Wspomnienie

 



Z filmem "Niemoralna propozycja" łączą się nie bylejakie wspomnienia. Aż ciarki mnie przechodzą, że już niedługo będę świętował trzydziestą rocznicę tych wspomnień. Ja pierdziu... 

To był 1993 rok, dokładniej: druga połowa tego roku, dokładniej: wrzesień, dokładniej: 25 września, sobota. Byliśmy na nim w kinie z Olą, moją ówczesną dziewczyną, sympatią. Przez cały seans przytuleni do siebie z zapartym tchem śledziliśmy losy Diany i Davida, amerykańskiego małżeństwa postawionego przed niemoralną propozycją cynicznego multimilonera. Fabuły nie będę streszczał... 

Jeśli chodzi o kinematografię, to gustowałem raczej w filmach sensacyjnych, takich typowych strzelankach lub w obrazach science fiction, ale Ola bardzo chciała zobaczyć ten film, więc się zgodziłem. Zawsze bardzo lubiłem Demi Moore, chociaż większe wrażenie wywarła na mnie w "Siódmym znaku". Kto widział, ten wie dlaczego...




Staliśmy na przystanku i czekaliśmy na autobus.

- Wiesz... - odezwała się Ola - za milion dolarów, to chętnie bym się z Redfordem przespała.

Roześmiałem się.

- To świetnie. Ty się z nim prześpij, a kasą się podzielimy...

- Tak?! - zaperzyła się Aleksandra - Chciałbyś, żebym się z nim przespała?!

- Powiem ci w tajemnicy, że za milion zielonych też bym się z nim przespał.

- ???

Oczy Oli zrobiły się duże z wrażenia. Po chwili strzeliła klasycznego focha. Z udawanym złością odwróciła się do mnie tyłem. Objąłem ją czule.

- Na szczęście nie mam takich problemów, bo ty jesteś moim milionem dolarów - szepnąłem do jej ucha.

Ola trochę jakby "odtajała" po moich słowach. Przytuliliśmy się do siebie.

- To mówisz, że przespałbyś się z Redfordem? Tak? - Ola wróciła do tematu, gdy szliśmy trzymając się za ręce w stronę jej mieszkania.

- Pewnie. Milion baksów nie chodzi drogą ot tak sobie. Z drugiej strony: gdybyśmy przespali się z nim oboje, to mielibyśmy dwa miliony. I wtedy można świat zdobywać– śmiałem się.

- Trójkącik ci się marzy?

- Trzeba zdobywać różne doświadczenia,..

- A jakbym miała dla ciebie nie moralną propozycję? To co?

- Z kim miałbym się niby przespać?

- Ze mną.

Spojrzałem na nią nie będąc pewny czy żartuje czy też mówi prawdę. W jej oczach błyszczały wesołe ogniki.

- Znaczy... Masz jakiś niepotrzebny milion? 

- Myślałam, że to ty będziesz płacił? 

- Kurde... Akurat nie mam. 

- No i co z tym faktem zrobimy? 

- Nie wiem - odpowiedziałem szczere - Może na krechę? 




Weszliśmy już do bloku. Powoli zaczęliśmy wspinać się po schodach. Ola mieszkała na drugim piętrze, strona więc zawsze pokonywaliśmy tę odległość pieszo, bo czekanie na windę zajęłoby dużo więcej czasu. Między pierwszym a drugim piętrem Ola zatrzymała się, odwróciła przodem w moją stronę i zarzuciła mi ręce na szyję.

- A teraz... - odezwało się tajemniczo i uwodzicielsko zarazem.

- A teraz wejdzie dziadek i będzie naprawiał radio - zacytowałem znany fragment - ewentualnie pojawi się twój ojciec zaniepokojony faktem, że długo nam zeszło pokonanie dwóch pięter.

- Rodziców nie ma w domu - oznajmiła.

Pierwszy raz o tym słyszałem.

- To dlaczego ja nic o tym nie wiem?

- To taka moja niespodzianka, zresztą też nie wiedziałam. Ich wyjazd wypalił w ostatniej chwili. Do jutrzejszego wieczora ich nie będzie.

- Aha...- zrozumiałem.

- Zostaniesz? Zrobimy sobie miły wieczór.

- Jasne - zgodziłem się ochoczo.

Z mojej strony nie mogło być innej odpowiedzi.

- To jest ta moja niemoralna propozycja.

- Bardzo niemoralna? – chciałem dopytać.

- Zobaczymy... - odpowiedziała.

- Tak nagle? 

- Mhm... Musimy nadrobić stracony czas.

- Tak. Te straconych kilka miesięcy powinniśmy nadrobić. 

- Dlaczego tak się stało?

- Mnie o to nie pytaj. 

- To było pytanie retoryczne. Sama nie wiem. 

- Widocznie było to potrzebne, abyśmy zrozumieli, że jesteśmy tylko dla siebie. 

- I tak niech już zostanie. 

Mieliśmy trudny okres jeszcze w zeszłym roku. Zerwaliśmy nawet ze sobą. Powoli jednak wracaliśmy do siebie. Powolutku, krok za krokiem... 

