Seks wysokich lotów cz.II

 


- Piękna jesteś - wyszeptałem cały rozanielony odrywając na chwilę usta od jej cycuszków - Taka delikatna i krucha, jakbyś była z porcelany.

- A ty taki łagodny, stonowany i subtelny. Tak właśnie pomyślałam, gdy zobaczyłam cię w drzwiach samolotu... Nie pomyliłam się - dodała z satysfakcją - Jesteś taki aksamitny.

- Aksamitny?! - zdziwiłem się - Co to znaczy aksamitny?

- Delikatny i czuły. Aksamitny mężczyzna jest marzeniem każdej dziewczyny.

Słuchałem tego z prawdziwą przyjemnością. Aksamitny Darek. Tak jeszcze nikt mnie nie nazwał. Aksamitny... "Ładnie" - stwierdziłem w myślach. To określenie było, jak najbardziej prawdziwe. Taki byłem w rzeczywistości. Delikatny, czuły, bardzo uczuciowy, wrażliwy i subtelny. Czasami bardzo mi to w życiu przeszkadzało, ale nie potrafiłem być inny.

Osunąłem się na kolana całując i głaszcząc płaski brzuch Vanessy. Schodziłem coraz to niżej. Odpiąłem guzik sukienki mojej stewardessy, a sukienka opadła na podłogę odsłaniając przed moimi oczami czarne stringi przysłaniające wzgórek łonowy. Zbliżyłem do niego usta i muskałem wargami przez materiał to sekretne miejsce. Vanessa wplotła palce w moje włosy. Cała drżała z emocji i podniecenia. Podobnie zresztą, jak ja. To wszystko było tak niesamowite, że aż trudno było w to uwierzyć. Sam w to nie wierzyłem, ale jednak działo się to właśnie w tej chwili na wysokości dwunastu kilometrów nad ziemią, gdzie powietrze jest na tyle rzadkie, że nie stawia zbytniego oporu samolotom. To były niezwykłe okoliczności i niezbyt często spotykane. Bo czy ktoś kochał się właśnie na takiej wysokości?




Wsunąłem palce za cieniutką gumkę stringów Vanessy i opuszczałem je. Moim oczom zaczął ukazywać się pozbawiony włosów łonowych wzgórek podzielony równo w połowie przez sekretny wąwóz. Zacząłem składać na nim delikatne pocałunki. Właściwie tylko lekko muskałem wargami to prywatne miejsce mojej prześlicznej stewardessy. Czułem, jak bardzo była tu gorąca. Nie tylko zresztą w tym miejscu. Cała była niezwykle ciepła. To było takie podniecające. Podniecony byłem już od dawna. Teraz jednak moje pobudzenie sięgało zenitu. Naprężenie poniżej mojego brzucha dochodziło do maksimum. Cały byłem podekscytowany i rozgorączkowany. Moje hormony pracowały w akordzie. Emocje rozsadzały mnie od środka. Drżałem z ich nadmiaru.

Cipka Vanessy robiła się coraz wilgotniejsza. Z lubością spijałem słodki nektar spomiędzy jej nóg. Jakżeż on bosko smakował. 

Powstałem na równe nogi. Przygarnąłem mocno Vanessę do siebie. Przytuliłem ją z całych sił. Połączyliśmy usta w żarliwym pocałunku. Po chwili Vanessa przystąpiła do działania. Rozpinała guziki mojej koszuli. Zaczęła majstrować przy pasku oraz rozporku. Po chwili ściągnęła ze mnie majtki i opuściła je wraz z jeansami do kostek. Mój penis wystrzelił jak z katapulty. Chwilę kołysał się w górę i w dół. Vanessa patrzyła na niego z niemym podziwem. Jej oczy zrobiły się duże z wrażenia. Wreszcie ujęła go dłonią, ściągnęła skórkę odsłaniając żołądź, rozchyliła wargi i wzięła go do ust.

- Och - jęknąłem rozkosznie.

A penis raz po raz znikał i wynurzał się z jej ust. Było mi wspaniale. Fala ekstasy promieniowała na całe moje ciało. Czułem cudowne mrowienie. Tego odczucia nie da się porównać z żadnym innym. Genialne. Po prostu genialne. Vanessa była niesamowita w tym, co robi. Robiła to z wielką pasją i zaangażowaniem. Jej usta i język dokonywały prawdziwych cudów. Szczególnie język, gdy dotykała nim najwrażliwszego miejsca u faceta, czyli: wędzidełko napletkowe. Niby takie małe nic, ale jednak bardzo wrażliwe i czułe na dotyk.

