Nikola - szkice do obrazu cz.I
Skoro jednak obiecałem, to musiałem dotrzymać słowa. Nie mogłem zawieźć Nikoli.
Zawsze mieliśmy dobry kontakt. Po śmierci mojego brata ja stałem się w pewnym sensie pełniącym obowiązki ojca wujkiem i chyba nieźle się z tego wywiązywałem, bo Nikola miała do mnie zaufanie. Miałem nawet wrażenie, że czasem lepiej jej się rozmawia ze mną, niż z matką. Nigdy nie odmawiałem jej pomocy, rady, byłem powiernikiem jej tajemnic. Chociaż podejrzewam, że nie wszystkich, ale jednak byłem zorientowany w jej życiu. Był to dla mnie powód do dumy. Swoich dzieciaków nie miałem i raczej nie zapowiadało się, że będę miał. To jednak nie jest najważniejsze.
Wieczorem usiadłem w fotelu, biorąc do ręki wydrukowane opowiadanie mojej bratanicy.
Już przy lekturze pierwszych zdań, zrobiło mi się gorąco i poczułem, że zapłonęły mi uszy z wrażenia. Poza tym poczułem, że zaczynam się podniecać. Mój instrument wypełniał slipy i rozpychał je do granic wytrzymałości. Bezwiednie wsunąłem rękę pod gumkę materiału i zacisnąłem na sztywnym, twardym przyrodzeniu.
Jej opowiadanie było bardzo specyficzne i dotykało bardzo intymnej sfery. Bohaterka tego opowiadania masturbowała się leżąc w wielkim łóżku swojej sypialni. Wszystkie jej przeżycia, zarówno wewnętrzne jak i zewnętrzne, ukazane były, jak na tacy.
Wszystko opisane było bardzo szczegółowo i soczyście. Niemalże widziałem główną bohaterkę w tej intymnej czynności. Obraz był bardzo wyraźny. Zupełnie, jakbym puścił sobie film na Pornhubie lub jakiejś innej pornograficzne platformie.
Poczułem się trochę nieswojo, ale byłem bardzo zaciekawiony. Nie często bowiem zdarza się wejść w skórę masturbującej się młodej dziewczyny i być świadkiem wszystkich jej odczuć związanych z samozadowalaniem się.
Zresztą, zawsze uwielbiałem czytać opowiadania napisane przez drugą stronę. Pisząc swoje mogłem zaoferować przeżycia należące do samców. Przeżycia kobiece zawsze bardzo mnie interesowały. Byłem zachwycony całą ich paletą.
Kobieca masturbacja, a męski onanizm, to dwie całkiem różne historie. Historie, które pochodziły z dwóch zupełnie przeciwstawnych sobie biegunów. Oczami duszy już widziałem ten niezwykle fascynujący obraz.
W odróżnieniu od filmów tego rodzaju, miałem także dostęp do myśli głównej bohaterki oraz do wszystkiego, co czuła. Opowiadanie napisane było w pierwszej osobie, więc mogłem wnosić iż jego bohaterką jest moja młodziutka bratanica.
Nikola leżała więc na swym łóżku z szeroko rozłożonymi nogami i dłonią pomiędzy nimi. Masowała nią swoją różowiutką szparkę. Druga dłoń błądziła po półkulach jej kształtnych piersi. Dopiero się rozgrzewała. Dopiero wchodziła w ten mistyczny trans. Wolno, wolniutko, bez pośpiechu wsiadła do tego pociągu, który zawiezie ją do stacji, która zwie się orgazmem. Ta podróż dopiero się rozpoczynała. Uczestniczyłem w tej podróży z prawdziwą przyjemnością. Fakt, że byłem nieco zawstydzony. Byłem wielce zakłopotany, bo przecież Nikola to moja bratanica, ktoś bardzo mi bliski, a więc nie powinienem dopuścić do siebie ani jednej takiej kosmatej i rozpasanej erotycznie myśli. Bardzo krępował mnie fakt, że takie myśli jednak się pojawiły. Nie powinny.
Niestety. To jeszcze nie było wszystko Zacząłem bowiem masować swojego członka...
JPRDL!!! STOP!!!
Dziwnie się czułem. Naprawdę dziwnie, to było niezwykle ambiwalentne i łączyło dwa przeciwstawne sobie odczucia. Jednocześnie byłem zachwycony, jak i przerażony.
