Opowieść tłustoczwartkowa




Ach, te jej dwa cudowne pączusie, które ozdabiają klatkę piersiową. Wystarczyło tylko posypać je cukrem pudrem lub ozdobić lukrem i mogłyby być ozdobą każdego tłusto czwartkowego stołu. Średniej wielkości, okrągłe zarówno na górze, jak i na dole, wprost idealne. Takie, o jakich można tylko marzyć. Matka natura wykazała się w tym względzie wyjątkowo szczodra, a Anka okazała się być wyjątkową szczęściarą. Ja także mogłem się do szczęściarzy zaliczać, bo o to miałem je przed oczami, mogłem pieścić je ustami i dotykać. Wprost szalałem ze szczęścia. Trudno było nie szaleć.

Biust Anki zawsze mnie zachwycał. Odkąd tylko zobaczyłem go po raz pierwszy, to nie mogłem wprost uwierzyć, że takie skarby są na wyciągnięcie mojej ręki. Nie twierdzę tutaj, że trafiło mi się, jak ślepej kurze ziarno, ale...

Nie. Nie byliśmy parą. Zaledwie dwojgiem dobrych znajomych, możliwe, że nawet przyjaciół i to od wielu lat. Nasza znajomość pozbawiona była jednak wszelkich aspektów erotycznych, ku mojej żałości. Po prostu się kumplowaliśmy.

Spotkaliśmy się dziś rano w kolejce do osiedlowej cukierni. Stanęliśmy w kolejce. Tłusty Czwartek jest w Polsce niemal świętem narodowym i do tradycji należało, by właśnie w ten dzień skonsumować minimum dwa pączki, albo dziesięć. Ja osobiście nigdy nie miałem z tym problemu.

- Kurczę - odezwała się Anka - będę musiała trochę się namęczyć, aby spalić nadmiar kalorii.

- Nie przesadzaj - roześmiałem się - Podobno wszystkie kalorie pochłonięte W Tłusty Czwartek idą kobietom w cycki.. 

- A facetom? 

- W bicki - odpowiedź miałem już gotową.

- Myślałam, że w coś innego.

- Są różne teorie - odparłem wymijająco - Ale, gdybyś chciała, to możemy sprawdzić.

Popatrzyła na mnie długo i uważnie z tajemniczym uśmiechem na twarzy.

- To naprawdę niezły pomysł – uśmiechnęła się - Może ja też dostanę jakichś drgawek.

Domyślałem się do czego "pije". Chodziło jej o prezent, który podarowała mi na urodziny. Były to bokserki z wiele mówiącym nadrukiem: Dziewczyny mają drgawki na widok mojej sikawki.

- Tak. Ty też będziesz miała drgawki... ze śmiechu. 

- Nie żartuj. Chyba nie jest aż tak źle.

- Ale dobrze wcale. Narząd nieużywany .

- To chyba muszę cię uratować. Oczywiście wtedy, jak już przestanę się śmiać.

- Nie wiem czy będziesz w stanie przestać.

- Muszę się o tym przekonać...

Przekomarzając się dotarliśmy do domu. Mieszkamy w jednym bloku, ale na różnych piętrach. Umówiliśmy się na wieczór, na konsumpcję prawdziwych bomb cholesterolowych, jakimi były bez wątpienia pączki. Kupiłem ich jeszcze kilka, dodatkowo kupiłem także faworki i dobre wino. Jak szaleć, to szaleć. Tłusty Czwartek zdarza się przecież tylko raz do roku.

O 19:00 dzwoniłem już do drzwi mieszkania Anki. Aby nie okazać się gołosłownym miałem na sobie wspomniane już wcześniejl bokserki. Najwyżej razem się pośmiejemy.





Wieczór był bardzo miły.

Anka siedziała mi na kolanach i obejmowała za szyję

- Podobno, aby spalić kalorie zawarte w jednym pączku potrzeba pół godziny intensywnego seksu - stwierdziła.

