Gosiaczek mój... cz.III



Przed 20:00 zadzwoniłem do drzwi Gośki. Otworzyła mi w szałowej sukience w kolorze niebieskim. Byłem pod dużym wrażeniem, bo sukienek nie lubiła. Oprócz tego, że nosiła spódnicę jako element szkolnego ubioru, to bardziej preferowała jeansy i t-shirty, zwykle w kolorze białym. Wyglądała świetnie. Już w drzwiach wręczyłem jej bukiet róż, pomyślałem sobie, że to będzie bardzo miłe. Ucieszyła się i po gorącym przywitaniu odrazu wstawiła do wazonu. Miałem ze sobą dobre wino.  Oczywiście nie po to, aby zalać się w pestkę, ale by dodatkowo przyspieszyć krążenie krwi i nadać chwili jeszcze większy wyraz.

To miało być niezwykłe doświadczenie dla nas obojga, więc odstawiłem się wyjściowo. Pełna gala w każdym szczególe.

- Dobrze, że już jesteś - odezwała się - nie mogłam się już doczekać.

- Ja też cały dzień chodziłem, jak na szpilkach.

- Ciekawe jakbyś wyglądał w szpilkach? - roześmiała się wesoło - czarno to widzę.

- Zapewne żenująco...

W salonie paliło się mdłe światło. Panował miły dla oczu półmrok. Na stole dwa nakrycia i kieliszki.

Po kolacji usiedliśmy przytuleni do siebie na stylowej kanapie w salonie. Dla mnie była to cudowna chwila. Siedziałem wraz ze swoją dziewczyną, obejmowałem ją. Była tak bardzo blisko. Miałem wrażenie, że na całym świecie Jesteśmy tylko my i nikt inny. Tylko Gośka i ja.



- Wiesz... trochę się boję - odezwała się w pewnym momencie Gośka.

Milczałem. Czułem to samo, co ona. Z jednej strony obawiałem się ewentualnych następstw naszego kroku, ale z drugiej bardzo tego pragnąłem. Pragnąłem, jak niczego bardziej na świecie. Może inni nie mają takich dylematów, ale ja... ale u mnie było całkiem inaczej. Zawsze myślałem dość poważnie o swoim życiu. Szaleństwo pojawiało się od czasu do czasu, lecz zawsze było ono pod kontrolą. Domyślam się, że moje obawy mogą budzić uśmiech politowania, ale nic na to nie mogłem poradzić. Po prostu taki byłem...

- Boję się, ale bardzo tego chcę - kontynuowała Gośka.

- Jeżeli nie czujesz się gotowa, to odłóżmy ten moment na później - powiedziałem - ja zaczekam. Jesteś dla mnie kimś bardzo ważnym i nie chciałbym cię stracić przez jakiś nierozważny ruch...

Na te słowa Gośka przytuliła się do mnie jeszcze mocniej. Milczeliśmy znacząco. Duży, antyczny zegar na ścianie odmierzał sekundy bardzo głośno. Właściwie nic innego nie słyszałem. Tylko rytmiczne tik-tak...

- Kocham cię bardzo - wyznałem.



Leżeliśmy na w na łóżku Małgorzaty i subtelnie jeździliśmy swe ciała. Wszystko odbywało się niezwykle delikatnie, z serdecznością, nieintensywnie, lekko, ostrożnie, finezyjnie, opiekuńczo, pieszczotliwie, z umiarem, z czułością, żadnego pośpiechu ani przesadnych eksperymentów. Nie małpowałem ruchów, które znane mi były z oglądania ostrych filmów erotycznych. Dotykaliśmy razem nieba i nie była to przesada. Wielkie mistyczne przeżycie. Obchodziliśmy w niego ostrożnie krok za krokiem. Najpierw zanurzyliśmy się po kolanach, potem po pas, po szyję by wreszcie całkowicie się zanurzyć.

Tyle żaru w naszych oczach jeszcze nie widziałem. Nigdy wcześniej nie byłem w stanie tak wielkiego uniesienia, jak w tej chwili. Nie myślę to tylko i wyłącznie o erekcji. To była wielka ekscytacja. Byłem, jak w transie. 

Kiedy ten magiczny moment naszego pierwszego połączenia był już na wyciągnięcie ręki Małgosia przyjęła odpowiednią pozycję. Usadowił się wygodnie pomiędzy jej rozłożonymi i zgiętymi w kolanach nogami. Wyprostowanymi rękami opierałem się o poduszkę i miałem twarz swojej dziewczyny tuż przed swoją twarzą.


- Chcę tego... bardzo tego chcę... – szepnąłem.

- Ja też - odpowiedziała mi Małgosia.

Wydawało mi się, że jej głos dobiega z bardzo daleka. Słyszałem jednak wyraźnie jej słowa. "Ja też, ja też, ja też..." - Echo w mojej głowie powtarzało wciąż i wciąż te słowa

- Kocham cię - powtórzyłem. 

Nawet nie wiem, który raz z rzędu to zrobiłem, ale po prostu musiałem to powiedzieć.

- Ja ciebie też...

Echo wciąż nie przestawało powtarzać jej głosu.

Przytknąłem penisa do jej rozwartej i mokrej szparki. Szybko odnalazłem wejście do jej groty. Po chwili wykonałem zdecydowane pchnięcie. Gosia krzyknęła cicho... To był jednocześnie krzyk bólu, ale także i rozkoszy. 


KONIEC 




Zdjęcia:www.sexeo.pl 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

CIOTKA KATARZYNA Cz. I

Moja słodka hijastra

Złota Fantazja – Bianka cz.I