Wielbiciele przyjemności

 





Krajobraz za oknem autokaru robił się coraz bardziej znajomy. Nieuchronnie zbliżałem się do celu podróży. Nareszcie! Wreszcie spotkamy się z Asią. Stęskniłem się bardzo. Ten miesiąc od naszego ostatniego spotkania strasznie się ciągnął. Od momentu, kiedy coś zaiskrzyło między nami nic już nie było takie samo kropka stało się dużo wspanialsze i piękniejsze. Długo wykluwało się to uczucie. Kilka lat. Dopiero teraz, gdy byliśmy dorośli odkryliśmy, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Odkryliśmy że patrzymy na świat z tej samej perspektywy. Trochę mnie to zaskoczyło.

To stało się zupełnie przypadkiem, ale niech będą pochwalone takie przypadki.


Odkąd pamiętam zawsze byłem w głębokiej opozycji do całego świata. Zawsze byłem "anty". Zawsze przepełniony buntem i gotowy, aby stanąć do walki z otaczającą mnie rzeczywistością. Nigdy nie czułem się spętany żadnymi zasadami i nie stosowałem się do nich. Łamałem je jak tylko potrafiłem. Niewiele ich miałem, ale te, które były, były dla mnie święte i nienaruszalne. Cała reszta już nie.

Zawsze czułem się "wyzwolony" od narzuconych mi norm, niezgodnych z moją naturą. W wieku młodzieńczym brak moich zasad rozprzestrzenił się także na sferę seksualną. Tu chyba moja wolność widoczna była najbardziej. Miałem bardzo swobodny stosunek do ciała i nagości.

– Jesteś libertynem - stwierdziła moja kuzynka Joanna - i to bardzo mi się podoba. Łączysz w sobie poglądy racjonalistyczne i materialistyczne, a także postawę epikurejską i hedonistyczną. Negujesz ortodoksyjną moralność, która i tak już niewiele znaczy w otaczającej nas rzeczywistości, ale wciąż jest jeszcze bardzo mocno zakorzeniona. Jesteś cholernie inteligentny. Nawet bym się tego po tobie nie spodziewała.

Asia chyba wiedziała co mówi. Studiowała filozofię, więc była dużo bieglejsza w tym temacie niż ja.

– Mamy ze sobą wiele wspólnego - kontynuowała - oboje jesteśmy hedonistami.. 

– Czy ty mnie przypadkiem nie obrażasz? - spytałem z uśmiechem na twarzy.

– Nie - roześmiała się moja kuzynka - to pogląd i doktryna uznająca przyjemność i rozkosz za najwyższe dobro i cel życia.

Muszę przyznać, że w tym momencie bardzo się uspokoiłem, ale...


"Hedonizm" wydawał mi się być określeniem nieco bluźnierczym. Wszystkie synonimy też nie brzmiały dla mnie dobrze: hulaszczy, łajdacki wygodnicki, utracjuszowski i tak dalej. Do tego stopnia, że wymyśliłem własne określenie: wielbiciel przyjemności.

– Bardzo ciekawe - stwierdziła Aśka - czyli: jako hedonista i libertyn masz w dupie wiele zasad moralnych?

– Niektóre na pewno tak.

– Czyli: cechuje cię prowokacyjne zachowanie i brak moralności?

– Czasami...

– Jesteś rozpustnikiem prowadzącym bardzo bogate życie erotyczne?

– Chyba tak - potwierdziłem.

– Oj. Szkoda wielka, że o tym nie wiedziałam wcześniej - szczerze zmartwiła się Aśka - mój wymądrzający się i zadzierający nieco nosa kuzyn okazuje się być naprawdę fajnym chłopakiem i niezłym ciachem.

Wymądrzający się? Zadzierający nosa? Poczułem się nieco dotknięty jej oceną. Zabawne, ale tak samo myślałem o niej. Była jak dla mnie przemądrzała, bardzo gadatliwa, miała swoje zdanie, którego trzymała się choćby nie wiem co, chciała rządzić i decydować o wszystkim.

To szczególnie objawiało się, gdy byliśmy dziećmi. Bawiliśmy się zwykle w to, co ona wymyśliła i na jej zasadach. Jeżeli miałem jakąś inną koncepcję, to ona raptem kończyła zabawę. 

Nawet zabawa "w doktora" była jej pomysłem.

Za dzieciaka byłem więc pod jej dużym wpływem, ale w miarę upływu czasu zacząłem mieć swoje własne zdanie. W tym momencie trochę się ze sobą "starliśmy", ale na szczęście obyło się bez większych ofiar i strat.

Właściwie mógłbym na ten temat napisać dość obszerną książkę erotyczno-społeczno-obyczajową. Łączyło nas bardzo wiele. Cała galaktyka wspomnień. 





– A gdybyś wiedziała, to co? - zainteresowałem się.

– Nie wiem - tu Aśka zatrzymała się na chwilę i zastanowiła - może wcześniej zrobiłabym to...

