Szwagierka Zofia



O północy nadszedł czas oczepin. Bardzo podoba mi się ten staropolski zwyczaj podczas którego panna młoda symbolicznie przechodziła ze stanu panieńskiego w zamężny. Co prawda można było z niego zrezygnować, bo moja bratowa Grażyna już dawno wianka się pozbyła. Byli z Dawidem od ponad czterech lat, od półtora roku mieszkali razem, więc pozbycie się wianka było naprawdę symboliczne. Tradycja jednak jest tradycją i trudno wyobrazić sobie wesele bez tego obrzędu. Zgodnie z tradycją Dawid starał się dosięgnąć wianek na głowie Grażyny, a przebywające na weselu panny dość skutecznie mu w tym przeszkadzały. Zaciekle broniły tego symbolu państwa do tego stopnia, że zaproponowałem:

-  Brat, może ci pomogę?

- Dzięki. Dam sobie radę - odpowiedział automatycznie.

- No, bo jak chcesz to ci pomogę...

Obeszło się jednak bez mojej pomocy. Zdobycie wianka wszyscy nagrodziliśmy gromkimi brawami. Grażynie poszło dużo łatwiej i szybko dostała się do muszki Dawida. Tradycji więc stało się zadość.

Dziewczyny ustawiły się w rządku za plecami Grażyny, gdy ta rzucała wianek. Trafił on w ręce Zosi, siostry panny młodej, a więc mojej bratowej. Mnie niestety nie udało się złapać muszki. Złapał ją Sylwester, mój kuzyn. Co by jednak nie powiedzieć, to wszystko zostało w rodzinie.

- Gorzko! Gorzko! Gorzko! - zaczęliśmy skandować.

Nowa młoda para pocałowała się i do niej należał następny taniec.

Później odbyły się jeszcze inne zabawy. M.in.: zabawa "gdzie jest moja marynarka", 

"10 obietnic panny młodej", zabawa w "pociąg przez Europę", wróżby weselne...

Czyli: było nawet sympatycznie.



Wyszedłem na papierosa przed dom weselny. Usiadłem na wiklinowym krześle przy popielniczce i zapaliłem. Po chwili obok mnie znalazła się Zosia.

- O czym tak dumasz? - spytała siadając na krześle obok.

- O niczym - odpowiedziałem - Tak sobie siedzę.

- Nie przeszkadzam?

- Nie, nie. Siadaj szwagierka.

- Już usiadłam - roześmiała się - Faktycznie. Teraz już jesteśmy rodziną.

- Fajną mam szwagierkę i bratową. Mogłem gorzej trafić.

- Ja też nie narzekam. Jak myślisz? Będą szczęśliwi?

- A dlaczego mieliby nie być? - odpowiedziałem pytaniem na jej pytani - Jak dotąd radzą sobie świetnie.

- Ale nie mieli jeszcze papierka z USC. Małżeństwo czasem wszystko psuje.

- Przecież to my im świadkowaliśmy, więc nie ma innej opcji. Zazdroszczę trochę Dawidowi, bo Grażyna to fajna babka. Młodszy brat, ożeni się wcześniej...

- A ty kiedy zamierzasz wstąpić na nową drogę życia?

- Jak znajdę odpowiedni materiał na żonę.

- Z Patrycją wam nie wyszło?

- Tak, ale to już jest stara historia. A ty, kiedy?

- Nie spieszy mi się. Nie mam zaufania do instytucji małżeństwa. Ale Grażynie i Dawidowi uda się na pewno.

- Nasze rodziny już się dobrze zasymilowały -  stwierdziłem.




Wróciliśmy na salę, gdzie zabawa trwała w najlepsze. Spojrzałem na Grażynę i Dawida. Bez dwóch zdań: byli szczęśliwi. To było widać, słychać i czuć. Ich aura aż raziła w oczy. Świetnie razem wyglądali. Spojrzałem na Zofię. Potem na Grażynę i swojego brata, a potem znów na Zośkę. Uśmiechnąłem się w duchu.

