Piorun


Pamiętam naszą wycieczkę w góry...

Tego niedzielnego poranka wstaliśmy wcześniej i udaliśmy się na dworzec kolejowy. Po dwóch godzinach jazdy pociągiem wysiedliśmy w górskiej miejscowości i ruszyliśmy przed siebie na rowerach. Zawsze lubiłaś góry i spędzałaś tam każdą wolną chwilę. Na szczęście nie mieliśmy do nich daleko.

Jechaliśmy wolno chłonąc atmosferę tak bardzo odmienną od wielkomiejskiego klimatu, w którym oboje spędzaliśmy życie. Było słonecznie, ale jeszcze nie upalnie, jak to zwykle wiosną.

Jak dla mnie, było wspaniale.

Zgłodnieliśmy, więc zatrzymaliśmy się w jednej z jadłodalni. Zamówiliśmy sobie kwaśnicę i kotlet schabowy z ziemniakami na drugie danie. Zmauważyłem, że przygląda nam się jakaś starsza pani. Wbiła w nas wzrok i nie opuszczała go ani na chwilę. Gdybym miał porównać ją do kogokolwiek, to pierwszym moim skojarzeniem byłaby filmowa Babka z serialu Ranczo. Wyglądała podobnie. Na głowie chustka, znoszona bluzka i szmaciana spódnica. Taka, jaką zwykle noszą romskie kobiety. Na nogach schłodzone chodaki. Czyżby była to przedstawicielka lokalnej społeczności? Element miejscowego folkloru? Wiedźma, w dobrym tego słowa znaczeniu? Zielarka?. Ogólnie wrażenie było sympatyczne, ale przez chwilę zrobiło mi się trochę dziwnie. Długo czułem na sobie jej spojrzenie. Było świdrujące. Przyszywało mnie przez całe ciało.




Po obiedzie podeszliśmy do kiosku, aby kupić jakieś pamiątki. Usiedliśmy na jednej z ławek i oglądaliśmy wykonane do tej pory zdjęcia. Dopiero wtedy zobaczyłem tą starszą panią po raz drugi. Stała tuż przy nas.

- Bardzo ładnie wyglądacie - stwierdziła - bije od was wspaniała, kolorowa aura.

Zdziwieni podnieśliśmy na nią wzrok, a ona kontynuowała:

- Jesteście bardzo w sobie zakochani? - jej pytanie było z gatunku retorycznych, bo zaraz sobie sama odpowiedziała - to widać z daleka.

- Naprawdę tak pani sądzi? - spytała Klara.

- Ja to wiem.

- Niby skąd? - wtrąciłem.

- Po prostu wiem - uśmiechnęła się - Dbajcie o siebie. Taka miłość, jak wasza nie zdarza się często. Nie zepsujcie jej...

Mówiąc to odeszła zostawiając na samych na ławce.




W drodze złapał nas lekki deszcz. To był taki drobny kapuśniaczek i zupełnie niegroźny. Po kilku minutach stał się jednak bardziej intensywny i postanowiliśmy schronić się gdzieś pod dachem. Stara, drewniana wiata stała na brzegu lasu. Tam zaparkowaliśmy. Oparliśmy rowery o ścianę i usiedliśmy na ławce. Objąłem Klarę ramieniem i przytuliłem do siebie.

Klara była moją dziewczyną. "Chodziliśmy" ze sobą już prawie 2 lata. Byliśmy bardzo w sobie zakochani. To była moja pierwsza, prawdziwa miłość.

Pod wpływem chwili zaczęliśmy się namiętnie całować.

Prawą dłoń oparłem na piersi Klary i drżąc z podniecenia zacząłem gładzić jej cycuszka. Klara nie zaprotestowała. To nie była dla nas nowość, bo mieliśmy już za sobą pierwsze i bardzo nieśmiałe pieszczoty. Zawsze sprawiały nam one dużo przyjemności. Tak samo było i tym razem. Przyznaję, że okoliczności i otoczenie popchnęło mnie do dalszego kroku. Położyłem dłoń na kolanie Klary i powoli przesuwałem ją w stronę jej bioder. Zacząłem gładzić jej bardzo zgrabny pośladek. Na swoim poczułem dłoń mojej dziewczyny.

Deszcz jeszcze bardziej przybrał na sile, ale w tej chwili wcale nam to nie przeszkadzało. Za bardzo byliśmy zajęci sobą. Było nam wspaniale.

Sięgnąłem ręką do guzika dżinsowych spodni Klary i odpiąłem go. Następnie bardzo powoli zacząłem rozsuwać rozporek. Wsunąłem dłoń między nogi Klary i dotykałem jej wzgórka łonowego przez cieniutki materiał.

Nastrój tej chwili udzielił się także Klarze, bo poczułem na swoim kroczu jej dłoń. Cudownie! Wspaniale! Robiliśmy kolejny krok w budowaniu naszej intymnej relacji, która do tej pory była naprawdę skromna. Klara pozwalała dotykać lekko, przez materiał swych piersi i nic więcej. A teraz...

Zaczynało się robić coraz bardziej intymniej....



Nasz pocałunek także przybrał na intensywności. Stał się naprawdę gorący. My też rozpalaliśmy się coraz bardziej...

I nagle, gdzieś bardzo blisko nas uderzył piorun.

Klara natychmiast odsunęła się ode mnie.

- Co się stało? - spytałem zaniepokojony.

- Nic, nic... - odparła szybko, a po chwili dodała - to chyba jest jakiś znak...

- Jaki znak?

- Żebyśmy tego nie robili. Może to niebo daje nam sygnał, że jeszcze za wcześnie. 

- Nie żartuj. To był piorun, ale chyba raczej sycylijski. Taki trafił mnie już dawno, więc teraz nie mamy się czego obawiać...

- Przestańmy. To jest na pewno jakiś znak. Jakaś siła wyższa mówi nam, że nie powinniśmy tego robić.

Większej głupoty dawno nie słyszałem. Ostatnio chyba wtedy, gdy moja ciotka twierdziła z uporem, że rządzą nami Reptilianie... albo Reptilioni... albo jakieś inne jaszczuropodobne Stwory... 

Ale cóż...

Skoro Klara sobie tego nie życzy, to nie będę parł do przodu, Za bardzo mi na niej zależało.Z bólem serca zgodziłem się na to. Siedzieliśmy więc grzecznie blisko siebie, ale nadal mocno w siebie tuleni. Cudowna chwila wcale nie prysła. Była może tylko trochę mniej intensywna, ale równie wspaniała.

Deszcz padał jeszcze przez pół godziny. Gdy się uspokoił, wsiedliśmy na rowery i pojechaliśmy dalej.




Koniec.

Zdjęcia: www.sexeo.pl



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

CIOTKA KATARZYNA Cz. I

Moja słodka hijastra

Złota Fantazja – Bianka cz.I