Owoc zakazany cz. II
Słowa Terencjusza „Homo sum humani nihil a me alienum puto”. Tu akurat w pełni się z nią zgadzałem. Wychowywaliśmy ją na otwartą, empatyczną, tolerancyjną i nowoczesną osobę i to akurat się udało. Nie udało nam się co prawda z matką Eweliny i rozwiedliśmy się pięć lat temu, ale obowiązkami wychowywania córki wciąż się dzieliliśmy i jako ojciec miałem na to duży wpływ. Z Martą pozostajemy w przyjacielskich stosunkach, z Eweliną mam świetny kontakt. Oprócz tego, że jesteśmy na etapie ojciec - córka, to jeszcze wpletliśmy dodatkowo sporo nitek tzw. "kumpelstwa". Wszystko naprawdę grało.
Chociaż, biorąc pod uwagę moje kosmate myśli i fantazje, to można by się było doszukiwać jakichś rys na marmurze.
Ach te moje myśli "kosmate". One pojawiały się samoczynnie, nagle. Były nieokiełznane i nic nie robiły sobie z moich protestów. Broniłem się bowiem, jak tylko mogłem, ale one były niepowstrzymane.
Naprawdę nie mogłem się opanować. Miałem wrażenie, że Ewelina, całkiem nieświadomie podsyca jeszcze tę atmosferę. Czasem potrafiła dość mocno "grać mi na nerwach".
Ależ ona czasami mnie wkurzała. Była w tym absolutnie mistrzem, to znaczy: mistrzynią. Była tak samo dobra jak jej matka, a nawet moja była teściowa, bo te przedstawicielki żeńskiej strony mojej rodziny potrafiły wkurzyć nawet kubek z kawą, a co dopiero mnie, normalnego faceta. Ewelina jednak robiła to chyba zupełnie nieświadomie, a nawet jeśli było to świadome, to miało oznaki typowego challengu. Wypróbowywała mnie na wszelkie możliwe sposoby.
Takim przykładem była koszulka z wszystko mówiącym napisem: Cum on me, Daddy! Nosiła ją bez skrępowania i z niejaką dumą. Widziałem, jak uważnie obserwuje mnie, ciekawa mojej reakcji. A we mnie wszystko się burzyło...
I teraz także, gdy zapuściłem żurawia w dekolt Eweliny. Wow!
Sam nie wiem, jak to się stało, że nagle zaczęliśmy się całować. Stało się to podczas tańca. Ewelina sama zaproponowała, abyśmy zatańczyli. Zgodziłem się, bo rytm przeboju był wolny, piosenka należała do tych z gatunku "przytulanek", więc mogłem zaryzykować.
Przytuliliśmy się więc do siebie i zaczęliśmy powoli tańczyć.
Aura tego wieczoru, wypite wino a także impuls, który nagle na nas spłynął spowodowały, że zbliżyliśmy do siebie usta łącząc je w bardzo namiętnym pocałunku. To był moment, to była chwila.
Nasz pocałunek był wręcz mistyczny. Właśnie tak to czułem. Nasze języki splatały się ze sobą. Były jak węże w mistycznym tańcu. Naprawdę nie wiem skąd wziąłem w sobie tyle odwagi, żeby w taki sposób pocałować Ewelinę. Nigdy tak jej przecież nie całowałem. Tak przecież ojciec nie powinien całować córki. Podobnie, jak moja dłoń nie powinna kierować się w stronę kształtnej pupy Eweliny. Moja dłoń jednak już tam była.
Nie jestem w stanie określić, jak długo trwał nasz pocałunek. Przestałem o tym myśleć. Puściłem sprawę na żywioł i czekałem na to, jak się ona potoczy. Cudowne uczucie rozlewało się po całym moim ciele. Cały byłem w nim utopiony i płynąłem z prądem, chociaż nie wiedziałem gdzie ten prąd mnie poniesie. W tej chwili nie było to ważne. Tuliłem Ewelinę do siebie. Przylgnęliśmy do ciebie, jak dwie połówki jabłka.
Nagle przerwaliśmy i odsunęliśmy się od siebie na teoretycznie bezpieczną odległość. Widocznie tutaj była postawiona niewidoczna granica, której nie można było przekroczyć. Spojrzałem prosto w oczy mojej córki.
– Przepraszam – odezwałem się.
– Nie to ja przepraszam. Nie powinnam.
Nadal staliśmy w bezpiecznej odległości od siebie, ale żadne z nas nie zajęło z powrotem miejsca w fotelach. Powietrze wokół nas stało się jakby cięższe. Odniosłem wrażenie, że coś nadal wisi w powietrzu i wkrótce wybuchnie. Znów zaczęliśmy zbliżać do siebie usta, by ponownie połączyć je namiętnym pocałunkiem. To już było świadome. Nie twierdzę, że zaplanowane wcześniej, ale świadome. I przynosiło dużo przyjemnych wrażeń oraz niesamowitych doznań. Naprawdę.
Sam nie mogłem w to uwierzyć. Nie mogłem uwierzyć w tę niesamowitość. To wszystko robiło się coraz bardziej zwariowane i wspaniałe.
Dlatego też tak bardzo mnie pociągało, wbrew rozumowi.
Znów więc zanurzyłem się w głębię moich wizji...
W przypływie dzikiego pożądania wyobrażałem sobie, że biorę Ewelinę na śpiąco. Po prostu wchodzę nagi do jej pokoju. Odchylam kołdrę, którą jest przykryta.
Ewelina zwykle sypiała na brzuchu w majteczkach i luźnej koszulce.
Widząc ją taką zaczynam gładzić jej pośladki opięte bawełnianym materiałem majtek. Są kształtne, zgrabne, miękkie i ciepłe. W przepływie fantazji odchylam materiał majtek Eweliny wkładam penisa pod materiał. Zaczynam wykonywać ruchy frykcyjne dociskając instrument do jej ciała.
Moje ruchy budzą Ewelinę. Odwraca się przodem do mnie. Nie jest zaskoczona. Uśmiecha się. Jej mistyczna szparka odciska się na cienkim materiale bielizny. Taki widok bardzo podnieca. Pochylam się jeszcze bardziej nad Eweliną
Wsuwam rękę pomiędzy nogi córki I gładzę przez materiał jej myszkę. Ewelina jęczy rozkosznie. Wyciąga w górę ręce, a ja nie ustaję w pieszczocie gładząc ją pomiędzy nogami w najczulszym miejscu. Niedługo później przywieram ustami do tego miejsca i całuję jej piczkę przez materiał.
Wreszcie ściągam majtki Eweliny I zbliżam wargi do jej sromu, który jest już niesamowicie wilgotny. Z rozkoszą spijam intymne soczki Eweliny.
To prawdziwe niebo w moich ustach.
Płynąć dalej na tej fali zmieniam pozycję i przesuwam swojego penisa do twarzy Eweliny a następnie wkładam go pomiędzy rozchylone wargi. Ewelina zaś zaczyna go ssać.
Niedługo później przytykam członka do jej wydepilowanej cipki, która już stoi dla mnie otworem i wykonuję mocne pchnięcie zagłębiając go po same jądra w ciepłym i wilgotnym wnętrzu...
Tylko na tyle mogłem sobie pozwolić.
C. D. N.
Zdjęcia: sexeo.pl
Komentarze
Prześlij komentarz