Wróciliśmy, chociaż podobno nie wchodzi się dwa razy do tej samej wody. Z drugiej strony jednak: to, co sklejone jest twardsze... 



Ledwo weszliśmy do mieszkania zaczęliśmy się całować. Przywarliśmy do siebie, jak dwie połówki jabłka. Nic nie było w stanie nas od siebie oderwać.

Nasz pocałunek był bardzo delikatny, ale głęboki. Z każdą sekundą przybierał jednak na sile. Napięcie wzrastało. Byłem bardzo napalony na Olę. 

Obejmowałem ją mocno i tuliłem do siebie, jak największy skarb. Leżeliśmy nadzy na lóżku. Pieściliśmy się bardzo delikatnie. Nie spieszyliśmy się. Nie było takiej potrzeby. Przed nami była cała noc.

- Kocham cię - wyszeptałem wprost do ucha Oli - Nawet nie wiesz jak bardzo. 

- Ja też. Bardzo, bardzo cię kocham. 

- Bardzo się przestraszyłem, że może nas już nie być. Nie wiem co bym zrobił, gdybym cię stracił... 

- Na szczęście jesteśmy z powrotem.

- Tak. Na szczęście tak. Nie rób mi już więcej takich numerów. Kocham cię głupia cipo... - w tym momencie poczułem Jakby trochę zesztywniała – Jesteś moją pierwszą kobietą, a ja chcę być nie tylko twoim pierwszym facetem, ale także ostatnim. Pamiętaj o tym...

Ola przez dłuższy czas milczała gładząc tylko palcami moje włosy. Po dłuższej chwili ciszy odezwała się:

- Jeszcze nikt nie nazwał mnie głupią cipą. 

- Zrobiłem to tylko raz i więcej to określenie nie padnie z moich ust. 

- Ale poniekąd masz rację.

Wiedziałem, że mam rację

- Nie pozwól mi więcej odejść - ciągnęła.

- Tak łatwo mi się nie wywiniesz. Nie pozwoliłem teraz, więc nie pozwolę później.

- Dziękuję. Fajnie, że jesteś...

- Ja też bardzo się cieszę, że jestem i że ty jesteś...



Objąłem rękami duże piersi Oli, całowałem je i ssałem sterczące sutki. Jej walory zawsze mnie zachwycały. Dwa cudowne, dość sporych rozmiarów gruczoły pokryte aksamitną i miękką skórą były jej prawdziwą ozdobą. Na samym szczycie znajdowały się cylindryczne wyniosłości otoczone aureolą z widocznymi "zmarszczkami". Byłem zwariowany na ich punkcie. Zachwyciły mnie już dawno i pamiętam doskonale myśl, która wpadła mi wtedy do głowy: Mój Boże, nie pragnę wiele, ale chciałbym chociaż dotknąć... 

Teraz miałem je "na wyłączność".

- Nie byłam z Tomkiem - powiedziała mi kiedyś.

Jestem z gatunku niedowiarków i zwykle swoje wiem, ale Oli uwierzyłem. Mówiła to szczerze. Zresztą nawet, gdyby to była nieprawda, to przecież tak właściwie nic się nie stało, bo teraz była ze mną. Znowu byliśmy razem. Dwoje przeciwko całemu światu. My. Razem. Teraz i tutaj. Nic innego się nie liczyło.



Wędrowałem ustami coraz dalej . Całowałem cieplutki brzuch Oli trzymając wciąż w dłonie na jej piersiach. One były, jak magnes. Trudno mi było się oderwać. 

Poniżej brzucha Oli czernił się trójkącik delikatnych włosów łonowych. Zbliżyłem usta do tej owłosionej polany. Całowałem lekko wilgotną trawkę. Po chwili zacząłem wodzić językiem po różowiutkiej szparce pomiędzy zgrabnymi nogami. Ona była niezwykle mokra. Prawdziwa kaskada tryskająca życiodajnym płynem, który uwielbiałem odkąd spróbowałem go po raz pierwszy. Nie znałem wspanialszego smaku.

Wszedłem w Olę w najbardziej klasycznej pozycji. Ona była naszą ulubioną. Zapewne dlatego, że pierwszą, chociaż wypróbowaliśmy kilka. Ta pozycja była najsubtelniejsza i zawsze wydawała nam się najbardziej wyrażającą gorące uczucia. Zwykłe "fiku-miku" można uprawiać w najrozmaitszych pozycjach, ale okazywanie prawdziwej miłości: tylko klasycznie. Można się śmiać, że jak Pan Bóg przykazał, ale było to zbliżone do boskości, wiec...

Uprawianie seksu z Olką w ogóle miało dla mnie wymiar magiczny. To nie było takie zwykłe "seksowanie". Za każdym razem przekraczaliśmy bramy raju. Kochałem ją swoją pierwszą prawdziwą miłością. 

Dawno, dawno, bardzo dawno temu...



Zdjęcia: www.sexeo.pl 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

CIOTKA KATARZYNA Cz. I

Półsiostra

Złota Fantazja – Bianka cz.I