Nikola - szkice do obrazu cz.II








Przez większość nocy nie mogłem usnąć. Wciąż przed oczami miałem widok nagiej Nikoli masturbującej się z wielką pasją i namiętnością. Widziałem wszystko bardzo dokładnie i wyraźnie, jakbym siedział przed wielkim ekranem w Multikinie. To było niezwykłe przeżycie.

Jej namiętność rozlewała się dookoła szerokim strumieniem, a ja się w niej topiłem. I to topiłem naprawdę. Zaczęło brakować mi powietrza, oddychałem ciężko i z trudem, robiło się duszno i charakterystyczną i nierozłączną gęsią skórkę oraz pojawiające się krople potu. Podniecenie już dawno osiągnęło maksymalny poziom i wszystko we mnie gotowało się z nadmiaru wrażeń. Czułem, że w krótkim czasie eksploduję.

Nie chciałem jednak ani na chwilę odwracać oczu, aby nie uronić nawet małego fragmentu tego mistycznego przedstawienia. Było ono bowiem ze wszech miar mistyczne. Mimo tego, że obraz był jak najbardziej przyziemny i nie była to rzeczywistość pozamaterialna, pozazmysłowa albo transcendentalna, to jednak wszystkie cechy mistyki nosiła.

Mój penis był maksymalnie nabrzmiały. Objąłem go prawą dłonią i zacząłem delikatnie masować. To było nieuchronne. Wiedziałem, że to się stanie, ale nie mogło mnie to dziwić. Widok był tak wspaniały, tak niesamowity i niezwykły, że nie mógł budzić innych odczuć. Podejrzewam, że widok Nikoli poruszyłby nawet zatwardziałego ascetę. Nie mogłem znaleźć słów aby opisać tą nieczęsto spotykane i nieprzeciętne zjawisko

Nikola wyglądała bosko. Wszystko było idealne.

O, Boże. Za jakie grzechy ja tak cierpię? Dlaczego mam tak się męczyć patrząc na ten wspaniały widok? To nie jest sprawiedliwe.

Nic nie jest, kurwa, sprawiedliwe!


Wciąż jednak miałem go przed oczami. Treść opowiadania Nikoli przykładała się na niezwykle wyraźny i kolorowy obraz. Było w nim, jakby coś więcej. Miałem wrażenie bowiem, jakby był on interaktywny i dział się na żywo, niejako w tej chwili. Nie potrafię tego dokładnie określić, ale miałem wrażenie, że czuję na sobie wzrok Nikoli, gdy podglądałem ją w swej fantazji, bo była to przecież moja fantazja.

Nikola patrzyła przed siebie, czyli: na mnie, jakby wiedziała, że jestem właśnie tu i obserwuję ją z wielką uwagą i podnieceniem. Nic a nic sobie z tego nie robiła. Była chyba nawet zadowolona, że tutaj jestem i patrzę, patrzę, patrzę w niemym zachwycie.

Nie pozostawała ani chwili w bezruchu. Pieściła się zmieniając pozycje. Raz leżała na plecach przecinek z szeroko rozłożonymi udami głaszcząc jedną ręką swoją szparkę, a drugą pieszcząc piersią, w po chwili przewrócić się na brzuch, unieść pupę do góry i wciąż pieścić swą muszelkę. Jej idealnie wyprofilowane pośladki napinały się co chwilę i rozluźniały, a dłoń nieprzerwanie i niestrudzenie masowała niewielki wąwóz rozkoszy. Rozkosz coraz bardziej ją ogarniała. Ciało drżało, ona sama coraz głębiej oddychała. Nie mogła już powstrzymać spazmatycznych jęków, które cisnęły się na usta. Dźwięki te wypełniły całą przestrzeń.

Otoczony nimi wbiłem zachwycony wzrok w jej młode, zgrabne ciało. Zabrakło mi tchu i słów, by opisać to, co miałem przed oczami. Wszystko w jej ciele mnie zachwycało. Za żadne skarby nie mogłem oderwać wzroku. Poza tym, nie chciałem tego robić. W sumie, ten widok był wszystkim, na co mogłem sobie pozwolić. Jeśli więc tak ma być, to chcę patrzeć i patrzeć bez końca. 

Patrzeć? Może nie tylko patrzeć, skoro jest to tylko wytwór mojej wyobraźni? Bałem się jednak. Nawet tego się bałem, by dołączyć i stać się bardziej aktywnym w tej fantazji. Rola obserwatora była dobra i bezpieczna, ale w pewnym momencie poczułem niedosyt.