Niewielki fałd skóry łączący napletek z żołędzią. Prawie tak samo ważny w odczuwaniu rozkoszy, jak łechtaczka u kobiety. Vanessa dobrze o tym wiedziała. Dobrze znała anatomię mężczyzny i przez długi czas skupiała się tylko na nim drażniąc go czubkiem języka. To sprawiało, że odpływałem z ekstazy. Byłem jak w transie. To był prawdziwy szał. Ten ekstatyczny żar unosił mnie wysoko. Nawet jeszcze wyżej niż pułap, na którym się znajdowaliśmy. Właśnie to odczucie było najcenniejsze.

- Wspaniale to robisz - wyszeptałem - Jest mi cudownie. Dawno nie było mi tak dobrze, jak teraz z tobą. Jesteś niesamowita. Zabierasz mnie w całkiem inny wymiar. O, tak... Rób tak dalej... Nie przestawaj, proszę...

Rzeczywiście miałem wrażenie, że znajduję się w jakimś innym wymiarze lub czasoprzestrzeni. Wszystkie obrazy dookoła mnie rozpływały się i falowały, jak szalone. Wszystkie oprócz w widoku Vanessy, której głowa nieustannie poruszała się, a mój członek znikał w jej ustach.




Vanessa położyła się na kanapie rozchylając szeroko uda. Jej cipka stała dla mnie otworem. Mokra szparka zapraszała i kusiła. Ująłem penisa w dłoń i przełożyłem do mistycznej dziurki będącej wejściem do pochwy. Członek zanurzył się we wnętrzu Vanessy bez żadnego trudu i oporu. Wszedł cały aż po same jądra. Vanessa stęknęła głośno. Położyłem się na niej, objąłem jej głowę rękami i zacząłem gorąco całować wykonując rytmiczne ruchy w przód oraz w tył. Vanessa objęła mnie nogami.

Czułem, jak wbija paznokcie w moje plecy. To było bardzo przyjemne i nie sprawiało mi absolutnie żadnego bólu. To było nawet przyjemne.

Ach, to cudowne uczucie tuż przed orgazmem. Ach, te chwile tuż przed osiągnięciem szczytu. One nie mają sobie równych. Byłem w niebie. Bo tak wygląda chyba raj, kiedy jesteś zawieszony w próżni i nic innego się nie liczy. Nic nie jest ważniejsze od tu i teraz. To niesamowite napięcie mięśni. Wielka szkoda, że męski orgazm trwa tak krótko. To zaledwie kilka sekund. Te impulsy nasienia, które zaczynają wypływać z cewki moczowej i osiągają szczytowe wydzielanie. Zaledwie kilka lub kilkanaście skurczów, a potem boskie rozluźnienie i uspokojenie. Doszliśmy w jednym momencie. Oboje osiągnęliśmy rozkosz w tym samym czasie. Nasze spełnienie było idealne i książkowe. Opadliśmy bez sił na miękki tapczan wtuleni w siebie. Dwa ciała połączone w jedno subtelną nicią bliskości. Z trudem dochodziliśmy do siebie I wydobywaliśmy się ze studni rozkoszy, w której pogrążyło nas nasze zbliżenie. Ciężko oddychaliśmy. Napięcie ustępowało. 

U Vanessy trwało to zdecydowanie dłużej. Ja walczyłem, aby nie opaść całkowicie i nie zdrzemnąć się chociażby na chwilkę. A miałem na to wyjątkową ochotę. Sen w ramionach ukochanej kobiety, z którą byłem to wspaniała sprawa.

Wreszcie udało nam się zebrać i osiągnęliśmy większą przytomność. Powróciliśmy do rzeczywistości. Znaleźliśmy się z niewielkim służbowym pomieszczeniu na pokładzie samolotu kilkanaście kilometrów nad ziemią. Odświeżyliśmy się naprędce i ubrali.

- To było cudowne - stwierdziłem przyciągając do siebie Vanessę - Zabrałaś mnie we wspaniały świat. A ty? Jak się czujesz?

- Wspaniale - odparła.

- Spotkamy się jeszcze? 

- To bardzo możliwe. Dam ci numer telefonu i adres.

- Będę szczęśliwy z tego powodu.


Wyszliśmy z kanciapy. W drodze na swoje miejsce spotkałem zmienniczkę Vanessy, która serwowała pasażerom poranną kawę. Jej aromat podrażnił moje nozdrza. Uśmiechnęliśmy się do siebie a Mia mrugnęła do mnie porozumiewawczo okiem. Musiała więc wiedzieć o tym, co zaszło między mną a Vanessą.

- Kawy? - zaproponowała, gdy usiadłem w fotelu.

- Tak. Poproszę. Czarną, aromatyczną z jedną łyżeczką cukru.

Kawa postawiła mnie na nogi. Spojrzałem na świat zdecydowanie trzeźwiej i przytomnej. Słońce powoli rozświetlało swym blaskiem świat. Zaczynał się nowy dzień.



Koniec 

Zdjęcia: www.sexeo.pl 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

CIOTKA KATARZYNA Cz. I

Moja słodka hijastra

Złota Fantazja – Bianka cz.I