Karina – poranna fantasmagoria



Poranne słońce bezpardonowo spadało do pokoju poprzez szeroko otwarte okna. Już dawno ściągnęło ze mnie kołdrę nocnego mroku, którą byłem przykryty i zobaczyło mnie w pełnej krasie. Zawsze sypiałem nago. Tylko zimową porą zakładałem na stopy skarpetki. Umieranie bowiem zaczyna się od stop, więc chciałem zabezpieczyć się maksymalnie w tym względzie.

Podejrzewam, że na zegarze była godzina 5:00.. Tak to jest pod koniec czerwca, że słońce pojawia się na niebie bardzo wcześnie. Ja jeszcze spałem. Zanurzony byłem prawie w całości w otchłani snu, ale powoli zaczęły docierać do mnie dźwięki z zewnątrz. Ptaki się rozśpiewały, a na drodze zaczął potężnieć ruch samochodów. Nowy dzień budził się do życia.

Usłyszałem ciche skrzypnięcie otwierających się drzwi mojego pokoju. Po chwili ciche kroki, które zbliżały się do mojego łóżka. To musiała być Karina, bo nikogo innego nie było przecież w domu. Obserwowałem ją spod przymkniętych powiek.

Podeszła do łóżka i stanęła przyglądając się uważnie mojej postaci. Jej wzrok skupiony był najbardziej poniżej mojego brzucha, co napawało mnie dumą. Mój penis był w mocnej erekcji. Rano zawsze tak miałem. Karina ściągnęła z siebie podkoszulkę i odsłoniła swe śliczne piersi. Były naprawdę ładne. Usiadła na nogach tuż przy mnie i pochyliła się nade mną. Bez pomocy rąk wzięła do ust mojego członka. Zaczęła go delikatnie ssać. Westchnąłem głęboko z niespodziewanej rozkoszy, którą mi dawała. Tego absolutnie bym się po niej nie spodziewał. Zaskoczyła mnie całkowicie. Zaskoczyła oczywiście pozytywnie. 




"No, no, no" - pomyślałem - "a to się kuzyneczka rozbestwiła... Ale to dobrze. Bardzo dobrze. Może będzie z niej jakaś pociecha, bo na razie przedstawiała obraz nędzy i rozpaczy przynajmniej jeśli chodzi o sprawy związane z seksem".

Nie wchodziłem jednak głębiej w meritum tego problemu lecz całym sobą chłonąłem cudowną rozkosz, którą zadawała mi oralnie Karina. Robiła to naprawdę nieźle z prawdziwym znawstwem tematu robienia loda. Było cudownie...

Skąd taka zmiana? Tego nie wiedziałem, ale nie było mi to potrzebne do szczęścia, bo i po co? Może raptownie nastąpiła jakaś przemiana i Karina wreszcie zrozumiała, że jest bardzo ładną i zgrabną dziewczyną, pełną seksu. Może odezwała się w niej natura? Może pragnienie doznania rozkoszy okazywało się być silniejsze od rozwagi? Cokolwiek było tego przyczyną, to niech trwa ile tylko się da.

Mój penis w ustach Kariny. Cudowne uczucie. Mój fiut był jedną wielką sferą erogenną. Niezwykle wrażliwy na dotyk prężył się i stał dumnie.

Najbardziej wrażliwą jego częścią był czubek. Karina dobrze o tym wiedziała. Dłonią delikatnie masowała moje jądra.

Jak dobrze pójdzie, to przeżyję orgazm stulecia. Już było mi nieziemsko, a to zaledwie początek. Bardzo przyjemna i rozkoszna gra wstępna mająca na celu pobudzenie mnie, chociaż pobudzony byłem już od dawna. Seks oralny jest sprawą smaku - jak mówi znane powiedzenie, ale nie spotkałem nikogo komu by to nie smakowało. Karinie najwidoczniej bardzo przypadło do gustu ssanie mojego penisa. Mnie niezwykle podniecał dotyk jej warg i języka, które czułem na całej długości przyrodzenia. Jestem bardzo wrażliwy na takie impulsy, więc wywoływały one u mnie niesamowite podniecenie, a rozkosz oblewała mnie niczym ciepła woda z prysznica. Cudownie.






Coraz szerzej otwierałem oczy. Coraz wyraźniej ukazywał mi się obraz Karinę nachylonej nade mną i poruszającej głową, gdy brała do ust moją męskość. Nadal nie używała rąk. Miała je za plecami. Z dalszej odległości mogłoby to wyglądać tak, jakby była skrępowana. Włosy Kariny falowały przy każdym nachyleniu się. Cudowny widok. Nie można sobie wyobrazić piękniejszego. Głośno jęknąłem z rozkoszy.