Walczyłem przez dłuższą chwilę z tymi niepokojącymi myślami i pragnieniem nagle zrodzonym. Walczyłem i nie odrywając wzroku od leżącej tuż przede mną Nikoli. Zauważyłem uśmiech na jej twarzy. Po chwili wyciągnęła przed siebie lewą dłoń. Czyżby sama mnie zapraszała?

Przyznaję, że całkiem zgłupiałem w tym momencie.

Nikola była całkowicie tego świadoma. Doskonale wiedziała, jakie wrażenia dla mnie wywołuje i była świetnie zorientowana, w tym, co się ze mną działo. A działo się we mnie wiele i dużo. Nie jestem z kamienia. Naga, młoda dziewczyna tuż przed moimi oczami musiała na mnie zrobić wrażenie, duże wrażenie, bardzo duże wrażenie. Zawsze byłem bardzo wrażliwy na działanie różnorodnych bodźców. Te były zdecydowanie najsilniejsze.

Zatopiłem się w nich cały. Zatopiłem aż po same uszy. Nie docierało do mnie kompletnie nic. Była tylko Nikola i byłem ja ze wzrokiem wbitym w jej nagą postać.

Patrzyłem wprost w jej oczy. Oczy są przecież zwierciadłem duszy, więc miałem nadzieję, że zobaczę tam przynajmniej kawałek wnętrza Nikoli. Nasze oczy spotkały się w tym samym momencie i wyglądało to tak, jakbyśmy spoglądali na swoje dusze, jakbyśmy przewiercali się wzrokiem i starali odgadnąć, co kryje się na samym dnie. Teraz było to o tyle trudne, że oboje znajdowaliśmy się w stanie błogości i w naszych oczach błyszczało uniesienie, euforia i szeroko rozumiana szczęśliwość. To był trudny do określenia stan świadomości. Wpadliśmy w prawdziwy trans. Ja byłem w nim na pewno, ale czułem, że Nikola znajduje się w nim także. Zupełnie jakbyśmy mieli wspólną świadomość i odczuwali dokładnie to samo. Albo byli w siebie wpojeni, jak Wilkołaki w ulubionym filmie Nikoli.

Nie miałbym nic przeciwko, gdyby tak było, bo wpojenie to bardzo tajemnicze i osobliwe zjawisko. Polega ono na tym, że członek sfory zaczyna postrzegać inną istotę, jako centrum wszechświata, jedyną rzecz trzymającą przy życiu. Może to śmieszne, ale ja też tak poczułem. Nie była to jednak odgórnie nakazana potrzeba, ale silna chęć dostosowywania się do potrzeb tej jednej i jedynej wybranki.

Tak zresztą było od kilku lat. Tak było od momentu, kiedy odszedł Marcin. Poczułem się zobowiązany do tego, by go przy Nikoli zastąpić. Tyle, że na pewno nie w tym aspekcie, w jakim widziałem nas teraz.

Patrzyłem więc na Nikolę i z każdą sekundą wzbudzała ona we mnie coraz większy zachwyt. Nasiąkałem nim, jak gąbka. Wypełniałem się aż po same brzegi.

Byłem, jak zaczarowany. To Nikola rzuciła na mnie ten czar. Rzuciła już dawno.

Wiem. Zdawałem sobie doskonale sprawę z tego szaleństwa. Bo to było prawdziwe szaleństwo. Prawdziwe zaburzenie w postrzeganiu rzeczywistości. Przynajmniej w tej chwili.

Coraz mocniej zaciskałem pięść na swoim sztywnym penisie i coraz intensywniej poruszałem nią masując się i pobudzając do reakcji. Ona nastąpiła i poczułem, że w slipach zrobiło mi się mokro i ciepło. Opadłem bez sił na łóżko. Moje mięśnie powoli się rozluźniały, a ja uspokajałem się równie niespiesznie. Wkrótce oddech wrócił do normy, krew zwolniła w żyłach i mogłem powiedzieć, że praktycznie doszedłem do siebie. Wynurzyłem się całkowicie ze wspaniałego oceanu niesamowicie wzniosłych doznań do szarej i zwykłej rzeczywistości. Jakoś będę musiał sobie w niej radzić. Jakoś...







C. D. N.

Zdjęcia: sexeo.pl 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

CIOTKA KATARZYNA Cz. I

Złota Fantazja – Bianka cz.I