- A ile ich dzisiaj zjadłaś?

- Pięć.

- To czeka cię dwie i pół godziny seksu. Masz już kandydata?

- No, jesteś tu przecież.

- A na pewno masz mnie na myśli?

- Mhm... - pokiwała głową - Mam nadzieję, że nie odmówisz jakby co...

- Jakby co, co?

- No, wiesz...

- A jesteś pewna, że...

- A ty nie jesteś?

- Nie wiem - odparłem szczerze - nigdy nie rozpatrywałem cię w takim kontekście..

- Jakim?

- Jako obiekt seksualnego pożądania.

- Czyżbym ci nie odpowiadała?

- Nie o to chodzi.

- Więc o co?

Prawdę mówiąc sam nie wiedziałem. Anka zawsze była obok. Traktowałem ją prawie, jak siostrę. Była kimś naprawdę bliskim.





Zaczęliśmy się namiętnie całować. W jednym momencie zapomniałem o wszystkim innym. Wszystkie moje obiekcje zniknęły , jak mydlane bańki. Zetknięcie naszych ust momentalnie przeniosło mnie w inny wymiar. To było niesamowite i nieoczekiwane, że aż nie mogłem w to uwierzyć. Nigdy wcześniej nie znaleźliśmy się w takiej sytuacji. Było wspaniałe! 

Robiło się coraz gorącej. W przypływie chwili zacząłem rozpinać koszulkę Ani. Nie zaprotestowała, więc uznałem to jako dobry omen. Wkrótce Anka była półnaga. Jeśli chodzi o jej piersi, to miałem absolutną rację. Były bardzo zgrabne. Ich kształt przypominał dwa pączki. Wystarczyło tylko posypać je cukrem pudrem lub ozdobić lukrem... i można było przystąpić do konsumpcji. Uczyniłem to bez wahania. Nie wgryzałem się w nie jednak, ale uruchomiłem swoje wargi i język. No i oszalałem na ich punkcie. Po raz pierwszy widziałem je w pełnej krasie i były tak blisko mnie. Coś wspaniałego!

To było zaledwie preludium tego czwartkowego wieczora... 

Ogarnął nas prawdziwy ogień. To stało się w jednej sekundzie. Zupełnie jakbyśmy byli dwiema pochodniami nasączonymi jakąś łatwopalną substancją. Pragnienia tłumione od dawna znalazły swoje ujście. Pragnienia, których nie dopuszczaliśmy do świadomości. One tkwiły gdzieś na samym dnie i dopiero dziś mogły wypłynąć na powierzchnię.

To był prawdziwy ogień.


- Dlaczego zeszło nam tak długo? - pytała Anka patrząc mi prosto w oczy.

- Nie wiem - odpowiedziałem - Przez cały czas uganialiśmy się chyba za czymś, co było bardzo daleko i nie zauważyliśmy tego, co było bardzo blisko.

- Przed miłością nie uciekniesz, a ja się kocham. Zawsze tak było, ale dopiero niedawno dotarło to do mnie.

- Ja ciebie też zawsze bardzo kochałem. Chyba bardziej platonicznie.

- Pamiętasz co mówiła nam moja babcia?

- Pamiętam - pokiwałem twierdząco głową - pani Eleonora się nie myliła.

- Ona to wiedziała.

- A my byliśmy zbyt krótkowzroczni.

- Chyba wtedy nie byliśmy na to przygotowani i chyba dobrze się stało.

- Dlaczego tak sądzisz?

- Byliśmy zbyt młodzi. Pewnie rozwalilibyśmy się po krótkim czasie. Teraz jest całkiem inaczej. Jesteśmy bardziej dojrzali. Co ma wisieć, nie utonie. Wszystko ma swój czas.

Przytuliłem Anię jeszcze mocniej.





Koniec

Zdjęcia: www.sexeo.pl, internet 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

CIOTKA KATARZYNA Cz. I

Moja słodka hijastra

Złota Fantazja – Bianka cz.I