Autostopowiczka cz.VII
Zegar wybił północ. Dwanaście suchych, metalicznych uderzeń gongu zabrzmiało dużo głośniej niż w rzeczywistości. Wiadomo, że nocą słyszy się wiele rzeczy dużo wyraźniej niż za dnia. Tutaj szczególnie. Nocą panowała cisza prawie absolutna. Miałem wrażenie, że rani ona moje uszy. Zresztą całe otoczenie tutaj było dużo cichsze niż to, do jakiego byłbym przyzwyczajony mieszkając w mieście.
Leżałem na znak, ze wzrokiem wbitym w sufit i rozmyślałem. Rozmyślałem o tym wszystkim, co mi się tutaj przydarzyło w ciągu ostatnich dni. Nadal czułem przyjemną gęsią skórkę podniecenia niezwykłością całej tej sytuacji, ale nie miała ona już takiego nasilenia, jak na początku mojej przygody. Już chyba zdążyłem się do niej przyzwyczaić i traktować ją zupełnie normalnie. Chociaż elementy niezwykłości wciąż do mnie przemawiały.
Podobno są rzeczy na niebie i ziemi, o których nie śniło się filozofom, fizjologom i innym. I myślę, że tu chodzi nie tylko o cytat z Szekspira, czyli: o to,
jak mało my, ludzie, wiemy o zachwycających zjawiskach, które możemy obserwować ponad naszymi głowami, ale ogólnie o wszystkim, co nas otacza. Szczególnie o tych sprawach, które nie mieszczą się w racjonalnym pojęciu świata. Szczególnie o tych rzeczach, które są niemożliwe z fizycznego i naukowego punktu widzenia. Te paranormalne, parapsychologiczne, nadprzyrodzone, anormalne, mentalne których istnienie nigdy nie zostało potwierdzone naukowo i których istnienie wydaje się sprzeczne z wszelkimi istniejącymi teoriami. Albo mówiąc prościej: to, co w pale się nie mieści.
I pewnie, gdybym nie doświadczył właśnie takiej rzeczy, to podchodził bym do tej kwestii z daleko posuniętą rezerwą. Przeżyłem jednak i doświadczyłem, więc z pełną świadomością mogę podpisać się pod tym stwierdzeniem. Więc powtarzam to z całym świadomością: są rzeczy na niebie i ziemi o których się filozofom nie śniło. Do chwili obecnej czułem typowego młyna we łbie, gdy tylko o tym pomyślałem.
Podobno oczy widzą to, co chcemy zobaczyć. Ja zobaczyłem to, co było na serio. Wiem, że tak było naprawdę i nie mogę zwalić swoich obrazów na jakieś chwilowe zaćmienie lub stan wskazujący na spożycie. Byłem trzeźwy, jak noworodek. Nie o alkohol więc tutaj chodziło.
Poszukując w internecie informacji o przydrożnych zjawach autostopowiczów, trafiłem przez przypadek na definicję: dopelganger. Wyświetliła mi się ona przypadkowo, ale kliknąłem na nią i dowiedziałem się, że Dopelganger to istota fikcyjna, duch-bliźniak żyjącej osoby. Jest to jednak czarny charakter, która ma zdolność pojawiania się w dwóch miejscach jednocześnie.
Zastanawiałem się, czy Dopelgangera jako takiego mogę wpisać do historii Renaty i Agaty, Ale doszedłem do wniosku, że chyba nie. Zresztą, sam już w tym wszystkim zgubiłem się, jak jasna cholera.
Nagle coś sobie przypomniałem.
Cała ta sytuacja nie była pierwszą niezwykłą sytuacją, jaką przeżyłem w życiu. Przywołałem wspomnienia z 2013 roku. Wydarzenia sprzed jedenastu lat nie klasyfikowałem nigdy jako niezwykłe. Do dziś były tylko przypadkowym zbiegiem okoliczności. Właśnie, do dziś...
Opowieść zacznę od początku. Tak chyba będzie najlepiej. Otóż...