W lodówce miałem butelkę wódki, więc zrobiłem sobie szybkiego drinka łącząc alkohol z colą. Alkoholu było zdecydowanie więcej, niż coli. W łazience wziąłem szybki prysznic. To pozwoliło mi trochę się uspokoić, ale tylko trochę i nie do końca.
Aby pozbyć się tych natrętnych myśli, postanowiłem zająć się pracą i dokończyć swoją wizualizację.
Moja wizualizacja od dawna była gotowa, ale jeszcze nie zdecydowałem się na definitywne i ostateczne wciśnięcie klawisza ENTER i zakończenia całego procesu. Przez cały czas coś poprawiałem, zmieniałem, dodawałem i odejmowałem. Prawdziwy Twórca ze mnie, dopieszczający ostatnie szczegóły swego dzieła, które miało być najlepsze i najdoskonalsze.
Można powiedzieć, że cyzelowałem, gładziłem i wykańczałem drobiazgowo oraz perfekcyjnie całokształt. Wszystko musiało być idealne.
Idealne, czyli: trzeba przyznać, że w przerażającej większości abstrakcyjne, a więc nie istniejące w rzeczywistości. Na pewno nie istniejące w takiej postaci, w jakiej istniała w mojej wizualizacji.
Tak właśnie jednak miało być. Taki był mój cel. Ona miała być idealna. I tak przecież pozostanie na zawsze w mojej fantazji i nie ruszy się stamtąd ani na krok. Nie zbliży się do rzeczywistej postaci, nie jest stanie koło mnie, nie obejmie, nie pocałuje...
Mimo wszystko musiało być idealna. Nie tylko na zewnątrz, ale także wewnątrz. Nad cechami jej osobowości skupiłem się tak samo, jak nad jej kształtami. Może nawet bardziej nad istotą jej uosobienia i mentalności oraz indywidualności niż na wymiarach. Wiele bowiem rzeczy można o mnie powiedzieć, ale na pewno nie to, że traktują kobiety instrumentalnie i przedmiotowo. Nie jestem antyfeministą ani mizoginem.
Jeśli chodzi o wygląd, to był on jak najbardziej klasyczny i nie odbiegający od obecnie obowiązujących standardów. Wzrost oscylował w okolicach 168-170 centymetrów, waga 62 kilogramów, biust – 99 centymetrów, talia – 63, biodra-91. Można więc powiedzieć, że klasyka gatunku...
I to najbardziej klasyczna klasyka. Wiem, że to zdanie zabrzmiało jak masło maślane, ale tak miało brzmieć.
Stworzoną przeze mnie klasykę obdarzyłem długimi, lekko pofalowanymi blond włosami w delikatnym złocistym odcieniu, które spadały delikatnym płaszczem na plecy. Całość opinała kremowa, aksamitna cera.
Lekko podłużna twarz, delikatnie zaakcentowane kości policzkowe i brwi układające się w estetyczny łuk, niebieskie oczy. Prawdziwie boskie dzieło.
Bez wahania i fałszywej skromności mogłem stwierdzić, że stworzyłem Anioła. Nie dodałem tylko skrzydeł.
Z prawdziwą przyjemnością patrzyłem na jej obraz. Z wielką przyjemnością i jeszcze większą obawą, bo wymyślona przeze mnie postać coraz bardziej przypominała Nikolę.
Bez dwóch zdań, to była ona. Wiedziałem, że tak będzie. Wszystkie drogi prowadziły do niej, więc nic dziwnego, że i ta mnie tam zaprowadziła.
Nic w tym dziwnego, skoro przez cały czas myślałem tylko o niej. To już chyba stawało się obsesyjne. Co ta Srajda miała w sobie, że nie mogłem o niej zapomnieć? Za żadną cholerę nie mogłem pozbyć się tych myśli.
One wracały.
One były, jak bumerangi. Im dalej starałem się je odrzucić, tym mocniej one we mnie uderzały. Czasami aż brakowało mi tchu.
Te cholerne myśli i obrazy.
Z jednego patrzyła na mnie całkiem naga Nikola. Postać była jak żywa. Nie można było odróżnić czy jest realna czy to tylko wierny i dosłowny wizerunek.
Jej konterfekt, wydobyty na światło dzienne porażał swą dosłownością i dbałością o szczegóły.
C. D. N.
Zdjęcia: sexeo.pl
.
Komentarze
Prześlij komentarz