- Zatańczymy? - spytała mnie Zośka.

Wyszliśmy na parkiet.

- A tak a propos tej asymilacji, To może my też powinniśmy się wspólnie poasymilować? - szepnąłem wprost do ucha Zośki.

Zatrzymała się i spojrzała mi prosto w oczy.

- Upiłeś się? - spytała poważnym głosem.

- Absolutnie - zaprzeczyłem - Jestem trzeźwy, jak noworodek. Tylko tak sobie pomyślałem...


Znów zaczęliśmy tańczyć. Zośka milczała, i jak zaklęta. Być może się obraziła? Może pomyślała sobie, że ze mną coś nie tak?

- Przepraszam - odezwałem się - To nie było na miejscu. Potraktujmy to jako mój głupi żart i wcale nieśmieszny.

- To jest nawet niezły pomysł - odezwała się po chwili moja szwagierka.

Teraz ja zatrzymałem się na chwilę w tańcu.

- Myślisz o tym samym co ja?

- Nie wiem o czym ty myślisz, ale jeśli myślisz tak samo jak ja, to świnka jesteś - roześmiała się.

- Po raz pierwszy słyszę o świni, która miałaby ogon z przodu - zrewanżowałem się w podobnym tonie - Czyli: nasze myśli biegną jednym torem?

- Coś mi się wydaje, że tak. Masz jakiś pomysł na realizację?

Miałem. Magazyn na zapleczu. Tam po chwili się zaszyliśmy.

Ledwie zamknąłem za nami drzwi już zaczęliśmy się namiętnie całować i przywarliśmy do siebie całą powierzchnią swych ciał.




Zośka oparła się o ścianę. Oczy jej zapłonęły dziwnym blaskiem, a raczej pojawiły się w nich Iskierki zwiastujące to, że zdarzy się między nami coś bardzo intymnego. Nie chwaląc się muszę powiedzieć, że taki błysk w oku rozpoznawałem bez pudła. Nigdy się nie pomyliłem. Teraz też...

Objąłem Zofię mocno w pasie i przyciągnąłem do siebie. Nasze usta zetknęły się, a moja prawa dłoń błyskawicznie znalazła się na kształtnej pupie mojej szwagierki. Nasz pocałunek już od startu okazał się być bardzo gorącym i kipiał namiętnością. Rozpoczęliśmy z wysokiego C i wciąż pieliśmy się w górę. Moja dłoń, niczym złodziejaszek wdarła się pod materiał sukni Zosi. Z niejakim zdziwieniem stwierdziłem iż Zofia nie miała na sobie majtek, więc od razu mogłem dostać się do "bomboniery". Głaskałem pośladki mojej partnerki. Palce przesuwały się z łatwością po jej jedwabistej skórze. Delikatnie wtargnąłem palcami pomiędzy nogi Zośki przesuwając je po namiętnym i wilgotnym już sekretnym wąwozie. Dotykać tak wspaniałego miejsca, to była czysta przyjemność. Wsunąłem środkowy palec do środka. Zacząłem wykonywać nim posuwisko zwrotne ruchy zanuszając go i wyciągając z cipki Zosi. Ta zabawa bardzo mi się spodobała. 'Palcówka jest srebrem, a mineta złotem" głosi stare przysłowie pszczół. Do minety zaraz przejdę... 

Teraz jednak posuwałem siostrę swojej bratowej palcem namiętnie, gorąco i pospiesznie całując jej usta.


Osunąłem się na kolana. Podniosłem sukienkę Zośki i zacząłem muskać wargami jej wzgórek łonowy. Przesuwałem wolno językiem po mokrej szparce. Zosia jęknęła rozkosznie. Jeszcze mocniej wplotła palce w moje włosy. Ja nie przestawałem spijać jej cudownej w smaku wilgoci, która wypływała spomiędzy jej warg sromowych.

- To jest zajebiste - usłyszałem jej szept. 

Po pewnym czasie zmieniliśmy pozycję.

