Milfetki

 




Na początku ten pomysł wydawał mi się być szalonym, idiotycznym, nie miał prawa się udać i był niby z dupy wyjęty. Im dłużej jednak się nad nim zastanawiałem, tym bardziej on mi się podobał i zapalałem się do niego coraz bardziej. Wszyscy znajomi i przyjaciele pukali się znacząco w głowę odradzając mi ze wszystkich sił realizację tego projektu. Na szczęście nic to nie dało i wreszcie zdecydowałem się na ostateczny krok. Kupiłen tą wymarzoną chatkę na Totalnym Zadupiu, sprzedałem mieszkanie w Mieście, pozbyłem się prawie wszystkiego, co było mi niepotrzebne i wiosną przeprowadziłem się na Prowincję 

Dom był położony poza Miejscowością, był trwały i solidny. Było centralne ogrzewanie, bieżąca woda, prąd i gaz. Nawet Internet działał nieźle i bez zakłóceń. 

Okolica przepiękna. Z tyłu rozpościerał się las, a z przodu po drugiej stronie ulicy stadnina koni. Zakochałem się w tym miejscu. Było cicho, spokojnie i idealnie. Można powiedzieć, że bajkowo. Więcej do szczęścia nie było mi potrzebne.

Zafascynował mnie las z tyłu domu. Wspaniale szumiał, szczególnie wieczorową porą co bardzo pomagało w łagodnym zasypianiu. Mogłem kompletnie się wyciszyć i wyluzować. Chociaż w pewnym momencie wydawało mi się, że ten las ma oczy. Coś, co w nim mieszkało obserwowało uważnie każdy mój krok. Wiem, że ta myśl należała do gatunku niepoważnych, ale naprawdę tak mi się wydawało.


Może upatrzyły sobie mnie moje wymyślone milfetki - śmiałem się sam do siebie szykując się w dniu dzisiejszym do snu.

Kiedyś bowiem wpadłem na pomysł, aby stworzyć na potrzeby swoich bajkowo - erotycznych historii postacie milfetek. W odróżnieniu od nimf i nimfetek były bardzo dorosłą, kobiecą wersją tych bogiń, które zawsze były uosobieniem sił witalnych przyrody. Nimfy wydały mi się zbyt młode i nieco głupiutkie, mające w głowie siano, jak większość nastolatek. Z nimfetkami było jeszcze gorzej, bo nieletnie, więc pojawiły się milfetki. 

Od słowa: milf. A co ono znaczy, to każdy z pewnością wie. To był strzał w dziesiątkę.

Jeżeli chodzi o kobiety w typie mamusiek, to zawsze miałem do nich szczęście. Nawet swoją męską cnotę straciłem z taką właśnie kobietą, matką kolegi. Pani Ela była naprawdę niezła i nauczyła mnie wszystkiego, co powinienem wiedzieć o seksie. Jej lekcje były niesamowitym przeżyciem i do dziś przechodzą mnie ciarki podniecenia na ich wspomnienie. To nie był jednorazowy przypadek i szybki numerek, o którym pamięta się tylko dlatego, że przydarzył się po raz pierwszy w życiu. Nasz związek nieco się przeciągnął. Trwał prawie rok. Skończył się, gdy dowiedział się o nim Paweł, mój kumpel i syn Eli. Pamiętam, że wzięliśmy się wtedy mocno za łby i poszturchali. Z trudem nas rozdzielono...





Co prawda teraz, gdy sam miałem prawie czterdziestkę, dochodziło do pewnego paradoksu. Kobiety, które określane być mogą jako milf teraz są mniej więcej w moim wieku. Ale co tam?! Czy to ważne?!

Swoją drogą zastanawiam się: czy jest męski odpowiednik milf? Nie spotkałem się z nim do tej pory. Może po prostu tylko: tatusiek?

Cholera wie, jak to jest. Byłem w każdym razie w odpowiednim wieku, żeby na takie określenie zasłużyć.






Tatusiek, czy nie? Nieważne. W każdym razie nie miałbym nic przeciwko temu, gdyby jakimś dziwnym trafem pojawiły się tutaj milfetki, aby wodzić mnie na pokuszenie. Od biedy mogłem zaliczać się do tych młodych, bo tak się czułem i z wyglądu nikt nie dawał mi tylu lat, ile mam, a więc byłem w grupie ryzyka, co mogło bardzo cieszyć.

Nic takiego jednak nie nastąpiło. Zamiast tego długo nie mogłem zasnąć rozmyślając nad różnymi kwestiami związanymi ze mną. Jako pierwsze wspomnienie pojawiła się oczywiście pani Ela.

Pani Ela. Moja pierwsza kobieta. Wtedy określana przeze mnie jako milf. Mom, I'd like to fuck. 

Mamuśka, którą chciałbym przelecieć i przeleciałem. Chociaż nie. To nie jest dobre określenie. Nie przeleciałem a kochałem się z nią. To jest różnica. Teraz dostrzegam ją dużo wyraźniej niż kiedyś 


To była wielka, naprawdę wielka sprawa. Takie kobiety są absolutnie the best.

To była moja największa fantazja. Nawet moje rówieśniczki nie rajcowały mnie tak, jak pani Ela. Do dziś jest dla mnie ikoną kobiecej urody i kwintesencją kobiecości.

Zawsze wyobrażałem sobie, że gdy po raz pierwszy włożę swojego członka w kobietę, to wtedy rozszumią się wierzby płaczące, rozćwierkają wszystkie ptaki, dzwony kościelne zabiją głośno a złote niebiańskie trąby zagrają "We are the champions". I w sumie tak było. Naprawdę. Z panią Elą wszystko odbyło się właśnie tak. Delikatnie, niespiesznie, bez zbędnego napięcia, ze zrozumieniem. Do dziś pamiętam każdą chwilę i każdy szczegół z tego wydarzenia. A potem nasze kolejne chwile pełne mistycznego uniesienia.

Ela wiedziała wszystko i umiała wszystko. Wiedziała czego chce , wiedziała co lubi robić i co chce robić.Jej doświadczenie życiowe bardzo mnie zaskoczyło. Jej seksualny entuzjazm bardzo mnie podniecał i sprawiał, że świata poza nią nie widziałem. Była bardzo cierpliwa i mniej samolubna. Nie bała się powiedzieć czego ode mnie oczekuje.

Była bardzo niezależna. Wiedziałem, że gdzieś obok mnie miała swoje własne życie, z którego nie rezygnowała, ale ja także miałem swoje miejsce.

Można z nią było tylko szczerze. Żadnych gierek, niedomówień czy okłamywanie. Bardzo ceniła sobie, gdy wywalałem kawę na ławę mówiąc czego bym chciał i sama tak właśnie postępowała. Otwarcie i szczerze.

Myślę, że dzięki niej dorosłem. Mając dziewczynę w wieku swojej mamy szybko można dorosnąć i stać się prawdziwym facetem.




Uśmiechnąłem się do swoich wspomnień. Były wciąż kolorowe i jaśniały cudownym blaskiem. Podobnie z czasem wspomnienia szarzeją i stają się czarno-białe, ale wspomnienie Eli i naszego związku wcale barw nie straciło. 



Koniec 

Zdjęcia i wideo znalezione w internecie.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

CIOTKA KATARZYNA Cz. I

Moja słodka hijastra

Złota Fantazja – Bianka cz.I