Teraz już bez skrupułów otworzyłem szeroko oczy. Karina była tego świadoma, ale nie przerwała swej czynności. Powiedziałbym nawet, że nieco przyspieszyła swoje ruchy. Robiła to coraz szybciej zupełnie jakby dostała jakąś nową porcję energii.


Drrr... Drrr... Drrr... Drrr...

Nagle i niespodziewanie w moje uszy wdarł się metaliczny i mechaniczny dźwięk budzika.

– Kurła - zakląłem pod nosem - "jobany" budzik! Teraz! W tej chwili! Oby cię penis zwąchał...

Z całej siły klepnąłem w guziczek budzika wyłączając go całkowicie. Zapadła cisza, ale to był już keczup po frytkach. Przepiękny obraz zniknął i chociaż zamknąłem szybko oczy próbując go przywołać to moje wysiłki spełzły na niczym. Obraz rozpłynął się w blasku poranka. O tym, że był świadczył mocny wzwód penisa, który czułem poniżej brzucha. Wzwód był niezwykle silny. Cały mój fiut był jakby ze stali. Mógłbym bez problemu skruszyć nim bramę, albo przynajmniej cnotę fajnej dziewczyny. Może nawet Kariny? Nie mogłem pozwolić na zmarnowanie tej energii jądrowej, która rozkwitała między moimi nogami. Fakt, że nie o takim wykorzystaniu tej energii myślałem, ale cóż... Nie było innej możliwości, jak tylko udać się do łazienki i własnoręcznie dokonać aktu spełnienia.

Gdy już to zrobiłem, to poczułem wyjątkową ulgę. Całe napięcie zeszło ze mnie w jednej chwili. Byłem lekki jak ptaszek lub płatek śniegu. Przynajmniej tak się czułem. Wróciłem do swojego pokoju...

Zamknąłem oczy. Obraz Kariny pojawił się, jak na zawołanie. Nie myślałem, że ta piękna iluzja pojawi się tak szybko. Poprzednia przecież ledwie co zniknęła. Nie martwiłem się tym wcale.

Karina stała przede mną całkiem naga. Była, jak grecki posąg. Wspaniałe połączenie Wenus z Milo, Nike z Samotraki i Kory z Akropolis. Klasyczna i mistyczna. Nieskrępowanie naga i delikatnie zawstydzona swym bezwstydem.

Prawą ręką przysłaniała swoje piersi, lewa natomiast zasłaniała przed moim wzrokiem wzgórek łonowy. Miała wzrok wbity w podłogę. Nie spojrzała na mnie ani przez sekundę. Za to ja nie odrywałem od niej swych głodnych oczu. Byłem naprawdę głodny i spragniony tego widoku. Niestety pojawiał się on tylko w snach i różnego rodzaju fantasmagorycznych wizjach. Kochałem te urojenia i złudzenia. Uwielbiałem te iluzje będące pomieszaniem jawy i snu. Czasami nawet nie wiedziałem po której stronie je ustawić, bo wydawały się być one tak bardzo rzeczywiste. Tak, jak właśnie teraz.

Karina jawiła się przed moimi oczami jak przepiękna wyspa na bezkresnym oceanie. Teraz już wiem, jak musiał się czuć Krzysztof Kolumb, gdy podpłynął do całkiem nowej i nieznanej krainy. Już wiem jakie musiały drzemać w nim emocje. Ile musiało być w nim podniecenia, radości, ekstazy, ekscytacji, pobudzenia i uniesienia. Ile niepokoju, drobnej obawy przed nieznanym, ale przede wszystkim uniesienia. Ten stan nerwowego napięcia i pobudzenia był jak butelka dobrego wina. Ja w każdym razie tak się czułem. Zupełnie jakbym był na małej bani. Obraz przed moimi oczami delikatnie falował i kołysał się na wszystkie strony. Czułem suchość w ustach i co chwilę przełykałem ślinę ze zdenerwowania. Na ciele pojawiła się gęsia skórka i wszystkie włosy maksymalnie mi się zjeżyły. Przede mną był całkiem nowy ląd nietknięty jeszcze stopą człowieka. To była moja ziemia obiecana, do której wreszcie udało mi się dotrzeć. Wspaniała wyspa na wielkim oceanie. Właśnie przybijałem do jej brzegów.

Dobrze wiedziałem, że jest to mój cel. Wskazówka kompasu umiejscowiona poniżej mojego brzucha wskazywała dokładnie ten kierunek. Wskazywała dokładnie ją. Ruszyłem więc odważnie w tym kierunku...




Koniec 

Zdjęcia: www.sexeo.pl 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

CIOTKA KATARZYNA Cz. I

Moja słodka hijastra

Złota Fantazja – Bianka cz.I