Autostopowiczka cz.VI
Zaparkowałem przed furtką. Zgasiłem silnik.
– Jak to było, kiedy tu przyjechaliście? – spytała Agata.
– Zatrzymałem samochód, jak teraz. Renata odwróciła się moją stronę i ściągnęła koszulkę – zacząłem opowiadać.
Renata, jakby automatycznie, uczyniła to samo. Ściągnęła swój t-shirt.
– Tak?
– Tak – potwierdziłem – tylko, że nie nosiła biustonosza.
Agata natychmiast postanowiła naprawić to niedopatrzenie, pochyliła się nieco do przodu i sięgając rękami na plecy, odpięła skuwkę stanika, a po chwili odłożyła go na kokpit.
– I co było dalej?
– Dalej ja zaprotestowałem, powiedziałem, że to niepotrzebne i żeby się ubrała. Ona jeszcze spróbowała sięgnąć do mojego rozporka. Powiedziałem nie i po krótkiej wymianie zdań, Renata ubrała się, a potem wysiadła.
– A nie miałbyś ochoty jednak tego zrobić? Tutaj, teraz i ze mną? – uśmiechała się.
– Tu? – moje zdziwienie i oszołomienie osiągnęły maksymalny poziom.
W sumie: dlaczego nie? To byłoby bardzo ciekawe, podniecające i inspirujące. Tylko do czego? A zresztą... Czy to teraz takie ważne? Spojrzałem uważnie na Agatę. Ona także obserwowała mnie bardzo wnikliwie.
– Tak – odpowiedziałem z całkowitą pewnością – ale może najpierw przygotujmy się do tego.
Uchyliliśmy więc nieco okna. Co prawda, różnica temperatury nie powinna być znaczna, ale dla spokojności ducha postanowiliśmy się uchronić od zaparowania szyb. Przesunęliśmy także fotele do tyłu przygotowując sobie odpowiednią ilość miejsca. Ze schowka wyciągnąłem paczkę mokrych chusteczek.
Byliśmy więc już gotowi
Agata poradziła sobie z zamkiem i guzikiem moich spodni, zsunęła je trochę a następnie wydobyła mojego członka na światło słoneczne. Mój instrument mnie nie zawiódł. Był już gotowy do działania. Agata trzymając go mocno w prawej dłoni, pochyliła się i poczułem ten wspaniały, bardzo delikatny dotyk kobiecych warg i języka, który nie ma sobie równych.
Uwielbiam ten rodzaj seksu. Odkąd tylko po raz pierwszy miałem okazję go spróbować, to stałem się jego wielkim i oddanym fanem.
Agata świetnie operowała ustami i językiem. Szybko skupiła się na pieszczotach żołędzia mojego członka. To moje najważniejsze miejsce. Lizała je i chuchała na niego, co było bardzo dobrym połączeniem ciepła i chłodu. Długie liźnięcia po trzonie kończyła całowaniem czubka. A gdy wzięła go całego do buzi i już drżałem z rozkoszy i zacząłem głośno dyszeć. Z moich ust wymknął się pierwszy nieokreślony dźwięk, ale był on spowadowany tylko i wyłącznie wspaniałymi doznaniami. Dobrze, że siedziałem na fotelu, bo z pewnością ugięłyby mi się nogi. Nikt nigdy nie wymyśli niczego wspanialszego.
Byłem w siódmym niebie...
Gdy wróciliśmy do domu, jeszcze przed obiadem, nastąpił ciąg dalszy. Tym razem ja przystąpiłem ostro do dzieła.
Agata leżała na plecach, na łóżku, a ja wylądowałem z twarzą pomiędzy jej nogami. Nie chwaląc się, też byłem dobry w te klocki. Zacząłem od delikatnych pocałunków, a następnie przeszedłem do całowania i lizania brzucha, podbrzusza, wewnętrznej strony ud oraz pośladków. Po dłuższej chwili skupiłem się na pieszczeniu okolic pochwy. Moje usta i język pracowały w akordzie. Wargi sromowe i łechtaczka są silnie unerwione i wrażliwe na dotyk, więc dostarczałem im wszystkiego, co miałem.
