Auntie cz.II





Zaproponowałem zmianę miejsca naszych wspaniałych miłosnych manewrów. Pod prysznicem, owszem jest fajnie, ale są miejsca dużo wygodniejsze i przyjemniejsze do uprawiania seksu. Sypialnia Auntie na przykład. Nigdy tam nie byłem i jej wygląd oraz wystrój bardzo mnie ciekawił.
Znaleźliśmy się tam po chwili. Przyznam jednak, że nie miałem czasu na rozglądanie się po królestwie Auntie. Miałem przecież dużo wspanialsze rzeczy do roboty. Po pierwsze: nie przestawaliśmy się całować idąc do jej sypialni. Gdy znaleźliśmy się w środku, to zaraz wylądowaliśmy w świeżoobleczonej pościeli na dużym łóżku. Bardzo stylowym i finezyjnym. Jedyną rzeczą, którą zauważyłem był baldachim rozpostarty dokładnie nad nami. Auntie miała gust i duży rozmach.
Inną rzeczą, która rzuciła mi się na uszy był fakt, że łóżko nie skrzypiało pod naporem naszych ciał. Leżałem na Auntie całym ciężarem. Obejmowałem jej głowę i całowałem twarz. Ona zaś objęła mnie nogami na wysokości miednicy. Tak z pleceni pieściliśmy się z wielką czułością i tliwością, niezwykle finezyjnie i taktownie. Nie musieliśmy przecież nigdzie gnać. Przed nami była cała ta noc, a nawet następne. To było takie przyjemne nie spieszyć się nigdzie i zanurzyć głęboko w tym oceanie. Wbrew całemu światu, który gna w oszalałem tempie do przodu i tego wymaga od większości ludzi. Teraz ten świat mógł serdecznie pocałować nas tam, gdzie kończą się plecy. Nasze ślamazarne tempo pieszczot było pokazaniem środkowego palca.
Ojej. Chyba się nieco zagalopowałem. Po co te rozkminy? Chodzi przecież tylko o to, aby sprawić sobie przyjemność i było dobrze zarówno mnie, jak i Auntie.
To właśnie czyniliśmy.

Cipka Auntie była, jak ikona. Taką zawsze mi się wydawała odkąd zobaczyłem ją po raz pierwszy już jakiś czas temu. Wzgórek łonowy pokryty był delikatnym zarostem. Ten równiutko przystrzyżony i zadbany trójkątny trawnik bardzo mnie fascynował. Tak właśnie powinna wyglądać w pełni dojrzała kobieta.
Całowałem podbrzusze i uda Auntie zanim Przystąpiłem do oralnych pieszczot jej cipki. W tym byłem prawdziwym mistrzem. Sprawność języka ćwiczyłem od najmłodszych lat. Rozpocząłem od wylizywania talerzy po posiłkach. Żartuję oczywiście!
Bardzo to lubiłem, wręcz uwielbiałem. Mineta jest boska. Stymulacja językiem łechtaczki i warg sromowych ma swój niesamowity smak. Jest pieszczotą bardzo intymną. A szkoda, że bardzo często jest wulgaryzowana. Dla mnie była ona zawsze bardzo mistycznym doświadczeniem.
Smak i zapach pochwy Auntie był taki, jaki być powinien. Przyjemnie kwaśny. Każda kobieta posiada swój osobisty, biochemiczny zapach, który może się nasilać w czasie pobudzenia seksualnego.
Była to jednak na tyle delikatna i subtelna kompozycja, że potrafiła wprowadzić mnie w niezwykły stan upojenia.
Ta kwaśna nuta, która dominowała wśród innych smaków była niezwykle stymulująca. Moje podniecenie nie opadło nawet na chwilkę kropka erekcja wciąż utrzymywała się na najwyższym poziomie.






