Opowiadanie na Dzień Chłopaka (2025) cz.III


Nie pytajcie mnie jak długo trwaliśmy w tej pozycji. Miałem wrażenie, że całą wieczność, ale przecież czas w takich przypadkach nie istnieje wcale.

Wreszcie jednak wstałem. Patrzyliśmy sobie z Katarzyną prosto w oczy. Oboje byliśmy bardzo zawstydzeni całą sytuacją. Nie wiem nawet które z nas bardziej. Czy ona, będąc całkiem nagą, czy ja, który na nią patrzyłem.

W pokoju nagle zrobiło się bardzo gorąco. Zupełnie, jakbyśmy znaleźli się w saunie. Ale jeśli chodzi o saunę, to tylko mój ubiór był niestosowny.

Patrzyłem na Kaśkę jak na jakiś piękny obraz. Tak właśnie wyglądała. Zupełnie, jak Wenus. Właśnie ta Wenus z greckiej mitologii. To znaczy, jeśli z greckiej, to Afrodyta. Afrodyta, czyli: wdzięk, urok. Afrodyta, czyli: bogini miłości, piękna, kwiatów, pożądania i płodności. Najbardziej urodziwa z bogiń. Najbardziej urodziwa z dziewczyn w naszej szkole, przynajmniej dla mnie. Ale nie tylko.

Patrząc na nią, zatkało mnie z wrażenia. Powody były wiadome, a dodatkowym powodem była poza, którą Kasia przyjęła stojąc przede mną.

Jeżeli ktoś kojarzy obraz Sandro Botticellego pt. Narodziny Wenus, to ma wszystko przed oczami, jak na tacy. Moja Wenus stała przede mną prawą dłonią zakrywając piersi. Lewą dłonią osłaniała swój wzgórek łonowy. Teraz spuściła wzrok i wpatrywała się w podłogę.

A ja ze sobą walczyłem. Miałem szczery zamiar podejść bardzo blisko, wziąć Kasię w ramiona, zacząć całować i pieścić. Z drugiej strony jednak, moje poczucie przyzwoitości... 

Wiem! Komuś może wydawać się to śmieszne, ale ja przechodziłem właśnie takie rozterki. Bardzo lubiłem, a nawet kochałem Kaśkę, więc nie chciałem niczego spieprzyć jakimś niepotrzebnym ruchem. W tym wypadku, wydaje mi się, że inicjatywa i dalszy rozwój wypadków powinien zależeć od partnerki. To ona powinna zrobić pierwszy ruch, dając tym samym sygnał do dalszych. Tak mi się przynajmniej wydawało i wydaje do tej pory.

Kasia zrobiła dwa kroki w moim kierunku i zarzuciła mi ręce na szyję. Potem przechyliła głowę i zbliżyła usta do moich ust. Całowaliśmy się namiętnie. 

Położyłem dłoń na piersi Kasi i zacząłem masować ją zaciskając palce na jej powierzchni. Po chwili zacząłem drażnić paznokciem sutki i podszczypywać je bardzo subtelnie. Po chwili je całowałem. Wyłuskałem je spod materiału i wodziłem językiem po sterczących sutkach. Ssałem je. Zaciskałem na nich zęby. To było niesamowicie przyjemne.

Czułem się, jakbym był w zupełnie innym wymiarze. Wszystko było piękne i wręcz idealne. Wymiar mógł sprawiać wrażenie nierealnego, ale to nic. Najważniejsze było to, że czułem się jak w raju. Katarzyna i ja. To było coś mistycznego.


Gdybym był dużo prostszym mechanizmem męskim, to uznałbym te chwile jako zwykłe przygotowania do ciupciania i traktował jak coś zwyczajnego i nie nadawał mu aż takiej wagi, jaką nadawałem teraz, trzymając w objęciach Kasię.

Jestem po prostu zbyt romantyczny i wszystkiemu nadaję dużo większy blask niż ma lub może mieć. Wszystko więc co się działo między nami miało dla mnie wymiar mistyczny, magiczny, nieziemski, nierealny. Taki metafizyczny i nadnaturalny.

Moja dłoń krążyła już w okolicach bioder mojej dziewczyny. Gładziłem jej zgrabne uda i krągłe biodra. Po niedługiej chwili masowałem jej pośladki. Po następnej chwili wsuwałem dłoń pomiędzy nogi i dotykałem przez materiał tego cudownego, wspaniałego, cieplutkiego i delikatnie wilgotnego miejsca. Jaka szkoda, że mam tylko dwie ręce. Gdybym miał ich więcej, to mógłbym pieścić nimi więcej cudownych zakamarków ciała mojej koleżanki. Niestety: musiałem sobie radzić tym, co posiadam. Starałem się więc robić to jak najlepiej.

Raptem odsunęliśmy się od siebie.

Oboje byliśmy nabuzowani emocjami. Kipieliśmy nimi. Na całym ciele czułem gęsią skórkę i czułem ją niesamowicie wyraźnie. Zupełnie, jakby po moim ciele spacerowały cały stada mrówek w ciężkich butach i zostawiały Ślady tych butów na mojej skórze. Drżałem, a w gardle czułem suchość.

Kasia, trzymając mnie za rękę, skierowała się w stronę tapczanu. Najpierw na nim usiadła, potem położyła się robiąc mi miejsce obok siebie. Zanim położyłem się obok, ściągnąłem koszulkę, spodnie i skarpetki. Przez króciutką chwilę zastanawiałem się czy ściągnąć slipy, ale zrobiłem to i całkiem nogi położyłem się obok. Objąłem Kasię. Przytuliliśmy się do siebie szczelnie.

Może komuś wyda się to dziwne, ale ja poczułem się jakbym rzucał się wraz z Katarzyną do basenu pełnego rozkoszy gdzie czekała na nas mistyczna kąpiel pełna niebiańskiej ekstazy. Wszystko mówiło mi dokładnie, że tak właśnie będzie. Nie wiem co dało mi taką pewność, ale byłem o tym przekonany.

Coraz bardziej przemawiały do mnie argumenty Katarzyny że nasze spotkanie nie było przypadkowe lecz zostało zaplanowane z góry przez jakieś siły rządzące naszymi losami. Byliśmy bowiem sobie przeznaczeni. Teraz musimy tylko iść wspólną drogą aż do szczęśliwego końca.










BONUS:


Koniec 

Zdjęcia: www.sexeo.pl 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

CIOTKA KATARZYNA Cz. I

Złota Fantazja – Bianka cz.I