Mówiąc te słowa usiadła na moich kolanach, objęła moją szyję i zbliżyła swe wargi do moich. Zaczęliśmy się całować. W pierwszej sekundzie byłem oczywiście zaskoczony takim rozwojem sytuacji, ale w mgnieniu oka dostosowałem się do niej. Nasz pocałunek był bardzo mokry, śliski i namiętny. Nasze języki wprost oszalały. To było bardzo przyjemne.

Właściwie od dawna marzyłem o tak intymnej sytuacji między nami. Śiłem o niej i wizualizowałem ją sobie wieczorem przed pójściem spać lecz zawsze brakowało mi odwagi by zrobić pierwszy krok. Nawet nie wiem dlaczego. Po prostu.

Dopiero teraz, gdy Joanna dała mi pierwszy znak, to poczułem się pewniej. Nie wiem czy wszyscy dobrze wiedzą o tym, że to kobieta daje pierwszy sygnał. Ona daje znać, że chciałaby być zdobywana przez faceta. To od niej zależy wszystko. Ona kieruje i decyduje w którą stronę podąży ich znajomość.

I oto Joanna zdecydowała...

Nie potrafiłem oderwać warg od ust Joanny. Automatycznie położyłem dłoń na jej piersi i zacisnąłem palce. To było silniejsze ode mnie.

– Szybki jesteś - stwierdziła Joanna szeptając te słowa prosto do mojego ucha.

– Zbyt wiele czasu straciliśmy w przeszłości, więc szkoda marnować go teraz.

– Widocznie tak musiało być. Może wcześniej nie nastał nasz czas i dopiero teraz, gdy jesteśmy już doroślejsi i bardziej ukształtowani...

– Teraz na pewno nadszedł nasz czas - stwierdziłem z wielką pewnością w głosie.

Już zdejmowałem z Aśki koszulkę. Nie miała na sobie stanika , więc po chwili miałem przed oczami jej spore piersi. Przywarłem do nich ustami. Zrobiłem to gwałtownie i jakby z żarłocznością. Pieściłem wargami i masowałem palcami te dwie cudowne półkule jej klatki piersiowej. Cudowne twory natury. Natura była wyjątkowo łaskawa dla Joanny. Obdarzyła ją hojnie ku mojej wielkiej radości. W wielkim więc zachwycie prowadziłem tę grę.


Pieściliśmy się niezwykle subtelnie i bardzo zmysłowo. Nie było w tym żadnej gry, ani przesadnego kopiowania scen z filmów erotycznych. Po prostu uwolniliśmy nasze zmysły i one prowadziły nas do osiągnięcia przyjemności. Przyjemność seksualną zawsze pojmowałem jako źródło fizycznego, psychologicznego, intelektualnego oraz duchowego dobrostanu. Uprawianie seksu było istotnym elementem do jej osiągnięcia.

A o osiągnięcie przyjemności przecież mi chodziło. Osiągnięcie jej było moim głównym celem, ale nie zapominałem także o swojej partnerce. Byłem nie tylko chciwym konsumentem, ale także potrafiłem ją dać. Może, gdyby nie chodziło tu o moją kuzynkę, to byłbym bardziej samolubny. Miałem jednak w ramionach Aśkę, do której czułem coś więcej. Nie mogłem więc tylko korzystać. Chciałem też dać i to dać, jak najwięcej dobrego z siebie.

Pomyślałem, że dobrze będzie znaleźć punkt G. Skupiłem się więc na obszarze znajdującym się na przedniej ścianie pochwy, około 4-5 cm w głąb ciała. Podbudowany teorią wiedziałem, że stanowi on splot kilku bardzo wrażliwych nerwów i odpowiednio pobudzany doprowadza kobietę do ekstatycznego szału.

Pieściłem więc Joannę z pełnym zaangażowaniem. Miałem wrażenie, że całe jej ciało jest jedną, wielką strefą erogenną. Na moje pieszczoty reagowała bardzo żywiołowo. Była bardzo pobudzona. Ja zresztą także płonąłem wielką namiętnością.

Miotaliśmy się więc jak szaleni po jej wielkim łóżku. To była czysta zmysłowość. To nie była zwykła kopulacja, akt seksualny czy stosunek, ale coś dużo bardziej głębszego. Oboje tak czuliśmy. Oboje wiedzieliśmy, że doświadczamy niezwykłego połączenia zarówno ciał, jak i dusz.

Warto było czekać, żeby wspólnie przeżyć coś tak epickiego i niewyrażalnego w słowach. To, co między nami się zdarzyło nie można opisać. Nie ma takich słów i sformułowań. Język ludzki jest zbyt niewykształcony w tej kwestii. Lecz dobrze wiedzieliśmy, co czujemy...





Koniec 

Zdjęcia: www.sexeo.pl 




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

CIOTKA KATARZYNA Cz. I

Moja słodka hijastra

Złota Fantazja – Bianka cz.I