikomu wyjaśniać. Mnie też nie trzeba było.
- Ale zrobiłam więcej lodów, niż ta firma i to jest jedyna różnica... Jesteś zszokowany? – spytała.
Milczałem. Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Zresztą co tu można było odpowiedzieć. Ja wiedziałem. Ona wiedziała, że ja wiem. Ja wiedziałem, że ona wie, że ja wiem. Wszystko więc było jasne i nie było sensu, aby rozgryzać ten temat.
- Też mnie chcesz? Chcesz, żebym ci zrobiła niesamowitego loda, którego nie zapomnisz do końca życia?
- Chcę - odpowiedziałem natychmiast.
Chciałem tego. Naprawdę bardzo tego chciałem. To było moim wielkim marzeniem już od pewnego czasu. Wreszcie się spełni. Długo na to czekałem waląc ostro konia z myślą o Anicie. Wszystkie myśli były przez nią zdominowane. Anita wlazła mi bezczelnie do głowy i za żadną cholerę nie chciała z niej wyjść, a raczej to ja nie chciałem, żeby ją opuściła. Z nią było mi dobrze.
- To chodźmy stąd – powiedziała – chyba, że chcesz abym ci to zrobiła tutaj, w jakiejś bocznej, nieuczęszczanej alejce przy świetle Księżyca, które będzie dawało niesamowity urok.
- Jest mi to absolutnie obojętne – odezwałem się z całkowitą pewnością w głosie.
Rzeczywiście: zwisało mi, gdzie to się stanie. Czy tu? Czy tam? Czy jeszcze gdzie indziej? Ważne było, aby to się stało.
- Będziesz się mógł pochwalić na osiedlu, że dołączyłeś do grupki wybrańców, którym Algida zrobiła loda. Zyskasz szacunek i podskoczysz w hierarchii o kilka, a może kilkanaście pozycji. Będziesz mógł sobie nawet to wpisać w CV...
- Ciekawe to, co mówisz...
Anita uśmiechnęła się tylko. Szybko wstała z moich kolan i wyciągnęła do mnie rękę.
- Chodź. Znam tu fajne miejsce.
Zdjęcia: www.sexeo.pl








Komentarze
Prześlij komentarz