Anaïs - Gdybyśmy byli po drugiej stronie lustra cz.II




Naprawdę ci się podobam? - spytała Anaïs.

- Tak. Bardzo mi się podobasz - odrzekłem nie poznając własnego głosu.

- Chciałbyś mnie mieć?

- Bardzo - wyznałem - Od długiego czasu. Właściwie odkąd stałaś się kobietą.

- I wciąż trzymasz to w sobie?

- Tak. 

- Nie należy dusić w sobie swych pragnień. Należy wyjść im naprzeciw. Zrobić ten jeden krok, który zbliży do nich - odezwała się z iście profesorskim " zacięciem" w głosie. 

Zupełnie jakby to ona dysponowała większym doświadczeniem w tej materii. Jakby miała przed sobą niesfornego ucznia, którego trzeba sprowadzić na właściwą drogę, bo trochę pobłądził i się zagubił.

- Jestem bardzo w tobie utopiony. Za bardzo! Nie powinienem.

- Dlaczego? 

- Sam nie wiem, ale tak jest.

- Bzdury. Wymyślasz sobie jakieś bzdurne komplikacje zamiast puścić sprawę " na żywioł" 

- Bo jestem cholernie skomplikowany.

- Pomogę ci... 

- Niby jak? 

- Zobaczysz. 

Mówiąc to sięgnęła dłonią do mojego krocza i oparła dłoń na wzwiedzionym członku. Erekcja była bardzo silna.

Na swoją potencję nigdy nie narzekałem. Zawsze byłem zdolny do osiągnięcia pełnej satysfakcji seksualnej. Byłem bardzo napięty. Zupełnie, jak nadmuchany balon byłem gotowy do wzniesienia się na wyżyny. Już prawie odlatywałem.

Przy Anaïs zawsze szybko osiągałem zdolność do rozpoczęcia, utrzymania i doprowadzenia do końca, czyli: aż do spełnienia, satysfakcjonującego stosunku płciowego. Byłem gotowy do osiągnięcia satysfakcji oraz dostarczania jej. 

Anaïs przylgnęła wargami do moich warg. Objąłem ją w pasie i przyciągnąłem do siebie. Nasz pocałunek był bardzo gorący.

Ten bardzo intymny kontakt między nami spowodował wzrost mojego pożądania zmysłowego. Wszystkie moje emocje zaczęły szaleć. To nie był taki zwykły pocałunek, jakim obdarzaliśmy się do tej pory przy różnych okazjach.

To nie było tylko zwykłe zetknięcie warg. Nasze języki języki dotknęły się nawzajem. 

W tym momencie moje ciało przeszedł prąd.

To była tak bardzo namiętne i przesycone erotyzmem oraz niezwykle romantyczne. Niczym element gry wstępnej, tego mistycznego preludium pomiędzy dwojgiem ludzi. Bo było to mistyczne, astralne, magiczne i tak bardzo nieziemskie. Nie znajdowaliśmy się już bowiem w salonie, czy nawet po drugiej stronie lustra, ale gdzieś wysoko. Gdzieś w innym czasie i przestrzeni, gdzie nie istniało nic więcej oprócz nas.





Anaïs świetnie całowała. W pierwszym momencie byłem tym zaskoczony. Później jednak przestałem się temu dziwić. Była już dorosła. Już z pewnością dużo wiedziała na " te tematy". Miałem w ramionach w pełni świadomą swej kobiecości młodą dziewczynę. Ona doskonale wiedziała jak używać swej kobiecości tym bardziej, że była ona nadzwyczaj rozwinięta. Nie chodziło tylko o wygląd, ale także o zachowanie. Uroda Anaïs nie odbiegała od powszechnie przyjętego współczesnego kanonu urody kobiecej. Nawet go przewyższała.

Innymi słowy: zachwycała i rzucała na kolana. Mnie rzuciła. W tej pozycji pozostałem do dziś.

Oparłem dłoń o kształtny pośladek Anaïs. 

- Wiesz czego teraz najbardziej pragnę? - spytałem odrywając na krótką chwilę swoje usta od jej ust.

- Wiem - odparła - Ja też bardzo tego chcę. Wbrew wszystkim i wszystkiemu. Wbrew całemu światu. Pragnę cię!

- Nigdy nikogo nie pragnąłem tak bardzo, jak ciebie.

Wreszcie wyrzuciłem z siebie to, co gniotło mnie od dawna. Wreszcie to powiedziałem głośno. Wreszcie z mojego serca spadł wielki kamień. W tej właśnie chwili poczułem wielką ulgę. Wreszcie poczułem się całkowicie wolny. Wreszcie...

Po tej drugiej stronie lustra wszystko jest zdecydowanie prostsze. Z lustra patrzyła na mnie moja twarz...




C. D. N. 

Zdjęcia www.sexeo.pl


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

CIOTKA KATARZYNA Cz. I

Półsiostra

Złota Fantazja – Bianka cz.I