Poezja prawdziwa cz.I



Lea wyszła całkiem naga z łazienki świeża i pachnąca prosto po kąpieli. Czekałem już na nią w w sypialni. Mieliśmy przed sobą całą długą listopadową noc i chcieliśmy, aby była ona niezapomniana. Rzadko się bowiem spotykaliśmy. Wszystko przez dzielącą nas odległość. Każde więc nasze spotkanie musiało być wyjątkowe. To dzisiejsze szczególnie. Świętowaliśmy rocznicę naszej znajomości.

- Stęskniłam się bardzo za tobą - oświadczyła raźno wskakując do łóżka.

- Ja też – powiedziałem przyciągając ją do siebie i mocno przytulając.

- Jak bardzo? - spytała przekornie. 

- Bardzo, bardzo 

- Oj, chyba mi kłamiesz - roześmiała się.

- Nie kłamię. Nigdy bym ci nie skłamał. Za bardzo cię lubię, a nawet kocham. Poza tym jesteś moją Muzą i natchnieniem... więc, kiedy cię nie było bardzo tęskniłem, a z tej tęsknoty pisałem wiersze o tobie i dla ciebie... 




- Jakie wiersze?

- Same najpiękniejsze. Innych nie ma. Zasługujesz tylko na piękne wiersze.

- I wszystkie swoje wiersze piszesz z myślą o mnie i mnie mając na myśli? 

- Tak. 

- To może zarecytuj mi kilka...

- Z przyjemnością.

Lea usiadła po turecku na kanapie i oparła się plecami o ścianę. Wyglądała niezwykle zmysłowo w tej pozycji.

- Słucham więc... 

Aby podkręcić nastrój włączyłem płytę z odgłosami natury. Ciszę wypełniła wolna refleksyjna muzyka wzbogacona o szum morza. Ściągnąłem slipy i usiadłem przed Leą krzyżując, jak ona nogi przed sobą. Zaaczerpnąłem powietrze do płuc.

- Rajską wyspą na niespokojnym oceanie życia jesteś... odkrywaną powoli z mapą w ręce... o Tobie wiersze i piosenki... każda chwila... wszystko... 

Zrobiłem dłuższą pauzę. Patrzyłem na Leę. Zamknęła oczy, położyła dłonie na kolanach i cała zamieniła się w słuch.



- Moje wszystkie najskrytsze marzenia.... nawet te dzikie... i nie okiełznane... w słowach zawrę pięknych... gdyż tylko takie znam... więc słuchaj... - kontynuowałem - niech, słowa moje... skrywane przed całym światem... wytrysną słowem napisanym... niech będą wreszcie... niech ciałem się staną... a noc... miłosnych wzlotów pełna niech będzie... każde moje słowo jest dla Ciebie... każda moja myśl jest o Tobie... cały mój świat to Ty… jesteś źródłem najmistyczniejszych przeżyć... ciarki podniecenia wędrują wzdłuż kręgosłupa do miejsca, gdzie znajdą ujście …

Zobaczyłem, że Lea sięga dłonią pomiędzy swe nogi i zaczyna wodzić palcem środkowym po szparce między nimi. Poczułem, że rośnie we mnie podniecenie. Mój członek zwiększał swoją objętość i już prężył się dumnie. Sterczał, jak maszt na którym miała zawisnąć flaga.

- Te krótkie chwile co jak ogień płoną na zawsze będą... prawdziwe piękno w Tobie jest zawarte... odkryj je dla świata... i dla mnie... w mistyce Twej topię się każdej nocy złej i okrutnej... na cztery spusty zamknięty... chcę stać się chociażby tylko małą częścią tych przepięknych obrazów, które płoną pod szczelnie zamkniętymi powiekami... w zimne ponure jesienne brudnoszare samotne wieczory...



Ruchy Lei nadal były nieznaczne. Rozgrzewała się powoli. Usiadła wygodniej i szerzej rozłożyła nogi. Widziałem jej szparkę w całej okazałości. Lea skupiła się na łechtaczce i drażniła ją okrężnymi ruchami.

- Na moim niebie błyszczysz najpiękniejszą gwiazdą i rozpromieniasz swym blaskiem

najczarniejsze noce... . moim drogowskazem jesteś... jedynym punktem odniesienia - mówiłem dalej nie odwracając wzroku od jej myszki - czasem brakuje mi słów by wyrazić Twe piękno... lecz może po prostu one nie istnieją... bo nie ma takich słów by... 

Tutaj zamilkłem na dłuższą chwilę. Słów rzeczywiście mi zabrakło w tym momencie.

Moja ręka powędrowała w stronę napiętego organu i dłoń zacisnęła się na nim z wyczuciem. Nastrój i mnie także się udzielał. Zacząłem wykonywać znane ruchy dłonią.

- Mów dalej - odezwała się cicho Lea - Chcę cię słyszeć... Chcę wciąż cię słuchać.

- Mój ogród kwitnie Tobą przepięknie... zanurzam się w marzenia o Tobie... one są moim tlenem... są mi niezbędne do życia... one są wszystkim... jesteś moim narkotykiem... upajasz. odurzasz i uzależniasz…

Z ust Lei wyrwał się pierwszy jęk rozkoszy. A zaraz potem kolejny i następny. Przysunąłem się jeszcze bliżej. Siedzieliśmy teraz bardzo blisko siebie. 


Ilustracje: Ania69

C. D. N. 

Komentarze

  1. Nieźle , tak literacko poprawnie znaczy nienaturalnie ,taka bajka do pubudzenia wyobraźni wieczorem aby palcem kręcić loczki na wzgórku :) poz Ania69

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

CIOTKA KATARZYNA Cz. I

Moja słodka hijastra

Złota Fantazja – Bianka cz.I