- Teraz moja kolej, aby zrobić ci dobrze - odezwała się . 

- Nic innego nie pragnę. 

- Ja też - Zosia uśmiechnęła się zarówno anielsko, jak i diabelsko zarazem - Lubisz to, prawda?

- Tak. Bardzo - potwierdziłem.

Każdy mężczyzna to lubi. Każda dziewczyna powinna mieć opanowane robienie loda na wysokim poziomie. Szczerze mówiąc: nie spotkałem w swoim życiu dziewczyny, która by tego nie potrafiła i nie robiła tego wprost genialnie. Zosia dołączyła do tej grupy.

Rozpięła i zdjęła mi spodnie i majtki. Najpierw bawiła się moim penisem. Od dawna był już twardy i sztywny. Od dawna byłem gotowy...

Przybliżyła usta i zaczęła całować główkę, a po chwili lizała ją. Robiła to, jakby lizała lody w wafelku na całej jego długości. Zaczęła lizać moje jądra. Po krótkiej chwili brała do buzi raz jedno, raz drugie próbując je zassać. Wow! To było super!

Wreszcie wzięła całego członka do ust i zacisnęła na nim mocno wargi. Zaczęła go powoli i rytmicznie ssać, później przyspieszyła. Nie przerywała przy tym pieszczot moich jajek. Masowała je i miętosiła w dłoni. Czasem spoglądała na mnie badając, jak reaguję na jej pieszczoty.

A ja byłem w niebie. Zośka robiła to wspaniale. Ssała go z pełnym profesjonalizmem. Niczego innego się nie spodziewałem. Była zapewne bardzo doświadczoną w tej kwestii, więc oralna sztuka nie była jej obca.

Uniosłem Zosię i posadziłem na stole stojącym nieopodal. Sięgnąłem do tylnej kieszeni spodni, gdzie trzymałem portfel a w nim prezerwatywy. Wyciągnąłem jedną, rozerwałem folię i zgrabnie ubrałem gumkę na swojego członka. Zbliżyłem go do szparki Zofii, by po chwili zanurzyć go w jej mokrej cipce. Zacząłem wykonywać szybkie ruchy frykcyjne. Fellatio i cunilingus są bardzo fajne, ale nic nie przebije stosunku. Oboje byliśmy w ekstazie. Było nam cudownie. Staraliśmy się powstrzymywać jęki swej rozkoszy, aby nie wzbudzić zainteresowania innych tym, co robimy. Na szczęście zespół grał jeszcze i wykonywane przez nich utwory skutecznie zagłuszały nasze odgłosy.

Razem dopłynęliśmy do mety. To było naprawdę niesamowite, niespotykane, niebywałe i niewiarygodne. My, otoczenie i cała sytuacja. Wesele mojego brata okazało się być wielkim, epickim przeżyciem na wielu płaszczyznach.

Po kilku minutach, gdy już doprowadziliśmy się do stanu używalności, pojawiliśmy się na sali. Nie wiem czy ktokolwiek zwrócił uwagę na naszą nieobecność, Ale nawet jeśli tak, to guzik mnie to obchodziło. Usiedliśmy na swoich miejscach i trzymając w rękach szklaneczki z alkoholowym napojem przyglądaliśmy się parze młodej i innym zgromadzonym gościom. Przez chwilę poczułem nawet, jakbyśmy ukradli coś głównym bohaterom dzisiejszej uroczystości.



- Odwiozę cię do domu - zaproponowałem Zosi, gdy zadzwoniłem już po taksówkę.

- Mam lepszy pomysł. Jedźmy do ciebie.

Spojrzałem na nią uważnie. Tak! To był naprawdę dobry pomysł. Szkoda byłoby żegnać się tak szybko.

Objąłem Zosię ramieniem i pocałowałem delikatnie w czoło. Taksówka jechała wolno ku obranemu celowi.


Koniec 

Zdjęcia: www.sexeo.pl 




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

CIOTKA KATARZYNA Cz. I

Moja słodka hijastra

Złota Fantazja – Bianka cz.I