Lady cz.II




Seks oralny to bardzo bliski i intymny kontakt. Wiele osób ma szereg obaw z tym związanych. Ja nigdy nie miałem. Pieszczoty oralne są przecież bardzo przyjemne i dają mnóstwo frajdy oraz szybko potrafią doprowadzić na sam szczyt. Nie trzeba także wykazywać się jakąś niezwykłą techniką. Wystarczy przestrzegać tylko kilku najprostszych zasad.

Przede wszystkim: delikatność. To jest podstawa, bo kobieta jest bardzo wrażliwaw tym miejscu. Najwrażliwsze I jest oczywiście łechtaczka. Pierwszy dotyk językiem powinien być ledwie odczuwalny. Taki tyle co nic. Kiedy partnerka zacznie reagować, wtedy można zwiększyć nacisk.

Tak też zacząłem. Bardzo powoli i bardzo delikatnie. Tak byłem nauczony.

Powolutku rozgrzewałem więc Lady, chociaż akurat w tym przypadku była już rozgrzana i gotowa. Ale to nic nie szkodzi. Mogłem przecież doprowadzić ją do wrzenia. Woda w pewnym momencie potrafi zmienić się w parę i mieć dużo większą temperaturę, niż zwykła woda może osiągnąć. Fakt, że to chyba zależy od ciśnienia, więc starałem się aby ciśnienie było, jak największe. Całowałem brzuch i wewnętrzną stronę ud. Palcami pieściłem jej łechtaczkę. Lady zaczęła jęczeć z rozkoszy.

Mnie także ogarnęła rozkosz. Moje wielkie pragnienie właśnie w tej chwili zostało zaspokajane.. 

Do dziś nie potrafię wytłumaczyć co się ze mną wtedy działo.

Nieważne zresztą co to było. Ważne było tylko to, że jesteśmy tutaj razem i uprawiamy seks.




Kontynuowałem więc oralno-manualną zabawę, a jej cipka robiła się coraz wilgotniejsza. Delikatnie gładziłem jej mokry rowek, by po krótkiej chwili wniknąć do jego wnętrza palcem środkowym. Z ust Lady wyrwało się jeszcze głośniejsze westchnienie, a potem kolejne i jeszcze jedno i jeszcze. Jej rozkoszne westchnienia i jęki stawały się coraz częstsze.

- Stop! - odezwała się nagle.

Posłusznie przestałem.

- Połóż się - wydała kolejną dyspozycję.

Usiadła na mnie wkładając sobie mojego członka do cipki i zaczęła galopować, jak na rumaku. Bardzo lubię tę pozycję. Szczerze mówiąc, to lubię wszystkie pozycje bez wyjątku, które dają szczęście i rozkosz, ,ale pozycja na jeźdźca jest o tyle fajna, że mam doskonały widok na partnerkę. Ja lubię sobie popatrzeć kiedy to ona galopuje na mnie, jak rasowa Amazonka i podskakuje na moim "siodle" w górę i opada w dół, to piersi mistycznie podskakują, a w oczach można zauważyć wielkie ogniki pożądania, które płoną dużym blaskiem. Kiedy ona wplata palce we włosy, ma rozchylone usta i ciężko oddycha. Kiedy podtrzymuję ją w biodrach i uważam, żeby nie "zeskoczyła" przypadkiem z mojego siodła. To wszystko jest niesamowite!

Niektórzy twierdzą , że klasyczna pozycja "na jeźdźca", to pozycja dla leni i obiboków , którzy chcą jak najprostszym sposobem dojść do wielkiego finału. Rzeczywiście. Aktywność leży tu po stronie partnerki. Facet leży właściwie bezczynnie. 

Od czasu do czasu trzeba jednak oddać dominację drugiej osobie. To bardzo miłe. Moja kowbojka galopowała na mnie niczym prawdziwa cowgirl przez prerię. Za prerię robiła jednak podłoga. To było nieprawdopodobne, magiczne, niesłychane, niespotykane, niewiarygodne. Stawało się dotknięciem nieba. 



Nagle Lady ze mnie zsiadła. Przykucnęła przy mnie i wzięła ponownie do ust mojego członka.

Ja zaś poczułem że zbliżam się do końca i orgazm wkrótce nastąpi zalewając mnie swą gorącą falą. W tej właśnie chwili to poczułem. Zbliżałem się. Wkrótce wytrysnę strumieniem spermy. Lady także świetnie zdawała sobie z tego sprawę. Gdy tylko poczułem, że od finału dzielą mnie zaledwie sekundy ona wzięła go całego do ust. Mój penis dotarł do jej gardła. Lady połknęła całą spermę. Nie uruchomiła ani kropelki. Ze mnie powoli schodziło całe napięcie.

O, kurde... To było super! Zrobienie takiej laski jest tylko marzeniem. Moje dziś się spełniło. Nadal byłem oszołomiony.

Intensywność jej oralnych pieszczot a wcześniej żar naszego spółkowania wręcz powalił mnie na glebę. Mógłbym jednak tak leżeć i leżeć...



Koniec 
Zdjęcia:www.sexeo.pl 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

CIOTKA KATARZYNA Cz. I

Moja słodka hijastra

Złota Fantazja – Bianka cz.I