PoliZofia

 




Jej wejście było, jak zwykle epickie. Pojawiła się w drzwiach sypialni ubrana tylko w krótką koszulkę i śnieżnobiałe skarpetki. Oprócz tego nie miała nic więcej na sobie. Zrobiła więc ogromne wrażenie. Mój członek napiął się jeszcze bardziej w slipach. Zauważyła ten ruch i uśmiechnęła się diabelsko i anielsko jednocześnie. Kilkukrotnie zwilżyła językiem wargi nie spuszczając wzroku z mojego instrumentu. Zaczęła delikatnie masować swe piersi. Podnosiła koszulkę, abym i ja mógł zobaczyć jej cudne piersi. Nie były one ogromne. Raczej średnie, ale bardzo kształtne. Zosia w ogóle była cholernie zgrabna. Oprócz tego, że zgrabna i ładna, to jeszcze inteligentna, a to nie często się zdarza. No i dziś była moja.

Zosia. Zosia. Zosia.

Moja wspaniała Zosia. Wulkan seksu, gejzer erotycznej energii, panopticum rozpusty. Każdy chciałby mieć taką kochankę, jak ona. 

Poliamoryczna Zofia. 

Wiedziałem, że nie jestem jej jedynym partnerem, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Poliamoria to coś fascynującego. Jednoczesne bzykanie się z kilkoma partnerami daje duże pole manewru i pozwala przeżyć coś z pogranicza mistyczności. Poza tym zawsze byłem otwarty na nowe doznania, więc wszedłem w to, jak w masełko.


Zaczęło się kilka tygodni temu...

- Co sądzisz o poliamori? – spytała mnie.

– Nie wiem – odpowiedziałem zgodnie z prawdą - nigdy nie praktykowałem, więc nie mogę powiedzieć, co o tym myślę.

Prawdę mówiąc nawet nie wiedziałem co to jest poliamoria. Teraz już jednak wiem i bardzo mi się to podoba.

- Bo ja uwielbiam - odpowiedziała - pewnie sobie pomyślisz, że jestem dziwką.

- Nie. Dlaczego miałbym tak pomyśleć?

- Posiadanie kilku partnerów jednocześnie może to sugerować.

Dyplomatycznie milczałem. Możliwe, że tak było, ale ja byłem człowiekiem bardzo otwartym i nie dziwiło mnie wiele. Mamy wszakże XXI wiek, więc różne rzeczy się zdarzają. Świat nie jest już taki, jak sto lat temu, czy nawet pięćdziesiąt. Trzeba więc się dostosować. To dostosowanie nie sprawiło mi żadnej trudności.

Sypianie z Zosią ma dla mnie magiczny wymiar. Pewnie dlatego, że nigdy nie traktowałem seksu z nią jako zwykłego wypróżnienia się, ale było to dla mnie zawsze wielkie przeżycie. I nadal jest mimo świadomości, że muszę się z nią dzielić z innymi facetami. Byle nie odbywało się to równocześnie. Chociaż trójkąciki też nie są rzeczą do pogardzenia. Może nawet kiedyś wspólnie zdecydujemy się dopuścić jeszcze kogoś do naszej erotycznej zabawy. Wolałbym oczywiście żeby była to dziewczyna, ale zobaczymy...


Zosia zbliżyła się do mnie. Złapała za gumkę moich majtek i szybkim ruchem ściągnęła je aż do kostek. Mój penis wyskoczył niczym diabeł z pudełeczka i kołysał się przez chwilę. Zośka patrzyła na niego z uwielbieniem w oczach. Schwyciła go delikatnie dwoma palcami, ściągnęła napletek obnażajc głowicę, a następnie zaczęła wodzić po niej językiem. Zamruczałem z rozkoszy. To było super!

Obdarzyła mnie całą gamą oralnych pieszczot. Było tam wszystko o czym można marzyć, jeżeli chodzi o robienie loda. Laskę robiła naprawdę po mistrzowsku.


Zosia jest moją daleką kuzynką. Przez wiele lat nie wiedzieliśmy nawet o swoim istnieniu. Spotkaliśmy się dwa lata temu na jakiejś uroczystości rodzinnej. Natychmiast przypadliśmy sobie do gustu. Byłem nią absolutnie zachwycony. Nadawaliśmy na tych samych falach, co było bardzo ważne. Mieliśmy podobne zainteresowania. Nic więc dziwnego, że powolutku rodziło się między nami coś więcej niż tylko zwykła znajomość. Kilka miesięcy temu nasza znajomość weszła na wyższy szczebel. Wszystko rozgrywało się po mojej myśli. Muszę się bowiem przyznać, że widziałem Zosię w charakterze swojej partnerki i to właściwie od początku. Upłynęło jednak trochę wody w rzece zanim stało się to faktem.