Uwielbiam ten króciutki moment, gdy po raz pierwszy wsuwam język do wnętrza i delikatnie wysuwam. A potem jeszcze raz i jeszcze. Zawsze obserwuję wtedy czy moja partnerka bardziej woli ruchy języka w jej wnętrzu, czy pieszczoty łechtaczki.
Łechtaczkę uwielbiam ssać, lizać lub delikatnie stymulować samym koniuszkiem języka.
W życiu nie miałem w ustach nic wspanialszego...
Leżeliśmy przytuleni do siebie.
– Podoba mi się w tobie to, że jesteś taki zorganizowany – mówiła Agata – Ja też taka byłam i bardzo mi to przeszkadzało. Po śmierci Renaty trochę odpuściłam, ale tego nie da się wykorzenić. Wkrótce wróciłam do swojego stanu. I tak przeleciało mi całe mnóstwo czasu. Zupełnie bezproduktywnie. Któregoś dnia doszłam do wniosku, że tak właściwie nie ma nic. Ani męża, ani dzieci, ani w ogóle niczego. To znaczy: mąż kiedyś tam był, przez chwilę, nawet dłuższą chwilę, ale przeszedł do historii.
– Ja też nie mam nikogo na stałe – postanowiłem także zrewanżować się szczerym wyznaniem – Inna sprawa, że nie szukałem nigdy nikogo, przynajmniej do tej pory. Praca, praca, praca, ona była wszystkim, czemu się poświęcałem. Nieźle zarabiam, mam mieszkanie, samochód i tak dalej, ale coraz częściej zauważam, że czegoś brakuje.
– Czego?
– Raczej kogo... tej drugiej osoby.
– Mam podobnie.
Przez chwilę zapanowała między nami cisza. Oboje baliśmy się ją przerwać. Chyba, że jeszcze coś innego było pomiędzy...
– I teraz nie wiem, jak mam nas zaklasyfikować?
– A bardzo tego potrzebujesz? Tej niby klasyfikacji?
– Nie – odpowiedziała – jest wspaniale. Jest tak, jak mogłam sobie tylko marzyć, ale boję się, że to wszystko zniknie i nadejdzie dzień jutrzejszy, który wszystko zmieni na dużo gorsze, albo przynajmniej na takie, jakie było, czyli: zwykłe i szare.
– Może więc nie myślmy o tym za dużo?
– To chyba najlepsze wyjście – zgodziła się ze mną – nie myśleć i puścić sprawę na żywioł. Będzie jak będzie. Inaczej na pewno nie. Już jest inaczej.
– To znaczy?
– Wiesz, że jesteś jedynym, który nie uciekł, gdy dowiedział się, że podwoził zjawę.
– Co?
– Nie każdego roku pojawiał się tutaj kierowca. Było ich zaledwie ośmiu. Każdy jednak myślał, że to jakaś wkrętka. Pukali się w głowę i odchodzili. Jak to się stało, że ty zareagowałeś całkiem inaczej?
– Nie mam pojęcia. Bardziej zastanawia mnie propozycja twojej siostry, gdy tu przyjechaliśmy.
– To mogło by być tak bardzo w jej stylu... Chociaż, nie wiem... Minęło tyle lat.
– Powiem ci, że ja tym bardziej nie wiem o co tutaj chodzi, ale może właśnie chodzi o to, żeby nie wiedzieć. Kurde, zgubiłem się w tym wszystkim, ale naprawdę wszystko jest wspaniale. Chociaż tak na pierwszy rzut oka zupełnie nierealne.
– Tak uważasz?
– Tak.
– Czyli: i ja też jestem, niby, nierealna?
– Kochaliśmy się i było to bardzo realistyczne, więc chyba my też jesteśmy – roześmiałem się i delikatnie uszczypnąłem Agatę w pupę.
– Ała – syknęła – co robisz?
– Sprawdzałem czy jesteś naprawdę?
– I co?
– I jesteś... sssss...– nagle poczułem, że i Agata mnie uszczypnęła – ja chyba też.
Roześmialiśmy się oboje i przytulili mocno do siebie.
C. D. N
Zdjęcia: www.sexeo.pl
Komentarze
Prześlij komentarz