Tego dnia wybrałem się do swojej ulubionej kafejki w centrum, bo bardzo lubię kawę. Nieistniejący już lokal był bardzo przyjemny. Serwowano tam naprawdę wyśmienite kawy, a w szczególności moją, ukochaną wtedy, latte macchiato i była to kawa taka, jak we Włoszech. Prawidłowo przygotowane latte macchiato powinno mieć trzy warstwy: na dole mleko, pośrodku espresso, na górze piana. Podawana w przezroczystej szklance z grubymi ściankami. I właśnie takiej kawy tam można było się napić.
Tego dnia usiadłem jak zwykle przy swoim ulubionym stoliku przy oknie i oddawałem się smakowaniu "splamionego mlekiem" napoju, gdy zauważyłem, że przy stoliku obok siedziała samotnia piękna dziewczyna. Kiedy po raz pierwszy na nią spojrzałem, to poczułem się nagle jak sparaliżowany. W jednej chwili oblały mnie zarówno gorące, jak i zimne poty, na ciele pojawiła się gęsia skórka. Miałem wrażenie, jakbym otrzymał zupełnie niezły cios prosto w ryj.
To była Agnieszka!
Niech mnie trafi, ale to była Agnieszka!
Wiedziałem, że to niemożliwe, bo z Agnieszką rozstaliśmy się ponad rok wcześniej, a ona wyjechała do Kanady, więc... ale to była Agnieszka! Na pewno ona!
Agnieszka, albo jej nieznana siostra bliźniaczka, chociaż nigdy takowej nie spotkałem. Moje natarczywe spojrzenie, skierowane na nią zwróciło dość szybko jej uwagę, bo rzeczywiście, patrzyłem na nią bezczelnie, z szeroko otwartymi oczami i pełen bardzo niespokojnych myśli.
– Czemu tak na mnie patrzysz? – spytała dziewczyna bliźniaczo podobno do mojej Agnieszki, podchodząc do mnie.
W jej pytaniu nie było jednak złości, zdenerwowania, irytacji, albo co gorsza agresji. Zwykła ciekawość.
Powiedziałem jej najstaranniej, jak potrafiłem. Wyjaśniłem, że jest bardzo podobna do osoby, którą kiedyś znałem i dlatego przypatrywałem się jej bezczelnie. Przeprosiłem za to.
Nieznajoma patrzyła na mnie uważnie. Chyba moje wyjaśnienia okazały się dla niej wystarczające, bo uśmiechnęła się. Przywitaliśmy się a następnie ja wysiadłem się do jej stolika.
Siedząc blisko niej miałem okazję przyjrzeć się jeszcze dokładniej całej postaci. Rzeczywiście, była uderzająco podobna do Agnieszki.
Dosłownie kropla w kroplę. Te same ciemnoblond włosy zaczesane w kok, piwne i cudowne oczy, w które zawsze wpatrywałem się z niemym zachwytem, kształtny nosek, który stanowił oparcie dla okularów, słodkie usta, które tak uwielbiałem całować i spijać z nich słodycz. Identyczna figura. Piersi i cała reszta, jakby żywcem zerwane właśnie z Agnieszki.
Siedziałem przy stoliku z lustrzanym odbiciem mojej dawnej dziewczyny. Różne myśli krążyły mi po głowie. Jedne bardziej fantastyczniejsze od drugich.
Zaczęliśmy rozmawiać na tematy ogólne.
To całkiem miłe spotkanie, zakończyło się u mnie. Spędziliśmy ze sobą bardzo namiętną noc. Rano rozstaliśmy się i nigdy więcej jej nie widziałem. Do kafejki przychodziłem dosyć często, częściej niż zwykle w nadziei, że tam ją spotkam. Niestety nie spotkałem.
Dawno zapomniałem o tej sytuacji, dopiero dziś, nie wiadomo po co i dlaczego, pojawiła się ona u mnie "na tapecie".
Dziwne, prawda?
C. D. N
Zdjęcia: www.sexeo.pl
Komentarze
Prześlij komentarz