Pieszcząc ustami jej waginę skoncentrowałem się na łechtaczce Auntie. To ona bowiem odpowiadała za jej doznania, a ja chciałem aby były one najwspanialsze. Postawiłem sobie za punkt honoru, aby Auntie wzniosła się najwyżej, jak to tylko możliwe. Jeśli bowiem jej będzie bardzo dobrze, to tak samo będzie i mnie. Używałem więc każdej znanej mi sztuczki. Przynosiło to pożądany efekt.
- Świetny jesteś - usłyszałem jej namiętny szept wśród równie namiętnych jęków rozkoszy.
Bardzo miło było mi to słyszeć. Urosłem więc jeszcze bardziej w swoim mniemaniu. Usłyszeć to z ust kobiety, to było coś wielkiego. Wielkiego przez duże W. Nie przestawałem więc. Wiedziałem, że już wkrótce nadejdzie czas na wykonanie kolejnego kroku.
Przyjąłem odpowiedniejszą pozycję, ująłem członka w dłoń i zbliżyłem do wilgotnego wejścia. Auntie też się poprawiła leżąc na plecach. Byliśmy już gotowi. Wsunąłem powoli swojego członka w jej rozgrzaną i wilgotną cipkę.
- Ach - jęknęła.
Byłem w Auntie. Wszedłem w nią cały, aż do samego końca. Jakie to wspaniałe uczucie być w kobiecie. Nic nie może się z tym uczuciem równać. Ona jest zupełnie poza klasyfikacją. Zacząłem w równym tempie wsuwać się i wysuwać z cipki Auntie, a każdy mój ruch powodował jej jęk i westchnienie rozkoszy. Ja też zacząłem cicho jęczeć. Wkrótce nasze odgłosy zaczęły tworzyć mistyczną symfonię. Zgraliśmy się od razu. Falowaliśmy w równym rytmie. Stworzyliśmy jeden organizm, który funkcjonował bez zarzutu. Cudownie. Było naprawdę cudownie.
Wbijałem się w Auntie dość mocno. Mój taran uderzał w nią i miałem wrażenie, że wypełniam nim całkowicie jej cipkę. Auntie jęczała coraz głośniej i jej ciało wprawiane było w coraz większe drżenia. Uwielbiam tak nakręcaną spiralę. Powoli, ale systematycznie dokręca się śrubę aż do momentu, gdy sprężyna pęknie, a kobieta eksploduje orgazmem. Uwielbiam, gdy powoli traci się kontrolę nad sobą i swoim zachowaniem. To zupełnie tak, jakby zaczęły działać narkotyki lub jakieś inne środki odurzające, chociaż nie ma to przecież nic wspólnego i to porównanie jest nieco na wyrost. W każdym razie dzieje się coś niesłychanego, co nie ma porównania z niczym innym.
Orgazm, boskie spełnienie wszystkich potrzeb seksualnych. Mistyczny błogostan i odprężenie zarówno fizyczne, jak i psychiczne. Coś genialnego.
Dużo racji jest w powiedzeniu, które Kiedyś słyszałem: dobrze, że Pan Bóg wymyślił orgazm, bo by się człowiek na śmierć "zadupczył". Jest coś w tym. Gdy już Zbliżamy się do punktu kulminacyjnego ogarnia nas wielka fala, która nie pozwala samemu przestać. Dopiero spełnienie uruchamia cały mechanizm. Konsekwencje tego są tylko dobre: ubytek kalorii związany z wysiłkiem fizycznym; wydzielenie endorfin: przyjemność, łagodzi cierpienia; wydzielanie oksytocyny, wydzielanie prolaktyny, która obniża poziom dopaminy. Wiem, że zabrzmiało to trochę naukowo, ale taka jest prawda i powoduje ona najwspanialszy stan, w którym może znaleźć się człowiek.
My powoli zbliżaliśmy się do niego. Oboje zanurzyliśmy się całkowicie w tej toni i teraz wspaniale szliśmy na samo dno, gdzie czekało nas tylko to, co najwspanialsze. Orgazm, czyli: ten najwspanialszy wybuch, który nie czyni nikomu krzywdy, a nawet wręcz przeciwnie...

Doszliśmy razem. Jednocześnie i to było najwspanialsze. Wytrysnąłem gorącym strumieniem nasienia w głąb Auntie. Dużo tego było. Od pewnego czasu bowiem starałem się nie marnować swojego nasienia na bezproduktywny onanizm. Trzymałem go na coś dużo bardziej konkretniejszego. Na przykład: na taką sytuację, jak teraz.
To był cudowny finał naszego stosunku. Leżeliśmy wtuleni w siebie zasłuchani we własne oddechy. Zegar odmierzał jednostajnie kolejne upływające sekundy. Było nam wspaniale.
Mógłbym tak zostać już na zawsze. Czułem się wspaniale. Spłynęło na mnie niewysłowione szczęście i ogarnęła niezwykła błogość. Takie uczucie nie często się zdarza. Byłem spełniony w stu procentach. Spoglądałem na śpiącą obok mnie Auntie i nie mogłem uwierzyć w swoje szczęście. To było niespodziewane. Jeśli ktoś powiedziałby mi kilka dni wcześniej, że tak będzie, to wcale bym mu nie uwierzył i traktował to jako kolejną fantazję zrodzoną w mojej głowie. Stało się jednak. Jakież to było piękne. Zamknąłem oczy jeszcze raz przeżywając każdą minioną chwilę naszego zbliżenia.











Koniec 
Zdjęcia: www.sexeo.pl 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

CIOTKA KATARZYNA Cz. I

Moja słodka hijastra

Złota Fantazja – Bianka cz.I