Zosia położyła się na lewym boku.. Odchyliła głowę do tyłu i podniosła prawą nogę. Ja leżałem za jej plecami i wszedłem w nią w pozycji na łyżeczkę. To właśnie z Zofią Miałem okazję po raz pierwszy wypróbować takie właśnie ułożenie ciał przy stosunku. Przyznaję, że bardzo mi się ta pozycja spodobała. Nie jest ona bowiem zbyt wymagająca i męcząca. Nie daje co prawda woelkiego pola manewru, ale to nic.

Zosia miała odchylenie głowę do tyłu, więc mogłem składać na jej szyi pocałunki. Oboje mieliśmy wolne ręce, które wykorzystywaliśmy do wspólnych pieszczot. Zosia drażniła swoją łechtaczkę, gdy mój penis zagłębiał się w jej ciasną szczelinkę. Ja skupiłem się na pieszczotach jej cycusiów. Wsadziłem rękę pod krótką koszulkę, której nie ściągnęła I masowałem dwie cudowne wypukłości jej klatki piersiowej. Cudownie, Było mi cudownie! Z Zosią zawsze tak było. Zawsze zabierała mnie w jakieś nierealne rejony.

Po pewnym czasie zmieniliśmy pozycję. Nigdy nie ograniczaliśmy się tylko do jednej w trakcie stosunku. Minimum dwie albo trzy musieliśmy przetestować. Teraz Zośka ujeżdżała mnie, jak prasowa Amazonka. Falowała w górę i w dół nabita na mojego penisa. Do kompletu brakowało jej tylko miecza, którym mogłaby ścinać głowy przeciwników w pełnym pędzie. Trzymałem dłonie na jej biodrach. Wspólnie lecieliśmy ku ściśle określonemu celowi, jakim było spełnienie i stuprocentowy orgazm. Oboje byliśmy już bardzo bliscy osiągnięcia punktu kulminacyjnego.

- O, kurwa. Zajebiście jest - wyrwało się z ust Zosi wśród jej rozkosznych jęków - Uwielbiam się z tobą pieprzyć.

Wulgarności czasem pojawiały się w naszych stosunkach, ale dodawały one tylko wyjątkowego pieprzyku naszym kontaktom. Nie ma chyba w tym nic złego.

Ja także uwielbiałem się z nią ruchać. Miałem kilka partnerek, ale muszę przyznać, że Zośka była najlepsza. Nie miała zahamowań i podobnie, jak ja uwielbiała seks. Tylko wtedy, gdy go uprawiała, to czuła się naprawdę wolna i niezależna. Tylko seks ocali każdego od zepsucia moralnego - rzuciła kiedyś. W pełni się z nią zgadzałem.

- Jesteś super - zrewanżowałem się - twoja cipka i mój fiut idealnie do siebie pasują.

Doszliśmy wspólnie i razem eksplodowaliśmy orgazmem. Przylgnęliśmy do siebie swymi rozgrzanymi ciałami i łapczywie chwytaliśmy powietrze cudownie zmęczeni. To było niesamowite. Kolejny raz poczułem, że dotknąłem nieba.


Zosia smacznie spała. Ja cicho i delikatnie wysunąłem się z łóżka i usiadłem w miękkim fotelu. Przyglądałem się swej śpiącej kochance. Zawsze w takich chwilach nachodziła mnie jedna myśl: szkoda, że to niebo nie było całkiem moje. Jakiś inny facet jutro albo za kilka dni będzie się czuł tak samo, jak ja. Zawsze po wszystkim pojawiała się ta myśl Nie mogłem się od niej uwolnić. Ta myśl była natrętna, jak komar. Z drugiej strony jednak nie mogłem mieć większych pretensji do nikogo ani do niczego. Sam się przecież władowałem w taki układ. Wiedziałem dobrze czym on grozi, więc...

Będę czekał niecierpliwie naszego kolejnego spotkania i zajebistego seksu, który sobie zafundujemy.




Koniec

Zdjęcia: www.sexeo.pl 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

CIOTKA KATARZYNA Cz. I

Moja słodka hijastra

Złota Fantazja – Bianka cz.I